1. Wrocław,
Dworzec Autobusowy, Polski Bus z Warszawy do Pragi, 3.06.2016. Lato 2016 r.
nieuchronnie dobiega końca. Faktem jest, że miesiące lipiec i sierpień pod
względem pogodowym przedstawiały się raczej przeciętnie, a według prognoz
długoterminowych, następująca po nich jesień ma nas zaskoczyć przyjemną i dość
ciepłą aurą, pewnych przemian jednak nie unikniemy. Dnia zdecydowanie ubyło i
ubywać będzie, przed nami ostatnie podrygi lata we wrześniu, pierwsze prawdziwe
jesienne chłody i deszcze października, dokuczliwe słoty listopada, być może
śniegi i mrozy od grudnia do lutego, jeśli nie dłużej…
Przenieśmy się jednak do pierwszej
połowy czerwca: do schyłku wiosny i oczekiwania na lato, do okresu, kiedy dnia
przybywa, a najdłuższy dzień w roku przed nami, kiedy zatęsknić można nieco za
skrzącymi się żółcieniem polami rzepakowymi i soczystą zielenią maja,
jakkolwiek ich miejsce zajmuje jaskrawa czerwień kwitnących maków, kiedy coraz
więcej kwitnie innych kwiatów i gości na nich coraz więcej barwnych motyli… i
wiele by można jeszcze wymieniać.
Zasadnym wydałoby się pytanie:
dlaczego w 2016 r. zdecydowałem się na tak wczesny termin podróży do Italii?
Powody ku temu były rozmaite: wspomniane wyżej najdłuższe dni w roku i co za
tym idzie – wymarzone warunki do pracy w terenie i wizyt w bibliotekach, aura
nie męcząca trudnymi do zniesienia upałami, ceny szeroko rozumianych usług
turystycznych, nazwijmy – „przedsezonowe”. To oczywiście tylko przykłady, można
by wymienić ich więcej, ale czy jest potrzeba?
Nurtowało mnie inne pytanie: Ile jeszcze
podróży do Italii w okresie wiosennym lub letnim podejmę? Czy będzie na nie czas?
Pieniądze? Czy wystarczy energii na organizację, rozplanowanie, samo podjęcie,
a w konsekwencji także opis? Jak by nie powiedzieć, podróżowanie bez
sporządzania w następstwie opisu, bez możliwości podzielenia się zdobytą wiedzą
i doświadczeniem całkowicie traci sens. Bądźmy zatem dobrej myśli, zakładając,
że kolejne ciekawe i kształcące wyprawy mam nadal przed sobą i oby jak
najdłużej!
Organizacja
podróży w czerwcu 2016 r. nie nastręczała zbytnio trudności, w przeciwieństwie
do wypraw z lat wcześniejszych. Plan podróży był sukcesywnie opracowywany parę
miesięcy wcześniej, podobnie jak zestaw lektur do przejrzenia w bibliotekach.
Bilety kolejowe i autokarowe nabywałem z ogromnym wyprzedzeniem. Rezerwacji jednego
z nich – na podróż powrotną z Florencji do Wiednia, aby nie przeoczyć
najniższego progu promocji, dokonałem, bagatela w styczniu (sic!). W planie
wyprawy, podobnie jak rok wcześniej znalazła się położona na terenie Veneto
Vicenza, była również – po raz czwarty w historii moich podróży – Florencja.
Pierwszy dłuższy przystanek przewidziany został jednak w leżącym w
południowo-wschodniej Słowacji mieście Rożniawa (słow. Rožňava, węg. Rózsnyo).
Dlaczego właśnie ono znalazło się w planach podróży na rok 2016? O tym może
powiem później, nie warto na wstępie zdradzać zbyt wielu szczegółów. Dnia 3
czerwca, kiedy wyprawę rozpocząłem, miałem przed sobą około czterech do pięciu
godzin podróży do czeskiej Pragi, następnie całonocny przejazd do słowackich
Koszyc, skąd do miasta docelowego zabrać mnie miał lokalny pociąg osobowy lub
pospieszny. Dość długo zwlekałem z wyborem środka transportu z Wrocławia do
stolicy Czech. Powszechnie zachwalany i bijący rekordy popularności PolskiBus –
wbrew obiegowym opiniom – wcale nie stanowił najtańszej opcji podróży,
paradoksalnie, zgodnie ze wskazaniami internetowej wyszukiwarki połączeń
GoEuro, najmniej miałby mnie kosztować… przejazd koleją, wybór tego środka
wiązałby się jednak z przynajmniej dwiema przesiadkami. Wobec powyższego
zachęcająco wyglądać mogła opcja przejazdu sformalizowanym autostopem zwanym
BlaBlaCar, nie miałem jednak szczęścia w dniu 3 czerwca do znalezienia kogoś
zmierzającego w stronę Pragi, kto mógłby mnie zabrać. Zatem ostatecznie zdecydowałem
się na PolskiBus, której to decyzji, pomimo nieco wyższej ceny, nie żałuję.Zob. https://pl.omio.com/
2. Praha
hlavní nádraží, 3.06.2016. Mezistátní vlak IC RegioJet č. 1021, společnosti
RegioJet ve směru Košice, pravidelný odjezd 21.46 příjel k nástupiští 2. Vlak
jede dále směrem: Pardubice hl. n., Zábřeh na Moravě, Olomouc hl. n., Hranice
na Moravě, Ostrava-Svinov, Ostrava hl. n., Havířov, Český Těšín, Třínec
Centrum, Čadca (SK), Kysucké Nové Mesto, Žilina, Vrútky, Ružomberok, Štrba,
Poprad-Tatry, Spišská Nová Ves, Kysák a Košice.
Nie da
się zaprzeczyć, że w transgranicznym ruchu czesko-słowackim dla turysty
niezmotoryzowanego godny polecenia środek transportu stanowi kolej. Pomiędzy
oboma krajami kursuje kilkanaście ekspresów w ciągu doby, wśród nich także
SuperCity Pendolino oraz dwa nocne kategorii EuroNight, o nazwach „Slovakia” i
„Bohemia” (ten ostatni do 2015 r. jeździł jako pospieszny międzynarodowy). Uzupełnienie
połączeń wynikających ze współpracy państwowych kolei czeskich (ČD) i
słowackich (ŽSSK) stanowią pociągi prywatnej czesko-słowackiej spółki RegioJet
Sp. s. r. o. Ceny biletów w komunikacji międzynarodowej z Czech do Słowacji i
vice versa nie należą wprawdzie do wysokich, jednak systematycznie wprowadzany
pakiet ofert promocyjnych dodatkowo przysparza popularności kolei.
Różnice w podróżowaniu
rozpoznawalnymi po charakterystycznych barwach żółto-szarych pociągami IC
RegioJet, w stosunku do pociągów przewoźnika państwowego dadzą się dostrzec już
od stacji, na której rozpoczyna się podróż. Właściwie nie jest możliwe wejście
na pokład bez biletu, gdyż każdy wagon, niezależnie od klasy ma osobną obsługę
i właśnie jej należy przed zajęciem miejsca okazać nabyty w kasie lub przez
Internet bilet. W cenę przejazdu wliczone jest ubezpieczenie pasażera na czas
podróży, butelka wody mineralnej (0,33 l) oraz croissant bez dodatków, wydawane przez obsługę. Do dyspozycji pasażera jest
również serwis cateringowy oferujący (za odpowiednią, niewygórowaną cenę)
kanapki (croissanty), sałatki warzywne i owocowe, drobne przekąski, ciasta,
napoje gorące i chłodzące, z winem lub piwem włącznie. Przerwa w świadczeniu
usług gastronomicznych w nocnych pociągach spółki RegioJet ma miejsce w godzinach
0.30-5.40.
Pasażerami
pociągu IC RegioJet numer 1021, którym w nocy z 3 na 4 czerwca 2016 r.
podróżowałem z czeskiej Pragi do słowackich Koszyc, w wagonach serii ABmz, Bmz
(economy class), Ampz, Bmpz (relax, business class) oraz Bcmz (spácí vůz - sypialne) byli w
przeważającej większości Słowacy, słowackojęzyczna była również obsługa.
3.
Košice, 4.06.2016, Medzištátný vlak IC RegioJet č. 1021, spoločnosti RegioJet
zo smeru Praha hlavní nádraží, s pravideľným príchodom 6.46 príšiel na stanicu.
Vlak tu jazdu končí, prosíme vystupte!
Nad Pragą zapadł zmrok, a „żółty pociąg” RegioJet
wyruszył ze stacji Praha hlavní nádraží punktualnie o godzinie 21.46. Początkowo
w dość wolnym tempie (myślę, że około 50 km/h) przemierzał gęste nici torowisk
przecinających potężny obszar stołecznego miasta. Z czasem jednak wyjechał poza
obręb Pragi i na szlaku numer 011, w kierunku stacji węzłowej Kolín zaczął
przyspieszać, aż osiągnął maksymalną prędkość 160 km/h. Do tej samej szybkości
rozpędzał się pomiędzy przystankami przewidzianymi w relacji na szlakach 010
(Kolín – Česká Třebová) i 270 (Česká Třebová – Bohumín), zwolnił jednak znacznie
na obszarze Śląska Cieszyńskiego, z powodu obecności terenów szkód górniczych.
Odcinkiem wolniejszego tempa jest także czesko-słowacki szlak numer 320 (Bohumín
– Čadca), a nawet będący jego kontynuacją podbeskidzki szlak 127 (Čadca – Žilina).
Po modernizacji torowiska w latach 2008-2012 maksymalna dopuszczalna prędkość na
tym ostatnim wynosi 140 km/h, ale osiągnięcie jej jest możliwe dopiero
kilkanaście kilometrów przed stacją węzłową w Żylinie. Od miasta Żylina aż do Koszyc,
wzdłuż dwutorowego szlaku numer 180 rozpościerają się jedne z najpiękniejszych
krajobrazów Słowacji, bowiem przecina on aż cztery urozmaicone pejzażowo
krainy: Liptov, Spisz (Spiš), Sarysz (Šariš) oraz Gemer. Jeśli na termin
podróży wybiera się późną wiosnę, a było tak w moim przypadku, względnie wczesne
lub pełne lato i podróżuje się pociągami nocnymi, warto obudzić się nieco
wcześniej i w promieniach wschodzącego słońca nacieszyć się malowniczymi
widokami, czemu sprzyja dość wolne tempo, niezależne od kategorii pociągu. Pomimo
trwającej od lat modernizacji szlaku, nawet superszybkie SC Pendolino,
LeoExpress, RegioJet czy wycofane w 2016 r. InterCity osiągają na nim zaledwie
100 km/h lub mniej, z jedynie nielicznymi odcinkami, gdzie chwilowo przyspieszają
do 120 km/h. Żadnych wyjątków od tej reguły nie było i kiedy dnia 4 czerwca o
godzinie 6.46 pociąg IC RegioJet, którym jechałem z Pragi przybył na stację
docelową, w blasku czerwcowego porannego słońca przywitałem miasto Koszyce,
gotowy do kontynuacji podróży.
4. Rožňava, Privat Penzión Eva, Ružová ulica čp. 21, 4.06.2016.
Połączenie
z Koszyc do Rożniawy (Rožňava) pociągiem pospiesznym „Gemeran”, relacji Košice –
Zvolen osobná stanica, miałem dopiero o godzinie 9.23, jednak nie wiem kiedy blisko
trzygodzinny czas oczekiwania minął. Czas w takich sytuacjach wydaje się upływać
szybciej, zwłaszcza jeśli da się go odpowiednio zagospodarować.
Stacja
kolejowa w Rożniawie, na której wysiadłem jest przykładem typowego
czesko-słowackiego budownictwa dworcowego okresu powojennego, niemile jednak zaskoczyć
może jej lokalizacja w stosunku do miasta. Wypada tu udzielić rady niezmotoryzowanemu
podróżnikowi, pragnącemu odwiedzić Rożniawę: otóż w przypadku przyjazdu lub
wyjazdu z tego miasta zdecydowanie bardziej opłaca się korzystać z autobusu niż
pociągu. Linia kolejowa numer 160 (Košice – Zvolen), jak również droga numer
E50 przecinają urzekające swym pięknem krajobrazy pogranicza Słowacko-Węgierskiego
Krasu (Slovenský kras) i Gór
Wołowskich (Volovské vrchy), a
malowniczości wspomnianemu wyżej szlakowi kolejowemu dodatkowo przysparza
nieobecność słupów trakcyjnych, bowiem jest on niezelektryfikowany. Jednakowoż
sama stacja kolejowa w Rożniawie zlokalizowana jest… około 7 km od miasta, zaś
pomiędzy dworcem a centrum nie istnieje praktycznie żadna komunikacja
publiczna. Pokonanie tej niebagatelnej odległości na piechotę, zwłaszcza z
ciężkim bagażem stanowi nie lada wyzwanie, przejazd taksówką – to z kolei spory
wydatek. Pomimo dającego się coraz bardziej we znaki upału i niemal
nieprzespanej nocy podjąłem się bojowego zadania pokonania dystansu z dworca
kolejowego do centrum miasta na nogach, nie będąc jednak świadomym, że kłopoty
z dotarciem pod właściwy adres dopiero się zaczną. Aby znaleźć ulicę, przy
której zlokalizowana była poszukiwana przeze mnie kwatera prywatna, trzeba było
wspiąć się na dość strome wzniesienie, a co gorsza nikt nie potrafił
wytłumaczyć ile skrzyżowań z innymi ulicami należy przeciąć, gdzie i w którą
stronę skręcić, i długo jeszcze można by wymieniać. Pomocy w dotarciu na
miejsce zakwaterowania tak naprawdę udzieliła mi dopiero obsługa jednego z barów
przydrożnych: zamiast silić się z próbą wyjaśnienia skomplikowanej drogi osobie
nie znającej Rożniawy zadzwoniono po taksówkę, co ostatecznie okazało się
najlepszym i nie aż tak kosztownym rozwiązaniem. W kolejnych dniach pobytu
poruszanie się pomiędzy centrum miasta a kwaterą przy ulicy Ružová nie
nastręczało już większych trudności, jednak właśnie wówczas przekonałem się, że
nieporównywalnie prostsze byłoby dojście do miejsca zakwaterowania, gdybym
zamiast pociągiem przybył do Rożniawy autobusem. Dworzec autobusowy znajduje
się bowiem w samym sercu miasta i nawet pomimo iż leży ono na wzniesieniach
oraz przecina je gęsta pajęczyna krętych, wąskich uliczek, ogromnym atutem jest
uniknięcie wędrówki 7 kilometrami wzdłuż szosy oraz zdawania się na łaskę bądź
niełaskę mieszkańców. Uciążliwości w znalezieniu kwatery przy ulicy Ružová zrekompensował
jednak fakt spotkania niezmiernie uprzejmych i chętnych do wszelkiej pomocy
gospodarzy.
5.
Rožňava, Pohľad na mesto a obklopujúcu kotlinu, 4.06.2016. Gemer należy do
najbardziej urozmaiconych pod względem krajobrazowym i bogatych w
nienaruszoną w wyniku działalności
człowieka przyrodę krain dzisiejszej Słowacji. Położony jest w południowo-wschodniej
części kraju, na południe od Niskich Tatr (Nízke
Tatry), Słowackiego Raju (Slovenský
raj) i Spiszu (Spiš). Region – jeden
z najcieplejszych na obszarze Europy środkowo-wschodniej – obejmuje w
większości terytorium dawnego węgierskiego komitatu Gemer – Mały Hont (węg. Gömör – Kishont). Aczkolwiek tylko
niewielka część krainy w dobie dzisiejszej należy do Węgier, ludność mieszkająca
na tym obszarze jest zazwyczaj dwujęzyczna, co więcej – bardzo często
mieszkańcy danego miasta na Gemerze porozumiewają się między sobą językiem
węgierskim, na słowacki przechodzą jedynie w kontakcie z osobami przyjezdnymi.
Obszar, na którym leży miasto
Rożniawa (słow. Rožňava, węg. Rózsnyo, niem. Rosenau) rozpościera się na styku
tak zwanej Kotliny Rożniawskiej (Rožňavská
kotlina), otoczonej południowymi cyplami Rudaw Słowackich (Slovenské Rudohorie) i równin tworzących
Park Narodowy Węgiersko-Słowackiego Krasu (Národný
park Slovenského krasu), w dolinie rzeki Slaná.
Najstarsza pisemna wzmianka o mieście, dziś nazywanym „klejnotem Gemeru” pochodzi z 1291 r.,
kiedy król Węgier Andrzej III Árpád podarował je arcybiskupowi Ostrzyhomia
(Esztergom) imieniem Ladomér. Nazwę nadano od potężnej i przynoszącej ogromne
zyski kopalni, w źródłach pisanych określanej mianem Rosnoubána. Od założenia w XIII w. Rożniawa była gminą górniczą,
której prestiż wzrastał dzięki wysokiej wydajności w wydobywaniu i obróbce rud
srebra i złota, zarówno w średniowieczu, jak i okresie nowożytnym. Prawa
miejskie Rożniawa uzyskała jednak, pozostając nadal w majątkach arcybiskupich,
w 1320 r. Od 1382 r. miasto zostało włączone do szeregu miast królewskich,
drogą dekretu wydanego przez zasiadającego na tronie węgierskim i polskim króla
Ludwika I Andegawena (d’Anjou). Dzięki wspomnianemu wyżej wysokiemu poziomowi
wydobycia rud srebra i złota, a później także rud żelaza, górnicy rewiru
rożniawskiego mogli liczyć na rozmaite przywileje ze strony władcy, co
pociągało za sobą dalszy rozwój górnictwa, a wraz z nim – także innych
rzemiosł. Od 1470 r. miasto włączono do tak zwanego Związku Górnowęgierskich
Miast Górniczych, a najwyższy poziom rozwoju, głównie dzięki uzyskiwanym od
króla Węgier ulgom podatkowym Rożniawa osiągnęła w XVI w. Ów wydający się nie
mieć końca rozkwit zatrzymany został w związku z upadkiem górnictwa w końcu XVI
w., a złej passy dla miasta dopełniły najazdy Turków oraz zapoczątkowane w
latach 30. tego samego stulecia konflikty na tle religijnym. Ów kryzys, jaki
ogarnął miasto przedłużył się aż do początków XVIII w., kiedy prestiż Rożniawy
zaczął się powoli odbudowywać dzięki rozwojowi rękodzielnictwa i szkolnictwa.
Na przełomie 1706 i 1707 r., na zwołanym w Rożniawie przez Ferenca II
Rakóczy’ego posiedzeniu rady komitatu gemerskiego zadecydowano o detronizacji
Habsburgów, co jednak ostatecznie nie doszło do skutku. Dalsza renoma miasta
została zbudowana – paradoksalnie dzięki Habsburgom: głównie przez założenie na
postulat cesarzowej Marii Teresy osobnego biskupstwa w Rożniawie, co
uniezależniło miasto od arcybiskupstwa ostrzyhomskiego. Miasto z dawnego
prestiżowego ośrodka górniczo-hutniczego przemieniło się w centrum
handlowo-rzemieślniczo-edukacyjne. Ogromne, rokrocznie organizowane targi
rożniawskie przyciągały handlarzy nie tylko z najbliższej okolicy, ale także
znacznie odleglejszych krajów, a wyroby rzemieślników rożniawskich należały do
najbardziej poszukiwanych na Węgrzech i w całej Europie środkowej. Do systematycznego
rozwoju miasta pod względem gospodarczym i kulturowo-oświatowym przyczynili się
zarówno biskupi Rożniawy, jak i wielopokoleniowa szlachecka rodzina
Andrássy’ch. W XVIII i XIX w. w mieście bujnie kwitła działalność
prasowo-wydawnicza. Po pierwszej wojnie światowej Rożniawa i jej najbliższe
okolice zostały włączone do Czechosłowacji.6. Rožňava, Stražna veža, 5.06.2016. Dawna wieża strażnicza znajduje się pośrodku głównego rynku w Rożniawie, zwanego Placem Górników (Námestie baníkov). Wieża ta, o wysokości 38 m stanowiła część nie zachowanego do naszych czasów ratusza. Służyć miała wczesnemu ostrzeganiu mieszkańców przed zbliżającymi się do miasta najeźdźcami tureckimi. Budowę jej rozpoczęto w 1643 r., nakazem rajcy miejskiego Martina Weiszera, a zakończono w 1654 r., kiedy rajca miejski Máté Bákos sprowadził do Rożniawy spiskiego budowniczego dzwonnic i wież obronnych – Georga Gerscheuera. Ten ostatni podjął się pracy nad ukończeniem budowy wieży ratuszowej, z pomocą miejscowego kamieniarza Daniela Moszena. Na południowej ścianie umieszczono późnorenesansową tablicę pamiątkową z imionami i nazwiskami obu rajców rożniawskich, datą budowy oraz herbem miasta, z kolei na poddaszu ukryto zapis kronikarski pióra Jánosa Althuema Missnico, skrupulatnie dokumentujący dzieje Rożniawy przez 11 lat trwania prac budowlanych nad wieżą. U szczytu wieży zachowało się do czasów dzisiejszych niewielkie pomieszczenie, pełniące funkcję mieszkania strażnika. Miał on z tego miejsca doskonałe warunki do obserwacji okolicy ze wszystkich stron świata i odpowiednio wczesnego powiadamiania o grożących miastu niebezpieczeństwach. Wieża strażnicza w Rożniawie zapisała się w historii jako ta, która miała zegar najdokładniej odmierzający czas na całych Węgrzech (sic!). Dawniej w wieży znajdowały się trzy dzwony, spośród których do dziś zachował się jeden – odlany w 1934 r. przez Béla Buchnera. Na tymże dzwonie wygrawerowano napis z imieniem i nazwiskiem gisera oraz datą i miejscem odlania: MESTO ROŽŇAVA ROZSNYÓ VÁROS / ÖNTÖTTE BUCHNER BÉLA KOŠICE 1934.
7.
Rožňava, Radnica, 5.06.2016. Dawny, mniejszy od obecnego budynek ratuszowy w Rożniawie
przylegał do wieży strażniczej pośrodku głównego rynku (Námestie baníkov). Po jego zniszczeniu na skutek pożaru w 1603 r.
postawiono nowy budynek, jednak i ten niebawem został zniszczony przez pożar.
Budowę kolejnego ratusza rozpoczęto
w 1711 r., poprzez zaadaptowanie do tego celu dwóch domów mieszkalnych w
zachodniej pierzei rynku. Dwa dawne dwukondygnacyjne budynki barokowe zespolono
wspólną fasadą, a na początku XIX w. dobudowano kolejne piętro i główną
elewację przekształcono w duchu późnego stylu klasycystycznego. Sześcioosiowa
trójstrefowa fasada w dwu osiach środkowych zaakcentowana jest niezbyt wydatnym
ryzalitem, którego artykulację stanowi boniowanie, a zwieńczenie ma formę
trójkątnego frontonu z herbem miasta.
W dyspozycji wnętrz ratusza zachował
się dawny układ pomieszczeń, jak również pierwotne posadzki w niektórych
pomieszczeniach. Pomieszczenia na parterze i pierwszym piętrze nakryte są barokowymi
sklepieniami krzyżowymi, pozostałe – płaskimi stropami. W 1950 r. do bryły
ratusza włączono kolejny, przylegający doń od północy dom mieszczański,
zachowując jednak jego dawną fasadę: wyróżnia się ona kolorystyką jasnej żółcieni,
w kontraście do bladoniebieskiej kolorystyki fasady ratusza. Na drugiej kondygnacji
ratusza w Rożniawie mieściły się pomieszczenia reprezentacyjne wraz z salą
teatralną.
Podczas
gruntownych prac konserwatorskich budynku po 2000 r. we wnętrzu na pierwszym
piętrze, po wschodniej stronie foyer odkryto
pod warstwami tynków i farb reliefowy herb miasta. Na podstawie pobranych
próbek tynku wykryto, że relief heraldyczny był pierwotnie pokryty polichromią,
którą wiernie odtworzono.
8.
Rožňava, Rímskokatolícky kostol svätej Anny a kláštor františkánov, 5.06.2016. Dawny
kościół klasztoru Franciszkanów p.w. św. Anny Samotrzeć stanowi wyraźną
dominantę północnej pierzei budynków przy głównym rynku (Námestie báníkov) w Rożniawie. Franciszkanie przybyli do miasta na
Gemerze w 1733 r, z zamiarem położenia kresu nękającym te ziemie konfliktom na
tle religijnym. Budowę kościoła klasztornego dla nowo osiadłego w Rożniawie
zakonu, zlokalizowanego – co znamienne dla klasztorów zakonów żebraczych – w centrum
miasta, rozpoczęto w 1745 r. Położenie kamienia węgielnego pod budowę miało
miejsce 3 czerwca tegoż roku. W 1782 r. zakończono budowę przylegającej do fasady
świątyni dzwonnicy, jednak już w 1784 r. ukończone budynki kościoła i klasztoru
doszczętnie zniszczył pożar. Odbudowa zespołu klasztornego po zniszczeniach trwała
blisko 30 lat, przebudowę budynków klasztornych w stylu wczesnego klasycyzmu,
według projektu budowniczego Jánosa Mayera zakończono w 1791 r., a kościół
otwarto dla wiernych 5 XI 1826 r. Kompleks klasztorny aż czterokrotnie w swoich
dziejach uległ zniszczeniu na skutek pożaru, co wymuszało jego gruntowną
odbudowę, a właściwie niemal rekonstrukcję o fundamentów. Ostatnie
przekształcenie wynikające ze zniszczenia ogniem (1890) miało miejsce w 1906
r., wówczas również do kościoła klasztornego dobudowano neobarokową Kaplicę
Grobu Chrystusowego.
Kościół
na zewnątrz wyróżnia się monumentalną, gabarytowo znacznie przewyższającą
sąsiadujące budynki, późnobarokową bryłą, od zachodu zaakcentowaną dwustrefową
fasadą i przylegającą do korpusu nawowego wieżą z dzwonowatym, miedzianym
hełmem. We wnętrzu dominującymi elementami wyposażenia są późnobarokowe ołtarze,
a wystrój malarski stanowią freski pędzla Júliusa Ádáma z Rożniawy, wykonane po
1906 r. W latach 50. XX w. franciszkanie zostali zmuszeni przez władze
komunistyczne Czechosłowacji do opuszczenia klasztoru, a budynek przeznaczono
na dom starców. Następnie dawny klasztor franciszkański służył za siedzibę
Archiwum Powiatowego (Okresný archív),
aktualnie jest obiektem opuszczonym.
9.
Rožňava, Biskupská rezidencia, 5.06.2016. W historii Rożniawy datą o znaczeniu
przełomowym był rok 1776: wtedy to, a dokładnie 15 III tegoż roku cesarzowa
Maria Teresa otrzymała od Stolicy Apostolskiej zgodę na utworzenie diecezji
rożniawskiej i ustanowienie miasta Rożniawa siedzibą biskupów. Budynek rezydencji
biskupiej powstał poprzez zintegrowanie dawnego konwentu jezuickiego z
sąsiadującym z nim domem mieszczańskim. W 2. dekadzie XIX w. obiekt poszerzono
w kierunku ulicy Čučmianská, dobudowując bibliotekę pałacową z
charakterystycznym ryzalitem w stylu empire.
Monumentalna
rezydencja, na planie nieforemnego czworoboku z jednym wklęsłym bokiem zajmuje
znaczną część północnej pierzei zabudowań wokół głównego rynku (Námestie baníkov). Elewacje potężnego
pałacu zakomponowane są horyzontalnie, jakkolwiek wyraźniejszą artykulację ma
jedynie jego wczesnoklasycystyczna fasada, zaprojektowana przez wspomnianego
wcześniej budowniczego górnowęgierskiego Jánosa Mayera. Artykulację jej tworzą
naprzemiennie rozmieszczone prostokątne okna i płyciny, poprzecinane
pilastrami. Trzy środkowe, lekko zryzalitowane osie środkowe zawierają
zamkniętą łukiem koszowym bramę wjazdową oraz balkon z klasycystyczną,
metaloplastyczną balustradą. Tę ostatnią zdobi rokokowy herb z koroną
szlachecką, liściem palmowym, infułą biskupią oraz figurką św. Jana Nepomucena.
Ponad balkonem znajduje się inskrypcja w języku łacińskim, z treści której wynika
że biskupstwo w Rożniawie zostało założone przez Marię Teresę, a budowę pałacu
biskupiego ukończono w 1778 r.: MARIAE THERESIAE ZELUS APOSTOLICUS ANTISTITI
ROSNAVIENSI HANC AEDEM POSUIT MDCCLXXVIII.
Pierwszym
biskupem Rożniawy został János Gálgoci, jednak krótko po wstąpieniu na stolicę biskupią hierarcha zmarł.
Na jego miejsce status biskupa pomocniczego przyznano Ántal’owi Révay’owi,
biskupowi Ostrzyhomia (Esztergom), który na patrona nowej diecezji wybrał św.
Jana Nepomucena. Z tego ostatniego faktu wynika umieszczenie wizerunku czeskiego
świętego w herbie na ozdobnej balustradzie balkonu pałacu biskupiego.
10.
Rožňava, Historická radnica mesta, 5.06.2016. Budowlę świecką o najwyższej
randze w miastach średniowiecznych stanowił ratusz. Jednakże w Rożniawie, znajdujący
się pośrodku głównego rynku (Námestie
baníkov) budynek siedziby rajców miejskich był stosunkowo niewielki,
zwłaszcza w stosunku do potężnej wieży strażniczej, dobudowanej doń w połowie
XVII w. W dawnym budynku ratuszowym zbierali się członkowie administracji
miejskiej, rajcy oraz zaprzysiężeni.
W 1603
r. stary ratusz w Rożniawie padł ofiarą pożaru i przez ponad stulecie od tej
daty miasto pozbawione było budynku o tym przeznaczeniu. Nowy gmach ratusza
powstał dopiero w 1711 r., przez adaptację dwóch domów mieszczańskich w
zachodniej pierzei rynku.
11-12.
Rožňava, Katedrala Nanebevzatia Panny Márie, 5.06.2016. Gotycki kościół p.w.
Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, wzniesiony w 2. połowie XIII w. i
ukończony około 1304 r. był pierwotnie parafialny, do rangi katedry podwyższony
został w 1776 r., kiedy utworzono nową diecezję w Rożniawie. Dawna,
XIII-wieczna budowla uległa poważnym zniszczeniom podczas walk wewnętrznych na
Górnych Węgrzech w latach 1458-1466, odbudowa obiektu miała miejsce w latach
70. XV w., a w latach 90. XV w., za pontyfikatu biskupa Ostrzyhomia (Esztergom)
Tamása Bakócza kościół poddano kosztownej przebudowie, do której zatrudniono
kamieniarzy z Koszyc. Już podczas ówczesnych prac budowlanych okazało się, że
istniejący kościół parafialny był dla rosnącej populacji mieszkańców miasta za
mały. Dobudowano zatem do nawy północnej kaplicę p.w. św. Krzyża, którą nazwano
„Kaplicą Górników”. Dopiero w kolejnych dziesięcioleciach opatrzono ją mianem Kaplicy
Biskupa Tamása Bakócza, dla upamiętnienia faktu ufundowania przez tego
ostatniego w 1516 r. renesansowego portalu renesansowego z herbem rodowym.
Tenże portal przypisuje się mistrzowi Wincentemu z Dubrownika. Udział w budowie
wspomnianej wyżej Kaplicy Górników miał również bliżej nieokreślony budowniczy
z kręgu Jana z Preszowa.
Wnętrze kościoła podano gruntownym
przekształceniom po utworzeniu w Rożniawie biskupstwa w 1776 r. W tym samym
roku dotychczasowy kościół farny podwyższono w hierarchii do rangi katedry. Kaplicę
Górniczą (Biskupa Bakócza) podzielono drewnianym stropem na dwie kondygnacje, górną
przeznaczając na bibliotekę i zakrystię. Ostatnia renowacja kościoła na
zewnątrz i od wewnątrz miała miejsce w 1938 r., z okazji setnej rocznicy
podarowania katedrze rożniawskiej przez Stolicę Apostolską relikwii św. Neita.
Podczas prac konserwatorskich odkryto fragmenty średniowiecznych malowideł
ściennych w kaplicy p.w. Najświętszego Serca Jezusowego.
Kościół
p.w. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny początkowo nie miał wieży, lecz jedynie
sygnaturkę na dachu dwuspadowym, którą zniszczył ogień od pioruna. W
XVII-wiecznych źródłach jest mowa o wolno stojącej dzwonnicy drewnianej.
Dzisiejsza kamienna dzwonnica wzniesiona została w latach 1778-1779 według
projektu Jánosa Mayera.
13.
Monogramista LA, Tabuľa Svätej Anny Samotretej s vyjavmi z baníctva a hutníctva
v pozadí, 1513, Rožňava, katedrala, 5.06.2016. Wnętrze katedry p.w.
Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Rożniawie kryje unikatowe dzieło
malarstwa tablicowego pierwszej połowy XVI w. na terenie Europy środkowej,
mianowicie obraz Święta Anna Samotrzeć ze scenami pracy górników i hutników w
rewirze rożniawskim w krajobrazowym tle. Malowidło datowane jest na 1513 r. i
należy do najwybitniejszych dzieł malarskich przełomu późnego gotyku i wczesnego
renesansu z terenu Górnych Węgier. Postaciami pierwszoplanowymi są tu św. Anna
z Marią Panną i Dzieciątkiem Jezus. Oryginalność dzieła przejawia się jednak w obecności
wspomnianych wyżej scen wydobywania, obróbki i przetapiania rud w kopalniach i
hutach przeżywającego w czasie powstania obrazu okres rozkwitu rewiru górniczo-hutniczego.
Za plecami postaci pierwszoplanowych z ogromną pieczołowitością zobrazowano
wszelkie etapy prac rożniawskich górników i hutników, od wytyczania pola
eksploatacyjnego, przez prace nad ociosywaniem skał w sztolniach i transport
urobku na powierzchnię ziemi, aż po transport wydobytych rud do kruszenia i
pozyskiwania z nich srebra, złota i innych cennych materiałów, jakimi w swej
historii zasłynął rewir rożniawski. Da się tu zauważyć nawet stosowane w czasie
powstawania obrazu narzędzia i urządzenia górniczo-hutnicze, na przykład
kołowroty szybowe, wózki do transportu urobku, czy młoty i żelazka do
ociosywania żył rudnych w chodnikach wybierkowych. Tłem dla tych skrupulatnie
zobrazowanych scen z życia współczesnych anonimowemu autorowi obrazu górników
jest do dzisiejszych czasów istniejący teren dawnych kopalń, wytyczony na polu
żył rudnych nazwanych w źródłach Rosgang
– czyli dosłownie „różana żyła”, pod
dzisiejszą, położoną niedaleko Rożniawy wioską Čučma (węg. Csucsom, Bobriková 2013).
Święta Anna Samotrzeć została tu
przedstawiona jako patronka górników, zatem zobrazowanie w krajobrazowym tle
scen z robót górniczo-hutniczych staje się w pełni uzasadnione. Obraz stanowi
jedną z najstarszych, jakkolwiek nie pierwszą na terenie Europy środkowej malarską
„dokumentację” scen z prac górników i hutników, starsze od tablicy rożniawskiej
są e. g. malowidła ścienne z motywami górniczo-hutniczymi w katedrze w czeskiej
Kutnej Horze. Autorem obrazu olejnego na desce był anonimowy malarz piszący się
monogramem LA, zapewne pochodzący z
Górnych Węgier, jakkolwiek jego twórczość ukształtowała się na rozmaitych źródłach
inspiracji. Musiał się on zetknąć z twórczością górnowęgierskiego malarza
późnego gotyku, określanego mianem Mistrza Ołtarza z Okoličné’go, a nawet mógł
być tego ostatniego współpracownikiem. „Zewnętrznego” rodowodu artystycznego
Monogramisty LA należy poszukiwać z jednej strony w malarstwie niderlandzkim XV
w., z drugiej we wzornikach graficznych czynnego na terenie Nadrenii i Westfalii
Mistrza E.S., alzackiego malarza i miedziorytnika Martina Schongauera, czy w drzeworytach
norymberskich z księgi Schatzbehalter der
wahren reichthümer Stephana Fridolina (Glatz
1987; Glatz 1995). Oprócz omawianego obrazu Święta Anna Samotrzeć, dziełem Monogramisty
LA jest także obustronnie malowana tablica (najpewniej fragment skrzydła
poliptyku) z Chrztem Chrystusa w Jordanie i Męczeństwem św. Jana Ewangelisty –
pochodząca z kaplicy p.w. św. Jana w katedrze w Koszycach.
Lit.:
Glatz 1987, s. 71; Glatz 1995, s. 79, nr 35; Bobriková 2013.
14. Rožňava, Bývalý Banský úrad alebo Rakoczího mincovňa, 5.06.2016. Dwukondygnacyjna budowla, o ścianach zewnętrznych opiętych przyporami, wznosi się na rogu głównego rynku (Námestie baníkov) i ulicy Šafáriková. Odgrywała ona w historii miasta Rożniawa istotną rolę. W okresie pomiędzy 1414 a 1546 r. miała w niej swą siedzibę rożniawska kamera górnicza, w latach 1546-1566 w budynku mieścił się sąd górniczy, a w latach 1706-1707 mennica Rakoczy’ego. Masywne filary szkarpowe dostawiono do budowli zapewne ze względu na zachowanie odpowiedniej statyki, która mogła być zachwiana w wyniku prowadzonych pod ziemią robót górniczych.
16. Rožňava, Ja i Strážna veža v pozadí, 5.06.2016. Powoli kończymy krótki spacer po historycznym centrum Rożniawy i wypadałoby powiedzieć „Czas na obiad, popołudniową kawę i… na motyle”. Tak w ogromnym skrócie mówiąc miał wyglądać mój plan na popołudnie 5 czerwca 2016 r. Z miejsca zakwaterowania dzieliła mnie niewielka odległość do położonych na zboczach łąk i skrajów lasów porastających wzniesienia Kotliny Rożniawskiej (Rožňavská kotlina). Jeśli chodzi moje wędrówki w poszukiwaniu ciekawych, nie na co dzień spotykanych gatunków motyli – powiem, iż można się cieszyć faktem „przyłapania” w obiektyw aparatu paru okazów, których nigdy wcześniej nie spotkałem we własnym kraju, jakkolwiek wiem, że one w Polsce występują. Nie natrafiłem jednak na najbardziej poszukiwanego Zerynthia polyxena (zygzakowca kokornakowca). Ten rzadki gatunek motyla z rodziny paziowatych (Papilionidae) w Polsce uznawany jest za wymarły, a najbliższe Polski obszary występowania jego izolowanych populacji znajdują się w cieplejszych rejonach Europy środkowej. Słowacko-węgierska kraina Gemer niewątpliwie do nich należy, a fakt występowania gatunku Zerynthia polyxena w tym rejonie potwierdzały także dane na temat motyli dziennych Słowacji, znalezione przed podróżą w Internecie. Łąki na zboczach wzgórz otaczających Rożniawę, ze względu na silne nasłonecznienie, zwłaszcza w miesiącach od późnej wiosny do wczesnej jesieni na pewno są pokryte roślinnością kserotermiczną, ale nie mam pewności, czy były wśród niej rośliny kokornakowate (Aristolochiacae). Występowanie zygzakowca kokornakowca (Zerynthia polyxena) na danym terenie jest ściśle związane z obecnością roślin żywicielskich z tej rodziny. Od gospodarzy, u których znalazłem zakwaterowanie usłyszałem, że niedaleko Rożniawy znajduje się ciekawy park krajobrazowy o nazwie Silice, należący do potężnego (ok. 38 tys. ha) Parku Narodowego Słowacki Kras (Národný park Slovenský kras). Zadecydowałem więc, iż w planach wyprawy na rok 2017 musi się ponownie znaleźć Rożniawa, ze szczególnym uwzględnieniem wizyty w wyżej wymienionym parku krajobrazowym. Co więcej, aby spotkać wspominanego parokrotnie, nieznanego w Polsce motyla, podróż należałoby zacząć na przełomie maja i czerwca, bowiem są to ostatnie dni jego pojawu na izolowanych stanowiskach w Europie środkowej. Park Narodowy Słowacki Kras warto zresztą odwiedzić także ze względu na wyśmienite walory krajobrazowe. Popołudniem 5 czerwca 2016 r. nie myślałem jednak zbytnio o planach wyprawy na rok następny, skoro miałem przed sobą wiele do obejrzenia i poznania w ramach dopiero rozpoczętej podróży. Wieczór 5 czerwca spędziłem w miłym towarzystwie gospodarzy i ich rodziny oraz zaprzyjaźnionych z nimi gości z Czech.
23. Vicenza, Un antipasto piccolo con caffelatte al Antico Caffè Scrigni, 7.06.2016. Ciasteczko z marmoladą morelową oraz kawa z dużą ilością spienionego mleka to przysmaki, których uświadczyć można bez mała w każdej kafejce włoskiej, niekoniecznie w centrum miasta, lecz nawet na dworcu kolejowym lub autobusowym czy w porcie lotniczym. Niemniej, czym innym jest spożycie takiej drobnej przekąski w najstarszej kawiarni na terenie danego miasta Italii, zwłaszcza jeśli ceny w takim lokaliku nie należą do wygórowanych. Ze wskazówek praktycznych dla każdego, kto planuje wizytę we Włoszech dodam, iż szeroki asortyment kaw i rozmaitych słodkości to dość tania przyjemność w tym kraju. Niestety nie można podobnie powiedzieć o obiedzie w bardzo popularnych na terenie Italii jadłodajniach – tak myślę, że można tłumaczyć włoskie słowo trattoria. Dlatego zawsze kiedy przebywam w „pięknym kraju” (bel paese), główne posiłki (śniadania i obiadokolacje) przyrządzam samodzielnie. W kwaterach prywatnych należących do spółki Air BnB najczęściej są ku temu warunki, niestety nie zawsze, ale o tym napiszę później.
Lit.:
Ivanoff 1967, s. 164; Zorzi 1969, s. 66, 69; Puppi 1973, t. II, s. 250, 251; Wundram, Pape 2004, 32, 33.
Lit.:
Ivanoff 1967, s. 164; Cevese 1973, s. 54.
27. Cricoli (Vicenza), Villa Trissino, Facciata, 8.06.2016. Dwukondygnacyjna loggia arkadowa, znajdująca się pomiędzy dwiema wieżami fasady willi Trissino powstała z bezpośredniej inspiracji elewacją główną zaprojektowanej przez Rafaela Santi willi Madama w Rzymie. Nie jest to bynajmniej przypadkiem, mając na uwadze fakty z biografii zleceniodawcy przebudowy willi w Cricoli. Otóż Gian Giorgio Trissino sam przebywał przez określony czas w Wiecznym Mieście, gdzie wszedł w środowisko kulturowe związane z dworem papieskim Leona X, w którym to kręgu osobiście poznał Rafaela. Gian Giorgio Trissino był również znawcą architektury i jako zleceniodawca przebudowy swej rodowej willi w wiosce Cricoli pod Vicenzą mógł ulec fascynacji twórczością architektoniczną Rafaela Santi w Rzymie, a następnie nakazać lub przynajmniej zasugerować autorom projektu willi wzorowanie się na niej. Fasada willi Trissino pełni również funkcję upamiętnienia fundatora jej przebudowy, skoro w belkowaniach ponad prostokątnymi oknami drugiej kondygnacji umieszczono napis majuskułą IOANNES GEORGIVS TRISSINVS.
Fasada
budynku znajdująca się od południa, w trzech osiach środkowych zaakcentowana
została płytkim pseudoryzalitem, ujmującym trójarkadową loggię. Arkadom tejże
loggii nadano charakter monumentalny poprzez wyróżnienie ich rustyką groszkową,
która również akcentuje te same osie na poziomie podpiwniczenia. Inskrypcja
wypisana majuskułą na fasadzie ponad rustykowanymi arkadami, o treści ANGELVS CALIDONIVS LUSCHI FILIVS MDLXX zawiera
imię i nazwisko syna fundatora willi oraz datę 1570. Wyryta data nie odnosi się jednak do czasu ukończenia budowy
willi (por. Burger 1909), lecz najpewniej
do zakończenia prac nad freskami stanowiącymi wystrój jej wnętrz (Cevese 1973; Puppi 1973).
Lit.:
Burger 1909, s. 51; Cevese 1973, s. 62; Puppi 1973, t. II, s. 259, 260.
30. Caldogno (prov. Vicenza), Villa Caldogno, 9.06.2016. Willa Caldogno ma plan kwadratu, a jej bryła posadowiona jest na cokole. Od północy do budynku przylega prostokątny taras, do którego wiodą schody na rzucie poziomym podłużnego prostokąta. Odpowiednik ich od południa stanowi prowadząca do przedsionka poprzedzającego wielką salę centralną połać schodowa, na rzucie poziomym poligonalnym. Kwadratowy plan całego budynku jest stosunkowo prosty, a poszczególne pomieszczenia opierają się na systemie proporcji 1:2 i 1:3, co jest charakterystyczną cechą rozplanowania pomieszczeń we wnętrzach willi Andrea Palladia. Przykładowo obwód przedsionka poprzedzającego wielką salę centralną stanowi trzecią część obwodu samej sali. Symetrycznie względem przedsionka i prostokątnej sali centralnej rozmieszczone są cztery jednakowej wielkości pokoje na planach prostokątów, a pomiędzy nimi – również prostokątne antykamery. Jedna z nich zawiera klatkę schodową wiodącą na półpiętro. Stosunek obwodów antykamer wobec sąsiadujących z nimi pomieszczeń mieszkalnych wynosi 1:2.
Lit.:
Burger 1909, s. 40, 41; Zorzi 1969, s. 52, 53, 56; Cevese 1973, s. 55, 56; Puppi 1973, t. II, s. 255, 256; Wundram, Pape 2004, s. 34, 35.
35. Bagnolo di Lonigo, Villa Pisani, Barchessa, 9.06.2016. Na północ od willi, zgodnie z projektem Andrea Palladia na kartach Quattro Libri dell’Architettura oraz licznymi własnoręcznymi projektami rysunkowymi tegoż architekta, aktualnie przechowywanymi w Londynie, znajdować się miał potężny dziedziniec na planie prostokąta, zakreślony przez tworzące kształt zbliżony do litery U trzy skrzydła zabudowań gospodarczych z ciągiem kolumnad doryckich, zwane barchesse oraz dwa kolumnowe ciągi komunikacyjne, wiodące do trójbiegowych schodów na rzucie litery T, poprzedzających wejście do willi od strony północnej. Do realizacji tego ambitnego projektu jednak nigdy nie doszło, a z zamierzonego, znacznych rozmiarów założenia trójskrzydłowego wybudowano jedynie skrzydło wschodnie, w kształcie zdecydowanie odbiegającym od projektu Andrea Palladia. Budowlę, zniszczoną w 1806 r. przez pożar zastąpiono nowym trójkondygnacyjnym budynkiem, nie mającym nic wspólnego z projektami palladiańskimi ani nawet z architekturą późnego renesansu na terenie Veneto.
Lit.:
Burger 1909, s. 49, 51; Ivanoff 1967, s. 165; Zorzi 1969, s. 72; Cevese 1973, s. 63; Puppi
1973, t. II, s. 258, 259; Wundram,
Pape 2004, s. 54, 55.
Lit.:
Burger 1909, s. 98, 100; Ivanoff 1967, s. 165; Zorzi 1969, s. 83, 84; Cevese 1973, s. 64; Puppi 1973, t. I, s. 92, t. II, s. 274,
275; Wundram, Pape 2004, s. 58, 59,
62, 63.
46. Pojana Maggiore, Villa Pojana, Camerino delle grottesche, 10.06.2016. Niewielkie pomieszczenie na planie prostokąta, przylegające od wschodu bezpośrednio do sali centralnej w całości pokryte jest freskami pędzla Bernardino India. Wśród przedstawień dominujący motyw stanowi ornamentyka groteskowa, będąca tłem dla pojedynczo lub grupowo zobrazowanych zwierząt, emblematów, roślin czy uskrzydlonych puttów. Wszystkie te, charakterystyczne dla manieryzmu motywy ornamentalno-figuralne odnoszą się do dionizyjskiej wizji życia, z którą najpewniej utożsamiano życie na wsi. W trzech lunetach sklepienia krzyżowego przedstawiono oddane w ciepłych, pastelowych tonach barwnych pejzaże bukoliczne, wzbogacone antycznymi ruinami, a na dalszych planach widokami miast.
Lit.: Burger
1909, s. 26, 27, 28, 29; Zorzi 1969, s. 77, 78, 82.
Lit.:
Puppi 1973, t. II, s. 375-376,
376; Wundram, Pape 2004, s. 184,
185.
54. Lerino, Stazione delle FS, 12.06.2016. Coroczne wyprawy do Italii to z pewnością czas kolekcjonowania niezapomnianych wrażeń, którymi przez kolejne miesiące można się dzielić z innymi. Jednakże, tak jak i w codziennym życiu bywa, zdarzają się momenty rozczarowań lub niemożności realizacji planów powziętych na dany dzień. Tak właśnie się stało 12 czerwca 2016 r., kiedy w programie dnia zamieściłem wizytę willi Andrea Palladia wzniesionej dla rodu Chiericati w Vancimuglio, na terenie gminy Grumolo delle Abbadesse. Dojazd z Vicenzy, gdzie byłem zakwaterowany do wyżej wzmiankowanej miejscowości jest zasadniczo bardzo łatwy, bowiem autobusy podmiejskie w relacji Vicenza – Padwa (Padova) zatrzymują się na przystanku w bliskim sąsiedztwie willi renesansowej i dawnej posiadłości ziemskiej szlacheckiego rodu Chiericati. Jednakże dzień 12 czerwca to była niedziela, kiedy stronę Padwy nie kursował żaden autobus. Zdecydowałem się zatem na podróż pociągiem, zamierzając wysiąść na stacji w wiosce Lerino, a stamtąd dojść do willi na piechotę, tym bardziej, że zgodnie z mapą odległość wydawała się niewielka (zgodnie z obliczeniami miała ona nie przekraczać 2 km). Przysłowiowy wór kłopotów otworzył się dopiero, gdy wysiadłem z pociągu na stacji Lerino. Nad miejscowością ciężkie chmury zasnuły niebo, a obfite strugi deszczu niemal uniemożliwiały rozpoczęcie wędrówki w jakimkolwiek kierunku. Na szczęście były to opady przelotne i wobec konieczności ich przeczekania nie utkwiłem na peronie stacji kolejowej. Niemniej, osiągnięcie wyznaczonego celu nastręczało nieporównywalnie więcej trudności niż się spodziewałem. Czas się ogromnie przedłużał na wędrowaniu bez sensu i celu oraz studiowaniu mapy, zaś willa renesansowa jak nie znajdowała, tak nie znajdowała się w zasięgu mojego wzroku. O drogę nie było kogo zapytać, bowiem pochmurne niedzielne popołudnie, niejednokrotnie zraszane deszczem najwidoczniej większość mieszkańców wioski wolała spędzać w domach przy smacznym obiedzie, być może zakrapianym lampką czerwonego wina lub ewentualnie w kafejkach, których nawet w niewielkich miejscowościach w północnych Włoszech nie brakuje. Szczęście dopisało może o tyle, że po południu tego samego dnia pogoda znacząco się poprawiła, jednak do poszukiwanej z mozołem Villi Chiericati – ostatecznie nie dotarłem. Wydaje się, że w popołudniowym słońcu, wśród kwitnących po obfitych opadach deszczu pól gdzieś na horyzoncie widziałem budynek bardzo tę willę przypominający, brakowało mi jednak pewności, że to faktycznie on, a najistotniejszą rolę odegrał fakt, iż nie było doń bezpiecznego dojścia. Osiągnięcie celu wiązałoby się z wędrówką poboczem dość ruchliwej drogi dojazdowej w kierunku autostrady, co z przyczyn oczywistych nie stanowiło bezpiecznego rozwiązania. Wobec powyższego – wizytę w willi Chiericaiti w Vancimuglio pozostawiłem na rok następny (2017).
55. Vicenza, Veduta della città con Bacchiglione e Basilica Palladiana nel fondo, 12.06.2016. Pogoda w godzinach popołudniowych 12 czerwca 2016 r. poprawiła się zdecydowanie i tym samym zaistniały wymarzone warunki, aby udać się na ostatni spacer po historycznym centrum Vicenzy, przed dniem wyjazdu z tego miasta. Główne ulice oraz najważniejszy plac miejski – Piazza dei Signori nie były tak zatłoczone jak podczas mojej wizyty w Vicenzy rok wcześniej (lipiec 2015), co niewątpliwie miało swoje zalety. Łatwo było również zauważyć, iż miażdżącą większość krzątających się ulicami Vicenzy ludzi stanowili Włosi, poza językiem ojczystym bardzo rzadko dało się usłyszeć jakikolwiek inny. Łatwo to wytłumaczyć faktem, iż sezon wakacyjny, z najwyższą frekwencją turystów z innych krajów Europy, a nawet świata, w dniach mojego pobytu (7-13.06.2016) miasto miało przed sobą.
56. Vicenza, Antico Caffè vicino a Piazza dei Signori, 12.06.2016. O niejednej kawiarni na terenie Italii pisałem, jednak ta, którą odwiedziłem we wczesnych godzinach wieczornych 12 czerwca 2016 r. jest wyjątkowa ze względu na hasło przemawiające wyraźnym tonem zaproszenia. Sei stanco del solito caffè? Prova a cambiargli espressione! Cóż takiego ów tajemniczy zwrot w języku włoskim oznacza? Nic nadzwyczajnego, jedynie: Masz dosyć zwyczajnej kawy? Spróbuj [czegoś nowego], aby odmienić jej charakter! Owym nowatorstwem, oferowanym przez lokalik znajdujący się przy wąskiej uliczce nieopodal Piazza dei Signori w Vicenzy są najrozmaitszego sortu wyroby sięgającej w swej historii 1927 r. kompanii kawowej Caffè Diemme. Wyrób ten wyróżnia się charakterystycznym, silnym posmakiem orzeszków laskowych, który również znakomicie komponuje się z zapachem i delikatną pianką, tworzącą się na powierzchni świeżo zaparzonej kawy. Caffè diemme jest w rzeczy samej wysokiego sortu kawą dla smakoszy, którzy cenią sobie niebanalny smak świeżo i w odpowiedni sposób zmielonej (poszczególne rodzaje ziaren przemielane są w osobnych młynkach, dzięki czemu udaje się zapobiec przedwczesnemu mieszaniu się zapachów i idącej za tym dysharmonii) i zaparzonej we właściwy sposób kawy. Dodam jeszcze, że dodatkową zachętą do wizyty w rzeczonej kawiarni może być cennik oferowanego menu, który nie jest bynajmniej wygórowany.
58. Padova, Autostazione via della Pace, 13.06.2016. Mając na uwadze doświadczenia w podróżowaniu pociągami pomiędzy Vicenzą i Florencją w lipcu 2015 r., a zwłaszcza uciążliwości związane z kilkakrotnymi przesiadkami, na czerwiec 2016 r. zdecydowałem się na wybór nieco innego wariantu. Wiedziałem, że bezpośrednio z Vicenzy do Florencji nie kursują żadne autokary, a najbliższym miastem, z którego utrzymywane są regularne rejsy do tego ostatniego miasta jest Padwa. Oczywiście, główne źródło informacji o połączeniach stanowiła dla mnie wyszukiwarka internetowa GoEuro (www.goeuro.pl) i tym sposobem niespełna trzy miesiące przed wyprawą do Włoch natrafiłem na ofertę przejazdu na trasie Padova Autostazione della Pace – Firenze Sita v. s. Caterina da Siena autokarem firmy Baltour, za – ośmielę się rzec – bezkonkurencyjnie niską cenę. Podobnie jak w przypadku cen promocyjnych na bilety kolejowe, ustalone były u rzeczonego przewoźnika progi promocyjne, wahające się one od… zaledwie 1 € (sic!), poprzez 9 €, do nawet 35 €, czyli kwoty porównywalnej z cennikiem biletu na przejazd koleją dużych prędkości (e. g. kategorii ES Frecciargento). Dla mnie jednak opłata 1 € za dystans około 220 km wydawała się na tyle atrakcyjna, że bez namysłu na taki wariant się zdecydowałem i myślę, że większość podróżników postąpiłaby dokładnie tak samo.
Lit.: Ulatowski
1957, 190, 191; Bucci, Bencini 1973, s. 77, 78, 79, 80,
82, 87; Czapska 1983, s. 58, 59; Murray 1999, s. 148.
Lit.:
Ulatowski 1957, s. 196; Decker 1964, s. 34; Bucci, Bencini 1971, s. 57, 58, 59, 60,
61; Murray 1999, s. 79, 80; Frommel 2007, s. 65.
64. Firenze, Sono vicino alla Loggia del Pesce in via Borgo la Croce, 16.06.2016. Kilkudniowy pobyt we Florencji w czerwcu 2016 r. nie wiązał się z tak intensywnym zwiedzaniem, jak w latach 2008, 2014 i 2015. Jeśli chodzi o zabytki architektury, zasadniczo interesowały mnie zaledwie dwa pałace renesansowe – Palazzo Pandolfini i Palazzo Gondi. Więcej czasu zamierzałem z kolei poświęcić na wizyty w bibliotekach, oddając się kwerendzie w literaturze poświęconej willom i pałacom Andrea Palladia w Vicenzy. Dziwne może się wydawać, że publikacji na temat obiektów z miasta na terenie Veneto poszukiwałem we Florencji. Łatwo to jednak wyjaśnić moją głęboką wiarą we wszechstronność księgozbiorów bibliotek florenckich oraz choć podstawowym obeznaniem z zasadami korzystania z tychże bibliotek. Tym razem jednak się zawiodłem – w znanych mi z wcześniejszych wizyt bibliotekach Florencji – w Galleria degli Uffizi oraz przy via della Pergola znalazłem bardzo niewiele woluminów zawartych w przygotowanej na parę miesięcy przed podróżą bibliografii. Nie wiem, czy ta okoliczność mogła wywołać uczucie zniechęcenia, czy może po intensywnym zwiedzaniu willi renesansowych w Vicenzy i okolicach doznałem znużenia, wobec czego na kolejny dzień, 17 czerwca zaplanowałem wycieczkę do parku krajobrazowego nad jeziorem Bilancino (Lago di Bilancino), oczywiście z zamiarem „polowania” na motyle dzienne.
W tłumaczeniu treść wyżej zacytowanej inskrypcji
brzmiałaby: Plac rybacki, który do chwili
obecnej, w okresie corocznych postów znajdował się przy Ponte Vecchio dziś
przewielebny, najjaśniejszy pan Cosimo de’ Medici, wielki książę Florencji i
Sieny oraz książę Francesco, syn jego, teraz, aby ryby nadal sprzedawanymi
były, największym sumptem, z najwyższym dostojeństwem na miejscu dawnej, nową
budowlę tu wznieść nakazali [w roku] 1568.
68. Firenze, Veduta dalla finestra dell’alloggio Air BnB in via Pasquale Villari, 17.06.2016. Wspomniany wcześniej niski standard kwatery spółki Air BnB przy via Pasquale Villari we Florencji choć odrobinę rekompensować mogły przyjemne dla wzroku widoki z okna. Via Pasquale Villari biegnie poza granicami historycznego centrum miasta, a zabudowania mieszkaniowe, najczęściej wielorodzinne wzbogaca obfita zieleń skupiona w dość znacznych rozmiarów ogrodach. Można by zaryzykować stwierdzenie, iż planowanie dużych założeń ogrodowych w obrębie miejskiej zabudowy mieszkaniowej stanowi dalekie echo tradycji kompleksów pałacowo-ogrodowych okresu renesansu, takich jak przykładowo pochodzący z wczesnego Cinquecenta Palazzo Pandolfini. Zestawienie takie nie byłoby pozbawione sensu, nawet pomimo iż miejsce pałaców zajęły nowoczesne budynki wielorodzinne, a ogrody nie są zakomponowane w tak wyrafinowany sposób, jak w epoce renesansu, z kolei uprawiana w nich roślinność jest typowa dla Italii, wraz będącymi integralnym elementem zieleni miast południa Europy palmami.
71. Firenze, Toscana Pride, 18.06.2016. Przyznam, że nigdy podczas moich podróży do Italii nie byłem świadkiem jakiejkolwiek manifestacji o charakterze politycznym lub światopoglądowym. W dniu 18 czerwca 2016 r. miałem okazję ujrzeć podobne wydarzenie na ulicach Florencji po raz pierwszy. Dlaczego osoby uczestniczące w tym, jak by nie powiedzieć „wielobarwnym marszu” postanowiły wyjść w miasto i wypełnić tłumnie ulice właśnie w dzień poprzedzający Noc Świętojańską? I skąd my Polacy podobne marsze, vel manifestacje znamy? Czy przypomina to odbywające się w naszym kraju rokrocznie, jakkolwiek bez z góry ustalonej daty, tak zwane Parady Równości? W takim przypadku należałoby dla równowagi chociaż raz być świadkiem kontrmanifestacji na ulicach miast włoskich, czegoś w rodzaju naszego polskiego Marszu Niepodległości. Przyznam, że ogromnie mnie ciekawi, jak podobne marsze mogłyby wyglądać we Włoszech. Czy na nich też dałoby się usłyszeć skandowania o treści „Nie czerwona, nie tęczowa, lecz Italia narodowa!!!”? Tylko jak by to brzmiało w języku włoskim? I co najważniejsze: co znaczyłoby owo pojęcie „Italii narodowej”? Krótko relacjonując historię owego, po dzisiejsze czasy określanego mianem „pięknego kraju” (bel paese) bardzo trudno mówić o jedności narodowej, bez mała aż do utworzenia zjednoczonej monarchii konstytucyjnej w XIX w. Półwysep Apeniński wypełniony był luźnym konglomeratem miast-państw, konkurujących ze sobą o wiodącą pozycję na stałym lądzie i morzu, a ileż razy wchodzących w starcia militarne! W dzisiejszych czasach z kolei istnieją teoretycznie zjednoczone Włochy, co jednak nie przeszkadza istnieniu na półwyspie w kształcie buta z dużą cholewą dwu małych państewek - San Marino i Watykanu. Jeśli zaś chodzi o Wenecję, była ona miastem-państwem, które w XIX w. najdłużej broniło się przed „wchłonięciem” przez zjednoczone królestwo Italii, a ostatnio słychać nieśmiałe przebąkiwania o tak zwanym Venexit (sic!). Widać zatem, że nie tylko historia, ale i współczesność pełna jest tajemnic, otwartych pytań i zagadek, a rzeczą niemal pewną jest, że nie na wszystko doczekamy się odpowiedzi.
72. Firenze, Prima della
mia partenza, 18.06.2016. Trudno powiedzieć, z
czego może to wynikać, jednak za każdym razem, gdy nadchodzi chwila mojego wyjazdu
z Italii, mam poczucie opuszczania raju na ziemi. Z drugiej strony taki
chwilowy stan upojenia pięknem dziedzictwa kulturowo-artystycznego oraz
krajobrazów „pięknego kraju” (bel paese)
niczym wyśmienitym toskańskim winem musi się kiedyś skończyć „otrzeźwieniem”, a
wraz z tym pojawia się potrzeba powrotu do domu, do pracy i w dalszej
perspektywie podzielenia się wrażeniami z wyprawy z możliwie największym gronem
odbiorców, dzięki blogowi podróżniczemu i publikacjom o charakterze popularnonaukowym.
Nic w życiu nie dzieje się przypadkowo, te słowa nieraz się słyszy, jakkolwiek
miałbym wątpliwości w ich prawdziwość. Trudno jednak nazwać przypadkowym
zbiegiem okoliczności napotkanie szyldu z napisem, jaki przyjąłem za życiową
dewizę: Non rinunciare alla tua passione
– Nie rezygnuj ze swojej (swoich) pasji! Myśl ta dotyczyła wprawdzie udziału
w corocznym maratonie ulicami Florencji, ale sądzę że da się ją odnieść nie
tylko do tego rodzaju aktywności. Wypada powziąć mocne postanowienie, iż będę
realizował w życiu od lat praktykowany, niekonwencjonalny sposób edukowania
siebie i innych przez podróże i ich opisy, odzwierciedlające moje zainteresowania
i pasje, nawet pomimo trudności i przeszkód, jakim przyjdzie stawić czoła. W
tej optymistycznej atmosferze pożegnałem się – być może już na zawsze – z przeuroczą
Florencją.
Pociąg EuroNight, którym
18 czerwca 2016 r. rozpocząłem podróż powrotną z Italii do Polski, w składzie,
jak prawie zawsze, miał wagony Kolei Austriackich (ÖBB) serii WLABmz
(sypialny), trzy Bcmz (kuszety), jeden Bmz (przedziałowy, z miejscami
siedzącymi) oraz piętrowe platformy do przewozu samochodów lub motocykli. Na
całej trasie miała miejsce dwukrotna zmiana lokomotywy: od Livorno do Florencji
prowadzony był maszyną Kolei Włoskich (FS) E402B, stamtąd do granicy w Tarvisio
E402A, a przez Austrię – wiadomo, ciągnął go czerwony Taurus. Wszystkie te
lokomotywy są zdolne rozwinąć przynajmniej 200 km/h, jednak wagony użyte w
składzie pociągu EuroNight 1234/6 są konstrukcyjnie dostosowane na najwyżej 160
km/h i taka prędkość maksymalna jest również dozwolona na przeważającej części
jego relacji.
75. Žilina, Hotel a ubytovňa Dom Techniky, 19.06.2016. Miasto Żylina w północno-zachodniej Słowacji, nigdy w historii moich podróży nie należało do chętnie odwiedzanych miejsc. Najczęściej bywałem w nim „przejazdem”, dwa razy tylko zatrzymywałem się na noc, przy czym w obu tych przypadkach natrafiłem na fatalne miejsce zakwaterowania. Wobec powyższego pobyt tam traktowałem jako niemiły przerywnik w podróży, starając się uciec możliwie szybko, do domu lub do miasta w Italii, stanowiącego cel danej wyprawy. Jeśli chodzi o czerwiec 2016 r., ostatnim przystankiem w drodze powrotnej z Włoch do Polski miało być nieco bardziej na południowy zachód położone miasto Púchov. Co mnie w tym mieście zainteresowało, że właśnie na nie padł wybór, tego do końca nie wiem. Niemniej, pojawił się problem, nie po raz pierwszy i nie ostatni zresztą, ze znalezieniem miejsca zakwaterowania. Zarząd „kwaterowni” o nazwie SISI długo zwlekał z odpowiedzią na zapytanie z mojej strony, a kiedy w końcu doczekałem się odzewu, okazało się, że brakuje wolnych miejsc. Zatem zdecydowałem się na Żylinę, gdzie za przystępną cenę dokonałem rezerwacji w obiekcie stanowiącym przeżytek dawnego ustroju socjalistycznego, jakich pełno w Słowacji i Czechach. Było to coś pomiędzy internatem, hotelem asystenta a akademikiem, sądząc po nazwie (Hotel a ubytovňa Dom Techniky) przypuszczałbym, że służącym głównie za miejsce zakwaterowania uczniom pobliskiej, bliżej nieokreślonej szkoły technicznej, a może i pracownikom znajdujących się nieopodal zakładów przemysłowych. Nie powiem, że obiekt odstraszał brudem i zaniedbaniem, jednak wyposażenie jego oraz unoszący się w korytarzach, dziwny słodko-kwaśny zapach nie stanowił bynajmniej zachęty do pozostania na dłuższy czas. Jednak nie sam obiekt, w którym znalazłem zakwaterowanie, lecz atmosfera miasta jako takiego oddziaływała przygnębiająco. Szczególnie przejawiało się to w opustoszałych ulicach, zaniedbanych obiektach zabytkowych, nie zapraszających raczej do wizyty w ich wnętrzach, innymi słowy – za gardło ściskać mógł nastrój, tak kontrastujący wobec tętniącej życiem, opuszczonej dzień wcześniej Florencji. Jedynym pocieszeniem w tej dopełnionej skumulowanymi chmurami na niebie atmosferze wydawało się wędrowanie pomiędzy barami lub kawiarniami i – w miarę przystępnych cen degustowanie lokalnych przysmaków. A miejscem, które wydawało się najbardziej „żywotne” okazał się… dworzec kolejowy, gdzie każdy miłośnik kolei znalazłby coś zajmującego do obserwacji, uwiecznienia na zdjęciu lub opisu.
78. Praha, Okolí křižovakty ulice Nádražní s Radlickou, a nádraží Praha Smichov, 20.06.2016. A zatem… kończymy podróż do Italii w czerwcu 2016 r. Odległość z Pragi do Wrocławia pokonałem korzystając po raz pierwszy w życiu i po raz pierwszy w historii moich podróży ze sformalizowanego autostopu BlaBlaCar. Miałem to szczęście, że 20 czerwca po południu, trzyosobowa grupa wrocławian powracała z urlopu trekkingowo-rowerowego w Alpach austriackich i była w stanie zabrać mnie jako współpasażera ze stolicy Czech. Czas oczekiwania, licząc od przyjazdu pociągiem IC RegioJet na stację Praha hlavní nádraží, do odebrania mnie z okolic całkiem innego dworca praskiego, mianowicie Praha Smichov był dość długi, jednak zadziwiająco szybko minął. Gwoli uściślenia, do Wrocławia dotarłem przynajmniej półtorej godziny po północy, a następnego dnia czekało mnie kolejne wstawanie o godz. 4.30 i droga do pracy. Taki jest jednak, bynajmniej nie łatwy los globtrotera, a ostatniego popołudnia po całej, wieloetapowo organizowanej wyprawie do Italii pozostać mogły jedynie wspomnienia. Po raz pierwszy i mam nadzieję, że nie ostatni, powziąłem jednakowoż jako podsumowanie wycieczki następującą dewizę: Tak trzeba podróżować! Tyle przystanków, tak wiele przesiadek w drodze, mnóstwo napotkanych na kolejnych etapach podróży ludzi - to ich niezaprzeczalny atut i niech zapał do ich organizowania nie wygasa!
14. Rožňava, Bývalý Banský úrad alebo Rakoczího mincovňa, 5.06.2016. Dwukondygnacyjna budowla, o ścianach zewnętrznych opiętych przyporami, wznosi się na rogu głównego rynku (Námestie baníkov) i ulicy Šafáriková. Odgrywała ona w historii miasta Rożniawa istotną rolę. W okresie pomiędzy 1414 a 1546 r. miała w niej swą siedzibę rożniawska kamera górnicza, w latach 1546-1566 w budynku mieścił się sąd górniczy, a w latach 1706-1707 mennica Rakoczy’ego. Masywne filary szkarpowe dostawiono do budowli zapewne ze względu na zachowanie odpowiedniej statyki, która mogła być zachwiana w wyniku prowadzonych pod ziemią robót górniczych.
15.
Rožňava, Kostol reformowanej cirkvi, 5.06.2016. Znajdujący się przy ulicy Štítnická
kościół obrządku ewangelicko-reformowanego jest najmłodszą budowlą sakralną
wyznania protestanckiego w mieście Rożniawa. Zbieranie darowizn na budowę
świątyni rozpoczęto w 1902 r., a środki finansowe wyłożyli w
znacznej mierze mieszczanie wyznania kalwińskiego zamieszkujący Rożniawę. Wśród
ofiarodawców był hrabia Dénes Andrássy de Csíkszentkirály et Krasznahorka (1835-1913)
– górnowęgierski arystokrata, przewodniczący Węgierskiego Stowarzyszenia Heraldyczno-Genealogicznego
(Magyar Heraldikai és Genealógiai
Társaság), członek Węgierskiej Akademii Nauk (Magyar Tudmányos Akadémia), znany również jako mecenas sztuki. Konkurs
na opracowanie projektu rysunkowego rozpisano w 1903 r., a jego zwycięzcą został
budapeszteński architekt Ferenc Weininger. Realizatorem projektu wykonanego
przez wyżej wspomnianego architekta był budowniczy Miklós Szilvássy. Położenie
kamienia węgielnego pod budowę kościoła miało miejsce 4 kwietnia 1904 r., a
ostateczne zamknięcie prac budowlanych – 31 lipca 1905 r.
Niewielki,
jednonawowy budynek sakralny wzniesiono z kamienia, a jego bryłę w narożach,
pod gzymsami i w naczółkach oblicowano polerowaną cegłą. Od zewnątrz kościół
reprezentuje stylistykę neoromanizmu z elementami neogotyku. Monumentalna, zwarta
bryła ze zredukowanymi filarami szkarpowymi, potężna rozeta nad kruchtą z
portalem głównym oraz sama forma portalu – to cechy neoromańskie, smukły kształt
wieży przylegającej od południa do nawy, ostrołuki okien nawy oraz dzwonnicy, a
także forma hełmu wieży – stanowią pierwiastki neogotyckie. Wnętrze kościoła
zawiera skromne, typowe dla kościołów kalwińskich wyposażenie z
charakterystycznymi emporami, brakuje w nim ołtarza, którego rolę przejmuje
ołtarzo-ambona.16. Rožňava, Ja i Strážna veža v pozadí, 5.06.2016. Powoli kończymy krótki spacer po historycznym centrum Rożniawy i wypadałoby powiedzieć „Czas na obiad, popołudniową kawę i… na motyle”. Tak w ogromnym skrócie mówiąc miał wyglądać mój plan na popołudnie 5 czerwca 2016 r. Z miejsca zakwaterowania dzieliła mnie niewielka odległość do położonych na zboczach łąk i skrajów lasów porastających wzniesienia Kotliny Rożniawskiej (Rožňavská kotlina). Jeśli chodzi moje wędrówki w poszukiwaniu ciekawych, nie na co dzień spotykanych gatunków motyli – powiem, iż można się cieszyć faktem „przyłapania” w obiektyw aparatu paru okazów, których nigdy wcześniej nie spotkałem we własnym kraju, jakkolwiek wiem, że one w Polsce występują. Nie natrafiłem jednak na najbardziej poszukiwanego Zerynthia polyxena (zygzakowca kokornakowca). Ten rzadki gatunek motyla z rodziny paziowatych (Papilionidae) w Polsce uznawany jest za wymarły, a najbliższe Polski obszary występowania jego izolowanych populacji znajdują się w cieplejszych rejonach Europy środkowej. Słowacko-węgierska kraina Gemer niewątpliwie do nich należy, a fakt występowania gatunku Zerynthia polyxena w tym rejonie potwierdzały także dane na temat motyli dziennych Słowacji, znalezione przed podróżą w Internecie. Łąki na zboczach wzgórz otaczających Rożniawę, ze względu na silne nasłonecznienie, zwłaszcza w miesiącach od późnej wiosny do wczesnej jesieni na pewno są pokryte roślinnością kserotermiczną, ale nie mam pewności, czy były wśród niej rośliny kokornakowate (Aristolochiacae). Występowanie zygzakowca kokornakowca (Zerynthia polyxena) na danym terenie jest ściśle związane z obecnością roślin żywicielskich z tej rodziny. Od gospodarzy, u których znalazłem zakwaterowanie usłyszałem, że niedaleko Rożniawy znajduje się ciekawy park krajobrazowy o nazwie Silice, należący do potężnego (ok. 38 tys. ha) Parku Narodowego Słowacki Kras (Národný park Slovenský kras). Zadecydowałem więc, iż w planach wyprawy na rok 2017 musi się ponownie znaleźć Rożniawa, ze szczególnym uwzględnieniem wizyty w wyżej wymienionym parku krajobrazowym. Co więcej, aby spotkać wspominanego parokrotnie, nieznanego w Polsce motyla, podróż należałoby zacząć na przełomie maja i czerwca, bowiem są to ostatnie dni jego pojawu na izolowanych stanowiskach w Europie środkowej. Park Narodowy Słowacki Kras warto zresztą odwiedzić także ze względu na wyśmienite walory krajobrazowe. Popołudniem 5 czerwca 2016 r. nie myślałem jednak zbytnio o planach wyprawy na rok następny, skoro miałem przed sobą wiele do obejrzenia i poznania w ramach dopiero rozpoczętej podróży. Wieczór 5 czerwca spędziłem w miłym towarzystwie gospodarzy i ich rodziny oraz zaprzyjaźnionych z nimi gości z Czech.
17.
Rožňava, Autobusová stanica, 6.06.2016. Autobus diaľkovej linky SAD zo smeru
Banská Bystrica / Sliač vo smeru Košice stoí pri nástupiští 5. Pravideľný
odchod v 8.45.
Słońcem
i jaskrawym błękitem późnowiosennego nieba przywitał mnie dzień 6 czerwca. Tego
i następnego dnia miałem przed sobą prawdziwie daleką drogę, w której dałoby
się naliczyć… myślę że około 1700 km: 70 km z Rożniawy do Koszyc, 450 km stamtąd
do Bratysławy, w dalszym etapie podróży Wiedeń, skąd około 1000 km do Wenecji
(przez Salzburg!) i kolejnego dnia – za około 80 km miejsce docelowe, gdzie w
planach podróży znalazł się pierwszy dłuższy, blisko tygodniowy pobyt – Vicenza.
W przyjaznej atmosferze, gdzie nie zabrakło gościnnego
„Prajem Vám pekný deň, šťastnú cestu do
Talianska a príďte zase!” pożegnałem się z gospodarzami i z położonego w
sercu miasta Rożniawa dworca wyruszyłem na pokładzie autobusu dalekobieżnego do
Koszyc. Na tej niezbyt długiej trasie, podobnie jak w przypadku podróży
pociągiem, z okna autobusu podziwiać można urzekające swym pięknem i dosłownie
zapraszające do ponownej, może nawet niejednej wizyty krajobrazy Parku
Narodowego Słowacki Kras (Národný park
Slovenský kras). Dominantę w nim stanowią doliny i wzniesienia, nie
przekraczające wprawdzie 600-800 m n.p.m., jednakowoż przykuwające wzrok
formacjami skalnymi z wapienia, margli i piaskowców, urozmaicone lasami o
drzewostanie z przewagą buków, dębów i grabów oraz górskimi łąkami, na których
dominuje potężna ilość ciepłolubnych gatunków roślin. Co ciekawe, aczkolwiek
okres zalegania pokrywy śnieżnej w tej części Słowacji trwa 60-80 dni,
turystyka zimowa nie cieszy się tu wysoką popularnością. Na terenie Słowackiego
Krasu mało jest ośrodków narciarskich, zarówno narciarstwa biegowego, jak i
zjazdowego i w ogóle warunki do uprawiania sportów zimowych nie są sprzyjające.
Wynika to z ogromnego nacisku, jaki kładzie się na ochronę przyrody w tym
rejonie, ze względu na występowanie potężnej ilości objętych ochroną gatunków roślin
i zwierząt (w tym stanowiących jedną z moich pasji motyli!). Ilość dni letnich dla
odmiany nie przekracza tu 30-50, jednak paradoksalnie wtedy właśnie, i jak się
domyślam – także wiosną i wczesną jesienią – Park Narodowy Słowacki Kras (Národný park Slovenský kras) przyciąga
niezliczone rzesze turystów. Ogromna liczba szlaków górskich umożliwia podejmowanie
wędrówek o rozmaitym stopniu forsowności. Omawiany park narodowy w miesiącach
późnowiosennych i letnich stanowić może nie lada atrakcję także dla amatorów wypoczynku
nad wodą: mają oni do dyspozycji kąpieliska Rožňava, Šafárikovo, Gemerská Horka
oraz Betliar, a nieopodal Šafárikova znajduje się także jezioro z wodami
termalnymi (sic!).
18. Košice,
Rýchle občerstvenie v kaviarni pri hlavnej ulici, pred pokračovaniem cesty,
6.06.2016. Opuściłem Rożniawę i… ośmielę się powiedzieć, że w Koszycach
wysiadłem z „autobusu letniego” na przystanku „Wiosna”. Bowiem faktycznie w
Kotlinie Rożniawskiej (Rožňavská kotlina)
pozostawiłem aurę jak w pełni lata, a nie tak odległe Koszyce przywitały mnie słoneczną,
jakkolwiek nieco chłodniejszą pogodą. Temperatura dnia 6 czerwca nie
przekraczała 24 stopni, a na błękitnym niebie pojawiło się trochę skłębionych
chmur, jednak nic raczej nie zwiastowało poważniejszego ochłodzenia i tak jak
napisałem wyżej – w największym mieście Gemeru, zgodnie ze wskazaniem
kalendarza, mieliśmy piękną późną wiosnę.
Koszyce
są miastem bogatym w zabytki architektury i dzieła sztuki, niektóre o charakterze
„podręcznikowym”, jednakże nie dysponowałem w dniu 6 czerwca 2016 r. czasem, żeby
cokolwiek z tych rzeczy obejrzeć. Nieco dokładniej poznałem to miasto i jego
dziedzictwo kulturowo-artystyczne dziesięć lat wcześniej, podczas wizyty kończącej
mój objazd po Słowacji i Węgrzech. Koszycki rynek główny ma kształt
wrzecionowaty, jednakowoż na tyle wydłużony, że w literaturze i oficjalnym
nazewnictwie nie występuje pod hasłem „plac” (námestie) lecz „ulica” (sic!). Przy owej „ulicy głównej” (Hlavná ulica) wstąpiłem do kawiarni,
celem spożycia drobnego posiłku przed dalszą podróżą. Do kawy Cappuccino,
doprawionej nieodłącznym cynamonem dostałem kawałek strucli z ciasta
francuskiego z nadzieniem… makowo-wiśniowym. Nigdy wcześniej czegoś podobnego
nie próbowałem, jednak nie zaryzykuję stwierdzenia, iż ten słodki cymes jest przysmakiem
typowym dla słowacko-węgierskiej krainy Gemer.
19.
Košice, 6.06.2016. Rýchlik č. 608 „Spišán”, spoločnosti ŽSSK vo smeru
Bratislava hlavná stanica stoí pri nástupiští 1, koľaj 11. Pravideľný odchod
vlaku 12.08. Za rušňom je riadeny vozeň prvej triedy a reštauračný vozeň. Vlak
zastavuje vo staniciach: Kysak, Margecany, Spišská Nová Ves, Poprad-Tatry,
Štrba, Liptovský Mikuláš, Ružomberok, Kraľovany, Vrútky, Žilina, Považská
Bystrica, Púchov, Trenčianska Teplá, Trenčín, Nové Mesto nad Váhom, Piešťany,
Leopoldov, Trnava, Bratislava-Vinohrady a Bratislava hl. st.
Jeśli chodzi o podróż najdłuższą magistralą kolejową
Słowacji (około 450 km) z Koszyc do stolicy kraju, wahałem się, czy skorzystać
z usług przewoźnika państwowego, czy i tym razem przesiąść się na prywatną
firmę RegioJet. Ostatecznie wybrałem wariant pierwszy, zwłaszcza że we
wcześniejszych latach zarówno pod względem standardu przewozu, jak i tempa
niewiele można było przewoźnikowi państwowemu zarzucić. Nie byłem jednak
świadomy zmian, jakie w 2016 r. zaszły na łamach Kolei Słowackich (ŽSSK). Otóż
po 23 latach „służby” wycofano kategorię InterCity, a wszystkie dawne pociągi
tej kategorii przemianowano na pospieszne (rýchliky).
Z jednej strony nie był to głupi pomysł, zwłaszcza że różnice w cenach biletów
na obie te kategorie były znaczące, co w połączeniu z całkiem zadowalającym
standardem i tempem pociągów pospiesznych, przynajmniej tych kursujących
głównym „korytarzem” numer 180 i 120 powodowało ich popularność. Jednak
logiczne i zasadne wydawałoby się, że w parze ze zniknięciem ze słowackich
rozkładów jazdy pociągów kategorii InterCity pójdzie podwyższenie standardu i „przyspieszenie”
pospiesznych, choćby przez zmniejszenie im liczby przystanków. Stało się jednak
inaczej: komfort podróży faktycznie nieco podwyższono, ale prędkość w
porównaniu do paru wcześniejszych lat, a nawet, o ironio, do okresu około 2000,
została zmniejszona. Wynika to stąd, że do kilkunastowagonowych składów każdej
pary pociągów pospiesznych, w relacji Košice – Bratislava hl. st. / Bratislava
hl. st. – Košice włączono po sztuce wagonu serii Bdteer, obok oczywiście
dominujących, dostosowanych do prędkości 160 km/h serii Apeer, Aeer (I klasa),
WRRmeer (restauracyjny), Bdghmeer, Bmpeer i Bmeer (II klasa). Fakt, że wagon
Bdteer stanowi zmodernizowaną, klimatyzowaną, wyposażoną w gniazdka elektryczne
i zamknięty system oczyszczania toalet dawną serię Bdtee, z możliwością
przewozu rowerów, ale jego prędkość konstrukcyjna wynosi zaledwie 120 km/h.
Nigdy wcześniej nie spotkałem wagonów tej serii w słowackich pociągach
pospiesznych, lecz jedynie w osobowych i ewentualnie przyspieszonych (zrýchleny). Składy pospieszne były przeważnie
mieszane: oprócz wyżej wymienionych wagonów zmodernizowanych zawierały starszą
i może nieco wyeksploatowaną serię A i B – jednak te ostatnie wagony były pod
140 km/h i do takiej prędkości, oczywiście tam gdzie było to dozwolone, pociąg
mógł się rozpędzić na szlaku 180/120. Włączenie do składu przysłowiowego
„spowalniacza” Bdteer wymusza ograniczenie szybkości i nic nie zmienia fakt
zaprzęgania szybkich lokomotyw z systemem ETCS: serii Škoda 350, 361.1, 361.0
czy 362. Aby się upewnić, czy mam rację, zająłem miejsce w wagonie
bezprzedziałowym z elektronicznym szybkościomierzem, którego wskazania przez
całą drogę bacznie śledziłem. Pociąg pospieszny „Spišán” na blisko 450 km
swojej relacji właściwie nie przekroczył prędkości 120 km/h, a często jechał
nawet wolniej, jedynie pomiędzy stacjami Púchov i Trenčín przyspieszył na
dosłownie kilka sekund do 127 km/h.
20. Wien Hauptbahnhof, 6.06.2016. Der EN 237/466 nach
Venezia Santa Lucia und Zürich Hauptbahnhof steht auf Gleis 8 bereit.
Planabfahrt dieses Zuges 21.25. Der Zug fährt weiter über: Wien Meidling, St.
Pölten, Amstetten, Linz Hbf, Wels Hbf, Salzburg Hbf, Schwarzach, St. Veit,
Spital-Militstätte, Villach Hbf/ Tarvisio Boscoverde, Udine, Pordenone,
Conegliano, Treviso Centrale, Venezia Mestre, Venezia S. L.
6 czerwca
przed wieczorem dotarłem do Wiednia, skąd czekał mnie najdłuższy, trwający około
11 godzin etap podróży. Subiektywnie przyznam, że zdecydowanie bardziej
odpowiadało mi przenocowanie w położonym bardzo blisko dworca Wien Haupfbahnhof
schronisku młodzieżowym i kontynuacja podróży pociągiem EuroCity wczesnym
rankiem dnia następnego, zwłaszcza że ten ostatni pokonuje trasę do Wenecji w
znacznie krótszym czasie, gdyż nie jedzie drogą okrężną przez Salzburg. Taki
wariant podróży nie był jednak możliwy, skoro – zgodnie z danymi na stronie internetowej
Kolei Austriackich – na wybrany dzień 7 czerwca 2016 r. nie było biletów w
cenie promocyjnej, a najtańsza opcja do II klasy opiewała na kwotę – bagatela
90 Euro. Nie wiem, czy faktycznie chciałem dokonać rezerwacji zbyt późno, kiedy
cały kontyngent biletów w cenach promocyjnych wyprzedano, czy też wycofano ofertę
SparSchiene Italien w tej relacji. Ta ostatnia opcja jest niestety nierzadką
praktyką kolei europejskich i najczęściej stanowi pierwszy krok do likwidacji
danego pociągu międzynarodowego w niedalekiej przyszłości (znam sporo takich
przypadków).
Wybrałem zatem podróż pociągiem nocnym, kursującym od
lat w relacji Wien – Salzburg – Venezia Santa Lucia. Nie po raz pierwszy w
drodze z Austrii do Italii podróżowałem na jego pokładzie i pamiętam, że
korzystanie z tego połączenia wcześniej oznaczało również zmianę dworca: we
wcześniejszych latach stacją początkową tego pociągu był Wien Westbahnhof, nie
wiem od jakiej daty zaczął „startować” z dworca głównego w Wiedniu (Wien
Hauptbahnhof). Na przestrzeni lat zmieniał on również nazwę: pamiętam, że przed
rokiem 2010 jeździł jako „Allegro Don Giovanni” (nazwa bardzo adekwatna do jego
stacji docelowej w Wenecji), następnie jako „Vienna-Venezia-Express”, aktualnie
nie ma żadnej nazwy. Zawsze też liczący około 6-7 wagonów skład do Wenecji
łączony był ze składem całkiem innej relacji, odłączanym na stacji Salzburg
Hbf: w przeszłości ÖBB-InterCity do Salzburga, potem EN do stacji Zagreb Glavni
Kolodvor. W 2016 r. łączony skład pociągu EuroNight o numerach 237 i 466,
liczący kilkanaście wagonów serii Bcmz (kuszety), WLABmz (wagony sypialne), Bmz
(II klasa – przedziałowe / bezprzedziałowe) kursował w relacji transgranicznej austriacko-włosko-szwajcarskiej
(Wien Hauptbahnhof – Venezia Santa Lucia / Zürich Hauptbahnhof), a dzielony był
– jak zawsze – podczas najdłuższego, ponadgodzinnego postoju na stacji Salzburg.
Niestety pociąg ten w historii moich podróży naznaczony jest złą passą, bowiem
niejednokrotnie kiedy nim podróżowałem, zdarzał mi się jakiś nieprzyjemny
incydent.
21. Venezia Santa Lucia, 7.06.2016. Il treno EN 237,
proveniente da Wien Hauptbahnhof e München Hauptbahnhof, delle ore 8.24 è
arrivato al binario 8.
Przeto... Witaj przepiękna Italio! Taki
okrzyk mógłbym wyartykułować, kiedy moje stopy spoczęły na peronie dworca
Venezia Santa Lucia, po całonocnej, jedenastogodzinnej podróży. Pociąg
EuroNight numer 237 przybył do miasta docelowego swojej relacji w nieco
zmienionym składzie, w porównaniu do zestawienia, w jakim wyruszał ze swej
stacji początkowej w Wiedniu. Podczas trwającego ponad godzinę postoju w
Salzburgu odłączono odeń człon z numerem 466, który kontynuował swą relację w
kierunku szwajcarskiego Zurychu, a na granicy austriacko-włoskiej w Villach
dołączono skład z Monachium do Wenecji, złożony z zaledwie trzech wagonów Kolei
Niemieckich (DB): Bvcmbz (kuszeta), WLABmz (wagon sypialny) i Bomdz
(przedziałowy, II klasa). Od stacji Villach Hbf skład prowadziła również inna
lokomotywa: miejsce starszego typu Taurusa 1116 058 zajął nowszy model – Taurus
1216 017, którego tradycyjną barwę czerwoną wzbogacała trzepocąca flaga włoska.
Jej obecność na pudle austriackiego elektrowozu służy zapewne podkreślaniu
przyjaźni Austrii z Italią. To jednak z pewnością szczera przyjaźń obu krajów,
wyrażona poprzez współpracę na kanwie kolejnictwa i całkiem inna niż przykładowo
sztucznie w przeszłości podtrzymywany sojusz Polski ze Związkiem Radzieckim,
jakiego wyraz stanowić miały znane niektórym Polakom „pociągi przyjaźni”, choć
takie skojarzenia mogą się spontanicznie budzić.
Ogromną
satysfakcję miałem z faktu, iż najdłuższy etap trasy, rozpoczętej w odległej
słowackiej Rożniawie został zakończony i, co równie ważne, przed ostatnim,
krótkim etapem podróży mogłem odrobinę odpocząć. Kiedy powolnym krokiem
wędrowałem uliczkami dzielnicy Cannaregio, mniejszą wagę przywiązywałem do
zabytków architektury, bowiem w kolejnych dniach czekało mnie bardzo wiele
wrażeń w tej branży. Bardziej interesowało mnie miasto budzące się do życia w słoneczny
czerwcowy poranek, stragany rozstawiane przez handlarzy najrozmaitszym
asortymentem towarów, czy zapraszające swym „weneckim” klimatem kafejki. Pamiętałem,
że kiedy w gorący dzień lipca 2015 r. przybyłem do Wenecji, najbardziej
zaskoczył mnie, jako lepidopterologa-amatora fakt napotkania w centrum
historycznym, nieopodal kramików kwiatowo-owocowych… dwóch osobników Polygonia egea – gatunku motyla z
rodziny rusałkowatych (Nymphalidae)
nie występującego w Polsce, jednakowoż blisko spokrewnionego z naszą rusałką
ceik (Polygonia c-album). Nie miałem
wówczas możliwości uwiecznienia tego rdzawo-pomarańczowo ubarwionego owada w
kadrze fotograficznym, zatem liczyłem na kolejne spotkanie z nim w czerwcu 2016
r., zwłaszcza że jego pojaw w skali rocznej trwa długo. W najbardziej
sprzyjających warunkach pogodowych pozostaje on aktywny od początku marca do
końca października, w czym również przejawia się jego podobieństwo do rusałki
ceik. Niestety 7 czerwca 2016 r. nie dopisało mi na tyle szczęście, żeby napotkać
tego egzotycznego motyla, co więcej, chociaż ciepła i słońca w Mieście Lagun bynajmniej
tego dnia nie brakowało, żadne motyle nie umilały turystom pobytu swym
wdzięcznym, tanecznym lotem. Pozostało więc spożyć gdzieś skromny poranny
posiłek i ruszać w dalszą drogę w kierunku Vicenzy, celem przyswajania wiedzy
na temat willi renesansowych w okolicach tego miasta.
22. Vicenza, Antico Caffè Scrigni, Piazza del Duomo 1, 7.06.2016.
Dnia
7 czerwca 2016 r. wczesnym popołudniem osiągnąłem cel podróży, czyli dotarłem do
miasta Vicenza. Znalezienie miejsca zakwaterowania nie stanowiło żadnego
problemu, gdyż znajdowało się ono w dobrze znanej mi części miasta, nieopodal renesansowo-manierystycznego
Teatro Olimpico oraz noszącego tę samą nazwę schroniska młodzieżowego, w którym
nocowałem rok wcześniej. W czerwcu 2016 r. skorzystałem jednak z usług
noclegowych spółki Air BnB – można powiedzieć, że w mniej więcej tym samym
czasie byłem gościem i gospodarzem w ramach działalności tej ogólnoświatowej
sieci. Sam zatrzymałem się u właściciela należącej do Air BnB kwatery
prywatnej, a do mojego, udostępnianego na tej samej zasadzie mieszkania we
Wrocławiu zawitali goście z Kanady. Łatwo zatem zauważyć, iż przy posiadaniu
więcej niż jednego źródła dochodów, urlop poświęcony podróży po Europie
oznaczać może nie tylko wydatki, ale paradoksalnie… możliwość powiększenia
zasobów portfela, czy konta bankowego.
W
Vicenzy, zgodnie w wytyczonym wcześniej planem podróży, zamierzałem spędzić
pięć, a nawet sześć pełnych dni. Trzydniowa wizyta w lipcu 2015 r. poświęcona
była twórczości wybitnego architekta i teoretyka epoki późnego renesansu –
Andrea Palladia – w samym mieście Vicenza. Wyjątek od tej reguły stanowiła
zlokalizowana na przedmieściach, jakkolwiek „podręcznikowa” i najbardziej
kojarząca się z nazwiskiem „Andrea Palladio” Villa Almerico Capra, znana
większości amatorów i profesjonalistów pod nazwą La Rotonda. W czerwcu 2016 r.
dla odmiany – ambicją moją stało się zgłębianie wiedzy na temat dorobku tego
samego architekta – w promieniu do 40 km wokół Vicenzy. Od początku zdawałem
sobie sprawę z faktu, iż bez własnego środka transportu nie będzie to łatwe
zadanie. Udałem się zatem do znajdującego się również w bliskim sąsiedztwie Teatro
Olimpico biura informacji turystycznej. Uprzejmi pracownicy udzielili
wyczerpujących informacji oraz przekazali ogromnie przydatne materiały – mapy i
miniprzewodnik po willach (nie tylko Andrea Palladia) w Vicenzy i okolicach.
Oczywiście taki niewielki folder z lapidarnymi opisami obiektów jest dla osoby
z wykształceniem kierunkowym z historii sztuki marnym źródłem informacji
merytorycznej, jednakowoż może posłużyć jako kopalnia wiedzy o charakterze
praktycznym. Spośród dwunastu przewidzianych w programie willi renesansowych
zdołałem dotrzeć do siedmiu, ale więcej na temat powiem wkrótce. Dla uwieńczenia
szczęśliwego przyjazdu do miejsca docelowego i zdobycia wstępnych informacji o
obiektach przewidzianych na kolejne dni, dzień 7 czerwca zakończyłem wizytą w
najstarszej (działającej od 1860 r.) kawiarni w Vicenzy – mianowicie znajdującej
się na Placu Katedralnym (dokładny adres Piazza del Duomo 1) Antico Caffè Scrigni.23. Vicenza, Un antipasto piccolo con caffelatte al Antico Caffè Scrigni, 7.06.2016. Ciasteczko z marmoladą morelową oraz kawa z dużą ilością spienionego mleka to przysmaki, których uświadczyć można bez mała w każdej kafejce włoskiej, niekoniecznie w centrum miasta, lecz nawet na dworcu kolejowym lub autobusowym czy w porcie lotniczym. Niemniej, czym innym jest spożycie takiej drobnej przekąski w najstarszej kawiarni na terenie danego miasta Italii, zwłaszcza jeśli ceny w takim lokaliku nie należą do wygórowanych. Ze wskazówek praktycznych dla każdego, kto planuje wizytę we Włoszech dodam, iż szeroki asortyment kaw i rozmaitych słodkości to dość tania przyjemność w tym kraju. Niestety nie można podobnie powiedzieć o obiedzie w bardzo popularnych na terenie Italii jadłodajniach – tak myślę, że można tłumaczyć włoskie słowo trattoria. Dlatego zawsze kiedy przebywam w „pięknym kraju” (bel paese), główne posiłki (śniadania i obiadokolacje) przyrządzam samodzielnie. W kwaterach prywatnych należących do spółki Air BnB najczęściej są ku temu warunki, niestety nie zawsze, ale o tym napiszę później.
24. Bertesina (Vicenza), Villa Gazzotti-Grimani, 8.06.2016.
Autorstwo
Andrea Palladia w odniesieniu do willi położonej w wiosce Bertesina, aktualnie
włączonej w obręb miasta Vicenza pozostaje w sferze hipotez, bowiem projekt
budynku nie został uwieczniony na kartach opublikowanego przezeń w 1570 r. traktatu
Quattro Libri dell’Architettura (Zorzi 1969; Puppi 1973).
W 1533 r. handlarz solą Taddeo
Gazzotti nabył od Antenore Paggello majątek ziemski w wiosce Bertesina, na
terenie którego znajdowała się XIV-wieczna wieża mieszkalna. Nabywca ziemi nie
miał pochodzenia szlacheckiego, jednakowoż był człowiekiem wszechstronnie
wykształconym i wraz z pochodzącym z Vicenzy humanistą, poetą, dramaturgiem i
dyplomatą Gian Giorgio Trissino (1478-1550) należał do najważniejszych
pionierów gruntownej renesansowej przebudowy miasta. Ottavio Bertotti Scamozzi
(1719-1790) – architekt epoki klasycyzmu, ogromnie zafascynowany twórczością
Andrea Palladia i wysoko ceniący dorobek artysty, w swej publikacji
zatytułowanej Le fabbriche e i disegni di
Andrea Palladio (1776-1783) wykluczał autorstwo tego ostatniego w
odniesieniu do willi w Bertesina (Ivanoff
1967; Puppi 1973). Projekt rysunkowy, który może odnosić się do omawianej
budowli odnaleziono w zbiorach Royal Institute of British Architects w
Londynie. Znaleziony w zbiorach angielskich projekt bardzo nieznacznie różnił
się od tego, który na kartach swej publikacji zamieścił w ostatniej ćwierci
XVIII w. wspomniany wyżej Ottavio Bertotti Scamozzi, co uznano za przesłankę
przemawiającą za autorstwem Andrea Palladia (por. Ivanoff 1967). Dodatkową pośrednią przesłanką za autorstwem Andrea
Palladia może być zapiska źródłowa z 4 listopada 1547 r., z której wiadomo, że
wówczas w domu rodu Gazzotti’ch gościł Andrea Palladio wraz z kamieniarzem (lapicida) Giacomo (Jacopo) Marsetto (Zorzi 1969; Puppi 1973). Wobec
powyższego większość badaczy opowiada się za autorstwem Andrea Palladia w
przypadku willi w Bertesina, jakkolwiek atrybucja ta do czasów dzisiejszych
pozostaje hipotetyczna. Nie wiadomo dokładnie, kiedy sporządzono projekt
budowli, badacze utrzymują, iż mogło to mieć miejsce pomiędzy 1542 a 1543 r. (Puppi 1973; Wundram, Pape 2004). Willa
wymieniona jest w rachunku majątkowym (Estimo)
z sierpnia 1549 r., z zastrzeżeniem, że nie była jeszcze ukończona: solarata e coperta con coppi… con teza de
paglia, con corte et horto (...) non compida (cyt. wg: Puppi 1973). Rok później, w 1550 r. Taddeo Gazzotti został zmuszony
do sprzedania budynku patrycjuszowi rezydującemu w Prokuracjach bazyliki św.
Marka w Wenecji (Procuratore di San Marco)
Girolamo Grimani’emu, jako że majątek Gazzotti’ego został skonfiskowany przez
władze republiki weneckiej po oficjalnym ogłoszeniu bankructwa w 1549 r. Rachunek
majątkowy z 1554 r. potwierdza nowego posiadacza willi w osobie Hieronimo Grimani (pisownia oryginalna, Archivio
di Stato, Vicenza, Balanzon Camisano 1554, reg. 2524, k.
161v, 166v; cyt. wg: Puppi
1973), który ukończył budowę willi w kilka lat po jej nabyciu.
Na etapie projektowania architekt
musiał zmierzyć się z trudnym zadaniem zespolenia nowo wznoszonego budynku ze stojącą
nieopodal, wzniesioną znacznie wcześniej budowlą sakralną z wieżą. Dla
równowagi po przeciwległej stronie znaleźć się miała druga wieża (której
ostatecznie nigdy nie wybudowano), a sam budynek składać się miał z dwóch
bloków mieszkalnych, każdego o trzech pokojach, skomunikowanych widoczną od
strony fasady trójarkadową loggią, nakrytą sklepieniem beczkowym, a na osi
symetrii w rzucie poziomym wielką salą centralną ze sklepieniem krzyżowym (Puppi 1973; Wundram, Pape 2004).
25. Bertesina (Vicenza), Villa Gazzotti-Grimani, Loggia,
8.06.2016. Artykulację fasady willi Gazzotti-Grimani w Bertesina
stanowią osadzone na wysokich postumentach pilastry porządku kompozytowego, w
przestrzenie pomiędzy nimi wkomponowano prostokątne okna zwieńczone trójkątnymi
naczółkami, a w trzech osiach środkowych półkoliste arkady loggii. Cechą typową
dla stylu Andrea Palladia jest obecność sklepienia beczkowego w loggii oraz
krzyżowego w umieszczonej na osi symetrii sali centralnej, względem której
rozmieszczone są pozostałe pomieszczenia (Cevese
1973). Trójarkadową loggię wieńczy trójkątny fronton, stanowiący dominantę
w kompozycji fasady. Nowatorstwem jest w tym przypadku zastosowanie potężnego
trójkątnego frontonu jako formy zwieńczenia głównej elewacji budowli
jednokondygnacyjnej. Element ten zaczerpnięto zapewne z architektury sakralnej,
bowiem nie są znane podobne formy frontonów fasad we współcześnie powstałej
architekturze świeckiej na terenie Veneto. Schemat fasady utrzymanej w
prostocie i monumentalizmie klasycyzującego późnego renesansu, z loggią o
trzech arkadach znalazł zastosowanie także w innych willach Andrea Palladia,
wzniesionych w okolicach Vicenzy (Ivanoff
1967), jako przykłady wymienić można wille Saraceni w Finale Agugliaro,
Caldogno w Caldogno czy Pisani w Bagnolo di Lonigo.
26.
Cricoli (Vicenza), Villa Trissino, 8.06.2016. Według tradycji humanista, poeta,
dramaturg i dyplomata Gian Giorgio Trissino (1478-1550), krótko po 1535 r. miał
po raz pierwszy spotkać młodego kamieniarza Andrea di Pietro, zatrudnionego w
warsztacie budowlanym pracującym nad budowaną dlań willą, nie używającego
jeszcze wówczas pseudonimu „Palladio”. Rozpoznawszy talent młodzieńca tenże
Trissino podjął się sfinansowania jego dalszej edukacji, w tym podróży do Rzymu
celem studiowania architektury antycznej, po czym przedstawił go arystokracji z
miasta Vicenza i tym sposobem na przestrzeni kolejnych lat przyczynił się do
kariery na arystokratycznych dworach Vicenzy architekta, który przyjął pseudonim
artystyczny Palladio, od greckiej
bogini Pallas-Ateny.
Dzisiejsza willa renesansowa powstała
na miejscu starszego budynku. Starszą willę wzniesiono w stylu późnego gotyku z
dwiema wieżami w fasadzie, krótko przed nabyciem majątku ziemskiego przez
Gaspare Trissino, ojca Gian Giorgio w 1482 r. Nakazem tego ostatniego, starszej
budowli jednak nie wyburzono, lecz dokonanego jej gruntownego przekształcenia,
ingerując głównie w fasadę znajdującą się od południa. Nadanie elewacji
południowej rangi fasady willi podmiejskiej stanowiło rodzaj manifestu nowej
sztuki projektowania rezydencji dla arystokracji – sztuki opartej na nowo
odkrytych w epoce późnego renesansu rozwiązaniach, inspirowanych architekturą
starożytnego Rzymu.
Willa
Trissino w Cricoli uchodzi za najstarsze dzieło tego rodzaju, zrealizowane
przez Andrea Palladia, jakkolwiek mając na uwadze czas ukończenia budowli w
1538 r. część badaczy przypisuje jej projekt architektowi i teoretykowi
starszej generacji Sebastiano Serlio. W druku wydanego przez Serlio Terzo Libro dell’Architettura (Wenecja,
1540) znajduje się projekt rysunkowy bardzo zbliżony do willi Trissino, nie
tylko pod względem języka architektury, ale także proporcji wymiarów pomieszczeń.
Opierają się ona na schemacie 1:1, 1:2 i 1:3, co jest jednak kluczowym schematem
dyspozycji pomieszczeń w budynkach projektowanych przez Andrea Palladia. Istnieje
więc możliwość, iż Sebastiano Serlio, który z pewnością był czynny na terenie
Veneto w okresie, gdy budowano willę dla Gian Giorgio Trissino, sporządził
szereg planów, które następnie, z rozmaitym stopniem wierności realizowali
lokalni budowniczy. Czy jednym z nich był młody, początkujący Andrea Palladio?
Hipotetycznie można przyjąć taką tezę.27. Cricoli (Vicenza), Villa Trissino, Facciata, 8.06.2016. Dwukondygnacyjna loggia arkadowa, znajdująca się pomiędzy dwiema wieżami fasady willi Trissino powstała z bezpośredniej inspiracji elewacją główną zaprojektowanej przez Rafaela Santi willi Madama w Rzymie. Nie jest to bynajmniej przypadkiem, mając na uwadze fakty z biografii zleceniodawcy przebudowy willi w Cricoli. Otóż Gian Giorgio Trissino sam przebywał przez określony czas w Wiecznym Mieście, gdzie wszedł w środowisko kulturowe związane z dworem papieskim Leona X, w którym to kręgu osobiście poznał Rafaela. Gian Giorgio Trissino był również znawcą architektury i jako zleceniodawca przebudowy swej rodowej willi w wiosce Cricoli pod Vicenzą mógł ulec fascynacji twórczością architektoniczną Rafaela Santi w Rzymie, a następnie nakazać lub przynajmniej zasugerować autorom projektu willi wzorowanie się na niej. Fasada willi Trissino pełni również funkcję upamiętnienia fundatora jej przebudowy, skoro w belkowaniach ponad prostokątnymi oknami drugiej kondygnacji umieszczono napis majuskułą IOANNES GEORGIVS TRISSINVS.
28-29.
Caldogno (prov. Vicenza), Villa Caldogno, 9.06.2016. Projekt rysunkowy willi w
Caldogno nie znalazł się wprawdzie na kartach traktatu Quattro Libri dell’Architettura, jednakowoż uczeni są zgodni co do
tego, że autorem jego był Andrea Palladio (Cevese
1973; Puppi 1973). Za główną przesłankę ku temu uważają bliskie podobieństwo
fasady omawianej willi wobec elewacji innych willi, będących pewnymi atrybucjami
temu architektowi, takimi jak Villa Saraceno w Finale d’Agugliaro, Villa Zeno w
Cassaldo czy Villa Pisani w Bagnolo di Lonigo (Burger 1909; Cevese 1973). Analogie willi w Caldogno pod względem
rzutu poziomego i dyspozycji wnętrz dostrzeżono również wobec projektu
rysunkowego Villa Pojana w Pojana Maggiore.
Osoba fundatora willi w Caldogno
pozostawała przez wiele lat nierozwiązaną zagadką, ostatecznie zidentyfikowano
go z pochodzącym z Vicenzy szlachcicem Losco Caldogno, który zamierzył wzniesienie
sobie rezydencji na nabytym w 1542 r. majątku ziemskim. Nie wiadomo jak
wcześniej zagospodarowana była posiadłość zakupiona przez Losco Caldogno,
hipotetycznie przyjmuje się, że znajdowało się na niej kilka bliżej nieokreślonych
budynków. Ich układ mógł mieć niewielki wpływ na kształt założenia willowego,
wzniesionego według projektu Andrea Palladia. Mając na uwadze czas nabycia
ziemi przez Losco Caldogno, projekt nowego budynku można by hipotetycznie
datować na około 1542 r. Jednakże widoczne są wyraźne podobieństwa pod względem
bryły i artykulacji elewacji wobec willi Saraceno w Finale d’Agugliaro, co
nakazywałoby datę wykonania projektu willi Caldogno przesunąć o kilka lat do
przodu, mianowicie do około 1548 r. Nie jest również znany czas ukończenia
willi w Caldogno, badacze określają go w dość znacznej rozpiętości czasowej pomiędzy
1554 a 1564 r. Wiadomo, że budynek nadawał się do zamieszkania od 1567 r. Wspomniany
1564 r. był zarazem datą śmierci Losco Caldogno, a 8 II tego roku zakończono
spisywanie testamentu fundatora willi, w którym zawarty był plan ozdobienia
wnętrz budynku freskami (Puppi 1973).
Syn Losco Caldogno, Angelo zrealizował plany zawarte w testamencie ojca,
zatrudniając do tego celu malarzy Giovan’a Antonio Fasolo i Giovanni’ego
Battistę Zelotti’ego. Nad wystrojem wnętrz willi wspomniani wyżej malarze pracowali
w latach 1569-1570.
30. Caldogno (prov. Vicenza), Villa Caldogno, 9.06.2016. Willa Caldogno ma plan kwadratu, a jej bryła posadowiona jest na cokole. Od północy do budynku przylega prostokątny taras, do którego wiodą schody na rzucie poziomym podłużnego prostokąta. Odpowiednik ich od południa stanowi prowadząca do przedsionka poprzedzającego wielką salę centralną połać schodowa, na rzucie poziomym poligonalnym. Kwadratowy plan całego budynku jest stosunkowo prosty, a poszczególne pomieszczenia opierają się na systemie proporcji 1:2 i 1:3, co jest charakterystyczną cechą rozplanowania pomieszczeń we wnętrzach willi Andrea Palladia. Przykładowo obwód przedsionka poprzedzającego wielką salę centralną stanowi trzecią część obwodu samej sali. Symetrycznie względem przedsionka i prostokątnej sali centralnej rozmieszczone są cztery jednakowej wielkości pokoje na planach prostokątów, a pomiędzy nimi – również prostokątne antykamery. Jedna z nich zawiera klatkę schodową wiodącą na półpiętro. Stosunek obwodów antykamer wobec sąsiadujących z nimi pomieszczeń mieszkalnych wynosi 1:2.
Elewacje willi horyzontalnie
rozczłonkowane są mało wydatnymi gzymsami międzypiętrowymi oraz linią parapetów
okien piano nobile. Na elewacji
wschodniej i zachodniej w jednej osi posadowiono okna podpiwniczenia (cokołu), reprezentacyjnego
piano nobile oraz półpiętra (mezzanino). Zwieńczenia trzech osi
środkowych elewacji północnej i południowej (fasady) mają formy trójkątnych
frontonów, z wkomponowanymi w nie otworami okiennymi o kształtach rombów.
Wspomniana
wcześniej inskrypcja na fasadzie, o treści ANGELVS
CALIDONIVS LVSCHI FILIVS MDLXX, zawierająca datę 1570 odnosi się najpewniej do ukończenia prac nad freskowym wystrojem
wnętrz, których zleceniodawcą był Angelo Caldogno – syn fundatora willi.
Malowidła we wnętrzach pokoi znajdujących się od strony zachodniej, pędzla malarza
z Vicenzy Giovan’a Antonio Fasolo (1530-1572) i wenecko-mantuańskiego mistrza
pędzla Giovanni’ego Battisty Zelotti’ego (1526-1578) obrazują epizody z życia
Scypiona i Sofonisby. Salę centralną wypełniono freskami obrazującymi
architekturę iluzjonistyczną, stanowiącą tło dla scen z życia współczesnej arystokracji,
na przykład gry w karty, tańca, koncertu czy spożywania podwieczorku. Dekorację
malarską antykamery od strony zachodniej wykonano po wyburzeniu znajdujących
się w niej schodów w 1646 r., a autorem malowideł był malarz związany z Wenecją
i Vicenzą Giulio Carpioni (1613-1678). Tematem fresków w niewielkim
pomieszczeniu, nazwanym od nazwiska ich autora Stanzino del Carpioni są sceny z poematu Il pastor fido, pióra dramaturga, pisarza i poety Giovanni’ego
Battisty Guarini’ego (1538-1612). Fryzy malarskie w pomieszczeniach mieszkalnych
znajdujących się od strony wschodniej wykonał związany z Vicenzą malarz późnego
baroku Costantino Pasqualotto (1681-1755).
31-32.
Bagnolo di Lonigo (prov. Vicenza), Villa Pisani, 9.06.2016. Willa Pisani
znajduje się na zachodnim brzegu rzeki Guà, w wiosce Bagnolo, nieopodal
miasteczka Lonigo w prowincji Vicenza. Fundatorami budynku byli bracia Vittore,
Marco i Daniele Pisani, którzy w 1523 r. wykupili od Girolamo Nogarola
(Nagarola) majątek ziemski we wsi Bagnolo, po jego skonfiskowaniu rodowi
szlacheckiemu Nogarola, który wystąpił przeciwko republice weneckiej podczas
wojny z Francją na drodze ligi w Cambrai (10 XII 1508 r. Burger 1909; Wundram, Pape 2004). Projektem willi Pisani Andrea
Palladio otwiera XIV rozdział II księgi traktatu Quattro Libri dell’Architettura, wyraźnie zaznaczając, iż jest to
projekt case di villa di alcuni nobili
venetiani, a dalej dokładnie wymieniając o jakich właścicieli majątków
ziemskich chodzi: Magnifici Signori Conti
Vittore, Marco, e Daniele, fratelli de’ Pisani (Cevese
1973). Datę wykonania projektu rysunkowego przez Andrea Palladia, a zarazem
datę początku prac nad jego realizacją określa się z reguły na około 1542 r. Z
opisu zamieszczonego w XIV rozdziale II księgi Quattro Libri dell’Architettura wiemy, że willa w zamierzeniu miała
mieć dwie równorzędnie potraktowane elewacje: jedną zwróconą w stronę rzeki Guà,
drugą zwróconą w stronę pól uprawnych, a także miała mieć dziedziniec
zakreślony przez ustawione pod kątem prostym względem siebie, trzy kolumnowe
portyki (Zorzi 1969). W tym samym XIV
rozdziale II księgi cytowanego traktatu jest również mowa o innych
zabudowaniach, które miały otaczać dziedziniec: le stalle, le cantine, i granali e simili altri luoghi per l’uso della
vita (Zorzi 1969). Otwarte ciągi
portyków, wbudowanych w obiekty o przeznaczeniu gospodarczym zostały nazwane
przez Andrea Palladia barchesse, a
ich rolą było głównie umożliwienie sprawnej komunikacji zatrudnionej przez
właścicieli willi służby pomiędzy samą willą a zabudowaniami gospodarczymi (Wundram, Pape 2004). W deklaracji
podatkowej z 1544 r. jest mowa o ukończeniu fresków w jednym z pokoi w wieży północno-zachodniej (Burger 19091), jednak trudno tę datę
uznawać za wiążącą w odniesieniu do ukończenia całego budynku. Wiadomo, że w
1545 r. Andrea Palladio zmodyfikował projekt willi, co wydaje się
odzwierciedlać treść rachunku majątkowego wystawionego przez Vittore Pisani’ego
w 1545 r.: el magnifico domino Vetor
Pisani et fratelli tien uno palazo in Bagnolo fato de novo cum corte, da là la
strà comune, da cao el fiume (Zorzi
1969; Puppi 1973). Co więcej, w Archivio dello Stato w Wenecji odnaleziono
deklarację podatkową z 1566 r., z której wiadomo, że nel 1566 i Pisani denunziavano ai X Savi sopra le decime in Rialto
diversi ben… (cyt. wg: Burger 1909).
Fritz Burger wspomina o dacie 1567 wyrytej
ponad otworem wejściowym w loggii od strony południowej i na tej podstawie wnioskuje,
że czas ukończenia prac budowalnych nad willą nie może być wcześniejszy niż
około tego roku (Burger 1909). Podczas
badań przeprowadzonych przy okazji prac konserwatorskich odkryto, iż wschodnia
elewacja willi powstała nie wcześniej niż około 1562 r. Z projektów rysunkowych
zamieszczonych w traktacie Quattro Libri
dell’Architettura wynika, że Andrea Palladio pierwotnie planował
zaakcentować elewację południową (fasadę) monumentalną eksedrą, jednak
ostatecznie z tej koncepcji się wycofał i zamiast eksedry, pomiędzy dwiema
wieżami w południowej części budowli „wstawiono” trójarkadową loggię, wzorując
się częściowo na rozwiązaniu fasady starszej nieco willi Trissino w Cricoli.
Pilastry
doryckie akcentujące loggię w fasadzie willi Pisani w Bagnolo mogą być z kolei
postrzegane jako ukłon w stronę antycznych łaźni rzymskich (Cevese 1973). Pojedyncze rustykowane
pilastry flankują arkadę środkową, podwójne – arkady boczne, a powyżej
półkolistych arkad – również wzorem antycznych świątyń rzymskich – biegnie fryz
tryglifowo-metopowy. Potężny trójkątny fronton wieńczący trójarkadową loggię
zawiera tympanon z kartuszem herbowym rodziny Pisani. Za loggią oraz na
elewacji od strony północnej ponad otworami wejściowymi znajdują się potężne
półkoliste okna termalne, od początku zamierzone w projekcie rysunkowym (Puppi 1973), przez które pada światło
do dominującej we wnętrzu piano nobile wielkiej
sali centralnej.
Zwarta,
dwupiętrowa bryła posadowiona jest na cokole, którego naroża oblicowano
rustykowanymi kamiennymi ciosami. Do elewacji północnej i południowej budynku
przylegają połacie schodowe na rzutach poziomych półkola (od południa) i
prostokąta (od północy). Schody na rzucie poziomym półkola stanowią
rozwiązanie, jakie Andrea Palladio przejął od Donato Bramante’go, a następnie
zastosował je w północnej elewacji willi Pojana w Pojana Maggiore (Cevese 1973). Elewacje znajdujących się
od południa kwadratowych wież akcentują po dwa umieszczone w jednej osi każdej
ze ścian, prostokątne okna w profilowanych obramieniach, a ich odpowiedniki na
poziomie cokołu stanowią okna w obramieniach z rustykowanych kamiennych bloków.
Prostokątne okna w profilowanych obramieniach rozmieszczone są symetrycznie na
północnej, wschodniej i zachodniej elewacji parteru, pełniącego rolę piano nobile, a ich zwieńczenia stanowią
płaskie, lekko występujące przed lico ścian odcinki gzymsów. Na tych samych
osiach, co potężne, prostokątne okna reprezentacyjnego piano nobile znajdują się kwadratowe, w skromnych profilowanych
obramieniach okna półpiętra (mezzanino).
33-34. Bagnolo
di Lonigo (prov. Vicenza), Villa Pisani, Sala centrale, 9.06.2016. Punktem
wyjścia dla układu pomieszczeń na parterze (piano
nobile) willi Pisani jest zbliżona w kształcie rzutu poziomego do litery T sala centralna. Symetrycznie względem
niej posadowione są dwie klatki schodowe wiodące na pierwsze piętro – obie na
planach prostokątów oraz dwie mniej więcej o tych samych wymiarach antykamery. Również
symetrycznie względem poprzecznej osi planu sali centralnej posadowione są dwa
wielkie pokoje na rzutach prostokątów, skomunikowane od południa z dwoma
mniejszymi pokojami na planach kwadratów, flankującymi loggię, a od północy z
dwoma największych rozmiarów pokojami na parterze, flankującymi oś podłużną
planu sali centralnej.
Wystrój
na sklepieniu beczkowym i krzyżowym sali centralnej stanowią freski,
przypisywane malarzowi z kręgu Bonifacio de’ Pitati zwanego Veronense –
Francesco Torbido (1482-1562). Malowidła te pochodzą z pewnością z czasu
powstania samego budynku i doskonale komponują się z architekturą, którą
uzupełniają iluzjonistycznymi tablicami wplecionymi w ornament groteskowy oraz
pasami ornamentu kandelabrowego. Na sklepieniu beczkowym podłużnej osi rzutu
poziomego sali przedstawiono sceny z Metamorfoz
Owidiusza. Ich punkt kulminacyjnym stanowi umieszczona pośrodku scena Upadku
Faetona, flankują ją pojedyncze przedstawienia postaci mitologicznych.35. Bagnolo di Lonigo, Villa Pisani, Barchessa, 9.06.2016. Na północ od willi, zgodnie z projektem Andrea Palladia na kartach Quattro Libri dell’Architettura oraz licznymi własnoręcznymi projektami rysunkowymi tegoż architekta, aktualnie przechowywanymi w Londynie, znajdować się miał potężny dziedziniec na planie prostokąta, zakreślony przez tworzące kształt zbliżony do litery U trzy skrzydła zabudowań gospodarczych z ciągiem kolumnad doryckich, zwane barchesse oraz dwa kolumnowe ciągi komunikacyjne, wiodące do trójbiegowych schodów na rzucie litery T, poprzedzających wejście do willi od strony północnej. Do realizacji tego ambitnego projektu jednak nigdy nie doszło, a z zamierzonego, znacznych rozmiarów założenia trójskrzydłowego wybudowano jedynie skrzydło wschodnie, w kształcie zdecydowanie odbiegającym od projektu Andrea Palladia. Budowlę, zniszczoną w 1806 r. przez pożar zastąpiono nowym trójkondygnacyjnym budynkiem, nie mającym nic wspólnego z projektami palladiańskimi ani nawet z architekturą późnego renesansu na terenie Veneto.
36.
Finale d’Agugliaro (prov. Vicenza), 10.06.2016. Dzień 10 czerwca 2016 r. pod
względem warunków pogodowych nie zawaham się uznać za wymarzony. Błękitne niebo
upstrzone było jedynie nielicznymi kłębiastymi obłokami, a późnowiosenne słońce
oświetlało budynki, stwarzając tym samym idealne warunki do ich fotografowania.
Bez dysponowania własnym środkiem transportu dojazd do małych miast i
miejscowości, położonych w promieniu do 40 km wokół Vicenzy, w których znajdują
się zasługujące na uwagę wille Andrea Palladia jest nieco utrudniony, niemniej
możliwy. Warto dzień wcześniej wybrać się na dworzec autobusowy i skrupulatnie
przestudiować rozkład jazdy, konfrontując go z mapą okolic Vicenzy. Aczkolwiek
dla przybysza z Polski może się to wydać mało realne, do większości położonych
w prowincji Vicenza mniejszych miejscowości regularnie kursują autobusy
podmiejskie, a ilość kursów w ciągu doby nie jest bynajmniej mała.
Miejscowość Agugliaro, leżąca pomiędzy pasmami górskimi
Colli Berici i Colli Euganei posiada wprawdzie przystanek autobusowy, jednak
większość autobusów, których relacje wiodą do nieco odleglejszych miejscowości
w prowincji Vicenza, nie zatrzymuje się na nim. Jedynym wyjściem z sytuacji pozostaje
zatem wysiąść w pierwszej miejscowości za Agugliaro i przejść do miejsca docelowego
na piechotę, zwłaszcza że równolegle do drogi biegną ścieżki dla pieszych i
rowerzystów. Powstała według projektu Andrea Palladia Villa Saraceno nie
znajduje się w sercu miejscowości Agugliaro, lecz na jej krańcu zachodnim,
który dziś nosi nazwę Finale d’Agugliaro. Co ciekawe, znaczną część otoczenia
zabytkowego budynku z okresu późnego renesansu nie stanowią tereny rolnicze,
lecz łąki, ugory i zagajniki. W dniu, w którym miejsce to odwiedziłem, łąki i
ugory oraz skraje zagajników, tryskające soczystą tonacją czerwcowej zieleni i
skrzące się powodzią kwiatów, odwiedzały gromady motyli dziennych. Niestety
próba identyfikacji konkretnych gatunków nie miała wielkich szans na powodzenie,
bowiem te wdzięczne skrzydlate istotki, ogromnie rozlatane nawet nie kwapiły
się do spoczęcia gdziekolwiek, żeby im się przyjrzeć. Zaryzykuję stwierdzenie,
iż jaskrawa żółcień skrzydełek i niewielkie rozmiary naprowadzać mogą na
rozpoznanie przeważającej większości z nich jako szlaczkonie (Colias). Dało się zidentyfikować także po
kilka osobników bliżej nieokreślonych motyli z rodziny paziowatych (Papilionidae). Na pierwszy rzut oka wydawało
się, że są to charakterystyczne dla krajów o klimacie śródziemnomorskim osobniki
Papilio alexanor, jednak po
konsultacji z literaturą i zasobami sieci szybko przekonałem się, iż byłem w
błędzie. Napotkane na łąkach nieopodal willi Saraceno motyle były najpewniej
znanymi również w Polsce paziami królowej (Papilio
machaon). Nie wykluczam, że na ciekawsze motyle, nie występujące w naszym
kraju (nadmienię, że Włochy zamieszkuje ponad 120 gatunków motyli dziennych,
nieznanych w Polsce, sic!) natrafiłbym, gdybym po zwiedzaniu willi renesansowej
udał się na wędrówkę w ciągnące się niedaleko Agugliaro pasmo górskie Colli Berici,
gdzie dominują rozległe obszary dzikiej przyrody, wolnej od ingerencji
człowieka. Jednakże w planach na dzień 10 czerwca przewidziana była również
willa Pojana w nieco dalej leżącej miejscowości Pojana Maggiore, zatem na
jakąkolwiek wycieczkę w góry – z przyczyn oczywistych zabrakło czasu.
37-38.
Finale d’Agugliaro (prov. Vicenza), Villa Saraceno, 10.06.2016. Wkomponowana w
obręb skromnych zabudowań wiejskich, otoczona murami, a zewsząd łąkami, ugorami
i zagajnikami willa renesansowa stoi w osamotnieniu na zachodnim krańcu wioski,
zwanym Finale d’Agugliaro. Jest sprawą oczywistą, że głównym jej projektantem
był Andrea Palladio, który zamieścił projekt na kartach swego czterotomowego
traktatu Quattro Libri d’Architettura (Cevese 1973). Architekt pisał w tym samym traktacie, iż przedłożył projekty
rysunkowe delle case di villa di alcuni
gentil’huomini di terreferma (cyt. wg: Zorzi
1969). Jest wysoce prawdopodobnym, iż projekt willi Saraceno został opracowany
zaraz po zwycięstwie Andrea Palladia w konkursie na projekt loggii stanowiących
kostium renesansowy późnośredniowiecznego Palazzo della Ragione w Vicenzy (Zorzi 1969). Wiadomo również, że
fundatorem willi w Finale d’Agugliaro był Biagio Saraceno – przedstawiciel rodu
szlacheckiego, od 1548 r. jeden z patrycjuszy Vicenzy, pełniący także inne ważne
funkcje publiczne i zamieszkały przy Borgo San Vito (Burger 1909; Puppi 1973; Wundram, Pape 2004). Nie ma jednak pełnej
jasności, co do kolejnych etapów powstawania budowli, wiadomo jedynie, że czas
jej powstania można zamknąć w latach 1548-1555. W świetle badań projekty
rysunkowe Andrea Palladia powstały najpewniej około 1548 r., kiedy fundator
ustabilizował swój status społeczny w mieście Vicenza oraz zgromadził
odpowiedni zasób środków finansowych, z których był w stanie pokryć koszty wzniesienia
sobie rezydencji wiejskiej. Za czasem powstania budynku w latach 40. XVI w.
przemawia także prostota kompozycji elewacji oraz dyspozycji pomieszczeń we
wnętrzu, charakterystyczna dla wczesnych willi Andrea Palladia. Willa musiała
nadawać się do zamieszkania już w 1552 r., bowiem wówczas Biagio Saraceno
uzyskał prawo do pełnego odziedziczenia majątku ziemskiego w Agugliaro po swym
ojcu imieniem Pietro (Puppi 1973;
Wundram, Pape 2004). Odziedziczenie ziemi na własność potwierdza również
akt z 27 czerwca 1557 r., gdzie Biagio Saraceno wymieniony jest jako posiadacz casa e cortivo in Alfinale (Puppi 1973).
Główny budynek ma plan prostokąta i
jak większość willi Andrea Palladia, posadowiony jest na niskim cokole. Głównym
elementem jego bryły jest reprezentacyjne piano
nobile, powyżej którego znajduje się obniżone, stanowiące jedną trzecią
jego wysokości półpiętro (mezzanino).
Znajdująca się od południa fasada willi odznacza się prostotą kompozycji, w
której dominantę stanowi trójarkadowa loggia, charakterystyczny motyw
akcentujący trzy osie środkowe fasad wczesnych willi Andrea Palladia (Ivanoff 1967; Wundram, Pape 2004), o
arkadach wspartych na prostych filarach oraz zwieńczona trójkątnym,
monumentalnym naczółkiem. W bocznych osiach elewacji głównej symetrycznie
rozmieszczone są prostokątne, horyzontalnie posadowione okna podpiwniczenia (cokołu),
prostokątne, wertykalne okna z trójkątnymi naczółkami w piano nobile oraz kwadratowe okna w prostych obramieniach w mezzanino.
Elewacja północna zakomponowana
została bardzo podobnie, wydaje się być nawet uproszczoną wersją fasady (Burger 1909). Zamiast loggii mamy
posadowiony na osi symetrii rzutu poziomego budynku otwór wejściowy, flankowany
dwoma prostokątnymi oknami. Zbliżony układ okien występuje także na elewacji
zachodniej budynku, jakkolwiek brakuje horyzontalnych, prostokątnych okien
podpiwniczenia.
Loggia w fasadzie prowadzi do
zakomponowanej na planie zbliżonym do litery T sali centralnej, skomunikowanej od wschodu i zachodu z
symetrycznie rozmieszczonymi, wielkimi prostokątnymi pokojami. Te ostatnie są z
kolei od południa skomunikowane otworami wejściowymi, z dwoma również
prostokątnymi w rzutach poziomych, znacznie mniejszymi pomieszczeniami. Salę
centralną flankują również dwa niewielkie pomieszczenia na planach prostokątów,
o szerokościach stanowiących jedną trzecią szerokości osi podłużnej rzutu
poziomego sali centralnej, jedno z nich pełni funkcję klatki schodowej.
39. Finale d’Agugliaro, Villa Saraceno, barchessa e un
edificio adiacente, 10.06.2016. Zgodnie z projektami
rysunkowymi Andrea Palladia, opublikowanymi w traktacie Quattro Libri dell’Architettura, willa Saraceno stanowić miała rodzaj
klamry spinającej trzy skrzydła przylegających do niej zabudowań gospodarczych
z portykami kolumnowymi wzorowanymi na starogreckich stoa – tak zwanych barchesse,
a całość monumentalnego kompleksu miała mieć plan podkowy. Odpowiednikami
wywyższonej gabarytowo w zespole budynków willi, w narożach skrzydeł barchesse miały być dwie symetrycznie
posadowione wieże. Do realizacji projektu jednak nie doszło, ostatecznie
wybudowano jedynie willę oraz niewielki fragment barchessa, przylegającej do niej od wschodu. Ten niewielki budynek
z portykiem kolumnowym powstał jednak znacznie później niż willa Andrea
Palladia – mianowicie w 1659 r. W 1700 r. został zniszczony przez pożar i
dzisiejszy kształt, aczkolwiek dość dobrze imitujący palladiański styl późnego
renesansu, nadano mu w połowie XIX w.
Za
skrzydłem budynku zwanego barchessa znajdują
się oficyny. Zamiast przewidzianego w projekcie Andrea Palladia skrzydła
prostopadłego, na wschód od willi posadowione są starsze zabudowania wiejskie, między
innymi budynek o przeznaczeniu gospodarczym z podcieniami oraz stodoła, które
stały na posesji przed przejęciem jej przez Biagio Saraceno i budową
renesansowej willi.
40-41.
Pojana Maggiore, Villa Pojana, 10.06.2016. Willa należąca do szlacheckiego rodu
Pojana, wraz z otaczającą ją dawną posiadłością ziemską zlokalizowana jest w
południowej części wioski Pojana Maggiore, nieopodal znacznie starszych od niej
zabudowań średniowiecznych, zwanych Castello,
wzdłuż drogi prowadzącej w kierunku Montagnana. Już w XI w. wzmiankowana
jest miejscowość, określana w źródłach jako Paese
Poliana, jednakowoż to nie szlachecki ród Pojana nadał jej nazwę, lecz raczej
od nazwy miejscowości wywodzi się nazwisko rodowe (Burger 1909). Sprawa
fundacji i autorstwa projektu zespołu budynków nie pozostawia wątpliwości:
Andrea Palladio umieścił projekt na kartach traktatu Quattro Libri dell’Architettura, tamże wymienił również nazwisko
fundatora (Cavalier Pogliana), nie
podając jednak, o którego przedstawiciela rodu chodzi (Puppi 1973). Zapewne autor traktatu miał na myśli Bonifacio Pojana,
bowiem właśnie on został dziedzicem majątku ziemskiego dzięki swej lojalności
wobec republiki weneckiej podczas wojny będącej wynikiem
francusko-hiszpańskiego sojuszu przeciwko Wenecji, zwanego Ligą w Cambrai (Wundram, Pape 2004). Za przypisaniem fundacji
willi szlachcicowi Bonifacio Pojana dodatkowo może przemawiać fakt, iż po
odniesieniu licznych sukcesów na polu militarnym postanowił on poświęcić się
pracy nad rozwojem Terraferma, przejawiającym
się głównie w działalności rolniczej (Wundram,
Pape 2004). Także Giorgio Vasari
wspomina, iż fundatorem willi był il
signor Bonifazio Pogliana cavaliere (cyt. wg: Zorzi 1969).
Czas
wykonania projektów rysunkowych willi i innych przewidzianych w zespole
rezydencjonalnym budynków może przypadać na około 1546 r. Wiadomo, że w owym
czasie w obrębie odziedziczonego przez Bonifacio Pojana majątku ziemskiego
znajdowały się jedynie niewielkie zabudowania wiejskie. Jednakże zeznanie
podatkowe z maja 1555 r. zawiera informację, iż willa w Pojana Maggiore była nondum finita (Puppi 1973). Wzmianka ta niekoniecznie odnosi się do ukończenia
budowy willi, ale może oznaczać jej zdatność do zamieszkania (Wundram, Pape 2004). Na tej podstawie
badacze przyjęli hipotezę, iż prace nad realizacją projektu willi rozpoczęto
około 1550 r. Z marca 1563 r. pochodzi z kolei wzmianka źródłowa, o treści abijata de piture e salesato de batudo tutte
le stancie (cyt. wg: Puppi 1973),
co oznacza, że wnętrza willi były wówczas ozdobione freskami. Malowidła
powstały najpewniej w latach 1555-1560, a autorami ich byli malarze Giovanni
Battista Zelotti (1526-1578), Anselmo Canera (1530-po 1584) i Bernardino India
(1528-1590). Ci dwaj ostatni oraz rzeźbiarz Bartolomeo Ridolfi (? – przed 1570),
wszyscy pochodzący z Werony wymienieni są w XIII rozdziale II księgi traktatu
Andrea Palladia: Messer Bernardino India
et Messer Anselmo pittori veronesi e… Messer Bartolomeo Ridolfi scultore
veronese (cyt. wg: Puppi 1973).
Badania wykazały, że niezwłocznie po
ukończeniu prac nad willą rozpoczęto budowę przylegających do niej zabudowań od
strony zachodniej, w wierności projektowi Andrea Palladia, być może z nadzieją
na rychłą jego realizację w całości. Projekt ten przewidywał dwa symetryczne,
potężne aneksy, przylegające do willi od wschodu i zachodu, a całość miała być
odgrodzona dwoma murami, zakreślającymi od południa podwórze. Za murami
odgradzającymi podwórze znaleźć się miały dwa symetrycznie zakomponowane
budynki na planach węgielnic, z kolumnowymi ciągami komunikacyjnymi od strony
zakreślanych przez nie dwóch dziedzińców, czyli tak zwane barchesse. Był to zatem ogromnie
ambitny projekt, o którym Andrea Palladio w następujących słowach pisał w II
księdze swego traktatu, jednocześnie wyrażając swój ogromny respekt wobec
fundatora: Le case della città sono
veramente al Gentil’huomo di molto splendore, e commodità… ma non minore
utilità, e consolatione caverà forse dalle case di Villa, dove il resto del
tempo si passerà in vedere & ornare le sue possessioni, e con industria,
& arte dell’Agricoltura accrescer le faccoltà, dove ancho per l’esercitio,
che nella Villa si vuol fare a piedi, & à cavallo, il corpo più agevolmente
conserverà la sua sanità e robustezza, e dove finalmente l’amino stanco delle
agitationi della Città, prenderà molto restauro, e consolatione, e quietamente
potrà attendere à gli studij delle lettere, & alla contemplatione, a w
innym miejscu da un lato ha il cortile e
altri luoghi per le cose di Villa, dall’altro un giardino, che corrisponde a
detto cortile e nella parte di dietro un Bruolo, e una Peschiera di modo che
questo gentil’huomo come quello, che è magnifico e di nobilissimo amino, non ha
mancato di fare tutti quegli ornamenti, e tutte quelle commodità che sono
possibili per rendere questo suo luogo bello dilettevole e commodo (cyt. wg:
Burger 1909). Jednakże
projekt w tym kształcie, w którym Andrea Palladio opublikował go w Quattro Libri dell’Architettura nigdy
nie doczekał się realizacji. W 1606 r., kiedy posiadłość ziemska była w rękach
Nicolò di Odorico Pojana, bratanka fundatora, jak podano w źródłach seguendo differente disegno wzniesiono
mur odgradzający posesję oraz rozpoczęto budowę północnego skrzydła barchessa (Puppi 1973). Prostopadłego doń skrzydła zachodniego ostatecznie nie wybudowano, podobnie
nigdy nie doczekał się realizacji wschodni aneks do willi ani przylegające doń
północne i wschodnie skrzydła barchessa.
Pomimo,
iż projekt Andrea Palladia nie został w całości zrealizowany, willa Pojana
imponuje swym monumentalizmem i prostotą od zewnątrz, bogactwem wystroju wnętrz
oraz oryginalnością. Sama willa ma plan prostokąta, taki sam plan ma
przylegający do niej od zachodu aneks. Ten ostatni połączony jest wewnętrznym
przejściem z północnym skrzydłem barchessa,
wzdłuż którego od strony południowej ciągnie się portyk z kolumnami w
porządku toskańskim. Oś środkowa fasady willi jest lekko zryzalitowana, a
wejście na piano nobile poprzedza
loggia z potężną serlianą, wspartą na prostych, kwadratowych w przekroju
poprzecznym filarach i zwieńczoną dwiema arkadami, pomiędzy którymi przestrzeń
wypełniono pięcioma ślepymi oculusami.
Schemat kompozycji fasady opiera się na stosunku szerokości osi środkowej i osi
bocznych równym 1:2:1 (Wundram, Pape
2004). Środkową oś fasady wieńczy potężny, trójkątny fronton z trzema posadowionymi
na nim posągami, a do loggii prowadzą monumentalne schody na rzucie poziomym
prostokąta. Środkową, sięgającą poziomu gzymsu koronującego serlianę flankują symetryczne
przezrocza o kształtach podłużnych prostokątów, zwieńczone odcinkami gzymsów. Loggia
w fasadzie budynku nie jest wysunięta przed jej lico, tak jak klasyczny portyk,
lecz wbudowana w obręb willi, co nie jest bynajmniej nowatorstwem (Wundram, Pape 2004), podobne
rozwiązania spotykamy w willach Caldogno w Caldogno, Pisani w Bagnolo di Lonigo
oraz Saraceno w Finale d’Agugliaro. Oryginalnością w przypadku willi Pojana
jest jednak zaakcentowanie loggii w fasadzie zamiast trzema arkadami, jak w
willach wyżej wymienionych monumentalną serlianą, zwieńczoną podwójną arkadą i
powtórzenie podobnego rozwiązania na elewacji przeciwległej. Rozwiązanie to
może być świadectwem inspiracji twórczością Donato Bramante’go (e.g. kościołem
Santa Maria delle Grazie w Mediolanie, nimfeum w Genazzano) lub Giulio Romano (e.g.
Palazzo del Tè w Mantui), ponadto motyw ten przypomina łuk triumfalny, co może
pośrednio nawiązywać do sukcesów fundatora budynku – Bonifacio Pojana – na polu
militarnym (Ivanoff 1967; Zorzi 1969; Cevese
1973). W bocznych osiach fasady znajdują się prostokątne okna o identycznym
kroju i identycznych zwieńczeniach, jak przezrocza flankujące serlianę, a
powyżej nich kwadratowe okna mezzanino (półpiętra) w prostych obramieniach.
Podobnie jak fasadę zakomponowano
elewację północną, jakkolwiek tylko wykrój środkowy jest otwarty i pełni
funkcję otworu wejściowego do sali centralnej. Prowadzą doń schody na rzucie
poziomym półkola. Prostokątny otwór wejściowy flankują ślepe okna o kształtach
podłużnych prostokątów, jakkolwiek znacznie mniejsze niż prostokątne przezrocza
w fasadzie. Serlianę wieńczą – również analogicznie jak w fasadzie – dwie arkady
z przestrzenią wypełnioną oculusami. W
pozostałych czterech osiach elewacji północnej znajdują się prostokątne okna piano nobile oraz identyczne
jak na fasadzie, kwadratowe okna mezzanino.
Prostokątne
okna zwieńczone odcinkami gzymsów oraz posadowione na ich osiach okna
kwadratowe w prostych obramieniach powtarzają się także na elewacji wschodniej.
Willa stanowi rodzaj łącznika
pomiędzy zabudowanym obszarem wsi Pojana Maggiore a rozpościerającymi się
nieopodal niej bezkresnymi polami i sadami, co wiązało się integralnie z
najważniejszą dziedziną działalności fundatora po zakończeniu kariery wojskowej,
czyli pracą na roli (Puppi 1973).
42-43. Pojana
Maggiore, Villa Pojana, Loggia, 10.06.2016. Układ pomieszczeń we wnętrzu
willi Pojana koncentruje się wokół potężnej, posadowionej na planie podłużnego prostokąta
sali centralnej oraz poprzedzającej ją od południa loggii, na rzucie poziomym poprzecznego
prostokąta. Od wschodu i zachodu salę centralną flankują rozmieszczone
symetrycznie, prostokątne w rzutach poziomych klatki schodowe oraz niewielkie, również
prostokątne, symetrycznie posadowione i przesklepione krzyżowo pokoje. Te
ostatnie poprzedzają dwa symetrycznie rozmieszczone od wschodu i zachodu apartamenty,
każdy złożony z kwadratowego w rzucie poziomym przedsionka oraz prostokątnego,
znacznie większych wymiarów pomieszczenia, flankującego jednocześnie klatkę
schodową i znajdującą się od południa loggię. Ta ostatnia skomunikowana jest z
apartamentami poprzez bezpośrednio do nich wiodące otwory wejściowe.
We
wnętrzu loggii, na sklepieniu beczkowym z lunetami znajdują się freski
przypisywane Giovanni’emu Battista Zelotti’emu. Środkowy oktogon przedstawia
alegoryczną postać Fortuna, w symetrycznie względem niego rozmieszczonych
owalach zobrazowane zostały alegoryczne przedstawienia Tempus i Fama.
Przedstawienia figuralne umieszczono w iluzjonistycznych sztukateriach w formie
gzymsów i girland kwiatowych. W lunecie ponad wejściem do willi zobrazowano
motywy heraldyczne rodu szlacheckiego Pojana oraz trofea wojenne, nawiązujące
do sukcesów fundatora willi na polu militarnym. Całość dekoracji wnętrza loggii
dopełnia pełnoplastyczne popiersie fundatora i pierwszego właściciela –
Bonifacio Pojana, odkute przez wzmiankowanego w traktacie Andrea Palladia
rzeźbiarza z Werony – Bartolomeo Ridolfi’ego.
44-45. Pojana Maggiore, Villa Pojana, Sala centrale, 10.06.2016.
Wielka
sala centralna dzieli układ pomieszczeń we wnętrzu willi Pojana na dwa trakty. Sala
ta ma plan prostokąta, czyli odmienny niż sale centralne na planach zbliżonych
do litery T, które zastosowano w
willach Andrea Palladia z wkomponowanymi w obręb budynku loggiami, czyli na przykład
w Villa Caldogno w Caldogno i Villa Pisano w Bagnolo di Lonigo. Pomieszczenie
nakryte jest sklepieniem beczkowym, ozdobionym malowidłami ściennymi. Autorem dekoracji
freskowej na sklepieniu sali centralnej w willi Pojana był przypuszczalnie
Giovanni Battista Zelotti. Malowidła te wywierają wrażenie niedokończonych,
brakuje bowiem malarskiej dekoracji całości sklepienia, która ujmowałaby sceny
figuralne, na przykład w formie ornamentyki lub rzeczywistych bądź iluzjonistycznych
sztukaterii. Fakt ten może stanowić przesłankę ku hipotezie, iż miała miejsce przerwa
w pracach nad dekoracją malarską wnętrz willi i w efekcie pomieszczenia
flankujące salę centralną od zachodu nigdy nie zostały ozdobione malowidłami
ściennymi, z kolei w pomieszczeniach flankujących tę salę od wschodu prace nad
wystrojem malarskim, złożonym ze scen narracyjnych i motywów ornamentalnych w
pełni zrealizowano.
Na sklepieniu sali centralnej dekorację stanowią
symetrycznie przedstawienia figuralne w owalu i flankujących go polach prostokątnych,
wszystkie w obramieniach ze stiuku. Centralny owal obrazuje grupę postaci
odzianych w tuniki i togi – stroje znamienne dla rzymskiego antyku. Klękają one
przed ołtarzem, podczas gdy najważniejsza osoba – pater familias gasi płomień wojny u stóp posągu alegorycznej Pax (Pokoju), stojącej na ołtarzu. Wydaje
się, że jest to aluzja do osiągniętego przez republikę wenecką i walczącego w
jej szeregach fundatora willi, Bonifacio Pojana, pokoju po ciężkich walkach ze
sprzymierzonymi siłami Francji i Hiszpanii, zawiązanymi w wyniku Ligi w
Cambrai. Dwie flankujące centralny owal kwatery o kształtach prostokątów przedstawiają
Bachusa i Ceres oraz Merkurego z Alegorią Wiosny, których obecność również nie
jest tu przypadkowa. Antyczny bóg wina i towarzysząca mu bogini wegetacji i
urodzajów imieniem Ceres stanowią alegoryczne wyobrażenie spokojnego, wolnego
od okropności wojen oraz bliskiego natury życia w willi wiejskiej, który to
model życia był także gloryfikowany na kartach palladiańskiego traktatu Quattro Libri dell’Architettura. Podobną
wymowę wydaje się mieć wyobrażenie Merkurego – rzymskiego boga handlu, zysku i
kupiectwa, który byłby tu aluzją do trofeów zdobytych po zwycięskiej walce, zaś
alegoryczna postać Wiosny obrazowałaby urodzaj i bogactwo plonów osiągnięte poprzez
całoroczną, podporządkowaną prawom natury pracę na roli.46. Pojana Maggiore, Villa Pojana, Camerino delle grottesche, 10.06.2016. Niewielkie pomieszczenie na planie prostokąta, przylegające od wschodu bezpośrednio do sali centralnej w całości pokryte jest freskami pędzla Bernardino India. Wśród przedstawień dominujący motyw stanowi ornamentyka groteskowa, będąca tłem dla pojedynczo lub grupowo zobrazowanych zwierząt, emblematów, roślin czy uskrzydlonych puttów. Wszystkie te, charakterystyczne dla manieryzmu motywy ornamentalno-figuralne odnoszą się do dionizyjskiej wizji życia, z którą najpewniej utożsamiano życie na wsi. W trzech lunetach sklepienia krzyżowego przedstawiono oddane w ciepłych, pastelowych tonach barwnych pejzaże bukoliczne, wzbogacone antycznymi ruinami, a na dalszych planach widokami miast.
47-48.
Pojana Maggiore, Villa Pojana, Sala „degli imperatori”,
10.06.2016. Sala na planie podłużnego prostokąta, zlokalizowana na
wschód od sali centralnej i loggii wejściowej nazwana została „cesarską” i
spośród wszystkich wnętrz willi Pojana jawi się ona jako najbardziej imponująca
pod względem bogactwa dekoracji malarskich. Autorem większej części
stanowiących jej wystrój fresków był malarz z Werony Bernardino India
(1529-1590), jednakowoż asystował mu pochodzący z tego samego miasta rówieśnik
Anselmo Canera (1530-po 1584).
Główny
temat cyklu fresków w sali zwanej cesarską (degli
imperatori) stanowią sceny z historii antycznego Rzymu, będące aluzjami do
dokonań fundatora willi, Bonifacio Pojana na polu militarnym. Przedstawienia
narracyjne ujęto w iluzjonistyczne architektoniczne ramy w formie kolumn
jońskich oraz nisz z brązowymi statuami rzymskich wodzów i scenami ofiar
antycznych oraz innych starorzymskich rytuałów sakralnych. Trzy płyciny (panneaux) w formie medalionów, w fikcyjnych
obramieniach stiukowych ponad wejściami do salonu przedstawiają sceny
unaoczniające wspaniałomyślność Juliusza Cezara. Na sklepieniu salonu, wokół centralnego
plafonu zobrazowano dwanaście scen z życia Juliusza Cezara, wśród nich jego
zwycięstwa militarne, triumfy i rozmaite przejawy heroizmu. Architektura
iluzjonistyczna wydaje się być uzupełnieniem rzeczywistej dekoracji stiukowej,
wykonanej przez Bartolomeo Ridolfi’ego, której głównymi motywami są ornamenty
groteskowe. Sztukaterie obramiają wspomniane wyżej, zobrazowane w freskach
sceny z życia Juliusza Cezara oraz centralny plafon przedstawiający Naradę
bogów na Olimpie. Ta ostatnia scena stanowi punkt kulminacyjny całego cyklu
malowideł ściennych w Sali Cesarskiej.
49. Bassano del Grappa, Villa Angarano, 11.06.2016. Willa
Angarano, zwana również Angarano Bianchi Michiel znajduje się w otoczeniu
rozległych winnic u podnóża pasma górskiego, najeżonego budzącymi grozę formacjami
skalnymi, w niewielkiej odległości od historycznego centrum miasta Bassano del
Grappa, nieopodal dzisiejszej drogi przelotowej Strada Campesana. Szlachecki ród Angarano rezydował w wiosce o
nazwie odpowiadającej jego nazwisku od X
w. (Burger 1909). Na wzgórzu,
na którym w dzisiejszych czasach wznosi się willa i przylegające do niej
budynki dawniej stał zameczek obronny, rozbudowany o dodatkowe skrzydło w typie
średniowiecznego pałacu w 1260 r. (Burger
1909). Zameczek zburzono w 1332 r. (Burger
1909), jednak plany wzniesienia na jego miejscu nowej rezydencji,
utrzymanej w stylu późnego, inspirowanego rzymskim antykiem renesansu pojawiły się
dopiero w XVI w. Andrea Palladio otrzymał zamówienie na projekt willi wiejskiej,
której fundatorem był hrabia Giacomo Angarano. Jego imię i nazwisko pojawia się
na kartach Quattro Libri
dell’Architettura, a sam Andrea Palladio oznajmił, iż projektuje rezydencję
dla swego bliskiego i wielce szanowanego przyjaciela: molto magnifico, mio Signor osservandissimo il Signor Conto Giacomo
Angaranno (cyt. wg: Burger 1909). W tym samym traktacie znajduje się
projekt rozległego kompleksu budynków, z czterema skrzydłami zawierającymi
portyki kolumnowe, zakreślającymi prostokątne podwórze oraz murem ogradzającym
dziedziniec na planie półkola. Architekt pisał na kartach traktatu, iż willa budowana
dla Giacomo Angarano wokół jednego z dziedzińców miała mieć cantine, granari, luoghi da fare i vini,
luoghi da Gastaldo, stalle, colombare (cyt. wg: Zorzi 1969), czyli „skarbce,
spichlerze zbożowe, warsztaty tłoczenia wina, urzędy gastaldzkie, stajnie, gołębiarnie”,
od strony północnej miał się znajdować potężny ogród, z kolei la casa del padrone era… posta nel mezzo („dom właściciela (willa)… znajdował się w
centrum (założenia)”, cyt. wg: Zorzi
1969). Opis ten został następnie uzupełniony o informację, iż corre appresto questa fabrica la Brenta
fiume copioso di buonissimi pesci (cyt. wg: Zorzi 1969), czyli „w pobliżu
zespołu (budynków) płynie rzeka Brenta, obfitująca w ryby najlepszego sortu”.
Jest zatem pewne, iż willa stanąć miała na zachodnim brzegu rzeki, w wiosce
Angarano, dziś włączonej w obręb miasta Bassano del Grappa.
Przypuszczalnie projekty rysunkowe
willi oraz tworzącego wraz z nią kompleksu budynków i murów powstały w 1548 r.,
jest bowiem potwierdzony źródłowo pobyt architekta i teoretyka Andrea Palladio
w potężnej ziemskiej posiadłości szlachcica weneckiego Giacomo Angarano w
dniach 25 i 26 czerwca 1548 r. (Zorzi
1969). Sam mistrz podkreślił, iż miejsce, w którym gościł go zaprzyjaźniony
hrabia było celebre per i preziosi vini
che vi si fanno e per li frutti che si vengono (vendono?) e molto più per la
cortesia del padrone (cyt. wg: Zorzi
1969) – „słynące z win szlachetnego
gatunku, które się tam wytwarza oraz wyśmienitych owoców, które się sprzedaje,
a nade wszystko z kurtuazyjności i gościnności właściciela”. Okoliczności
powstania willi wiązać się mogły z uroczystością zaślubin hrabiego Giacomo
Angarano ze szlachcianką Biancą Nievo, o czym wspominał poeta Giovanni Battista
Maganza zwany Magagnò (1513-1586) w swoim sonecie napisanym wiejską gwarą,
charakterystyczną dla prowincji Bassano (cyt. wg: Zorzi 1969):
O Bianca Angarana
Quel preve non fu preve ma
sprofeta
Quando el vè battezè mo si
a la feta
Mo quel si gran poleta
Del me Borgese no m’al
ditto che
L’ha cattò scritto che la
Santa Fè
E an le Veritè
Gh’ha el guarnel bianco
con xe un fior de spin
Un cisano, la nieve, o
n’armelin
E chi agno pochettin
De macchia si l’impiega; e
ch’an vù a si
E de lome e de cuor purpio
così
De tal sorte che mi
Dirò in colusion cara
parona
Che vu si tutta bella e
tutta bona
Realizacji
doczekał się jednak tylko fragment obszernego projektu, a dokładniej wyposażone
w doryckie portyki kolumnowe skrzydła, zwane barchesse, samej willi nie wybudowano według projektu sporządzonego
przez Andrea Palladia, bowiem fundator, w obliczu problemów finansowych, w
jakich się znalazł zmuszony był w 1588 r. sprzedać swój majątek ziemski
patrycjuszowi weneckiemu Giovanni’emu Formenti’emu (Zorzi 1969). Dalszy etap rozbudowy zespołu budynków miał miejsce
pod koniec XVII w., a decyzja o jego wszczęciu wynikała z zapisu
testamentarnego Marii Molin Gradenigo z 1669 r. – ówczesnej właścicielki
posiadłości pod miastem Bassano del Grappa. Cztery skrzydła barchesse, zrealizowane wówczas na
etapie portyków kolumnowych doczekały się pełnej realizacji, bez zbytniego
odbiegania od projektu Andrea Palladia, jednakże główny budynek, który pod
koniec XVII w. doczekał się realizacji – zdecydowanie różni się tego, który w
swym projekcie przewidywał architekt i teoretyk z Vicenzy. Różnice są widoczne
szczególnie w aranżacji fasady, odstępstwo od pierwotnego projektu stanowiło
także dobudowanie do wschodniej barchessa
kaplicy na planie owalu wpisanego w prostokąt. Nie ma pewności co do
atrybucji projektu rozbudowy kompleksu budynków w końcu Seicenta, hipotetycznie
przyjęto, iż autorem jego był wenecki architekt Domenico Margutti (1659-1721),
uczeń Baldassare Longhena (Burger 1909).
Częściowo tylko zrealizowany projekt
Andrea Palladia stanowił z pewnością ukłon architekta w kierunku idealnych
antycznych willi rzymskich, co było koncepcją w pełni akceptowaną przez
hrabiego Giacomo Angarano. Główny budynek, nie zrealizowany za życia Andrea
Palladia służyć miał celom mieszkalnym, a zrealizowane na etapie portyków i
ukończone po ponad stu latach skrzydła barchesse
przeznaczone były dla zwierząt hodowlanych, na spichlerze zbożowe, gołębniki,
na siano dla bydła, zbiorniki na wodę do celów irygacyjnych oraz młyny. Willa z
przylegającymi do niej czterema, zakreślającymi prostokątne podwórze skrzydłami
barchesse to również świadectwo inspiracji
starorzymskimi forami miejskimi, które to założenia Andrea Palladio
skrupulatnie przestudiował podczas pobytu w Rzymie w 1545 r. oraz w latach
1546-1547, na krótko przed rozpoczęciem pracy nad projektem willi Angarano.
50. Bassano del Grappa, Villa Angarano, 11.06.2016. Główny
budynek kompleksu willowego w Bassano del Grappa ma formę trójkondygnacyjnego
pałacyku, w stylu znamiennym dla architektury Veneto w okresie Seicenta (XVII
w.). Trzy główne osie rozczłonkowane są pilastrami w formie porządku spiętrzonego
(toskańskimi, jońskimi i hermowymi), podtrzymującymi również balustrady
skrywające potężne okna zryzalitowanej środkowej strefy elewacji. Pilastry
rozczłonkowujące górną strefę fasady zwieńczone są dodatkowo impostami w formie
półwolut, a fronton ma formę przerwanego naczółka odcinkowego, zwieńczonego
trzema posągami: dwiema statuami postaci półleżących i jedną stojącą. Cztery
boczne osie fasady zakomponowano znacznie skromniej, a okna ich mają kształty wertykalnych
prostokątów oraz kwadratów bez obramień.
Układ
pomieszczeń wewnątrz willi koncentruje się, tak jak w przypadku wielu innych
willi Andrea Palladia, wokół potężnej sali centralnej na parterze, którą
flankują symetrycznie rozmieszczone pokoje na planach prostokątów i kwadratów.
51-52. Bassano del Grappa, Villa Angarano, Barchesse e
Cappella Santa Maria Maddalena, 11.06.2016. Willa Angarano stanowi kompleks
budynków oraz murów zakreślających dwa potężne podwórza: jedno w całości
przeznaczone na poprzedzający zabudowania ogród, drugie – na planie prostokąta,
otoczone z trzech stron skrzydłami podłużnych pawilonów zwanych barchesse i zamknięte od południa murem
granicznym z ozdobną bramą. Na północ od zespołu budynków znajduje się
XVIII-wieczny, zdominowany przez winnice ogród.
Symetrycznie
posadowione względem właściwej willi skrzydła podłużnych pawilonów (barchesse), od strony prostokątnego
podwórza zawierają ciągi portyków z kolumnami doryckimi, zwieńczonymi
belkowaniami w formie fryzów tryglifowo-metopowych. Podczas przebudowy i
rozbudowy kompleksu willowego na przełomie XVII i XVIII w. do wschodniego
skrzydła barchessa dobudowano
posadowioną na planie owalu wpisanego w prostokąt kaplicę p.w. św. Marii
Magdaleny (Cappella di Santa Maria Maddalena),
której bryła jedynie nieznacznie kontrastuje z XVI-wiecznymi pawilonami,
całkiem zaś odmiennie zaaranżowano jej trójosiową fasadę. Środkową oś fasady
kaplicy wyznaczają monumentalne, osadzone na wysokich postumentach półkolumny o
gładkich trzonach i kapitelach jońskich, „doklejone” do analogicznie
zaaranżowanych pilastrów. Wspierają one belkowanie, na którym spoczywa
trójkątny, antykizujący fronton, na którym posadowiono trzy statuy, również
osadzone na wysokich postumentach. Główny portal w osi środkowej wieńczy
przerwany naczółek o kształcie wklęsło-wypukłego łuku, a ponad nim, bezpośrednio
na gzymsie spoczywa potężne, półkoliste okno termalne, stanowiące główne źródło
światła padającego do wnętrza kaplicy. Boczne osie fasady zaaranżowano w sposób
znacznie prostszy. Dominantami ich są potężne, spoczywające na lizenach
półkoliste arkady, a ponad nimi znajdują się trójkątne, odgrodzone gzymsami
przyczółki.
53.
Vicenza, Palazzo Schio, 11.06.2016. Około 1560 r. Andrea Palladio wykonał dla
arystokraty z Vicenzy Bernardo da Schio projekt przebudowy jego domu,
zlokalizowanego nieopodal mostu Pusterla (Ponte
Pusterla Wundram, Pape 2004).
Znany jest zapis w testamencie fundatora, sporządzonym 22 września 1565 r.,
gdzie jest mowa o pracach nad ukończeniem
domu przy ulicy Borgo Pusterla w Vicenzy: edificari, facere seu, si incepta fuerit, finire domum ipsius… domini
testatoris positam in burgo Pusterla de Vicentia illo modo et forma iuxta
intentionem [sua] prout ipsa optime scit (cyt. wg: Puppi 1973). Wynika stąd, iż dom arystokraty Bernardo da Schio już
wówczas istniał i był zamieszkany, a prace o których mowa w zapisie
testamentarnym odnosić się mogły do jego przebudowy lub rozbudowy, ze
szczególnym uwzględnieniem fasady. Więcej światła
na tę kwestię rzucać mogą obszerne zapisy w inwentarzu domu Bernardo da Schio z
marca 1566 r. (Archivio di Stato, Vicenza, Notarile
Alvise Dalle Ore, b. 6966), w którym jest mowa o disegno fatto da man del quondam messer Bernardo sopra la fabrica della
soa casa sopra uno sfogio de carta, a także o filza de capitoli ovvero accordo fatto fra messer Bernardo e maistro
Agnolo spezapria (cyt. wg: Puppi
1973). W tym samym inwentarzu jest mowa o karcie z notatką o treści una intimation a Agnolo spezapria comenza
1561, 21 mazo oraz o libro de diversi
scritti fatti per conto della fabrica de Montichio l’anno 1560 e per quella di
Vicenza, a także o licznych zapiskach na luźnych kartach, potwierdzających
zakup materiałów budowlanych i opłat uiszczanych murarzom (murari, cyt. wg: Puppi 1973).
Wreszcie w cytowanym inwentarzu rzeczy posiadanych przez Bernardo da Schio jest
wzmiankowany un desegno de Paladio della
casa de Pusterla oraz notta della
fazada della casa de Pusterla con alcune sagome i szkice obrazujące 28 balaustri, 4 capitelli intagiadi con le
sue bozze et altre pedre lavorade in finestre, a dalej calcina, pedre, quarelli (cyt. wg: Puppi 1973). Wynika stąd jednoznacznie, iż Bernardo da Schio
już w 1560 r. planował przebudowę lub rozbudowę swej rezydencji przy Borgo
Pusterla, według projektu Andrea Palladia, który to projekt miał został
zrealizowany przez kamieniarza imieniem Agnolo.
Sam
architekt Andrea Palladio, zaangażowany w realizację projektów dla Wenecji i
tym samym zmuszony do częstych wizyt w Mieście Lagun oraz dłuższych okresów
nieobecności w Vicenzy, nadzorował budowę Palazzo Schio w sposób wielce
chaotyczny, w wyniku czego kamieniarz zatrudniony do realizacji projektu,
pozbawiony jasnych wskazówek merytorycznych przerwał pracę. Początek prac, w
świetle cytowanych wyżej zapisek źródłowych można by datować na 1565 r., a ich
zakończenie, a raczej przerwanie z przyczyn wyżej wymienionych miało miejsce najpewniej
w 1566 r. (Wundram, Pape 2004). Po
śmierci Bernardo da Schio, wdowa po nim nie wykazywała zainteresowania kontynuacją
rozbudowy rodowego pałacu miejskiego i dopiero brat zmarłego zleceniodawcy,
Fabrizio Schio podjął się ukończenia dzieła w latach 1574-1575, po tym jak
przez wiele lat kamienne bloki i inne materiały budowlane przeleżały bezużytecznie
na dziedzińcu.
Dwustrefowa fasada pałacu prezentuje
się nader skromnie, a jej kształt zbliżony jest do kwadratu. Na monumentalnym
cokole z boniowaniem groszkowanym posadowione jest piano nobile, którego elewację rozczłonkowują cztery wtopione w mur
kolumny korynckie o gładkich trzonach. Przestrzenie pomiędzy kolumnami niemal w
całości wypełniają potężne, prostokątne okna z balkonami, a zwieńczenia ich
stanowią wydatne trójkątne naczółki. Na kolumnach spoczywa belkowanie, a
powyżej wydatny gzyms koronujący. Sposób zaaranżowania fasady Palazzo Schio stanowi przemyślną grę świateł
i cieni, osiągniętą dzięki zastosowaniu głębokich nisz okiennych oraz
groszkowanych boni w strefie cokołu, płytko wtopionych w mur górnej strefy
elewacji kolumn korynckich oraz wydatnych balustrad balkonów, wreszcie wyraźnie
występującego przed lico fasady gzymsu koronującego, który przy odpowiednim
padaniu słońca rzuca wyraźny cień na szczytową partię fasady, zwłaszcza na belkowanie.
Napis na belkowaniu, wbrew oczywistym przypuszczeniom nie odnosi się do osoby
fundatora pałacu ani nie zawiera daty ukończenia jego budowy, lecz do renowacji
budynku w 1825 r., a upamiętnioną osobą jest Carlo Angarano: CAROLVS ANGARAN P.V. REST [AVRAVIT].
MDCCCXXV.
54. Lerino, Stazione delle FS, 12.06.2016. Coroczne wyprawy do Italii to z pewnością czas kolekcjonowania niezapomnianych wrażeń, którymi przez kolejne miesiące można się dzielić z innymi. Jednakże, tak jak i w codziennym życiu bywa, zdarzają się momenty rozczarowań lub niemożności realizacji planów powziętych na dany dzień. Tak właśnie się stało 12 czerwca 2016 r., kiedy w programie dnia zamieściłem wizytę willi Andrea Palladia wzniesionej dla rodu Chiericati w Vancimuglio, na terenie gminy Grumolo delle Abbadesse. Dojazd z Vicenzy, gdzie byłem zakwaterowany do wyżej wzmiankowanej miejscowości jest zasadniczo bardzo łatwy, bowiem autobusy podmiejskie w relacji Vicenza – Padwa (Padova) zatrzymują się na przystanku w bliskim sąsiedztwie willi renesansowej i dawnej posiadłości ziemskiej szlacheckiego rodu Chiericati. Jednakże dzień 12 czerwca to była niedziela, kiedy stronę Padwy nie kursował żaden autobus. Zdecydowałem się zatem na podróż pociągiem, zamierzając wysiąść na stacji w wiosce Lerino, a stamtąd dojść do willi na piechotę, tym bardziej, że zgodnie z mapą odległość wydawała się niewielka (zgodnie z obliczeniami miała ona nie przekraczać 2 km). Przysłowiowy wór kłopotów otworzył się dopiero, gdy wysiadłem z pociągu na stacji Lerino. Nad miejscowością ciężkie chmury zasnuły niebo, a obfite strugi deszczu niemal uniemożliwiały rozpoczęcie wędrówki w jakimkolwiek kierunku. Na szczęście były to opady przelotne i wobec konieczności ich przeczekania nie utkwiłem na peronie stacji kolejowej. Niemniej, osiągnięcie wyznaczonego celu nastręczało nieporównywalnie więcej trudności niż się spodziewałem. Czas się ogromnie przedłużał na wędrowaniu bez sensu i celu oraz studiowaniu mapy, zaś willa renesansowa jak nie znajdowała, tak nie znajdowała się w zasięgu mojego wzroku. O drogę nie było kogo zapytać, bowiem pochmurne niedzielne popołudnie, niejednokrotnie zraszane deszczem najwidoczniej większość mieszkańców wioski wolała spędzać w domach przy smacznym obiedzie, być może zakrapianym lampką czerwonego wina lub ewentualnie w kafejkach, których nawet w niewielkich miejscowościach w północnych Włoszech nie brakuje. Szczęście dopisało może o tyle, że po południu tego samego dnia pogoda znacząco się poprawiła, jednak do poszukiwanej z mozołem Villi Chiericati – ostatecznie nie dotarłem. Wydaje się, że w popołudniowym słońcu, wśród kwitnących po obfitych opadach deszczu pól gdzieś na horyzoncie widziałem budynek bardzo tę willę przypominający, brakowało mi jednak pewności, że to faktycznie on, a najistotniejszą rolę odegrał fakt, iż nie było doń bezpiecznego dojścia. Osiągnięcie celu wiązałoby się z wędrówką poboczem dość ruchliwej drogi dojazdowej w kierunku autostrady, co z przyczyn oczywistych nie stanowiło bezpiecznego rozwiązania. Wobec powyższego – wizytę w willi Chiericaiti w Vancimuglio pozostawiłem na rok następny (2017).
55. Vicenza, Veduta della città con Bacchiglione e Basilica Palladiana nel fondo, 12.06.2016. Pogoda w godzinach popołudniowych 12 czerwca 2016 r. poprawiła się zdecydowanie i tym samym zaistniały wymarzone warunki, aby udać się na ostatni spacer po historycznym centrum Vicenzy, przed dniem wyjazdu z tego miasta. Główne ulice oraz najważniejszy plac miejski – Piazza dei Signori nie były tak zatłoczone jak podczas mojej wizyty w Vicenzy rok wcześniej (lipiec 2015), co niewątpliwie miało swoje zalety. Łatwo było również zauważyć, iż miażdżącą większość krzątających się ulicami Vicenzy ludzi stanowili Włosi, poza językiem ojczystym bardzo rzadko dało się usłyszeć jakikolwiek inny. Łatwo to wytłumaczyć faktem, iż sezon wakacyjny, z najwyższą frekwencją turystów z innych krajów Europy, a nawet świata, w dniach mojego pobytu (7-13.06.2016) miasto miało przed sobą.
56. Vicenza, Antico Caffè vicino a Piazza dei Signori, 12.06.2016. O niejednej kawiarni na terenie Italii pisałem, jednak ta, którą odwiedziłem we wczesnych godzinach wieczornych 12 czerwca 2016 r. jest wyjątkowa ze względu na hasło przemawiające wyraźnym tonem zaproszenia. Sei stanco del solito caffè? Prova a cambiargli espressione! Cóż takiego ów tajemniczy zwrot w języku włoskim oznacza? Nic nadzwyczajnego, jedynie: Masz dosyć zwyczajnej kawy? Spróbuj [czegoś nowego], aby odmienić jej charakter! Owym nowatorstwem, oferowanym przez lokalik znajdujący się przy wąskiej uliczce nieopodal Piazza dei Signori w Vicenzy są najrozmaitszego sortu wyroby sięgającej w swej historii 1927 r. kompanii kawowej Caffè Diemme. Wyrób ten wyróżnia się charakterystycznym, silnym posmakiem orzeszków laskowych, który również znakomicie komponuje się z zapachem i delikatną pianką, tworzącą się na powierzchni świeżo zaparzonej kawy. Caffè diemme jest w rzeczy samej wysokiego sortu kawą dla smakoszy, którzy cenią sobie niebanalny smak świeżo i w odpowiedni sposób zmielonej (poszczególne rodzaje ziaren przemielane są w osobnych młynkach, dzięki czemu udaje się zapobiec przedwczesnemu mieszaniu się zapachów i idącej za tym dysharmonii) i zaparzonej we właściwy sposób kawy. Dodam jeszcze, że dodatkową zachętą do wizyty w rzeczonej kawiarni może być cennik oferowanego menu, który nie jest bynajmniej wygórowany.
57. Vicenza, 13.06.2016. Il treno RV 2719 delle ore 15.02,
proveniente da Verona Porta Nuova e diretto a Venezia Santa Lucia è in arrivo
al binario 2. Il treno ferma alle stazioni: Padova e Venezia Mestre. Attenzione!
Allontanarsi dalla linea gialla!
W
godzinach popołudniowych 13 czerwca 2016 r. opuściłem Vicenzę, po zgromadzeniu
ogromnego trzosu wiadomości i wrażeń na temat willi renesansowych Andrea
Palladia, rozmieszczonych w promieniu do 40 km wokół tego miasta. Wiem, że nie
wszystkie przewidziane w programie wille miałem okazję zobaczyć i poznać, do
niektórych pomimo usilnych starań i dysponowania odpowiednią ilością czasu –
dotrzeć się nie udało. Mogłem zatem odczuć po tej blisko tydzień trwającej wizycie
w Vicenzy pewien niedosyt. Tu jednak kłania się znany zapewne syndrom szklanki,
która dla jednych jest do połowy pełna, dla innych do połowy pusta. Optymiści
są skłonni wybrać wariant pierwszy i tak samo ja, doceniwszy fakt, iż w czerwcu
2016 r. udało mi się zwiedzić i opisać siedem willi na przedmieściach Vicenzy i
w jej okolicach, te, do których nie zdołałem dojechać pozostawiłem na rok 2017,
kiedy również podróż zdecydowanie najlepiej zaplanować na czerwiec.
W
dniu 13 czerwca czekała mnie dość daleka podróż z Vicenzy do Florencji (około
250 km). Nie wymagała ode mnie zbyt wiele wysiłku, gdyż bilety zakupiłem parę
miesięcy wcześniej przez Internet. Tym razem jednak nie odbyłem podróży w
całości drogami żelaznymi. Na pokładzie pociągu przyspieszonego (regionale veloce - RV) przebyłem jedynie
krótki odcinek pomiędzy Vicenzą a Padwą (Padova), co było dalej – napiszę w
kolejnej odsłonie. Starym zwyczajem dodam, że pociąg numer 2719, kursujący w
relacji Verona Porta Nuova – Venezia Santa Lucia, ciągnięty przez lokomotywę
serii E.464 składał się w całości z typowych dla kategorii regionale lub regionale
veloce wagonów bezprzedziałowych serii nB21-86, nB21-87 (II klasa), nA11-87
(I klasa) i npBH80-87 (wagon sterowniczy na końcu składu).58. Padova, Autostazione via della Pace, 13.06.2016. Mając na uwadze doświadczenia w podróżowaniu pociągami pomiędzy Vicenzą i Florencją w lipcu 2015 r., a zwłaszcza uciążliwości związane z kilkakrotnymi przesiadkami, na czerwiec 2016 r. zdecydowałem się na wybór nieco innego wariantu. Wiedziałem, że bezpośrednio z Vicenzy do Florencji nie kursują żadne autokary, a najbliższym miastem, z którego utrzymywane są regularne rejsy do tego ostatniego miasta jest Padwa. Oczywiście, główne źródło informacji o połączeniach stanowiła dla mnie wyszukiwarka internetowa GoEuro (www.goeuro.pl) i tym sposobem niespełna trzy miesiące przed wyprawą do Włoch natrafiłem na ofertę przejazdu na trasie Padova Autostazione della Pace – Firenze Sita v. s. Caterina da Siena autokarem firmy Baltour, za – ośmielę się rzec – bezkonkurencyjnie niską cenę. Podobnie jak w przypadku cen promocyjnych na bilety kolejowe, ustalone były u rzeczonego przewoźnika progi promocyjne, wahające się one od… zaledwie 1 € (sic!), poprzez 9 €, do nawet 35 €, czyli kwoty porównywalnej z cennikiem biletu na przejazd koleją dużych prędkości (e. g. kategorii ES Frecciargento). Dla mnie jednak opłata 1 € za dystans około 220 km wydawała się na tyle atrakcyjna, że bez namysłu na taki wariant się zdecydowałem i myślę, że większość podróżników postąpiłaby dokładnie tak samo.
59. Firenze, La casa con la sistemazione Air BnB in via
Pasquale Villari 6, 14.06.2016. Tym, którzy wcześniej
zapoznawali się z treścią mojego blogu, wolno stojący dom wielorodzinny przy
via Pasquale Villari we Florencji może być znany, zwłaszcza że wspominałem o
nim w opisie podróży z czerwca 2014 r. Krótko przypomnę również, iż w tym samym
opisie przedstawiłem specyfikę działania sieci zakwaterowań prywatnych Air BnB.
Między innymi z powodu relatywnie bliskiej lokalizacji kwatery przy via
Pasquale Villari w stosunku do historycznego centrum Florencji, na kilkudniowy
pobyt w tym mieście w czerwcu 2016 r. wybrałem właśnie to miejsce. Niestety w
tym momencie jestem zmuszony napisać kilka słów smutnej refleksji na temat
tego, co zastałem. Życie nauczyło mnie, nie po raz pierwszy zresztą, iż w
stosunku do gospodarzy w sieci Air BnB należy stosować zasadę ograniczonego
zaufania, nawet jeśli wcześniejszy pobyt u danego właściciela kwatery nie pozostawiał
żadnych lub pozostawiał minimalne zastrzeżenia. W dniu 13 czerwca 2016 r. przybyłem
do Florencji około godziny 20.00 i nie za długo potem dotarłem do domu przy via
Pasquale Villari. To jednak, z czym zetknąłem się po dotarciu do lokalu, powiem
ostro… z trudem mieściło się w moich wyobrażeniach. Oczywiście, opłata za
nocleg wygórowana nie była, jakkolwiek pod względem standardu, w porównaniu do
2014 r. mieszkanie reprezentowało poziom poniżej krytyki. Pokój, jaki
otrzymałem znajdował się na strychu, drzwi nie można było zamknąć, gdyż
zawadzały o regał, którego z powodu panującej ciasnoty nie dało się przesunąć w
żadną stronę. Nie wspomnę, że okna nie były myte od lat, to jeszcze da się
przeżyć, ale najgorsze, że w jednym ze skrzydeł okna brakowało kawałka szyby
(sic!), a przez powstałą tym sposobem „dziurę” wlatywały chmary komarów. Ich
obecność wydawała się zresztą oczywista, skoro ściany pokoju pokrywały
rozgniecione trupy tych nader dokuczliwych owadów, opite ludzką krwią. Dywan wydawał
się również nie odkurzany przez przysłowiowe „wieki” i podobnie pokryte były
grubymi warstwami kurzu regały. O standardzie kuchni lub łazienki nie godzi się
nawet wspominać, ale to uczynię. W łazience lustro całe zaplute, umywalka też
wywierała wrażenie dawno nie czyszczonej, a na dodatek miała zapchany odpływ.
Jeśli zaś chodzi o kuchnię… trudno to miejsce w ten sposób nazwać, przypominała
wielkie wysypisko śmieci. Przyznam, że nigdy dotąd nie doznałem podobnego
rozczarowania zarezerwowaną wcześniej przez Internet kwaterą, a tym bardziej
nie spodziewałem się, że zastanę podobne widoki mając na uwadze, że dwa lata
wcześniej nocowałem dokładnie w tym samym miejscu i bynajmniej tak odstraszająco
nie wyglądało.
Ostatecznie dało się przeżyć w krótko opisanej
kwaterze przez kilka dni pobytu we Florencji, jednak przyznam, że byłem na tyle
zbulwersowany, że przez myśl przechodziło mi żądanie zwrotu części kosztów (e.
g. po 10 € za każdą noc spędzoną w „norze”, w brudzie i raczej mało przyjemnym towarzystwie
komarów). Sam jestem gospodarzem w sieci Air BnB z blisko trzyletnim stażem i
powiem kategorycznie, iż nigdy bym nie dopuścił do sytuacji, żeby którykolwiek
z moich gości nocował w tak beznadziejnych warunkach, co oczywiście nie znaczy,
że w recenzjach nie otrzymałem drobnych uwag negatywnych.
60-62.
Firenze, Palazzo Pandolfini, 14.06.2016. Palazzo Pandolfini, znajdujący się na
działce zakreślonej przez via San Gallo, via Salvestrina i dzisiejszą via
Cavour, uchodzi za jeden z najpiękniejszych pałaców z epoki późnego renesansu
we Florencji. Miejsce, na którym dziś wnosi się monumentalny zespół
pałacowo-ogrodowy w średniowieczu znajdowało się na peryferiach miasta, niedaleko
Porta San Gallo, zdominowanych przez obszary rolnicze, szpitale i majątki
kościelne (Murray 1999). Zgodnie z przekazami
źródłowymi, na rozpościerających się za wyżej wspomnianą bramą miejską
przedmieściach stał klasztor San Silvestro, należący do benedyktynek zwanych le Santucce, ufundowany ok. 1300 r. (Bucci,
Bencini 1973). Od 1443 r. obiekt
klasztorny znalazł się w poważnym kryzysie i zamieszkany był przez zaledwie
jedną mniszkę, zatem, nakazem papieża Eugeniusza IV jego dobra skonfiskowano i
przekazano pobliskiemu konwentowi Sant’Agata (Bucci, Bencini 1973). Następnie klasztor znalazł się w posiadaniu
Bractwa św. Archanioła Rafała, a od 1447 r. w rękach mnichów z Montesenario (Bucci, Bencini 1973). W 1493 r.
znajdujący się na terenie dóbr klasztornych „dom
z ogrodem” mnisi przekazali w dzierżawę (presa in pigione) pochodzącemu z Florencji biskupowi Troia (w
Apulii) Giannozzo Pandolfini’emu (Bucci,
Bencini 1973). Nowy dzierżawca posiadłości na tyle czuł się związany z
miejscem, że niebawem wystąpił do papieża Leona X z prośbą o przyznanie mu dzierżawionej
ziemi na własność. Spotkało się to z pozytywną odpowiedzią i ostatecznie Leon X
de’ Medici, który w 1515 r. gościł w znajdującym się pod Florencją domu Giannozzo
Pandolfini’ego przypieczętował akt nadania majątku bullą papieską z 1517 r.
oraz przywilejem zawartym w brewiarzu z 1520 r. (Bucci, Bencini 1973). Otrzymanie przez biskupa Troia na własność majątku
ziemskiego przy via San Gallo, która była wówczas zaledwie ścieżką przecinającą
pola, wiązało się jednak z warunkiem wzniesienia na tej działce oratorium
poświęconego św. Sylwestrowi. Kaplicę o charakterze oratorium wprawdzie wybudowano,
jednak włączono ją w obręb pałacu, a następnie zaadaptowano do funkcji
prywatnej kaplicy pałacowej.
Nad projektem pałacu renesansowego
pracował w latach 1513-1514 Rafael Santi, osobiście zatrudniony przez biskupa
Giannozzo Pandolfini’ego, który poznał wybitnego artystę w Rzymie, kiedy ten
nadzorował prace nad renesansową przebudową Bazyliki św. Piotra w Watykanie (Ulatowski 1957; Bucci, Bencini 1973;
Czapska 1983). Przyjaźń Giannozzo Pandolfini’ego z papieżem z rodu Medici
Leonem X musiała się wydatnie przyczynić do nawiązania znajomości biskupa Troia
z Rafaelem Santi i tym samym wpłynąć na zatrudnienie tego ostatniego do
wykonania projektu nowej rezydencji biskupiej we Florencji. Budowa pałacu
ruszyła najpewniej około 1520 r., po tym jak Rafael Santi, określony w źródłach
jako „osoba nader umiłowana” (persona amorevolissima), która „nigdy nie odmówiłaby spełnienia pragnień innych osób” (non sapeva negarsi ai desideri altrui) dostarczył zaprzyjaźnionemu biskupowi
Troia projekt rysunkowy (Bucci, Bencini
1973). Rafael, zaangażowany jednak w realizację rozmaitych zamówień w Wiecznym
Mieście nie mógł zająć się nadzorowaniem realizacji projektu wykonanego dla Florencji,
zadanie to powierzył zatem pomocnikowi warsztatowemu Gianfrancesco da Sangallo
(Bucci, Bencini 1973).
Kiedy w 1525 r. Giannozzo Pandolfini
zmarł, majątek ziemski z nieukończonym pałacem przekazany został jego
bratankowi Ferdinando (Ferrando) Pandolfini’emu, który w 1522 r. odziedziczył po
wuju biskupstwo w Troia (Bucci, Bencini
1973). Jednak już pomiędzy 1520 a 1524 r. sprowadzono statuy, fontanny oraz
inne drogocenne przedmioty, podarowane w schedzie po bezdzietnym Pandolfo d’Angelo
Pandolfini’m, które służyć miały wyposażeniu oraz ozdobie pałacu i ogrodu („statue antiche, usci di pietra fine,
camini, fontane, vasi d’argento e d’oro, panni, arazzi ecc. ancorchè di
grandissima valuta”), a w ogrodzie rozpoczęto uprawę najrozmaitszych
kwiatów i innej roślinności (Bucci, Bencini 1973).
W 1530 r., podczas oblężenia
Florencji przez wojska hiszpańskie pod dowództwem Karola V Habsburga
Gianfrancesco da Sangallo zmarł i prace budowlane nad Palazzo Pandolfini
czasowo wstrzymano. Wkrótce jednak wznowiono je, mianując na architekta
nadzorującego realizację projektu brata Gianfrancesco, Bastiano da Sangallo
zwanego Aristotile (Bucci, Bencini 1973).
Najprawdopodobniej z inicjatywy Ferdinando Pandolfini’ego na fryzie poniżej
gzymsu koronującego wyryto inskrypcję upamiętniającą papieży Leona X i Klemensa
VII, co stanowiło hołd złożony przez Ferdinando obu najwyższym hierarchom
Kościoła, w geście wdzięczności za dobra ziemskie, jakie przyznali oni jego
wujowi. Do śmierci Ferdinando Pandolfini’ego w 1560 r. pałac pozostawał w
rękach rodu o tym nazwisku (Bucci,
Bencini 1973). Od 1568 r. w pałacu mieszkały „przez pewien czas” (per
alcun tempo) Lucrezia i Maddalena, córki Pietro Salviati’ego i Ginevry
Bartolini, które następnie przekazały rezydencję w dzierżawę hrabiemu Clemente
Pietra (Bucci, Bencini 1973). Ten
ostatni zaadaptował pałac do funkcji siedziby ambasady i miejsca zawierania
rozmaitych umów i transakcji handlowych. W 1585 r. Pandolfo di Roberto
Pandolfini zgłosił do władz Florencji pretensje w sprawie rodowego pałacu i tym
sposobem, czasowo pozostająca w posiadaniu Salviati’ch rezydencja została
odzyskana przez prawowitych właścicieli (Bucci,
Bencini 1973), w rękach których pozostaje do dziś.
W 2. połowie XIX w. hrabia Alessio
Pandolfini rozpoczął generalną renowację zespołu pałacowego (fedele e grandioso restauro), której
efektem była między innymi likwidacja oratorium San Silvestro, już wówczas
pełniącego funkcję prywatnej kaplicy i adaptacja dawnego wnętrza sakralnego na
jedną z komnat pałacowych (Bucci,
Bencini 1973).
W długiej historii Palazzo
Pandolfini na uwagę zasługuje również okres od 1865 do 1871 r., kiedy pałac na
krótko przeszedł w posiadanie rodu Nencini i mieściła się w nim ambasada
Brazylii we Włoszech. W latach 1870-1885, na zlecenie wspomnianego wyżej
hrabiego Alessio Pandolfini’ego podjęto gruntowne prace renowacyjne pałacu i
ogrodu, pod kierunkiem architekta Cesare Fortini’ego. Przebudowano wówczas
renesansową klatkę schodową, a wejście od zewnątrz do Oratorium San Silvestro zastąpiono
zwykłym oknem, stylizowanym na okna renesansowe z nim sąsiadujące, w wyniku
czego dawne oratorium straciło dostępność dla wiernych z zewnątrz i stało się
prywatną kaplicą. Kaplicę niebawem sekularyzowano, a jej wnętrze skomunikowano
za pomocą dodatkowego wejścia z potężnym korytarzem, wiodącym do głównego
portalu pałacu. Elementy wyposażenia wnętrza dawnej kaplicy przeniesiono do
pobliskiego kościoła San Giovanni dei Cavallieri.
Żona hrabiego Alessio
Pandolfini’ego, Sofronia Stibbert poświęciła się upiększaniu ogrodu pałacowego
i tym samym przybrała rolę głównego eksperta w dziedzinie ogrodnictwa. Zgromadziła
imponującą kolekcję kamelii (Camellia)
i starców popielnych (Senecio cineraria),
a niektóre rzadkie gatunki roślin, uprawiane w ogrodzie pałacowym dzięki jej inicjatywie
przekazano później włoskiemu stowarzyszeniu botaniczno-ogrodniczemu Società Botanica dell’Orticultura.
Syn
Alessio Pandolfini’ego, Roberto, wraz z żoną Beatrice Corsini zlecili
wzniesienie szklarni na orchidee w obrębie ogrodu zimowego, co było ostatnią
poważniejszą zmianą, wprowadzoną w obrębie rezydencji hrabiowskiej
Pandolfini’ch.
W
latach 1874-1875 odnowiono również kamienne spływy rynnowe oraz balustrady w
obrębie piano nobile, a w 1942 r.
wyburzono wieżyczkę, dobudowaną w XIX w. na dachu budynku. Renowacja elewacji
pałacu miała miejsce w latach 1965-1966: odrestaurowano między innymi pokrycia
tynkowe i wbudowano dawne, usunięte ze ścian kamienne detale, przechowywane
wówczas w ogrodzie. Tę ostatnią renowację elewacji zespołu pałacowego, z
nadaniem im dzisiejszego wyglądu przeprowadzono z inicjatywy Filippo
Pandolfini’ego, ojca aktualnych właścicieli – braci Roberto i Niccolò.
Palazzo
Pandolfini jest pałacem typowym dla architektury Rzymu, jednakowoż doskonale
zaadaptowanym do warunków florenckich. Pałac wydaje się być uproszczoną wersją
Rafaelowskiego Palazzo Branconio dell’Aquila w Rzymie, pojętą raczej jako willa
podmiejska niż pałac miejski (Murray
1999). Kwestią wysoce sporną pozostaje, na ile projekt Rafaela Santi jest
zgodny z obecnym kształtem kompleksu budynków z ogrodem. Możliwe, iż oryginalny
projekt Rafaelowski został nieco zmodyfikowany przez następców Rafaela – braci
Gianfrancesco i Bastiano da Sangallo (Ulatowski
1957), czego przejawem byłaby między innymi jego trójkondygnacyjność
(parter, piano nobile i mezzanino), zamiast przewidzianego w
projekcie budynku dwukondygnacyjnego (parter i piano nobile). Oryginalność Palazzo Pandolfini polega na
wkomponowaniu w jego obręb ogrodu zamkniętego skrzydłami budowli i murami
obwodowymi, co było bardzo nietypowe dla pałaców florenckich epoki
Quattrocenta, zawierających otoczone skrzydłami dziedzińce i może stanowić
nawiązanie do otoczonego wirydarzami klasztornymi hortus conclusus (Bucci,
Bencini 1973). Także plan pałacu odbiega od tradycji florenckiej
architektury pałacowej Quattrocenta i zbliżony jest w układzie do willi
rzymskich, czego dowodem są dwa ryzality od strony ogrodu z trójarkadową loggią
pomiędzy nimi oraz sam ogród zamknięty ze wszystkich stron murem (Czapska 1983). Elewacja od strony via
Salvestrina była najpewniej pierwszą, która ukończono, a miało to miejsce
jeszcze przed 1520 r. Naroża pałacu zostały zaakcentowane boniowaniem z szarego
kamienia, zaś fasada od strony via San Gallo zdominowana jest przez ochrowy
kolor tynku, z którym kontrastują kamienne detale architektoniczne, między
innymi okna zwieńczone naczółkami trójkątnymi i odcinkowymi, zaopatrzone w
balustradki i flankowane pilastrami. Strefy fasady odpowiadające kondygnacjom
oddzielają gzymsy międzypiętrowe, a fryz biegnący poniżej belkowania i gzymsu
koronującego zawiera inskrypcję: IANNOCTIVS
PANDOLFINIVS EPS. TROIANVS LEONIS X ET CELEMENTIS VII PONT. MAX. BENEFICIIS
AVCTVS A FVNDAMENTIS EREXIT AN. SAL. M.D.XX ALEXIVS PANDOLFINIVS RESTAVRAVIT
AN. SAL. MDCCCLXXV.
Całość
artykulacji elewacji, pełna wdzięku i powagi wydaje się wykazywać wpływy Donato
Bramante’go, jakkolwiek ujęte w nowe formy, co stanowi pewnego rodzaju
rozwinięcie jego zasadniczej myśli architektonicznej (Ulatowski 1957).
Przekształcenie
dawnego ogrodu renesansowego w romantyczny ogród angielski miało miejsce
najpewniej na początku XIX w., kiedy właścicielką kompleksu pałacowego została
Eleonora Pandolfini (1806). Pierwsze źródło ikonograficzne odtwarzające wygląd
ogrodu pałacowego w stylu angielskim pochodzi z 1876 r., jednakowoż prace nad
jego przekształcaniem mogły odbywać się znacznie wcześniej – w latach
1830-1840. W 1853 r. utworzono tak zwany ogród zimowy w formie loggii z przeszklonymi
ścianami, przylegającej do muru obwodowego przy via Salvestrina. Dziś ogród
zdominowany jest przez trawniki otoczone żywopłotami i drzewami, które
przysłaniają mury obwodowe pałacu. W obrębie ogrodu wyróżnia się również loggia
zawierająca oranżerię, a wzdłuż ścieżki na osi wiodącej ku portalowi od strony
via San Gallo ustawiono rząd posągów marmurowych, przedstawiających postacie
mitologiczne.
Ogród pałacowy z okresu Cinquecenta
opisany został w 1525 r. przez poetę Benedetto Varicensio, skąd wiadomo, że
była to przestrzeń ogromnie zacieniona, z fontanną, niewielkim trawnikiem oraz
drzewami pomarańczowymi.
Na początku XIX w. nadal istniał w obrębie
pałacu ogród w stylu włoskim (all’italiana),
podzielony na dwie niejednakowej wielkości kwatery na planach kwadratów.
Mniejszy kwadrat znajdował się od strony via San Gallo, większy – pomiędzy
ulicami via Salvestrina i via Cavour. Kamienna misa fontanny oraz zdobiące ją
putto, stały na ścieżce oddzielającej obie kwatery ogrodowe, a obecnie znajdują
się w atrium wejściowym do pałacu.
W
„większym” ogrodzie, podzielonym na cztery rabaty znajdowało się sztucznie
usypane wzgórze, porośnięte zagajnikiem zawierającym cytrony (Citrus medica) i limonki (Citrus aurantifolia), sztucznie
podstrzyżone laury i dęby oraz oranżeria i pnącza winorośli zakomponowane w
formie szpalerów.
Palazzo Pandolfini z ogrodem
wewnętrznym miał ogromne znaczenie jako typ założenia pałacowego znamienny dla
architektury późnego renesansu i stał się źródłem inspiracji dla niektórych
pałaców barokowych, nie tylko we Florencji, ale także poza tym miastem (Bucci, Bencini 1973).
63.
Firenze, Palazzo Gondi, 15.06.2016. Pałac florenckiego rodu szlacheckiego,
którego protoplastą był żyjący w XIII w. Gondo Gondi, znajduje się przy Piazza
San Firenze, nieopodal Piazza della Signoria, a jedna z jego elewacji zwrócona
jest w stronę via de’ Gondi – wąskiej uliczki upamiętniającej rodzinę,
zaangażowaną, zwłaszcza w okresie Trecenta w liczne transakcje handlowe
miasta-państwa Florencja (Bucci, Bencini
1971). W tej części miasta, w epoce antyku rzymskiego znajdował się teatr,
którego pozostałości odkryto podczas prac wykopaliskowych na Piazza San
Firenze: fragmenty murów, belki ryglowe oraz fragment brukowania areny.
Pierwszym przedstawicielem rodu
Gondi’ch, który tu rezydował był Giuliano, mąż Maddaleny Strozzi, który w 1455
r. kupił dom, a następnie powiększył swą posiadłość o kilka okolicznych
domostw, dawniej należących do rodów Giugni i Asini, a także o dawny budynek
Tribunale della Mercatanzia. Domostwa te zostały wkrótce wyburzone, celem
stworzenia działki pod pałac.
Nowy gmach pałacowy budowano od 1490
r., według projektu sporządzonego przez Giuliano da Sangallo, w okresie gdy
majątkiem zarządzał Giuliano da Lionardo Gondi (Decker 1964; Bucci, Bencini 1971; Murray 1999). Źródłami inspiracji
dla nowo wznoszonego pałacu były starsze pałace florenckie z epoki Quattrocena,
między innymi Palazzo Strozzi, Palazzo Medici-Riccardi i Palazzo Pitti (Ulatowski 1957; Bucci, Bencini 1971; Murray
1999; Frommel 2007). Świadectwem tych inspiracji jest szereg rozwiązań
architektonicznych, przejętych z wyżej wspomnianych pałaców renesansowych,
jeśli wymienić dziedziniec wewnętrzny, otoczony czterema skrzydłami krużganków,
zaakcentowanie elewacji boniowaniami, okna zwieńczone półkoliście, spoczywające
bezpośrednio na gzymsach międzypiętrowych czy wydatny gzyms koronujący,
poprzedzający zadaszenie.
Wiadomo, że od 1498 r. pałac był
zamieszkany, jakkolwiek jeszcze nie ukończony (Murray 1999). Przypuszcza się, że oryginalny projekt, sporządzony
przez Giuliano da Sangallo przewidywał fasadę o jedenastu osiach oraz dziedziniec
otoczony krużgankami o trzech arkadach w każdym skrzydle (Frommel 2007). Ze względu na ograniczoną powierzchnię nabytej przez
fundatora działki budowlanej architekt był w stanie zrealizować zaledwie pięcioosiową
fasadę i część czworobocznego dziedzińca wewnętrznego (Frommel 2007). Zapis w testamencie Giuliano Gondi’ego, spisanym w
1501 r. zobowiązywał syna fundatora pałacu do możliwie szybkiego ukończenia
jego budowy, wola autora testamentu nie została jednak spełniona (Bucci, Bencini 1971). Od 1501 r. bez
mała do 1870 r. pałac prezentował się jako budynek trójkondygnacyjny, o pięcioosiowej
fasadzie z dwoma portalami, zaś elewacja od strony via de’ Gondi nie istniała,
bowiem bryła pałacu łączyła się z budynkiem bezpośrednio z nim sąsiadującym (Bucci, Bencini 1971). Pod koniec XVII
w., na zlecenie Vincenzio i Angelo de’ Amerigo Gondi’ch do kontynuacji budowy
pałacu zaangażowano architekta Antonio Maria Ferri, a do wymalowania wnętrz –
malarza Matteo Bonechi.
Od strony dzisiejszej via de’ Gondi
pałac flankowała starsza budowla należąca do rodu Asini. Wyburzono ją w 1870
r., celem poszerzenia ulicy biegnącej wzdłuż jednej z elewacji Palazzo Vecchio
(Bucci, Bencini 1971). Przy tej
okazji rozbudowano również pałac i otrzymał on trzeci portal na fasadzie,
liczba osi głównej elewacji została powiększona, a elewację od strony via de’
Gondi ukończono, zakomponowując na bliskie podobieństwo fasadzie. Dom, który zburzono
dla poszerzenia ulicy i ukończenia jednej z elewacji pałacu zamieszkany był
parę wieków wcześniej przez Leonardo da Vinci, którego ojciec, ser Piero
wcześniej wynajął domostwo za regularnie uiszczany czynsz w wysokości 30
florenów. Zgodnie z tradycją, nie potwierdzoną jednak źródłowo właśnie w tym
domu powstać miał słynny obraz mistrza Leonardo da Vinci, zatytułowany Mona Lisa
(La Gioconda). Dla upamiętnienia tego półlegendarnego przekazu w przejeździe od
strony via de’ Gondi, ponad arkadą portalu umieszczono inskrypcję autorstwa
pisarza i filologa Cesare Guasti:
LEONARDO DA VINCI
VISSE LA BENAUGURATA
GIOVINEZZA
IN UNA CASA DELL’ARTE DEI
MERCATANTI
CHE DA GIULIANO GONDI FU
COMPRATA E DISFATTA
NEL MURARE QUESTO PALAGIO
AL QUALE DANDOSI
PERFEZIONE NEL MDCCCLXXIII
IL COMUNE E IL SIGONRE
CONCORDI
VOLLERO CHE LA MEMORIA DI
TANTO NOME AL NOBILE VAGO EDIFICIO
ACCRESCERESSERO
DECORO
Leonardo da Vinci
Młodość swą szczęśliwą spędził był
W domu sztuki kupieckiej,
Który następnie wykupił i zburzył Giuliano Gondi,
Dla wymurowania tegoż pałacu,
W którym gdy doczekał się on ukończenia w roku 1873
Władze miasta w pełnej zgodności zapragnęły
Aby pamięć tego sławetnego imienia
Nobilitowała ozdobę owego gmachu znamienitego,
jakkolwiek dotąd mało znanego
Wzniesienie południowego skrzydła
pałacu miało miejsce w latach 1870-1874, według projektu architekta Giuseppe
Poggi, tego samego, który projektował Piazzale Michelangelo oraz zabudowę viali
di Circonvallazione (Bucci, Bencini 1971).
Dzięki temu fasada została zrównoważona przez poszerzenie jej o kolejną oś oraz
o trzeci portal od strony Piazza San Firenze. Od 1874 r. pałac można uznać za
ukończony i wtedy również zawieszono na nim herb rodu Gondi’ch, o złoconej
tarczy ze skrzyżowanymi, czerwonymi buzdyganami.
W odróżnieniu od pałaców z
wcześniejszych dziesięcioleci Quattrocenta, na elewacjach Palazzo Gondi da się
zauważyć rodzaj ewolucji rozwiązań, znamiennych dla florenckiej architektury
pałacowej. Pałac wzniesiono wokół czworobocznego dziedzińca wewnętrznego,
otoczonego czterema skrzydłami krużganków. Elewacje zewnętrzne podzielono,
również zgodnie z tradycją florenckiej architektury pałacowej Quattrocenta na
trzy strefy, zaakcentowane boniowaniem, z każdą wyższą strefą mniej
rozrzeźbionym. W strefie odpowiadającej parterowi elewację akcentuje boniowanie
wypukłe, a trzy portale wejściowe zamknięte są arkadami półkolistymi, okna tej
strefy mają zaś kształt niewielkich kwadratów. Interesujące jest, że w strefie parteru
Palazzo Gondi tak jakby przekształcono boniowanie z grubo ciosanych brył kamiennych
z parteru Palazzo Strozzi w regularnie rozstawione, zaokrąglone bloki mniej
więcej tego samego rozmiaru (Murray 1999).
Strefę fasady, odpowiadającą pierwszemu piętru Palazzo Gondi akcentuje
boniowanie płaskie, a strefę ostatniej kondygnacji tworzy całkiem gładka
ściana. Obie strefy odpowiadające górnym kondygnacjom mają okna zwieńczone
półkoliście, spoczywające bezpośrednio na gzymsie międzypiętrowym. W porównaniu
do starszych pałaców florenckich okna mają formę monoforialną zamiast
biforialnej, a obramienia ich są znacznie głębiej profilowane (Bucci, Bencini 1971). Elementem
charakterystycznym dla pałacowej architektury Florencji jest także ciągnąca się
wzdłuż dolnych stref elewacji kamienna ława, stanowiąca rodzaj cokołu oraz
wydatny gzyms koronujący na konsolkach. Za oryginalnością Palazzo Gondi wobec
innych pałaców florenckich z epoki Quattrocenta przemawia jednak przede
wszystkim niewielka, jednoprzęsłowa loggia kolumnowa, posadowiona powyżej
drugiego piętra, bezpośrednio przy budynku sąsiadującym (Bucci, Bencini 1971). Elewacja pałacu przy via de’ Gondi ma pięć
osi i podobnie jak fasada – trzy półkoliście zwieńczone portale.
Na dziedzińcu wewnętrznym Palazzo
Gondi, otoczonym czterema skrzydłami krużganków o półkolistych arkadach,
wspartych na gładkich kolumnach korynckich znajduje się fontanna o dwu
kamiennych misach, pochodząca z 1652 r., zasilana wodą z wodociągu sięgającego
Ogrodów Boboli należących do Palazzo Pitti. Ten sam, założony w XVI w. wodociąg
zasila Fontannę Neptuna na Piazza della Signoria. W krużganku od strony
północnej znajduje się monumentalna klatka schodowa, wiodąca na wyższe piętra,
o stopniach dekorowanych motywami zoomorficznymi i roślinnymi. Dziedziniec
wewnętrzny, w szlachetnym rytmie kolumn i łuków, z łagodnie wznoszącymi się
schodami i fontanną pośrodku wydaje się łączyć typowo florencką harmonię i
elegancję z reprezentacyjnym dostojeństwem początków rozwiniętego renesansu (Decker 1964).
Na piano nobile mieści się wielki salon zawierający jedenaście
portretów członków rodu Gondi, poczynając od Giuliano il Vecchio oraz kominek,
wykonany według projektu Giuliano da Sangallo w latach 1501-1505 (Bucci, Bencini 1971). Kominek zdobią
reliefy zawierające przedstawienia alegoryczne oraz wieńczą go dwie wielkie,
pełnoplastyczne statuy, przedstawiające Herkulesa i Samsona.
64. Firenze, Sono vicino alla Loggia del Pesce in via Borgo la Croce, 16.06.2016. Kilkudniowy pobyt we Florencji w czerwcu 2016 r. nie wiązał się z tak intensywnym zwiedzaniem, jak w latach 2008, 2014 i 2015. Jeśli chodzi o zabytki architektury, zasadniczo interesowały mnie zaledwie dwa pałace renesansowe – Palazzo Pandolfini i Palazzo Gondi. Więcej czasu zamierzałem z kolei poświęcić na wizyty w bibliotekach, oddając się kwerendzie w literaturze poświęconej willom i pałacom Andrea Palladia w Vicenzy. Dziwne może się wydawać, że publikacji na temat obiektów z miasta na terenie Veneto poszukiwałem we Florencji. Łatwo to jednak wyjaśnić moją głęboką wiarą we wszechstronność księgozbiorów bibliotek florenckich oraz choć podstawowym obeznaniem z zasadami korzystania z tychże bibliotek. Tym razem jednak się zawiodłem – w znanych mi z wcześniejszych wizyt bibliotekach Florencji – w Galleria degli Uffizi oraz przy via della Pergola znalazłem bardzo niewiele woluminów zawartych w przygotowanej na parę miesięcy przed podróżą bibliografii. Nie wiem, czy ta okoliczność mogła wywołać uczucie zniechęcenia, czy może po intensywnym zwiedzaniu willi renesansowych w Vicenzy i okolicach doznałem znużenia, wobec czego na kolejny dzień, 17 czerwca zaplanowałem wycieczkę do parku krajobrazowego nad jeziorem Bilancino (Lago di Bilancino), oczywiście z zamiarem „polowania” na motyle dzienne.
65-66.
Firenze, Loggia del Pesce, 16.06.2016. Loggia del Pesce, czyli w dosłownym
tłumaczeniu Loggia Rybacka znajduje się dziś na Piazza dei Ciompi, nieopodal
via Borgo la Croce. Jej dawną lokalizację stanowił plac zwany Mercato Vecchio,
znajdujący się na miejscu dzisiejszej Piazza della Repubblica, a dokładniej
mieściła się ona przy zachodniej pierzei placu, na miejscu podcieni dzisiejszej
Caffè Gambrinus.
Projekt niewielkiej arkadowej loggii
wykonał w 1567 r. Giorgio Vasari, na zlecenie wielkiego księcia Toskanii Cosimo
I de’ Medici, dla umożliwienia kontynuacji działalności handlowej sprzedawcom
ryb, którzy dawniej rezydowali przy Ponte Vecchio, na Nabrzeżu Arkebuzerów (Lungarno degli Archibugieri). To
ostatnie miejsce handlarze rybami musieli opuścić, aby umożliwić wybudowanie
wielkiego korytarza, ułatwiającego dworowi władców Florencji przemieszczanie
się w kierunku Palazzo Pitti, tak zwanego Corridoio
Vasariano. Późnorenesansową loggię wybudowano w bardzo krótkim czasie,
pomiędzy sierpniem 1568 a wrześniem 1569 r. W 1699 r. budowlę poszerzono o dwa
dodatkowe przęsła, zgodnie z wolą ówczesnego wielkiego księcia Toskanii Cosimo
III de’ Medici oraz instytucji odpowiedzialnej za nadzorowanie sprzedaży
żywności we Florencji – Magistrato della
Grascia. W okresie tak zwanej Generalnej
Odbudowy Florencji (Risanamento
generale di Firenze), w latach 1885-1895 loggię rozebrano, z zamiarem
przechowania w jednym z muzeów elementów będących w najlepszym stanie
zachowania i rekonstrukcji budowli w przyszłości. Zachowane elementy loggii,
głównie herby, tonda z motywami ryb, kapitele, kolumny itp., dzięki inicjatywie
architekta-konserwatora Guido Carocci’ego zdeponowano w Museo di San Marco. Dopiero w 1955 r. Komitet
ds. Estetyki Miasta (Comitato per
l’estetica cittadina), dzięki uzyskaniu funduszy wyłożonych przez Florencką
Kasę Oszczędności (Cassa di Risparmio di
Firenze) zadecydował o dokonaniu rekonstrukcji późnorenesansowej loggii,
pod kierunkiem inżyniera-architekta Giulio Cesare Orlandi Cardini.
Prostokątną
w rzucie poziomym loggię tworzy dziewięć przęseł o tej samej liczbie arkad
półkolistych z każdego boku, spoczywających na filarach i kolumnach porządku toskańskiego.
Dziewięć przęseł zawiera sklepienia żaglaste, nakrywające loggię od wewnątrz.
Strefy elewacji powyżej półkolistych arkad zdobią tonda obrazujące rozmaite
gatunki ryb oraz inne motywy związane z morzem, rybołówstwem i czynnościami
pokrewnymi, co jednoznacznie wynika z funkcji, jaką loggia spełniała w
przeszłości. W narożach budowli mieszczą się cztery herby, a na osi symetrii
jednej z górnych stref elewacji – tablica w obramieniach z ornamentu zwijanego,
zawierająca inskrypcję upamiętniającą fundację loggii przez wielkiego księcia
Cosimo I de’ Medici i jego syna Francesco. Motywy heraldyczne w narożach loggii
oraz na osiach symetrii dłuższych elewacji budowli zawierają: herb małżeństwa
księcia Francesco I de’ Medici i księżnej Giovanny d’Austria, opatrzony
inskrypcją; tarczę herbową z godłem małżeństwa księcia Cosimo I de’ Medici i
Eleonory da Toledo ze złotym runem, koroną książęcą i inskrypcją; drugą tarczę
z herbami pary książęcej Francesco I de’ Medici i Giovanny d’Austria oraz
herbem instytucji nadzorującej handel żywnością – Magistrato della Grascia (z koszem pełnym ziaren zbóż, dwoma
kłosami, flankowanym przez dwa delfiny połykające byki) oraz tablicę
inskrypcyjną, upamiętniającą fundację loggii w 1568 r., z powtórzonym herbem Magistrato della Grascia. Treść inskrypcji
fundacyjnej, napisanej antykizującą majuskułą głosi:
FORVM • PISCARIVM • Q[VID] •VSQVE • ADHVC
TEMPORIBVS • QVADRAGESIMALIBVS • AD
PONTEM • VETEREM • FREQVENTABATVR
NVNC • ILL[VSTRISSIMV]S •
ET • ECC[ELLENTISSIMVS]S • MAGNVS • COSMVS
MED[ICVS] • FLOR[ENTIAE]
• ET • SENAR • DVX • II • ET •
FRANCISCVS • EIVS
• FILIVS • PRINCEPS • OPT •
VT • HIC • CONTINVO •
PISCES • VENDANTVR
MVLTO • MAIORI • SVMPTV •
AC • MAGNIFICENTIA
QVAM • ANTEA • ILLIC •
EXTRVCTVM • FVERAT
ÆDIFICANDVM • CVRARVNT
MDLXVIII
67.
Parco naturale al Lago di Bilancino (prov. Barberino di Mugello), 17.06.2016.
Lago di Bilancino to największe jezioro sztuczne na terenie Toskanii, o
głębokości sięgającej miejscami nawet 31 m (sic!), którego utworzenie
umożliwiło zwiększenie zaopatrzenia w wodę pitną zarówno Florencji, jak i mniejszych
miast, na przykład Prato oraz Pistoia. Znajduje się ono na terenie gminy
Barberino di Mugello, na zachód od drogi numer 65, stanowiącej arterię
komunikacyjną pomiędzy dwiema sąsiadującymi ze sobą krainami Italii – Toskanią i
Emilią-Romagną.
Aczkolwiek jezioro zostało utworzone
przez budowę potężnej tamy, której głównym celem było zabezpieczenie
okolicznych miejscowości przed powodziami, z upływem czasu Lago di Bilancino nabyło
cech znacznie bardziej znamiennych dla jeziora naturalnego, a jego otoczenie
stanowi rozległy park krajobrazowy, obejmujący zarówno tereny łąkowe,
krzewiaste, pojedyncze drzewa, jak i niewielkie lasy oraz leśne polany.
Największą oazę dzikiej natury stanowi tu rezerwat przyrody Gabbianello,
przyciągający uwagę walorami krajobrazowymi, jak również urozmaiceniem fauny i
flory.
Nietrudno się domyślić, że wybrałem się na wycieczkę
do parku krajobrazowego nad Lago di Bilancino, aby oprócz poznawania
architektury i sztuki Italii poświęcić trochę czasu obserwacji przyrody, ze
szczególnym uwzględnieniem motyli dziennych. Faktem jest, że klimat panujący w
wymienionym wyżej parku krajobrazowym oraz występująca w nim roślinność są
sprzyjające dla motyli, jednak nie występuje w tym rejonie na tyle gorący i
stabilny klimat śródziemnomorski, żeby mogli się tam osiedlać egzotyczni skrzydlaci
„migranci” z Afryki północnej, tacy jak przykładowo Danaus chrysippus (monarcha złocisty) czy Charaxes jasius (piękniś sułtanek), a na spotkanie z tymi motylami
najbardziej liczyłem. Na podstawie zaledwie kilkugodzinnej wizyty, i trzeba
jednak powiedzieć, że dość pobieżnego oglądu fauny motyli dziennych w parku
krajobrazowym nad Lago di Bilancino pozwalam sobie wywnioskować, że nie odbiegała
ona zbytnio od fauny motyli polskich. Jednakże było mi dane napotkać parę
gatunków, które w naszym kraju nie występują.68. Firenze, Veduta dalla finestra dell’alloggio Air BnB in via Pasquale Villari, 17.06.2016. Wspomniany wcześniej niski standard kwatery spółki Air BnB przy via Pasquale Villari we Florencji choć odrobinę rekompensować mogły przyjemne dla wzroku widoki z okna. Via Pasquale Villari biegnie poza granicami historycznego centrum miasta, a zabudowania mieszkaniowe, najczęściej wielorodzinne wzbogaca obfita zieleń skupiona w dość znacznych rozmiarów ogrodach. Można by zaryzykować stwierdzenie, iż planowanie dużych założeń ogrodowych w obrębie miejskiej zabudowy mieszkaniowej stanowi dalekie echo tradycji kompleksów pałacowo-ogrodowych okresu renesansu, takich jak przykładowo pochodzący z wczesnego Cinquecenta Palazzo Pandolfini. Zestawienie takie nie byłoby pozbawione sensu, nawet pomimo iż miejsce pałaców zajęły nowoczesne budynki wielorodzinne, a ogrody nie są zakomponowane w tak wyrafinowany sposób, jak w epoce renesansu, z kolei uprawiana w nich roślinność jest typowa dla Italii, wraz będącymi integralnym elementem zieleni miast południa Europy palmami.
69. Firenze, L’ultimo giorno della mia permanenza – alla Piazza
Santa Maria Novella, 18.06.2016. W dniu kończącym mój pobyt w
Italii w czerwcu 2016 r., można powiedzieć, że w miasto Florencja jakiś
tajemniczy duch tchnął pełnię życia. Od dłuższego czasu wszem i wobec dała się
dostrzec atmosfera przygotowań do mającego się niebawem rozpocząć sezonu
letniego, jednak oto 18 czerwca zaangażowanie mieszkańców skoncentrowało się
wokół obchodów Nocy Świętojańskiej. W Polsce i na Ukrainie Wigilię św. Jana,
nawiązującą do pogańskiego święta zwanego Nocą Kupały obchodzi się 23/24
czerwca, tymczasem najstarsze w tradycji święto w mieście-państwie Florencja ma
miejsce, zgodnie z wielowiekową tradycją – blisko tydzień wcześniej (sic!). Osią
świątecznej nocy jest cykl imprez odbywających się na florenckiej Piazza del
Duomo, a integralną część święta stanowi bieg maratoński przez miasto.
Na
ostatni dzień spędzony we Florencji nie miałem bliżej sprecyzowanych planów. W
historii moich podróży do Włoch bywało, że w ostatnim dniu wykorzystywałem
okazję do zwiedzania obiektów, na które wcześniej nie wystarczyło czasu, albo
spędzałem cały ten dzień w bibliotece. Inaczej było 18 czerwca 2016 r., kiedy
jedyne, co mnie interesowało, to spacer w spokoju i wyciszeniu przez miasto
oraz ewentualnie porządkowanie wrażeń z powoli kończącej się wyprawy. Aczkolwiek
trwała ona ponad dwa tygodnie i miała miejsce w okresie najdłuższych dni w roku,
minęła paradoksalnie zadziwiająco szybko. Czy na tej podstawie należałoby sądzić,
że podróż do Włoch w czerwcu 2016 r. była ogromnym, nie pierwszym i mam
nadzieję, że nie ostatnim – sukcesem? Pozostawię to pytaniem otwartym.
70. Firenze, Antico Caffè Cavour in via Camillo Cavour,
18.06.2016. Najstarsza kawiarnia we Florencji nosi nazwisko włoskiego polityka,
męża stanu, premiera i ministra spraw zagranicznych, zasłużonego w budowie
zjednoczonego królestwa Włoch w XIX w. Znajduje się ona przy ulicy nazwanej
imieniem i nazwiskiem wyżej wspomnianej osoby, a nazwę nadano jej wtórnie, od
jednej z głównych arterii miejskich Florencji. Do dnia dzisiejszego ten
najstarszy lokal w mieście leżącym w sercu Toskanii zaprasza do wizyty zarówno
uprzejmością właścicieli, jak i wyśmienitym smakiem serwowanych drobnych
przekąsek, szybkich dań obiadowych i nieodłącznej w jadłospisie każdego Włocha
kawy. Osoby pogrążone w nałogu palenia tytoniu rozgościć się mogą przy
stolikach wystawionych na werandzie kawiarni, z kolei goście spragnieni spokoju
i niechętni wdychaniu zapachu nikotyny mają do dyspozycji miejsca we wnętrzu
lokalu. Kawa oraz rozmaitego sortu słodkie przekąski są zaiste rozkoszą dla podniebienia,
i co najważniejsze – ceny owej przyjemności nie są bynajmniej wysokie. Kawiarnia
Cavour we Florencji znana jest przede wszystkim studentom, mieszkańcom i osobom
pracującym w najbliższej okolicy, którzy dzień powszedni rozpoczynają od wizyty
w ujmującym swym nastrojem lokaliku.
Osobiście
do żadnej z wyżej wymienionych grup gości się nie zaliczam, jednakowoż sądzę,
że i dla pospolitych podróżników, zwłaszcza takich, których ambicją jest pisanie
kronik każdej z podjętych podróży do Italii, drzwi kawiarni Cavour powinny być
otwarte. Dlatego w ostatnim dniu pobytu we Florencji nie omieszkałem pozwolić
sobie na odwiedzenie tego baru.71. Firenze, Toscana Pride, 18.06.2016. Przyznam, że nigdy podczas moich podróży do Italii nie byłem świadkiem jakiejkolwiek manifestacji o charakterze politycznym lub światopoglądowym. W dniu 18 czerwca 2016 r. miałem okazję ujrzeć podobne wydarzenie na ulicach Florencji po raz pierwszy. Dlaczego osoby uczestniczące w tym, jak by nie powiedzieć „wielobarwnym marszu” postanowiły wyjść w miasto i wypełnić tłumnie ulice właśnie w dzień poprzedzający Noc Świętojańską? I skąd my Polacy podobne marsze, vel manifestacje znamy? Czy przypomina to odbywające się w naszym kraju rokrocznie, jakkolwiek bez z góry ustalonej daty, tak zwane Parady Równości? W takim przypadku należałoby dla równowagi chociaż raz być świadkiem kontrmanifestacji na ulicach miast włoskich, czegoś w rodzaju naszego polskiego Marszu Niepodległości. Przyznam, że ogromnie mnie ciekawi, jak podobne marsze mogłyby wyglądać we Włoszech. Czy na nich też dałoby się usłyszeć skandowania o treści „Nie czerwona, nie tęczowa, lecz Italia narodowa!!!”? Tylko jak by to brzmiało w języku włoskim? I co najważniejsze: co znaczyłoby owo pojęcie „Italii narodowej”? Krótko relacjonując historię owego, po dzisiejsze czasy określanego mianem „pięknego kraju” (bel paese) bardzo trudno mówić o jedności narodowej, bez mała aż do utworzenia zjednoczonej monarchii konstytucyjnej w XIX w. Półwysep Apeniński wypełniony był luźnym konglomeratem miast-państw, konkurujących ze sobą o wiodącą pozycję na stałym lądzie i morzu, a ileż razy wchodzących w starcia militarne! W dzisiejszych czasach z kolei istnieją teoretycznie zjednoczone Włochy, co jednak nie przeszkadza istnieniu na półwyspie w kształcie buta z dużą cholewą dwu małych państewek - San Marino i Watykanu. Jeśli zaś chodzi o Wenecję, była ona miastem-państwem, które w XIX w. najdłużej broniło się przed „wchłonięciem” przez zjednoczone królestwo Italii, a ostatnio słychać nieśmiałe przebąkiwania o tak zwanym Venexit (sic!). Widać zatem, że nie tylko historia, ale i współczesność pełna jest tajemnic, otwartych pytań i zagadek, a rzeczą niemal pewną jest, że nie na wszystko doczekamy się odpowiedzi.
73-74.
Firenze Santa Maria Novella, 18.06.2016. Il treno EN 1234/6
delle ore 20.44, proveniente da Livorno Centrale e diretto a Wien Hauptbahnhof
è arrivato al binario 6. Il treno ferma a: Bologna Centrale, Ferrara, Padova,
Treviso, Tarvisio Boscoverde / Villach Hbf, Klagenfurt Hbf, Bruck an der Mur,
Wiener Neustadt Hbf e Wien Meidling.
Dzięki dokonaniu zakupu biletu przez Internet z blisko
półrocznym wyprzedzeniem udało mi się zdążyć na najniższy próg oferowanej przez
Koleje Austriackie (ÖBB) międzynarodowej taryfy promocyjnej SparSchieneItalien i co najważniejsze – nabyłem
miejsce w wagonie z miejscami leżącymi. Mając na uwadze doświadczenia w podróżach
z Włoch do Austrii w latach wcześniejszych nieraz zastanawiało mnie, czy
miejsce w kuszetce, za które, w taryfie promocyjnej oczywiście, płacę o 20 €
więcej faktycznie jest lepszym rozwiązaniem od miejsca siedzącego. Wydaje się
że podróż trwającą około jedenastu (od stacji początkowej np. we Florencji) czy
ponad trzynaście (od stacji początkowej w Rzymie lub e.g. Livorno) godzin
nocnych przyjemniej spędzić na spokojnym śnie w przedziale kuszetkowym, a
dodatkowo dostać śniadanie kontynentalne wliczone w opłatę za przejazd, niż tę
samą podróż przebyć na miejscu siedzącym w przedziale dla sześciu osób, gdzie
siedziska są wprawdzie wysuwane wprzód, ale komfort jednak mniejszy i nie ma
żadnego posiłku w cenie biletu. Oczywiście, tyle godzin jazdy nie w całości
spędza się na śnie, lecz jest to także okazja, żeby zamienić parę słów z
towarzyszami podróży, czy nawet nawiązać ciekawą rozmowę. Z drugiej strony
sześcioosobowe przedziały w wagonach z miejscami leżącymi są dość ciasne, a
uciążliwością dla osoby wysokiego wzrostu może być otrzymanie miejscówki pod
zaokrąglonym dachem wagonu, co spotkało mnie w przypadku podróży 18/19 czerwca
2016 r. Mimo drobnych niewygód, stając przed wyborem wariantu przejazdu na rok
następny zdecydowałbym się jednak na kuszetkę. Wniosek stąd płynie prosty – w
roku 2017, przy planowaniu podróży do Italii na czerwiec (doświadczenia z lat
wcześniejszych uczą, że jest to najlepszy termin) o bilet powrotny na całą
relację pociągu EuroNight 1234/6, z Livorno do Wiednia trzeba się starać już w
styczniu, gdyż później na nabycie miejscówki w standardzie innym niż miejsce
siedzące może być za późno, albo pozostaną jedynie wyższe progi promocji, na co
podróżnik, powiedzmy z przeciętnie zasobnym portfelem niezbyt może sobie
pozwolić.
74.
Bratislava hlavná stanica, 19.06.2016. Rýchlik č. 607 „Fixinela”, Želežničnej
Spoločnosti Slovensko (ŽSSK) vo smeru Košice, cez stanice Bratislava Vinohrady,
Trnava, Nové Mesto nad Váhom, Piešťany, Trenčín, Považská Bystrica, Žilina,
Ružomberok, Liptovský Mikuláš, Margecany a Kysak, stoí na koľaji 10, pri
nástupiští 3. Pravideľný odchod vlaku 11.55.
„Wylądowanie”
na dworcu głównym w stolicy Słowacji przed południem dnia 19 czerwca 2016 r.
oznaczało definitywne pożegnanie z Italią. Wszelkie wspomnienia i ciekawe
rozmowy na temat Włoch ze współpasażerami „pozostawiłem” na pokładzie pociągu
EuroNight, relacji Livorno – Wiedeń, który osiągnąwszy stację końcową Wien Hbf
odstawiony został gdzieś na pobocze, a tam pewnie aż do godzin wieczornych
oczekiwał na „zatrudnienie” w relacji powrotnej. Od Bratysławy miałem przed sobą
pokonanie odległości liczącej około 200 km w kierunku miasta Żylina, jednak
pozostawiłem sobie chwilę na zastanowienie, z usług którego przewoźnika
skorzystać: czy podobnie jak w lipcu roku 2015 wsiąść w InterCity prywatnej
spółki RegioJet, czy dla urozmaicenia jechać obsługiwanym przez Słowackie
Koleje Państwowe (ŽSSK) pociągiem pospiesznym. Różnice w cenach biletów na obie
kategorie nie były znaczące, a z ciekawości, jak będzie prezentował się skład
pociągu pospiesznego w relacji Bratislava hl. st. – Košice wybrałem ten ostatni
wariant.
Niestety,
co do pesymistycznego przypuszczenia, jakoby słowackie pociągi pospieszne, pomimo
kursowania szlakiem najwyższej prędkości w kraju (numer 120), paradoksalnie
zmniejszyły swoje tempo, i tym razem miałem rację. Na czele pociągu
pospiesznego „Fixinela” zaprzęgnięto poddaną monotonnej, czerwono-białej tendencji
„blonskizacji” lokomotywę Škoda 362.015, zdolną rozwinąć 140 km/h, jednak
liczący dwanaście wagonów skład na takie tempo nie pozwalał. Prawie wszystkie,
zmodernizowane wagony serii Bmeer, Bmpeer, Bdghmeer (II klasa), WRRmeer (restauracyjny)
i Ampeer (I klasa) są wprawdzie konstrukcyjnie dostosowane do 160 km/h, ale
jeden przysłowiowy „spowalniacz” serii Bdteer, ze względów bezpieczeństwa
wymuszał ograniczenie tempa do „magicznej” 120-tki. Być może wcześniej o tym
pisałem, ale nie pojmuję z czego może wynikać włączanie tych, co prawda
zmodernizowanych, ale powolnych wagonów, które we wcześniejszych latach
podróżowania po Słowacji widziałem tylko w pociągach osobowych, do składów
pospiesznych. Tłumaczyć to można najpewniej niedostatkiem taboru.75. Žilina, Hotel a ubytovňa Dom Techniky, 19.06.2016. Miasto Żylina w północno-zachodniej Słowacji, nigdy w historii moich podróży nie należało do chętnie odwiedzanych miejsc. Najczęściej bywałem w nim „przejazdem”, dwa razy tylko zatrzymywałem się na noc, przy czym w obu tych przypadkach natrafiłem na fatalne miejsce zakwaterowania. Wobec powyższego pobyt tam traktowałem jako niemiły przerywnik w podróży, starając się uciec możliwie szybko, do domu lub do miasta w Italii, stanowiącego cel danej wyprawy. Jeśli chodzi o czerwiec 2016 r., ostatnim przystankiem w drodze powrotnej z Włoch do Polski miało być nieco bardziej na południowy zachód położone miasto Púchov. Co mnie w tym mieście zainteresowało, że właśnie na nie padł wybór, tego do końca nie wiem. Niemniej, pojawił się problem, nie po raz pierwszy i nie ostatni zresztą, ze znalezieniem miejsca zakwaterowania. Zarząd „kwaterowni” o nazwie SISI długo zwlekał z odpowiedzią na zapytanie z mojej strony, a kiedy w końcu doczekałem się odzewu, okazało się, że brakuje wolnych miejsc. Zatem zdecydowałem się na Żylinę, gdzie za przystępną cenę dokonałem rezerwacji w obiekcie stanowiącym przeżytek dawnego ustroju socjalistycznego, jakich pełno w Słowacji i Czechach. Było to coś pomiędzy internatem, hotelem asystenta a akademikiem, sądząc po nazwie (Hotel a ubytovňa Dom Techniky) przypuszczałbym, że służącym głównie za miejsce zakwaterowania uczniom pobliskiej, bliżej nieokreślonej szkoły technicznej, a może i pracownikom znajdujących się nieopodal zakładów przemysłowych. Nie powiem, że obiekt odstraszał brudem i zaniedbaniem, jednak wyposażenie jego oraz unoszący się w korytarzach, dziwny słodko-kwaśny zapach nie stanowił bynajmniej zachęty do pozostania na dłuższy czas. Jednak nie sam obiekt, w którym znalazłem zakwaterowanie, lecz atmosfera miasta jako takiego oddziaływała przygnębiająco. Szczególnie przejawiało się to w opustoszałych ulicach, zaniedbanych obiektach zabytkowych, nie zapraszających raczej do wizyty w ich wnętrzach, innymi słowy – za gardło ściskać mógł nastrój, tak kontrastujący wobec tętniącej życiem, opuszczonej dzień wcześniej Florencji. Jedynym pocieszeniem w tej dopełnionej skumulowanymi chmurami na niebie atmosferze wydawało się wędrowanie pomiędzy barami lub kawiarniami i – w miarę przystępnych cen degustowanie lokalnych przysmaków. A miejscem, które wydawało się najbardziej „żywotne” okazał się… dworzec kolejowy, gdzie każdy miłośnik kolei znalazłby coś zajmującego do obserwacji, uwiecznienia na zdjęciu lub opisu.
76. Žilina,
19.06.2016. Regionalný rýchlik "Stražov" zo smeru Bratislava hl. st.
prišiel na koľaj 2 pri nástupiští 2.
Pociąg pospieszny regionalny (regionalný rýchlik) to kategoria wprowadzona przez Słowackie Koleje
Państwowe (ŽSSK) na początku 2016 r. lub nieznacznie wcześniej, której rolą
było najpewniej uzupełnienie połączeń pospiesznych dalekobieżnych (rýchlik) w zbliżonym standardzie podróży,
na krótszych relacjach - coś na wzór przez kilka lat eksploatowanych w Polsce InterRegio. Jednakże i w tym przypadku
na łamach Kolei Słowackich dał się zauważyć niedostatek taboru. Do pociągów
kategorii regionalný rýchlik, jak zdołałem
spostrzec w 2016 r., zaprzęgano najczęściej szybkie lokomotywy serii Škoda 350
lub 361.1, jednak z reguły nie szło to w parze z nowoczesnymi lub przynajmniej
zmodernizowanymi składami wagonów. Tabor często stanowiły nieco wyeksploatowane
wagony B 20-41, Bee 20-48 i Bee 20-40 lub zmodernizowane, jakkolwiek powolne
(konstrukcyjne dostosowane do zaledwie 120 km/h) bezprzedziałowe Bdteer i
Bdgteer. Regionalny pociąg pospieszny "Stražov", który udało mi się
uwiecznić w kadrze fotograficznym 19 czerwca 2016 r. na dworcu w Żylinie był
chlubnym wyjątkiem. Lokomotywa Škoda 350 w niebiesko-białych z żółtym pasem barwach
Retro, we wcześniejszych latach spotykana na czele pociągów najszybszej w
Słowacji kategorii InterCity
przyprowadziła osiem nowoczesnych wagonów serii Bmeer, Beer, Bpeer (II klasa) i
Aeer (I klasa). Cały skład konstrukcyjnie dostosowany był do 160 km/h, jednak
mając na uwadze liczbę przystanków w relacji Bratysława - Żylina jest mało
prawdopodobnym, żeby pociąg tej kategorii (regionalný
rýchlik) mógł rozpędzać się do takiej szybkości. Mam jednak nadzieję, że
mógł osiągnąć chociaż 140 km/h, prędkość z jaką w latach wcześniejszych
magistralą 180/120 mknęły pociągi pospieszne dalekobieżne. Żeby się przekonać,
najprościej wsiąść do pociągu pospiesznego regionalnego i prześledzić wskazania
elektronicznego szybkościomierza w wagonie odpowiedniej serii na całej jego
relacji. Czy można by wyznaczyć sobie takie zadanie na jeden z etapów podroży z
Polski do Italii przez Słowację w roku 2017? Z przyjemnością!
77. Žilina,
20.06.2016. Medzištátný vlak IC RegioJet č. 1012, spoločnosti RegioJet, zo
smeru Košice, ktorý pokračuje smer Čadca, Třinec Centrum (CZ), Český Těšín,
Havířov, Ostrava-Stodolní, Ostrava hlavní nádraží, Ostrava-Svinov, Hranice na
Moravě, Olomouc hlavní nádraží, Zábřeh na Moravě, Česká Třebová, Pardubice
hlavní nádraží a Praha hlavní nádraží, prichádza na koľaj 4 pri nástupiští 3.
Pravideľný odchod vlaku 10.42.
Słonecznym
późnym rankiem 20 czerwca 2016 r. opuściłem miasto Żylina i udałem się w
kierunku Pragi, a był to ostatni odcinek podróży z Italii do Polski w 2016 r.,
na jakim korzystałem z pociągu. Pociągi kategorii SC Pendolino, IC RegioJet
oraz większość ekspresów w transgranicznych relacjach słowacko-czeskich kursują
międzypaństwowym szlakiem podbeskidzkim numer 127, a następnie wiodącymi przez
Czechy trasami o numerach 320, 270, 010 i 011. W 2016 r., w projektach na
następne lata mieściła się dalsza modernizacja szlaku numer 127, celem
przystosowania go w całości pod 160 km/h. Dotychczas maksymalna prędkość
szlakowa na nim wynosiła 140 km/h, jednak rozwinięcie jej było możliwe tylko
pomiędzy stacjami Žilina i Krásno nad Kysucou. Pociąg IC RegioJet, którym jechałem
w dniu 20 czerwca nie osiągnął jednak na tym niedługim odcinku tej szybkości,
gdyż niezwłocznie po minięciu tej ostatniej stacji musiał zwolnić i w podobnym,
niezbyt szybkim tempie, pod ołowianym niebem skąpanym w strugach deszczu dotoczył
się aż na Śląsk Cieszyński, a dokładniej do Ostrawy. Znacząco przyspieszył
dopiero za tym ostatnim miastem, osiągając maksymalną swoją prędkość 160 km/h,
dzięki czemu do swej stacji końcowej w stolicy Czech, która przywitała mnie słonecznym
i ciepłym popołudniem, dotarł zgodnie z rozkładem.
Pisałem
wcześniej trochę na temat podróżowania pociągami kategori IC RegioJet, jednak
chciałbym ten temat nieco rozszerzyć. Warto z nich korzystać nie tylko ze
względu na czasem zdumiewająco niskie ceny biletów, ale także na szereg
udogodnień dostępnych "na pokładzie". W składach kursujących za dnia,
wagony klasy economy i business, serii Bmpz, Ampz, ABmz i Bmz,
rozpoznawalne po żółtej, czy jak niektórzy zwą "pszczelej"
kolorystyce są bardzo komfortowe, a w cenę biletu wliczona jest butelka wody
mineralnej (0,33 l), kilka napojów do wyboru (kawa amerykańska, kawa włoska
ILLY, herbata miętowa, moszcz jabłkowy), codzienna prasa oraz korzystanie z
sieci WiFi. Jednakowoż i usługi dostępne odpłatnie zachęcają przystępnością
cen. Przykładowo cennik serwowanych przez serwis cateringowy przekąsek i
napojów przedstawia się następująco: sałatka Caesar kosztuje 2 €, solidny
kawałek sernika, jabłecznika lub ciasta ze śliwkami 0,40 €, sałatka owocowa
1,60 €, kanapka z francuskiego croissanta obficie obłożona 0,80 €, herbata
(czarna, zielona, owocowa) 0,50 €, butelka wina (ok. 0,2 l) 1,80 €, butelka
piwa (ok. 0,5 l) 0,80-1,20 €, napój Kofola (butelka 0,5 l) 0,60-0,80 €. Łatwo
zatem zauważyć, iż podróżowanie pociągami IC RegioJet nie jest luksusem
dostępnym jedynie turystom z grubymi portfelami i po stokroć polecam ten sposób
pokonywania dystansów na głównych szlakach kolejowych Słowacji i Czech.78. Praha, Okolí křižovakty ulice Nádražní s Radlickou, a nádraží Praha Smichov, 20.06.2016. A zatem… kończymy podróż do Italii w czerwcu 2016 r. Odległość z Pragi do Wrocławia pokonałem korzystając po raz pierwszy w życiu i po raz pierwszy w historii moich podróży ze sformalizowanego autostopu BlaBlaCar. Miałem to szczęście, że 20 czerwca po południu, trzyosobowa grupa wrocławian powracała z urlopu trekkingowo-rowerowego w Alpach austriackich i była w stanie zabrać mnie jako współpasażera ze stolicy Czech. Czas oczekiwania, licząc od przyjazdu pociągiem IC RegioJet na stację Praha hlavní nádraží, do odebrania mnie z okolic całkiem innego dworca praskiego, mianowicie Praha Smichov był dość długi, jednak zadziwiająco szybko minął. Gwoli uściślenia, do Wrocławia dotarłem przynajmniej półtorej godziny po północy, a następnego dnia czekało mnie kolejne wstawanie o godz. 4.30 i droga do pracy. Taki jest jednak, bynajmniej nie łatwy los globtrotera, a ostatniego popołudnia po całej, wieloetapowo organizowanej wyprawie do Italii pozostać mogły jedynie wspomnienia. Po raz pierwszy i mam nadzieję, że nie ostatni, powziąłem jednakowoż jako podsumowanie wycieczki następującą dewizę: Tak trzeba podróżować! Tyle przystanków, tak wiele przesiadek w drodze, mnóstwo napotkanych na kolejnych etapach podróży ludzi - to ich niezaprzeczalny atut i niech zapał do ich organizowania nie wygasa!
Bibliografia:
Bobriková 2013 = Zuzana Bobriková, Metercia má stredoeurópsky primát, „Zajtrajšie
noviny. Bezplatný dvojtýždenník. Košice“,
15.04.2013 - http://zajtrajsienoviny.sk/2013/04/metercia-ma-stredoeuropsky-primat/
Bucci,
Bencini 1971 = Mario Bucci, Raffaello Bencini, Palazzi di Firenze. Quartiere di Santa
Croce, Firenze 1971.
Bucci,
Bencini 1973 = Mario Bucci, Raffaello Bencini, Palazzi di Firenze. Quartiere di S.
Maria Novella, Firenze 1973.
Burger
1909 = Fritz Burger, Die Villen des Andrea Palladio: ein Beitrag zur
Entwicklungsgeschichte der Renaissance-Architektur, Leipzig 1909.
Cevese
1973 = Renato Cevese, L’opera del Palladio, [w:] Mostra del
Palladio a Vicenza. Basilica Palladiana, ed. Renato Cevese, Venezia 1973,
s. 43-130.
Decker
1964 = Heinrich Decker, Renesans we Włoszech, Warszawa 1969.
Czapska 1983 = Anna Czapska, Wybitni włoscy architekci pełnego
renesansu, Warszawa 1983.
Frommel
2007 = Christoph Luitpold Frommel, The Architecture of the Italian
Renaissance, London 2007.
Glatz
1987 = Anton C. Glatz, Pokus o vymedzenie maliarskych okruhov na Spiši v prvej
polovici 16. storočia, „Ars“, 2 (1987), s. 55-100.
Glatz 1995 = Anton C. Glatz, Tabuľa s Krstom Krista a Mučeniem sv. Jána
Evanjelisty, [w:] Gotické
umenie z košických zbierok. Vychodoslovenské Múzeum v Košiciach, Košice
1995, s. 77-80, nr 35.
Ivanoff
1967 = Nicola Ivanoff, Andrea Palladio. Collana d’arte del Club del Libro, Milano 1967.
Murray 1999 = Peter Murray, Architektura włoskiego renesansu, Toruń
1999.
Puppi
1973 = Lionello Puppi, Andrea Palladio, Milano 1973, t. I-II.
Ulatowski 1957 = Kazimierz Ulatowski, Historia architektury renesansu włoskiego,
Poznań
1957.
Wundram,
Pape 2004 = Manfred Wundram, Thomas Pape, Andrea Palladio 1508-1580.
Architect between the Renaissance and Baroque, Köln 2004.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz