Vicenza ecc., via Repubblica Ceca & Slovacchia 2016

1. Wrocław, Dworzec Autobusowy, Polski Bus z Warszawy do Pragi, 3.06.2016. Lato 2016 r. nieuchronnie dobiega końca. Faktem jest, że miesiące lipiec i sierpień pod względem pogodowym przedstawiały się raczej przeciętnie, a według prognoz długoterminowych, następująca po nich jesień ma nas zaskoczyć przyjemną i dość ciepłą aurą, pewnych przemian jednak nie unikniemy. Dnia zdecydowanie ubyło i ubywać będzie, przed nami ostatnie podrygi lata we wrześniu, pierwsze prawdziwe jesienne chłody i deszcze października, dokuczliwe słoty listopada, być może śniegi i mrozy od grudnia do lutego, jeśli nie dłużej…
          Przenieśmy się jednak do pierwszej połowy czerwca: do schyłku wiosny i oczekiwania na lato, do okresu, kiedy dnia przybywa, a najdłuższy dzień w roku przed nami, kiedy zatęsknić można nieco za skrzącymi się żółcieniem polami rzepakowymi i soczystą zielenią maja, jakkolwiek ich miejsce zajmuje jaskrawa czerwień kwitnących maków, kiedy coraz więcej kwitnie innych kwiatów i gości na nich coraz więcej barwnych motyli… i wiele by można jeszcze wymieniać.
        Zasadnym wydałoby się pytanie: dlaczego w 2016 r. zdecydowałem się na tak wczesny termin podróży do Italii? Powody ku temu były rozmaite: wspomniane wyżej najdłuższe dni w roku i co za tym idzie – wymarzone warunki do pracy w terenie i wizyt w bibliotekach, aura nie męcząca trudnymi do zniesienia upałami, ceny szeroko rozumianych usług turystycznych, nazwijmy – „przedsezonowe”. To oczywiście tylko przykłady, można by wymienić ich więcej, ale czy jest potrzeba?
        Nurtowało mnie inne pytanie: Ile jeszcze podróży do Italii w okresie wiosennym lub letnim podejmę? Czy będzie na nie czas? Pieniądze? Czy wystarczy energii na organizację, rozplanowanie, samo podjęcie, a w konsekwencji także opis? Jak by nie powiedzieć, podróżowanie bez sporządzania w następstwie opisu, bez możliwości podzielenia się zdobytą wiedzą i doświadczeniem całkowicie traci sens. Bądźmy zatem dobrej myśli, zakładając, że kolejne ciekawe i kształcące wyprawy mam nadal przed sobą i oby jak najdłużej!
    Organizacja podróży w czerwcu 2016 r. nie nastręczała zbytnio trudności, w przeciwieństwie do wypraw z lat wcześniejszych. Plan podróży był sukcesywnie opracowywany parę miesięcy wcześniej, podobnie jak zestaw lektur do przejrzenia w bibliotekach. Bilety kolejowe i autokarowe nabywałem z ogromnym wyprzedzeniem. Rezerwacji jednego z nich – na podróż powrotną z Florencji do Wiednia, aby nie przeoczyć najniższego progu promocji, dokonałem, bagatela w styczniu (sic!). W planie wyprawy, podobnie jak rok wcześniej znalazła się położona na terenie Veneto Vicenza, była również – po raz czwarty w historii moich podróży – Florencja. Pierwszy dłuższy przystanek przewidziany został jednak w leżącym w południowo-wschodniej Słowacji mieście Rożniawa (słow. Rožňava, węg. Rózsnyo). Dlaczego właśnie ono znalazło się w planach podróży na rok 2016? O tym może powiem później, nie warto na wstępie zdradzać zbyt wielu szczegółów. Dnia 3 czerwca, kiedy wyprawę rozpocząłem, miałem przed sobą około czterech do pięciu godzin podróży do czeskiej Pragi, następnie całonocny przejazd do słowackich Koszyc, skąd do miasta docelowego zabrać mnie miał lokalny pociąg osobowy lub pospieszny. Dość długo zwlekałem z wyborem środka transportu z Wrocławia do stolicy Czech. Powszechnie zachwalany i bijący rekordy popularności PolskiBus – wbrew obiegowym opiniom – wcale nie stanowił najtańszej opcji podróży, paradoksalnie, zgodnie ze wskazaniami internetowej wyszukiwarki połączeń GoEuro, najmniej miałby mnie kosztować… przejazd koleją, wybór tego środka wiązałby się jednak z przynajmniej dwiema przesiadkami. Wobec powyższego zachęcająco wyglądać mogła opcja przejazdu sformalizowanym autostopem zwanym BlaBlaCar, nie miałem jednak szczęścia w dniu 3 czerwca do znalezienia kogoś zmierzającego w stronę Pragi, kto mógłby mnie zabrać. Zatem ostatecznie zdecydowałem się na PolskiBus, której to decyzji, pomimo nieco wyższej ceny, nie żałuję.



2. Praha hlavní nádraží, 3.06.2016. Mezistátní vlak IC RegioJet č. 1021, společnosti RegioJet ve směru Košice, pravidelný odjezd 21.46 příjel k nástupiští 2. Vlak jede dále směrem: Pardubice hl. n., Zábřeh na Moravě, Olomouc hl. n., Hranice na Moravě, Ostrava-Svinov, Ostrava hl. n., Havířov, Český Těšín, Třínec Centrum, Čadca (SK), Kysucké Nové Mesto, Žilina, Vrútky, Ružomberok, Štrba, Poprad-Tatry, Spišská Nová Ves, Kysák a Košice.
Nie da się zaprzeczyć, że w transgranicznym ruchu czesko-słowackim dla turysty niezmotoryzowanego godny polecenia środek transportu stanowi kolej. Pomiędzy oboma krajami kursuje kilkanaście ekspresów w ciągu doby, wśród nich także SuperCity Pendolino oraz dwa nocne kategorii EuroNight, o nazwach „Slovakia” i „Bohemia” (ten ostatni do 2015 r. jeździł jako pospieszny międzynarodowy). Uzupełnienie połączeń wynikających ze współpracy państwowych kolei czeskich (ČD) i słowackich (ŽSSK) stanowią pociągi prywatnej czesko-słowackiej spółki RegioJet Sp. s. r. o. Ceny biletów w komunikacji międzynarodowej z Czech do Słowacji i vice versa nie należą wprawdzie do wysokich, jednak systematycznie wprowadzany pakiet ofert promocyjnych dodatkowo przysparza popularności kolei.
       Różnice w podróżowaniu rozpoznawalnymi po charakterystycznych barwach żółto-szarych pociągami IC RegioJet, w stosunku do pociągów przewoźnika państwowego dadzą się dostrzec już od stacji, na której rozpoczyna się podróż. Właściwie nie jest możliwe wejście na pokład bez biletu, gdyż każdy wagon, niezależnie od klasy ma osobną obsługę i właśnie jej należy przed zajęciem miejsca okazać nabyty w kasie lub przez Internet bilet. W cenę przejazdu wliczone jest ubezpieczenie pasażera na czas podróży, butelka wody mineralnej (0,33 l) oraz croissant bez dodatków, wydawane przez obsługę. Do dyspozycji pasażera jest również serwis cateringowy oferujący (za odpowiednią, niewygórowaną cenę) kanapki (croissanty), sałatki warzywne i owocowe, drobne przekąski, ciasta, napoje gorące i chłodzące, z winem lub piwem włącznie. Przerwa w świadczeniu usług gastronomicznych w nocnych pociągach spółki RegioJet ma miejsce w godzinach 0.30-5.40.
           Pasażerami pociągu IC RegioJet numer 1021, którym w nocy z 3 na 4 czerwca 2016 r. podróżowałem z czeskiej Pragi do słowackich Koszyc, w wagonach serii ABmz, Bmz (economy class), Ampz, Bmpz (relax, business class) oraz Bcmz (spácí vůz - sypialne) byli w przeważającej większości Słowacy, słowackojęzyczna była również obsługa.




3. Košice, 4.06.2016, Medzištátný vlak IC RegioJet č. 1021, spoločnosti RegioJet zo smeru Praha hlavní nádraží, s pravideľným príchodom 6.46 príšiel na stanicu. Vlak tu jazdu končí, prosíme vystupte!
Nad Pragą zapadł zmrok, a „żółty pociąg” RegioJet wyruszył ze stacji Praha hlavní nádraží punktualnie o godzinie 21.46. Początkowo w dość wolnym tempie (myślę, że około 50 km/h) przemierzał gęste nici torowisk przecinających potężny obszar stołecznego miasta. Z czasem jednak wyjechał poza obręb Pragi i na szlaku numer 011, w kierunku stacji węzłowej Kolín zaczął przyspieszać, aż osiągnął maksymalną prędkość 160 km/h. Do tej samej szybkości rozpędzał się pomiędzy przystankami przewidzianymi w relacji na szlakach 010 (Kolín – Česká Třebová) i 270 (Česká Třebová – Bohumín), zwolnił jednak znacznie na obszarze Śląska Cieszyńskiego, z powodu obecności terenów szkód górniczych. Odcinkiem wolniejszego tempa jest także czesko-słowacki szlak numer 320 (Bohumín – Čadca), a nawet będący jego kontynuacją podbeskidzki szlak 127 (Čadca – Žilina). Po modernizacji torowiska w latach 2008-2012 maksymalna dopuszczalna prędkość na tym ostatnim wynosi 140 km/h, ale osiągnięcie jej jest możliwe dopiero kilkanaście kilometrów przed stacją węzłową w Żylinie. Od miasta Żylina aż do Koszyc, wzdłuż dwutorowego szlaku numer 180 rozpościerają się jedne z najpiękniejszych krajobrazów Słowacji, bowiem przecina on aż cztery urozmaicone pejzażowo krainy: Liptov, Spisz (Spiš), Sarysz (Šariš) oraz Gemer. Jeśli na termin podróży wybiera się późną wiosnę, a było tak w moim przypadku, względnie wczesne lub pełne lato i podróżuje się pociągami nocnymi, warto obudzić się nieco wcześniej i w promieniach wschodzącego słońca nacieszyć się malowniczymi widokami, czemu sprzyja dość wolne tempo, niezależne od kategorii pociągu. Pomimo trwającej od lat modernizacji szlaku, nawet superszybkie SC Pendolino, LeoExpress, RegioJet czy wycofane w 2016 r. InterCity osiągają na nim zaledwie 100 km/h lub mniej, z jedynie nielicznymi odcinkami, gdzie chwilowo przyspieszają do 120 km/h. Żadnych wyjątków od tej reguły nie było i kiedy dnia 4 czerwca o godzinie 6.46 pociąg IC RegioJet, którym jechałem z Pragi przybył na stację docelową, w blasku czerwcowego porannego słońca przywitałem miasto Koszyce, gotowy do kontynuacji podróży.




4. Rožňava, Privat Penzión Eva, Ružová ulica čp. 21, 4.06.2016. Połączenie z Koszyc do Rożniawy (Rožňava) pociągiem pospiesznym „Gemeran”, relacji Košice – Zvolen osobná stanica, miałem dopiero o godzinie 9.23, jednak nie wiem kiedy blisko trzygodzinny czas oczekiwania minął. Czas w takich sytuacjach wydaje się upływać szybciej, zwłaszcza jeśli da się go odpowiednio zagospodarować.
            Stacja kolejowa w Rożniawie, na której wysiadłem jest przykładem typowego czesko-słowackiego budownictwa dworcowego okresu powojennego, niemile jednak zaskoczyć może jej lokalizacja w stosunku do miasta. Wypada tu udzielić rady niezmotoryzowanemu podróżnikowi, pragnącemu odwiedzić Rożniawę: otóż w przypadku przyjazdu lub wyjazdu z tego miasta zdecydowanie bardziej opłaca się korzystać z autobusu niż pociągu. Linia kolejowa numer 160 (Košice – Zvolen), jak również droga numer E50 przecinają urzekające swym pięknem krajobrazy pogranicza Słowacko-Węgierskiego Krasu (Slovenský kras) i Gór Wołowskich (Volovské vrchy), a malowniczości wspomnianemu wyżej szlakowi kolejowemu dodatkowo przysparza nieobecność słupów trakcyjnych, bowiem jest on niezelektryfikowany. Jednakowoż sama stacja kolejowa w Rożniawie zlokalizowana jest… około 7 km od miasta, zaś pomiędzy dworcem a centrum nie istnieje praktycznie żadna komunikacja publiczna. Pokonanie tej niebagatelnej odległości na piechotę, zwłaszcza z ciężkim bagażem stanowi nie lada wyzwanie, przejazd taksówką – to z kolei spory wydatek. Pomimo dającego się coraz bardziej we znaki upału i niemal nieprzespanej nocy podjąłem się bojowego zadania pokonania dystansu z dworca kolejowego do centrum miasta na nogach, nie będąc jednak świadomym, że kłopoty z dotarciem pod właściwy adres dopiero się zaczną. Aby znaleźć ulicę, przy której zlokalizowana była poszukiwana przeze mnie kwatera prywatna, trzeba było wspiąć się na dość strome wzniesienie, a co gorsza nikt nie potrafił wytłumaczyć ile skrzyżowań z innymi ulicami należy przeciąć, gdzie i w którą stronę skręcić, i długo jeszcze można by wymieniać. Pomocy w dotarciu na miejsce zakwaterowania tak naprawdę udzieliła mi dopiero obsługa jednego z barów przydrożnych: zamiast silić się z próbą wyjaśnienia skomplikowanej drogi osobie nie znającej Rożniawy zadzwoniono po taksówkę, co ostatecznie okazało się najlepszym i nie aż tak kosztownym rozwiązaniem. W kolejnych dniach pobytu poruszanie się pomiędzy centrum miasta a kwaterą przy ulicy Ružová nie nastręczało już większych trudności, jednak właśnie wówczas przekonałem się, że nieporównywalnie prostsze byłoby dojście do miejsca zakwaterowania, gdybym zamiast pociągiem przybył do Rożniawy autobusem. Dworzec autobusowy znajduje się bowiem w samym sercu miasta i nawet pomimo iż leży ono na wzniesieniach oraz przecina je gęsta pajęczyna krętych, wąskich uliczek, ogromnym atutem jest uniknięcie wędrówki 7 kilometrami wzdłuż szosy oraz zdawania się na łaskę bądź niełaskę mieszkańców. Uciążliwości w znalezieniu kwatery przy ulicy Ružová zrekompensował jednak fakt spotkania niezmiernie uprzejmych i chętnych do wszelkiej pomocy gospodarzy.




5. Rožňava, Pohľad na mesto a obklopujúcu kotlinu, 4.06.2016. Gemer należy do najbardziej urozmaiconych pod względem krajobrazowym i bogatych w nienaruszoną  w wyniku działalności człowieka przyrodę krain dzisiejszej Słowacji. Położony jest w południowo-wschodniej części kraju, na południe od Niskich Tatr (Nízke Tatry), Słowackiego Raju (Slovenský raj) i Spiszu (Spiš). Region – jeden z najcieplejszych na obszarze Europy środkowo-wschodniej – obejmuje w większości terytorium dawnego węgierskiego komitatu Gemer – Mały Hont (węg. Gömör – Kishont). Aczkolwiek tylko niewielka część krainy w dobie dzisiejszej należy do Węgier, ludność mieszkająca na tym obszarze jest zazwyczaj dwujęzyczna, co więcej – bardzo często mieszkańcy danego miasta na Gemerze porozumiewają się między sobą językiem węgierskim, na słowacki przechodzą jedynie w kontakcie z osobami przyjezdnymi.
            Obszar, na którym leży miasto Rożniawa (słow. Rožňava, węg. Rózsnyo, niem. Rosenau) rozpościera się na styku tak zwanej Kotliny Rożniawskiej (Rožňavská kotlina), otoczonej południowymi cyplami Rudaw Słowackich (Slovenské Rudohorie) i równin tworzących Park Narodowy Węgiersko-Słowackiego Krasu (Národný park Slovenského krasu), w dolinie rzeki Slaná.
         Najstarsza pisemna wzmianka o mieście, dziś nazywanym „klejnotem Gemeru” pochodzi z 1291 r., kiedy król Węgier Andrzej III Árpád podarował je arcybiskupowi Ostrzyhomia (Esztergom) imieniem Ladomér. Nazwę nadano od potężnej i przynoszącej ogromne zyski kopalni, w źródłach pisanych określanej mianem Rosnoubána. Od założenia w XIII w. Rożniawa była gminą górniczą, której prestiż wzrastał dzięki wysokiej wydajności w wydobywaniu i obróbce rud srebra i złota, zarówno w średniowieczu, jak i okresie nowożytnym. Prawa miejskie Rożniawa uzyskała jednak, pozostając nadal w majątkach arcybiskupich, w 1320 r. Od 1382 r. miasto zostało włączone do szeregu miast królewskich, drogą dekretu wydanego przez zasiadającego na tronie węgierskim i polskim króla Ludwika I Andegawena (d’Anjou). Dzięki wspomnianemu wyżej wysokiemu poziomowi wydobycia rud srebra i złota, a później także rud żelaza, górnicy rewiru rożniawskiego mogli liczyć na rozmaite przywileje ze strony władcy, co pociągało za sobą dalszy rozwój górnictwa, a wraz z nim – także innych rzemiosł. Od 1470 r. miasto włączono do tak zwanego Związku Górnowęgierskich Miast Górniczych, a najwyższy poziom rozwoju, głównie dzięki uzyskiwanym od króla Węgier ulgom podatkowym Rożniawa osiągnęła w XVI w. Ów wydający się nie mieć końca rozkwit zatrzymany został w związku z upadkiem górnictwa w końcu XVI w., a złej passy dla miasta dopełniły najazdy Turków oraz zapoczątkowane w latach 30. tego samego stulecia konflikty na tle religijnym. Ów kryzys, jaki ogarnął miasto przedłużył się aż do początków XVIII w., kiedy prestiż Rożniawy zaczął się powoli odbudowywać dzięki rozwojowi rękodzielnictwa i szkolnictwa. Na przełomie 1706 i 1707 r., na zwołanym w Rożniawie przez Ferenca II Rakóczy’ego posiedzeniu rady komitatu gemerskiego zadecydowano o detronizacji Habsburgów, co jednak ostatecznie nie doszło do skutku. Dalsza renoma miasta została zbudowana – paradoksalnie dzięki Habsburgom: głównie przez założenie na postulat cesarzowej Marii Teresy osobnego biskupstwa w Rożniawie, co uniezależniło miasto od arcybiskupstwa ostrzyhomskiego. Miasto z dawnego prestiżowego ośrodka górniczo-hutniczego przemieniło się w centrum handlowo-rzemieślniczo-edukacyjne. Ogromne, rokrocznie organizowane targi rożniawskie przyciągały handlarzy nie tylko z najbliższej okolicy, ale także znacznie odleglejszych krajów, a wyroby rzemieślników rożniawskich należały do najbardziej poszukiwanych na Węgrzech i w całej Europie środkowej. Do systematycznego rozwoju miasta pod względem gospodarczym i kulturowo-oświatowym przyczynili się zarówno biskupi Rożniawy, jak i wielopokoleniowa szlachecka rodzina Andrássy’ch. W XVIII i XIX w. w mieście bujnie kwitła działalność prasowo-wydawnicza. Po pierwszej wojnie światowej Rożniawa i jej najbliższe okolice zostały włączone do Czechosłowacji.




6. Rožňava, Stražna veža, 5.06.2016. Dawna wieża strażnicza znajduje się pośrodku głównego rynku w Rożniawie, zwanego Placem Górników (Námestie baníkov). Wieża ta, o wysokości 38 m stanowiła część nie zachowanego do naszych czasów ratusza. Służyć miała wczesnemu ostrzeganiu mieszkańców przed zbliżającymi się do miasta najeźdźcami tureckimi. Budowę jej rozpoczęto w 1643 r., nakazem rajcy miejskiego Martina Weiszera, a zakończono w 1654 r., kiedy rajca miejski Máté Bákos sprowadził do Rożniawy spiskiego budowniczego dzwonnic i wież obronnych – Georga Gerscheuera. Ten ostatni podjął się pracy nad ukończeniem budowy wieży ratuszowej, z pomocą miejscowego kamieniarza Daniela Moszena. Na południowej ścianie umieszczono późnorenesansową tablicę pamiątkową z imionami i nazwiskami obu rajców rożniawskich, datą budowy oraz herbem miasta, z kolei na poddaszu ukryto zapis kronikarski pióra Jánosa Althuema Missnico, skrupulatnie dokumentujący dzieje Rożniawy przez 11 lat trwania prac budowlanych nad wieżą. U szczytu wieży zachowało się do czasów dzisiejszych niewielkie pomieszczenie, pełniące funkcję mieszkania strażnika. Miał on z tego miejsca doskonałe warunki do obserwacji okolicy ze wszystkich stron świata i odpowiednio wczesnego powiadamiania o grożących miastu niebezpieczeństwach. Wieża strażnicza w Rożniawie zapisała się w historii jako ta, która miała zegar najdokładniej odmierzający czas na całych Węgrzech (sic!). Dawniej w wieży znajdowały się trzy dzwony, spośród których do dziś zachował się jeden – odlany w 1934 r. przez Béla Buchnera. Na tymże dzwonie wygrawerowano napis z imieniem i nazwiskiem gisera oraz datą i miejscem odlania: MESTO ROŽŇAVA ROZSNYÓ VÁROS / ÖNTÖTTE BUCHNER BÉLA KOŠICE 1934.




7. Rožňava, Radnica, 5.06.2016. Dawny, mniejszy od obecnego budynek ratuszowy w Rożniawie przylegał do wieży strażniczej pośrodku głównego rynku (Námestie baníkov). Po jego zniszczeniu na skutek pożaru w 1603 r. postawiono nowy budynek, jednak i ten niebawem został zniszczony przez pożar.
           Budowę kolejnego ratusza rozpoczęto w 1711 r., poprzez zaadaptowanie do tego celu dwóch domów mieszkalnych w zachodniej pierzei rynku. Dwa dawne dwukondygnacyjne budynki barokowe zespolono wspólną fasadą, a na początku XIX w. dobudowano kolejne piętro i główną elewację przekształcono w duchu późnego stylu klasycystycznego. Sześcioosiowa trójstrefowa fasada w dwu osiach środkowych zaakcentowana jest niezbyt wydatnym ryzalitem, którego artykulację stanowi boniowanie, a zwieńczenie ma formę trójkątnego frontonu z herbem miasta.
            W dyspozycji wnętrz ratusza zachował się dawny układ pomieszczeń, jak również pierwotne posadzki w niektórych pomieszczeniach. Pomieszczenia na parterze i pierwszym piętrze nakryte są barokowymi sklepieniami krzyżowymi, pozostałe – płaskimi stropami. W 1950 r. do bryły ratusza włączono kolejny, przylegający doń od północy dom mieszczański, zachowując jednak jego dawną fasadę: wyróżnia się ona kolorystyką jasnej żółcieni, w kontraście do bladoniebieskiej kolorystyki fasady ratusza. Na drugiej kondygnacji ratusza w Rożniawie mieściły się pomieszczenia reprezentacyjne wraz z salą teatralną.
            Podczas gruntownych prac konserwatorskich budynku po 2000 r. we wnętrzu na pierwszym piętrze, po wschodniej stronie foyer odkryto pod warstwami tynków i farb reliefowy herb miasta. Na podstawie pobranych próbek tynku wykryto, że relief heraldyczny był pierwotnie pokryty polichromią, którą wiernie odtworzono.




8. Rožňava, Rímskokatolícky kostol svätej Anny a kláštor františkánov, 5.06.2016. Dawny kościół klasztoru Franciszkanów p.w. św. Anny Samotrzeć stanowi wyraźną dominantę północnej pierzei budynków przy głównym rynku (Námestie báníkov) w Rożniawie. Franciszkanie przybyli do miasta na Gemerze w 1733 r, z zamiarem położenia kresu nękającym te ziemie konfliktom na tle religijnym. Budowę kościoła klasztornego dla nowo osiadłego w Rożniawie zakonu, zlokalizowanego – co znamienne dla klasztorów zakonów żebraczych – w centrum miasta, rozpoczęto w 1745 r. Położenie kamienia węgielnego pod budowę miało miejsce 3 czerwca tegoż roku. W 1782 r. zakończono budowę przylegającej do fasady świątyni dzwonnicy, jednak już w 1784 r. ukończone budynki kościoła i klasztoru doszczętnie zniszczył pożar. Odbudowa zespołu klasztornego po zniszczeniach trwała blisko 30 lat, przebudowę budynków klasztornych w stylu wczesnego klasycyzmu, według projektu budowniczego Jánosa Mayera zakończono w 1791 r., a kościół otwarto dla wiernych 5 XI 1826 r. Kompleks klasztorny aż czterokrotnie w swoich dziejach uległ zniszczeniu na skutek pożaru, co wymuszało jego gruntowną odbudowę, a właściwie niemal rekonstrukcję o fundamentów. Ostatnie przekształcenie wynikające ze zniszczenia ogniem (1890) miało miejsce w 1906 r., wówczas również do kościoła klasztornego dobudowano neobarokową Kaplicę Grobu Chrystusowego.
       Kościół na zewnątrz wyróżnia się monumentalną, gabarytowo znacznie przewyższającą sąsiadujące budynki, późnobarokową bryłą, od zachodu zaakcentowaną dwustrefową fasadą i przylegającą do korpusu nawowego wieżą z dzwonowatym, miedzianym hełmem. We wnętrzu dominującymi elementami wyposażenia są późnobarokowe ołtarze, a wystrój malarski stanowią freski pędzla Júliusa Ádáma z Rożniawy, wykonane po 1906 r. W latach 50. XX w. franciszkanie zostali zmuszeni przez władze komunistyczne Czechosłowacji do opuszczenia klasztoru, a budynek przeznaczono na dom starców. Następnie dawny klasztor franciszkański służył za siedzibę Archiwum Powiatowego (Okresný archív), aktualnie jest obiektem opuszczonym.




9. Rožňava, Biskupská rezidencia, 5.06.2016. W historii Rożniawy datą o znaczeniu przełomowym był rok 1776: wtedy to, a dokładnie 15 III tegoż roku cesarzowa Maria Teresa otrzymała od Stolicy Apostolskiej zgodę na utworzenie diecezji rożniawskiej i ustanowienie miasta Rożniawa siedzibą biskupów. Budynek rezydencji biskupiej powstał poprzez zintegrowanie dawnego konwentu jezuickiego z sąsiadującym z nim domem mieszczańskim. W 2. dekadzie XIX w. obiekt poszerzono w kierunku ulicy Čučmianská, dobudowując bibliotekę pałacową z charakterystycznym ryzalitem w stylu empire.
Monumentalna rezydencja, na planie nieforemnego czworoboku z jednym wklęsłym bokiem zajmuje znaczną część północnej pierzei zabudowań wokół głównego rynku (Námestie baníkov). Elewacje potężnego pałacu zakomponowane są horyzontalnie, jakkolwiek wyraźniejszą artykulację ma jedynie jego wczesnoklasycystyczna fasada, zaprojektowana przez wspomnianego wcześniej budowniczego górnowęgierskiego Jánosa Mayera. Artykulację jej tworzą naprzemiennie rozmieszczone prostokątne okna i płyciny, poprzecinane pilastrami. Trzy środkowe, lekko zryzalitowane osie środkowe zawierają zamkniętą łukiem koszowym bramę wjazdową oraz balkon z klasycystyczną, metaloplastyczną balustradą. Tę ostatnią zdobi rokokowy herb z koroną szlachecką, liściem palmowym, infułą biskupią oraz figurką św. Jana Nepomucena. Ponad balkonem znajduje się inskrypcja w języku łacińskim, z treści której wynika że biskupstwo w Rożniawie zostało założone przez Marię Teresę, a budowę pałacu biskupiego ukończono w 1778 r.: MARIAE THERESIAE ZELUS APOSTOLICUS ANTISTITI ROSNAVIENSI HANC AEDEM POSUIT MDCCLXXVIII.
            Pierwszym biskupem Rożniawy został János Gálgoci, jednak krótko po  wstąpieniu na stolicę biskupią hierarcha zmarł. Na jego miejsce status biskupa pomocniczego przyznano Ántal’owi Révay’owi, biskupowi Ostrzyhomia (Esztergom), który na patrona nowej diecezji wybrał św. Jana Nepomucena. Z tego ostatniego faktu wynika umieszczenie wizerunku czeskiego świętego w herbie na ozdobnej balustradzie balkonu pałacu biskupiego.




10. Rožňava, Historická radnica mesta, 5.06.2016. Budowlę świecką o najwyższej randze w miastach średniowiecznych stanowił ratusz. Jednakże w Rożniawie, znajdujący się pośrodku głównego rynku (Námestie baníkov) budynek siedziby rajców miejskich był stosunkowo niewielki, zwłaszcza w stosunku do potężnej wieży strażniczej, dobudowanej doń w połowie XVII w. W dawnym budynku ratuszowym zbierali się członkowie administracji miejskiej, rajcy oraz zaprzysiężeni.
            W 1603 r. stary ratusz w Rożniawie padł ofiarą pożaru i przez ponad stulecie od tej daty miasto pozbawione było budynku o tym przeznaczeniu. Nowy gmach ratusza powstał dopiero w 1711 r., przez adaptację dwóch domów mieszczańskich w zachodniej pierzei rynku. 




11-12. Rožňava, Katedrala Nanebevzatia Panny Márie, 5.06.2016. Gotycki kościół p.w. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, wzniesiony w 2. połowie XIII w. i ukończony około 1304 r. był pierwotnie parafialny, do rangi katedry podwyższony został w 1776 r., kiedy utworzono nową diecezję w Rożniawie. Dawna, XIII-wieczna budowla uległa poważnym zniszczeniom podczas walk wewnętrznych na Górnych Węgrzech w latach 1458-1466, odbudowa obiektu miała miejsce w latach 70. XV w., a w latach 90. XV w., za pontyfikatu biskupa Ostrzyhomia (Esztergom) Tamása Bakócza kościół poddano kosztownej przebudowie, do której zatrudniono kamieniarzy z Koszyc. Już podczas ówczesnych prac budowlanych okazało się, że istniejący kościół parafialny był dla rosnącej populacji mieszkańców miasta za mały. Dobudowano zatem do nawy północnej kaplicę p.w. św. Krzyża, którą nazwano „Kaplicą Górników”. Dopiero w kolejnych dziesięcioleciach opatrzono ją mianem Kaplicy Biskupa Tamása Bakócza, dla upamiętnienia faktu ufundowania przez tego ostatniego w 1516 r. renesansowego portalu renesansowego z herbem rodowym. Tenże portal przypisuje się mistrzowi Wincentemu z Dubrownika. Udział w budowie wspomnianej wyżej Kaplicy Górników miał również bliżej nieokreślony budowniczy z kręgu Jana z Preszowa.
            Wnętrze kościoła podano gruntownym przekształceniom po utworzeniu w Rożniawie biskupstwa w 1776 r. W tym samym roku dotychczasowy kościół farny podwyższono w hierarchii do rangi katedry. Kaplicę Górniczą (Biskupa Bakócza) podzielono drewnianym stropem na dwie kondygnacje, górną przeznaczając na bibliotekę i zakrystię. Ostatnia renowacja kościoła na zewnątrz i od wewnątrz miała miejsce w 1938 r., z okazji setnej rocznicy podarowania katedrze rożniawskiej przez Stolicę Apostolską relikwii św. Neita. Podczas prac konserwatorskich odkryto fragmenty średniowiecznych malowideł ściennych w kaplicy p.w. Najświętszego Serca Jezusowego.
            Kościół p.w. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny początkowo nie miał wieży, lecz jedynie sygnaturkę na dachu dwuspadowym, którą zniszczył ogień od pioruna. W XVII-wiecznych źródłach jest mowa o wolno stojącej dzwonnicy drewnianej. Dzisiejsza kamienna dzwonnica wzniesiona została w latach 1778-1779 według projektu Jánosa Mayera.




13. Monogramista LA, Tabuľa Svätej Anny Samotretej s vyjavmi z baníctva a hutníctva v pozadí, 1513, Rožňava, katedrala, 5.06.2016. Wnętrze katedry p.w. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Rożniawie kryje unikatowe dzieło malarstwa tablicowego pierwszej połowy XVI w. na terenie Europy środkowej, mianowicie obraz Święta Anna Samotrzeć ze scenami pracy górników i hutników w rewirze rożniawskim w krajobrazowym tle. Malowidło datowane jest na 1513 r. i należy do najwybitniejszych dzieł malarskich przełomu późnego gotyku i wczesnego renesansu z terenu Górnych Węgier. Postaciami pierwszoplanowymi są tu św. Anna z Marią Panną i Dzieciątkiem Jezus. Oryginalność dzieła przejawia się jednak w obecności wspomnianych wyżej scen wydobywania, obróbki i przetapiania rud w kopalniach i hutach przeżywającego w czasie powstania obrazu okres rozkwitu rewiru górniczo-hutniczego. Za plecami postaci pierwszoplanowych z ogromną pieczołowitością zobrazowano wszelkie etapy prac rożniawskich górników i hutników, od wytyczania pola eksploatacyjnego, przez prace nad ociosywaniem skał w sztolniach i transport urobku na powierzchnię ziemi, aż po transport wydobytych rud do kruszenia i pozyskiwania z nich srebra, złota i innych cennych materiałów, jakimi w swej historii zasłynął rewir rożniawski. Da się tu zauważyć nawet stosowane w czasie powstawania obrazu narzędzia i urządzenia górniczo-hutnicze, na przykład kołowroty szybowe, wózki do transportu urobku, czy młoty i żelazka do ociosywania żył rudnych w chodnikach wybierkowych. Tłem dla tych skrupulatnie zobrazowanych scen z życia współczesnych anonimowemu autorowi obrazu górników jest do dzisiejszych czasów istniejący teren dawnych kopalń, wytyczony na polu żył rudnych nazwanych w źródłach Rosgang – czyli dosłownie „różana żyła”, pod dzisiejszą, położoną niedaleko Rożniawy wioską Čučma (węg. Csucsom, Bobriková 2013).
            Święta Anna Samotrzeć została tu przedstawiona jako patronka górników, zatem zobrazowanie w krajobrazowym tle scen z robót górniczo-hutniczych staje się w pełni uzasadnione. Obraz stanowi jedną z najstarszych, jakkolwiek nie pierwszą na terenie Europy środkowej malarską „dokumentację” scen z prac górników i hutników, starsze od tablicy rożniawskiej są e. g. malowidła ścienne z motywami górniczo-hutniczymi w katedrze w czeskiej Kutnej Horze. Autorem obrazu olejnego na desce był anonimowy malarz piszący się monogramem LA, zapewne pochodzący z Górnych Węgier, jakkolwiek jego twórczość ukształtowała się na rozmaitych źródłach inspiracji. Musiał się on zetknąć z twórczością górnowęgierskiego malarza późnego gotyku, określanego mianem Mistrza Ołtarza z Okoličné’go, a nawet mógł być tego ostatniego współpracownikiem. „Zewnętrznego” rodowodu artystycznego Monogramisty LA należy poszukiwać z jednej strony w malarstwie niderlandzkim XV w., z drugiej we wzornikach graficznych czynnego na terenie Nadrenii i Westfalii Mistrza E.S., alzackiego malarza i miedziorytnika Martina Schongauera, czy w drzeworytach norymberskich z księgi Schatzbehalter der wahren reichthümer Stephana Fridolina (Glatz 1987; Glatz 1995). Oprócz omawianego obrazu Święta Anna Samotrzeć, dziełem Monogramisty LA jest także obustronnie malowana tablica (najpewniej fragment skrzydła poliptyku) z Chrztem Chrystusa w Jordanie i Męczeństwem św. Jana Ewangelisty – pochodząca z kaplicy p.w. św. Jana w katedrze w Koszycach.

Lit.: Glatz 1987, s. 71; Glatz 1995, s. 79, nr 35; Bobriková 2013.



14. Rožňava, Bývalý Banský úrad alebo Rakoczího mincovňa, 5.06.2016. Dwukondygnacyjna budowla, o ścianach zewnętrznych opiętych przyporami, wznosi się na rogu głównego rynku (Námestie baníkov) i ulicy Šafáriková. Odgrywała ona w historii miasta Rożniawa istotną rolę. W okresie pomiędzy 1414 a 1546 r. miała w niej swą siedzibę rożniawska kamera górnicza, w latach 1546-1566 w budynku mieścił się sąd górniczy, a w latach 1706-1707 mennica Rakoczy’ego. Masywne filary szkarpowe dostawiono do budowli zapewne ze względu na zachowanie odpowiedniej statyki, która mogła być zachwiana w wyniku prowadzonych pod ziemią robót górniczych.




15. Rožňava, Kostol reformowanej cirkvi, 5.06.2016. Znajdujący się przy ulicy Štítnická kościół obrządku ewangelicko-reformowanego jest najmłodszą budowlą sakralną wyznania protestanckiego w mieście Rożniawa. Zbieranie darowizn na budowę świątyni rozpoczęto w 1902 r., a środki finansowe wyłożyli w znacznej mierze mieszczanie wyznania kalwińskiego zamieszkujący Rożniawę. Wśród ofiarodawców był hrabia Dénes Andrássy de Csíkszentkirály et Krasznahorka (1835-1913) – górnowęgierski arystokrata, przewodniczący Węgierskiego Stowarzyszenia Heraldyczno-Genealogicznego (Magyar Heraldikai és Genealógiai Társaság), członek Węgierskiej Akademii Nauk (Magyar Tudmányos Akadémia), znany również jako mecenas sztuki. Konkurs na opracowanie projektu rysunkowego rozpisano w 1903 r., a jego zwycięzcą został budapeszteński architekt Ferenc Weininger. Realizatorem projektu wykonanego przez wyżej wspomnianego architekta był budowniczy Miklós Szilvássy. Położenie kamienia węgielnego pod budowę kościoła miało miejsce 4 kwietnia 1904 r., a ostateczne zamknięcie prac budowlanych – 31 lipca 1905 r.
            Niewielki, jednonawowy budynek sakralny wzniesiono z kamienia, a jego bryłę w narożach, pod gzymsami i w naczółkach oblicowano polerowaną cegłą. Od zewnątrz kościół reprezentuje stylistykę neoromanizmu z elementami neogotyku. Monumentalna, zwarta bryła ze zredukowanymi filarami szkarpowymi, potężna rozeta nad kruchtą z portalem głównym oraz sama forma portalu – to cechy neoromańskie, smukły kształt wieży przylegającej od południa do nawy, ostrołuki okien nawy oraz dzwonnicy, a także forma hełmu wieży – stanowią pierwiastki neogotyckie. Wnętrze kościoła zawiera skromne, typowe dla kościołów kalwińskich wyposażenie z charakterystycznymi emporami, brakuje w nim ołtarza, którego rolę przejmuje ołtarzo-ambona.




16. Rožňava, Ja i Strážna veža v pozadí, 5.06.2016. Powoli kończymy krótki spacer po historycznym centrum Rożniawy i wypadałoby powiedzieć „Czas na obiad, popołudniową kawę i… na motyle”. Tak w ogromnym skrócie mówiąc miał wyglądać mój plan na popołudnie 5 czerwca 2016 r. Z miejsca zakwaterowania dzieliła mnie niewielka odległość do położonych na zboczach łąk i skrajów lasów porastających wzniesienia Kotliny Rożniawskiej (Rožňavská kotlina). Jeśli chodzi moje wędrówki w poszukiwaniu ciekawych, nie na co dzień spotykanych gatunków motyli – powiem, iż można się cieszyć faktem „przyłapania” w obiektyw aparatu paru okazów, których nigdy wcześniej nie spotkałem we własnym kraju, jakkolwiek wiem, że one w Polsce występują. Nie natrafiłem jednak na najbardziej poszukiwanego Zerynthia polyxena (zygzakowca kokornakowca). Ten rzadki gatunek motyla z rodziny paziowatych (Papilionidae) w Polsce uznawany jest za wymarły, a najbliższe Polski obszary występowania jego izolowanych populacji znajdują się w cieplejszych rejonach Europy środkowej. Słowacko-węgierska kraina Gemer niewątpliwie do nich należy, a fakt występowania gatunku Zerynthia polyxena w tym rejonie potwierdzały także dane na temat motyli dziennych Słowacji, znalezione przed podróżą w Internecie. Łąki na zboczach wzgórz otaczających Rożniawę, ze względu na silne nasłonecznienie, zwłaszcza w miesiącach od późnej wiosny do wczesnej jesieni na pewno są pokryte roślinnością kserotermiczną, ale nie mam pewności, czy były wśród niej rośliny kokornakowate (Aristolochiacae). Występowanie zygzakowca kokornakowca (Zerynthia polyxena) na danym terenie jest ściśle związane z obecnością roślin żywicielskich z tej rodziny. Od gospodarzy, u których znalazłem zakwaterowanie usłyszałem, że niedaleko Rożniawy znajduje się ciekawy park krajobrazowy o nazwie Silice, należący do potężnego (ok. 38 tys. ha) Parku Narodowego Słowacki Kras (Národný park Slovenský kras). Zadecydowałem więc, iż w planach wyprawy na rok 2017 musi się ponownie znaleźć Rożniawa, ze szczególnym uwzględnieniem wizyty w wyżej wymienionym parku krajobrazowym. Co więcej, aby spotkać wspominanego parokrotnie, nieznanego w Polsce motyla, podróż należałoby zacząć na przełomie maja i czerwca, bowiem są to ostatnie dni jego pojawu na izolowanych stanowiskach w Europie środkowej. Park Narodowy Słowacki Kras warto zresztą odwiedzić także ze względu na wyśmienite walory krajobrazowe. Popołudniem 5 czerwca 2016 r. nie myślałem jednak zbytnio o planach wyprawy na rok następny, skoro miałem przed sobą wiele do obejrzenia i poznania w ramach dopiero rozpoczętej podróży. Wieczór 5 czerwca spędziłem w miłym towarzystwie gospodarzy i ich rodziny oraz zaprzyjaźnionych z nimi gości z Czech.




17. Rožňava, Autobusová stanica, 6.06.2016. Autobus diaľkovej linky SAD zo smeru Banská Bystrica / Sliač vo smeru Košice stoí pri nástupiští 5. Pravideľný odchod v 8.45.
Słońcem i jaskrawym błękitem późnowiosennego nieba przywitał mnie dzień 6 czerwca. Tego i następnego dnia miałem przed sobą prawdziwie daleką drogę, w której dałoby się naliczyć… myślę że około 1700 km: 70 km z Rożniawy do Koszyc, 450 km stamtąd do Bratysławy, w dalszym etapie podróży Wiedeń, skąd około 1000 km do Wenecji (przez Salzburg!) i kolejnego dnia – za około 80 km miejsce docelowe, gdzie w planach podróży znalazł się pierwszy dłuższy, blisko tygodniowy pobyt – Vicenza.
       W przyjaznej atmosferze, gdzie nie zabrakło gościnnego „Prajem Vám pekný deň, šťastnú cestu do Talianska a príďte zase!” pożegnałem się z gospodarzami i z położonego w sercu miasta Rożniawa dworca wyruszyłem na pokładzie autobusu dalekobieżnego do Koszyc. Na tej niezbyt długiej trasie, podobnie jak w przypadku podróży pociągiem, z okna autobusu podziwiać można urzekające swym pięknem i dosłownie zapraszające do ponownej, może nawet niejednej wizyty krajobrazy Parku Narodowego Słowacki Kras (Národný park Slovenský kras). Dominantę w nim stanowią doliny i wzniesienia, nie przekraczające wprawdzie 600-800 m n.p.m., jednakowoż przykuwające wzrok formacjami skalnymi z wapienia, margli i piaskowców, urozmaicone lasami o drzewostanie z przewagą buków, dębów i grabów oraz górskimi łąkami, na których dominuje potężna ilość ciepłolubnych gatunków roślin. Co ciekawe, aczkolwiek okres zalegania pokrywy śnieżnej w tej części Słowacji trwa 60-80 dni, turystyka zimowa nie cieszy się tu wysoką popularnością. Na terenie Słowackiego Krasu mało jest ośrodków narciarskich, zarówno narciarstwa biegowego, jak i zjazdowego i w ogóle warunki do uprawiania sportów zimowych nie są sprzyjające. Wynika to z ogromnego nacisku, jaki kładzie się na ochronę przyrody w tym rejonie, ze względu na występowanie potężnej ilości objętych ochroną gatunków roślin i zwierząt (w tym stanowiących jedną z moich pasji motyli!). Ilość dni letnich dla odmiany nie przekracza tu 30-50, jednak paradoksalnie wtedy właśnie, i jak się domyślam – także wiosną i wczesną jesienią – Park Narodowy Słowacki Kras (Národný park Slovenský kras) przyciąga niezliczone rzesze turystów. Ogromna liczba szlaków górskich umożliwia podejmowanie wędrówek o rozmaitym stopniu forsowności. Omawiany park narodowy w miesiącach późnowiosennych i letnich stanowić może nie lada atrakcję także dla amatorów wypoczynku nad wodą: mają oni do dyspozycji kąpieliska Rožňava, Šafárikovo, Gemerská Horka oraz Betliar, a nieopodal Šafárikova znajduje się także jezioro z wodami termalnymi (sic!).




18. Košice, Rýchle občerstvenie v kaviarni pri hlavnej ulici, pred pokračovaniem cesty, 6.06.2016. Opuściłem Rożniawę i… ośmielę się powiedzieć, że w Koszycach wysiadłem z „autobusu letniego” na przystanku „Wiosna”. Bowiem faktycznie w Kotlinie Rożniawskiej (Rožňavská kotlina) pozostawiłem aurę jak w pełni lata, a nie tak odległe Koszyce przywitały mnie słoneczną, jakkolwiek nieco chłodniejszą pogodą. Temperatura dnia 6 czerwca nie przekraczała 24 stopni, a na błękitnym niebie pojawiło się trochę skłębionych chmur, jednak nic raczej nie zwiastowało poważniejszego ochłodzenia i tak jak napisałem wyżej – w największym mieście Gemeru, zgodnie ze wskazaniem kalendarza, mieliśmy piękną późną wiosnę.
       Koszyce są miastem bogatym w zabytki architektury i dzieła sztuki, niektóre o charakterze „podręcznikowym”, jednakże nie dysponowałem w dniu 6 czerwca 2016 r. czasem, żeby cokolwiek z tych rzeczy obejrzeć. Nieco dokładniej poznałem to miasto i jego dziedzictwo kulturowo-artystyczne dziesięć lat wcześniej, podczas wizyty kończącej mój objazd po Słowacji i Węgrzech. Koszycki rynek główny ma kształt wrzecionowaty, jednakowoż na tyle wydłużony, że w literaturze i oficjalnym nazewnictwie nie występuje pod hasłem „plac” (námestie) lecz „ulica” (sic!). Przy owej „ulicy głównej” (Hlavná ulica) wstąpiłem do kawiarni, celem spożycia drobnego posiłku przed dalszą podróżą. Do kawy Cappuccino, doprawionej nieodłącznym cynamonem dostałem kawałek strucli z ciasta francuskiego z nadzieniem… makowo-wiśniowym. Nigdy wcześniej czegoś podobnego nie próbowałem, jednak nie zaryzykuję stwierdzenia, iż ten słodki cymes jest przysmakiem typowym dla słowacko-węgierskiej krainy Gemer.




19. Košice, 6.06.2016. Rýchlik č. 608 „Spišán”, spoločnosti ŽSSK vo smeru Bratislava hlavná stanica stoí pri nástupiští 1, koľaj 11. Pravideľný odchod vlaku 12.08. Za rušňom je riadeny vozeň prvej triedy a reštauračný vozeň. Vlak zastavuje vo staniciach: Kysak, Margecany, Spišská Nová Ves, Poprad-Tatry, Štrba, Liptovský Mikuláš, Ružomberok, Kraľovany, Vrútky, Žilina, Považská Bystrica, Púchov, Trenčianska Teplá, Trenčín, Nové Mesto nad Váhom, Piešťany, Leopoldov, Trnava, Bratislava-Vinohrady a Bratislava hl. st.
         Jeśli chodzi o podróż najdłuższą magistralą kolejową Słowacji (około 450 km) z Koszyc do stolicy kraju, wahałem się, czy skorzystać z usług przewoźnika państwowego, czy i tym razem przesiąść się na prywatną firmę RegioJet. Ostatecznie wybrałem wariant pierwszy, zwłaszcza że we wcześniejszych latach zarówno pod względem standardu przewozu, jak i tempa niewiele można było przewoźnikowi państwowemu zarzucić. Nie byłem jednak świadomy zmian, jakie w 2016 r. zaszły na łamach Kolei Słowackich (ŽSSK). Otóż po 23 latach „służby” wycofano kategorię InterCity, a wszystkie dawne pociągi tej kategorii przemianowano na pospieszne (rýchliky). Z jednej strony nie był to głupi pomysł, zwłaszcza że różnice w cenach biletów na obie te kategorie były znaczące, co w połączeniu z całkiem zadowalającym standardem i tempem pociągów pospiesznych, przynajmniej tych kursujących głównym „korytarzem” numer 180 i 120 powodowało ich popularność. Jednak logiczne i zasadne wydawałoby się, że w parze ze zniknięciem ze słowackich rozkładów jazdy pociągów kategorii InterCity pójdzie podwyższenie standardu i „przyspieszenie” pospiesznych, choćby przez zmniejszenie im liczby przystanków. Stało się jednak inaczej: komfort podróży faktycznie nieco podwyższono, ale prędkość w porównaniu do paru wcześniejszych lat, a nawet, o ironio, do okresu około 2000, została zmniejszona. Wynika to stąd, że do kilkunastowagonowych składów każdej pary pociągów pospiesznych, w relacji Košice – Bratislava hl. st. / Bratislava hl. st. – Košice włączono po sztuce wagonu serii Bdteer, obok oczywiście dominujących, dostosowanych do prędkości 160 km/h serii Apeer, Aeer (I klasa), WRRmeer (restauracyjny), Bdghmeer, Bmpeer i Bmeer (II klasa). Fakt, że wagon Bdteer stanowi zmodernizowaną, klimatyzowaną, wyposażoną w gniazdka elektryczne i zamknięty system oczyszczania toalet dawną serię Bdtee, z możliwością przewozu rowerów, ale jego prędkość konstrukcyjna wynosi zaledwie 120 km/h. Nigdy wcześniej nie spotkałem wagonów tej serii w słowackich pociągach pospiesznych, lecz jedynie w osobowych i ewentualnie przyspieszonych (zrýchleny). Składy pospieszne były przeważnie mieszane: oprócz wyżej wymienionych wagonów zmodernizowanych zawierały starszą i może nieco wyeksploatowaną serię A i B – jednak te ostatnie wagony były pod 140 km/h i do takiej prędkości, oczywiście tam gdzie było to dozwolone, pociąg mógł się rozpędzić na szlaku 180/120. Włączenie do składu przysłowiowego „spowalniacza” Bdteer wymusza ograniczenie szybkości i nic nie zmienia fakt zaprzęgania szybkich lokomotyw z systemem ETCS: serii Škoda 350, 361.1, 361.0 czy 362. Aby się upewnić, czy mam rację, zająłem miejsce w wagonie bezprzedziałowym z elektronicznym szybkościomierzem, którego wskazania przez całą drogę bacznie śledziłem. Pociąg pospieszny „Spišán” na blisko 450 km swojej relacji właściwie nie przekroczył prędkości 120 km/h, a często jechał nawet wolniej, jedynie pomiędzy stacjami Púchov i Trenčín przyspieszył na dosłownie kilka sekund do 127 km/h.




20. Wien Hauptbahnhof, 6.06.2016. Der EN 237/466 nach Venezia Santa Lucia und Zürich Hauptbahnhof steht auf Gleis 8 bereit. Planabfahrt dieses Zuges 21.25. Der Zug fährt weiter über: Wien Meidling, St. Pölten, Amstetten, Linz Hbf, Wels Hbf, Salzburg Hbf, Schwarzach, St. Veit, Spital-Militstätte, Villach Hbf/ Tarvisio Boscoverde, Udine, Pordenone, Conegliano, Treviso Centrale, Venezia Mestre, Venezia S. L.
6 czerwca przed wieczorem dotarłem do Wiednia, skąd czekał mnie najdłuższy, trwający około 11 godzin etap podróży. Subiektywnie przyznam, że zdecydowanie bardziej odpowiadało mi przenocowanie w położonym bardzo blisko dworca Wien Haupfbahnhof schronisku młodzieżowym i kontynuacja podróży pociągiem EuroCity wczesnym rankiem dnia następnego, zwłaszcza że ten ostatni pokonuje trasę do Wenecji w znacznie krótszym czasie, gdyż nie jedzie drogą okrężną przez Salzburg. Taki wariant podróży nie był jednak możliwy, skoro – zgodnie z danymi na stronie internetowej Kolei Austriackich – na wybrany dzień 7 czerwca 2016 r. nie było biletów w cenie promocyjnej, a najtańsza opcja do II klasy opiewała na kwotę – bagatela 90 Euro. Nie wiem, czy faktycznie chciałem dokonać rezerwacji zbyt późno, kiedy cały kontyngent biletów w cenach promocyjnych wyprzedano, czy też wycofano ofertę SparSchiene Italien w tej relacji. Ta ostatnia opcja jest niestety nierzadką praktyką kolei europejskich i najczęściej stanowi pierwszy krok do likwidacji danego pociągu międzynarodowego w niedalekiej przyszłości (znam sporo takich przypadków).
        Wybrałem zatem podróż pociągiem nocnym, kursującym od lat w relacji Wien – Salzburg – Venezia Santa Lucia. Nie po raz pierwszy w drodze z Austrii do Italii podróżowałem na jego pokładzie i pamiętam, że korzystanie z tego połączenia wcześniej oznaczało również zmianę dworca: we wcześniejszych latach stacją początkową tego pociągu był Wien Westbahnhof, nie wiem od jakiej daty zaczął „startować” z dworca głównego w Wiedniu (Wien Hauptbahnhof). Na przestrzeni lat zmieniał on również nazwę: pamiętam, że przed rokiem 2010 jeździł jako „Allegro Don Giovanni” (nazwa bardzo adekwatna do jego stacji docelowej w Wenecji), następnie jako „Vienna-Venezia-Express”, aktualnie nie ma żadnej nazwy. Zawsze też liczący około 6-7 wagonów skład do Wenecji łączony był ze składem całkiem innej relacji, odłączanym na stacji Salzburg Hbf: w przeszłości ÖBB-InterCity do Salzburga, potem EN do stacji Zagreb Glavni Kolodvor. W 2016 r. łączony skład pociągu EuroNight o numerach 237 i 466, liczący kilkanaście wagonów serii Bcmz (kuszety), WLABmz (wagony sypialne), Bmz (II klasa – przedziałowe / bezprzedziałowe) kursował w relacji transgranicznej austriacko-włosko-szwajcarskiej (Wien Hauptbahnhof – Venezia Santa Lucia / Zürich Hauptbahnhof), a dzielony był – jak zawsze – podczas najdłuższego, ponadgodzinnego postoju na stacji Salzburg. Niestety pociąg ten w historii moich podróży naznaczony jest złą passą, bowiem niejednokrotnie kiedy nim podróżowałem, zdarzał mi się jakiś nieprzyjemny incydent.




21. Venezia Santa Lucia, 7.06.2016. Il treno EN 237, proveniente da Wien Hauptbahnhof e München Hauptbahnhof, delle ore 8.24 è arrivato al binario 8.
Przeto... Witaj przepiękna Italio! Taki okrzyk mógłbym wyartykułować, kiedy moje stopy spoczęły na peronie dworca Venezia Santa Lucia, po całonocnej, jedenastogodzinnej podróży. Pociąg EuroNight numer 237 przybył do miasta docelowego swojej relacji w nieco zmienionym składzie, w porównaniu do zestawienia, w jakim wyruszał ze swej stacji początkowej w Wiedniu. Podczas trwającego ponad godzinę postoju w Salzburgu odłączono odeń człon z numerem 466, który kontynuował swą relację w kierunku szwajcarskiego Zurychu, a na granicy austriacko-włoskiej w Villach dołączono skład z Monachium do Wenecji, złożony z zaledwie trzech wagonów Kolei Niemieckich (DB): Bvcmbz (kuszeta), WLABmz (wagon sypialny) i Bomdz (przedziałowy, II klasa). Od stacji Villach Hbf skład prowadziła również inna lokomotywa: miejsce starszego typu Taurusa 1116 058 zajął nowszy model – Taurus 1216 017, którego tradycyjną barwę czerwoną wzbogacała trzepocąca flaga włoska. Jej obecność na pudle austriackiego elektrowozu służy zapewne podkreślaniu przyjaźni Austrii z Italią. To jednak z pewnością szczera przyjaźń obu krajów, wyrażona poprzez współpracę na kanwie kolejnictwa i całkiem inna niż przykładowo sztucznie w przeszłości podtrzymywany sojusz Polski ze Związkiem Radzieckim, jakiego wyraz stanowić miały znane niektórym Polakom „pociągi przyjaźni”, choć takie skojarzenia mogą się spontanicznie budzić.    
            Ogromną satysfakcję miałem z faktu, iż najdłuższy etap trasy, rozpoczętej w odległej słowackiej Rożniawie został zakończony i, co równie ważne, przed ostatnim, krótkim etapem podróży mogłem odrobinę odpocząć. Kiedy powolnym krokiem wędrowałem uliczkami dzielnicy Cannaregio, mniejszą wagę przywiązywałem do zabytków architektury, bowiem w kolejnych dniach czekało mnie bardzo wiele wrażeń w tej branży. Bardziej interesowało mnie miasto budzące się do życia w słoneczny czerwcowy poranek, stragany rozstawiane przez handlarzy najrozmaitszym asortymentem towarów, czy zapraszające swym „weneckim” klimatem kafejki. Pamiętałem, że kiedy w gorący dzień lipca 2015 r. przybyłem do Wenecji, najbardziej zaskoczył mnie, jako lepidopterologa-amatora fakt napotkania w centrum historycznym, nieopodal kramików kwiatowo-owocowych… dwóch osobników Polygonia egea – gatunku motyla z rodziny rusałkowatych (Nymphalidae) nie występującego w Polsce, jednakowoż blisko spokrewnionego z naszą rusałką ceik (Polygonia c-album). Nie miałem wówczas możliwości uwiecznienia tego rdzawo-pomarańczowo ubarwionego owada w kadrze fotograficznym, zatem liczyłem na kolejne spotkanie z nim w czerwcu 2016 r., zwłaszcza że jego pojaw w skali rocznej trwa długo. W najbardziej sprzyjających warunkach pogodowych pozostaje on aktywny od początku marca do końca października, w czym również przejawia się jego podobieństwo do rusałki ceik. Niestety 7 czerwca 2016 r. nie dopisało mi na tyle szczęście, żeby napotkać tego egzotycznego motyla, co więcej, chociaż ciepła i słońca w Mieście Lagun bynajmniej tego dnia nie brakowało, żadne motyle nie umilały turystom pobytu swym wdzięcznym, tanecznym lotem. Pozostało więc spożyć gdzieś skromny poranny posiłek i ruszać w dalszą drogę w kierunku Vicenzy, celem przyswajania wiedzy na temat willi renesansowych w okolicach tego miasta.




22. Vicenza, Antico Caffè Scrigni, Piazza del Duomo 1, 7.06.2016. Dnia 7 czerwca 2016 r. wczesnym popołudniem osiągnąłem cel podróży, czyli dotarłem do miasta Vicenza. Znalezienie miejsca zakwaterowania nie stanowiło żadnego problemu, gdyż znajdowało się ono w dobrze znanej mi części miasta, nieopodal renesansowo-manierystycznego Teatro Olimpico oraz noszącego tę samą nazwę schroniska młodzieżowego, w którym nocowałem rok wcześniej. W czerwcu 2016 r. skorzystałem jednak z usług noclegowych spółki Air BnB – można powiedzieć, że w mniej więcej tym samym czasie byłem gościem i gospodarzem w ramach działalności tej ogólnoświatowej sieci. Sam zatrzymałem się u właściciela należącej do Air BnB kwatery prywatnej, a do mojego, udostępnianego na tej samej zasadzie mieszkania we Wrocławiu zawitali goście z Kanady. Łatwo zatem zauważyć, iż przy posiadaniu więcej niż jednego źródła dochodów, urlop poświęcony podróży po Europie oznaczać może nie tylko wydatki, ale paradoksalnie… możliwość powiększenia zasobów portfela, czy konta bankowego.
       W Vicenzy, zgodnie w wytyczonym wcześniej planem podróży, zamierzałem spędzić pięć, a nawet sześć pełnych dni. Trzydniowa wizyta w lipcu 2015 r. poświęcona była twórczości wybitnego architekta i teoretyka epoki późnego renesansu – Andrea Palladia – w samym mieście Vicenza. Wyjątek od tej reguły stanowiła zlokalizowana na przedmieściach, jakkolwiek „podręcznikowa” i najbardziej kojarząca się z nazwiskiem „Andrea Palladio” Villa Almerico Capra, znana większości amatorów i profesjonalistów pod nazwą La Rotonda. W czerwcu 2016 r. dla odmiany – ambicją moją stało się zgłębianie wiedzy na temat dorobku tego samego architekta – w promieniu do 40 km wokół Vicenzy. Od początku zdawałem sobie sprawę z faktu, iż bez własnego środka transportu nie będzie to łatwe zadanie. Udałem się zatem do znajdującego się również w bliskim sąsiedztwie Teatro Olimpico biura informacji turystycznej. Uprzejmi pracownicy udzielili wyczerpujących informacji oraz przekazali ogromnie przydatne materiały – mapy i miniprzewodnik po willach (nie tylko Andrea Palladia) w Vicenzy i okolicach. Oczywiście taki niewielki folder z lapidarnymi opisami obiektów jest dla osoby z wykształceniem kierunkowym z historii sztuki marnym źródłem informacji merytorycznej, jednakowoż może posłużyć jako kopalnia wiedzy o charakterze praktycznym. Spośród dwunastu przewidzianych w programie willi renesansowych zdołałem dotrzeć do siedmiu, ale więcej na temat powiem wkrótce. Dla uwieńczenia szczęśliwego przyjazdu do miejsca docelowego i zdobycia wstępnych informacji o obiektach przewidzianych na kolejne dni, dzień 7 czerwca zakończyłem wizytą w najstarszej (działającej od 1860 r.) kawiarni w Vicenzy – mianowicie znajdującej się na Placu Katedralnym (dokładny adres Piazza del Duomo 1) Antico Caffè Scrigni.




23. Vicenza, Un antipasto piccolo con caffelatte al Antico Caffè Scrigni, 7.06.2016. Ciasteczko z marmoladą morelową oraz kawa z dużą ilością spienionego mleka to przysmaki, których uświadczyć można bez mała w każdej kafejce włoskiej, niekoniecznie w centrum miasta, lecz nawet na dworcu kolejowym lub autobusowym czy w porcie lotniczym. Niemniej, czym innym jest spożycie takiej drobnej przekąski w najstarszej kawiarni na terenie danego miasta Italii, zwłaszcza jeśli ceny w takim lokaliku nie należą do wygórowanych. Ze wskazówek praktycznych dla każdego, kto planuje wizytę we Włoszech dodam, iż szeroki asortyment kaw i rozmaitych słodkości to dość tania przyjemność w tym kraju. Niestety nie można podobnie powiedzieć o obiedzie w bardzo popularnych na terenie Italii jadłodajniach – tak myślę, że można tłumaczyć włoskie słowo trattoria. Dlatego zawsze kiedy przebywam w „pięknym kraju” (bel paese), główne posiłki (śniadania i obiadokolacje) przyrządzam samodzielnie. W kwaterach prywatnych należących do spółki Air BnB najczęściej są ku temu warunki, niestety nie zawsze, ale o tym napiszę później.




24. Bertesina (Vicenza), Villa Gazzotti-Grimani, 8.06.2016. Autorstwo Andrea Palladia w odniesieniu do willi położonej w wiosce Bertesina, aktualnie włączonej w obręb miasta Vicenza pozostaje w sferze hipotez, bowiem projekt budynku nie został uwieczniony na kartach opublikowanego przezeń w 1570 r. traktatu Quattro Libri dell’Architettura (Zorzi 1969; Puppi 1973).
        W 1533 r. handlarz solą Taddeo Gazzotti nabył od Antenore Paggello majątek ziemski w wiosce Bertesina, na terenie którego znajdowała się XIV-wieczna wieża mieszkalna. Nabywca ziemi nie miał pochodzenia szlacheckiego, jednakowoż był człowiekiem wszechstronnie wykształconym i wraz z pochodzącym z Vicenzy humanistą, poetą, dramaturgiem i dyplomatą Gian Giorgio Trissino (1478-1550) należał do najważniejszych pionierów gruntownej renesansowej przebudowy miasta. Ottavio Bertotti Scamozzi (1719-1790) – architekt epoki klasycyzmu, ogromnie zafascynowany twórczością Andrea Palladia i wysoko ceniący dorobek artysty, w swej publikacji zatytułowanej Le fabbriche e i disegni di Andrea Palladio (1776-1783) wykluczał autorstwo tego ostatniego w odniesieniu do willi w Bertesina (Ivanoff 1967; Puppi 1973). Projekt rysunkowy, który może odnosić się do omawianej budowli odnaleziono w zbiorach Royal Institute of British Architects w Londynie. Znaleziony w zbiorach angielskich projekt bardzo nieznacznie różnił się od tego, który na kartach swej publikacji zamieścił w ostatniej ćwierci XVIII w. wspomniany wyżej Ottavio Bertotti Scamozzi, co uznano za przesłankę przemawiającą za autorstwem Andrea Palladia (por. Ivanoff 1967). Dodatkową pośrednią przesłanką za autorstwem Andrea Palladia może być zapiska źródłowa z 4 listopada 1547 r., z której wiadomo, że wówczas w domu rodu Gazzotti’ch gościł Andrea Palladio wraz z kamieniarzem (lapicida) Giacomo (Jacopo) Marsetto (Zorzi 1969; Puppi 1973). Wobec powyższego większość badaczy opowiada się za autorstwem Andrea Palladia w przypadku willi w Bertesina, jakkolwiek atrybucja ta do czasów dzisiejszych pozostaje hipotetyczna. Nie wiadomo dokładnie, kiedy sporządzono projekt budowli, badacze utrzymują, iż mogło to mieć miejsce pomiędzy 1542 a 1543 r. (Puppi 1973; Wundram, Pape 2004). Willa wymieniona jest w rachunku majątkowym (Estimo) z sierpnia 1549 r., z zastrzeżeniem, że nie była jeszcze ukończona: solarata e coperta con coppi… con teza de paglia, con corte et horto (...) non compida (cyt. wg: Puppi 1973). Rok później, w 1550 r. Taddeo Gazzotti został zmuszony do sprzedania budynku patrycjuszowi rezydującemu w Prokuracjach bazyliki św. Marka w Wenecji (Procuratore di San Marco) Girolamo Grimani’emu, jako że majątek Gazzotti’ego został skonfiskowany przez władze republiki weneckiej po oficjalnym ogłoszeniu bankructwa w 1549 r. Rachunek majątkowy z 1554 r. potwierdza nowego posiadacza willi w osobie Hieronimo Grimani (pisownia oryginalna, Archivio di Stato, Vicenza, Balanzon Camisano 1554, reg. 2524, k. 161v, 166v; cyt. wg: Puppi 1973), który ukończył budowę willi w kilka lat po jej nabyciu.    
         Na etapie projektowania architekt musiał zmierzyć się z trudnym zadaniem zespolenia nowo wznoszonego budynku ze stojącą nieopodal, wzniesioną znacznie wcześniej budowlą sakralną z wieżą. Dla równowagi po przeciwległej stronie znaleźć się miała druga wieża (której ostatecznie nigdy nie wybudowano), a sam budynek składać się miał z dwóch bloków mieszkalnych, każdego o trzech pokojach, skomunikowanych widoczną od strony fasady trójarkadową loggią, nakrytą sklepieniem beczkowym, a na osi symetrii w rzucie poziomym wielką salą centralną ze sklepieniem krzyżowym (Puppi 1973; Wundram, Pape 2004).

Lit.: Ivanoff 1967, s. 164; Zorzi 1969, s. 66, 69; Puppi 1973, t. II, s. 250, 251; Wundram, Pape 2004, 32, 33.



25. Bertesina (Vicenza), Villa Gazzotti-Grimani, Loggia, 8.06.2016. Artykulację fasady willi Gazzotti-Grimani w Bertesina stanowią osadzone na wysokich postumentach pilastry porządku kompozytowego, w przestrzenie pomiędzy nimi wkomponowano prostokątne okna zwieńczone trójkątnymi naczółkami, a w trzech osiach środkowych półkoliste arkady loggii. Cechą typową dla stylu Andrea Palladia jest obecność sklepienia beczkowego w loggii oraz krzyżowego w umieszczonej na osi symetrii sali centralnej, względem której rozmieszczone są pozostałe pomieszczenia (Cevese 1973). Trójarkadową loggię wieńczy trójkątny fronton, stanowiący dominantę w kompozycji fasady. Nowatorstwem jest w tym przypadku zastosowanie potężnego trójkątnego frontonu jako formy zwieńczenia głównej elewacji budowli jednokondygnacyjnej. Element ten zaczerpnięto zapewne z architektury sakralnej, bowiem nie są znane podobne formy frontonów fasad we współcześnie powstałej architekturze świeckiej na terenie Veneto. Schemat fasady utrzymanej w prostocie i monumentalizmie klasycyzującego późnego renesansu, z loggią o trzech arkadach znalazł zastosowanie także w innych willach Andrea Palladia, wzniesionych w okolicach Vicenzy (Ivanoff 1967), jako przykłady wymienić można wille Saraceni w Finale Agugliaro, Caldogno w Caldogno czy Pisani w Bagnolo di Lonigo.

Lit.: Ivanoff 1967, s. 164; Cevese 1973, s. 54.




26. Cricoli (Vicenza), Villa Trissino, 8.06.2016. Według tradycji humanista, poeta, dramaturg i dyplomata Gian Giorgio Trissino (1478-1550), krótko po 1535 r. miał po raz pierwszy spotkać młodego kamieniarza Andrea di Pietro, zatrudnionego w warsztacie budowlanym pracującym nad budowaną dlań willą, nie używającego jeszcze wówczas pseudonimu „Palladio”. Rozpoznawszy talent młodzieńca tenże Trissino podjął się sfinansowania jego dalszej edukacji, w tym podróży do Rzymu celem studiowania architektury antycznej, po czym przedstawił go arystokracji z miasta Vicenza i tym sposobem na przestrzeni kolejnych lat przyczynił się do kariery na arystokratycznych dworach Vicenzy architekta, który przyjął pseudonim artystyczny Palladio, od greckiej bogini Pallas-Ateny.
         Dzisiejsza willa renesansowa powstała na miejscu starszego budynku. Starszą willę wzniesiono w stylu późnego gotyku z dwiema wieżami w fasadzie, krótko przed nabyciem majątku ziemskiego przez Gaspare Trissino, ojca Gian Giorgio w 1482 r. Nakazem tego ostatniego, starszej budowli jednak nie wyburzono, lecz dokonanego jej gruntownego przekształcenia, ingerując głównie w fasadę znajdującą się od południa. Nadanie elewacji południowej rangi fasady willi podmiejskiej stanowiło rodzaj manifestu nowej sztuki projektowania rezydencji dla arystokracji – sztuki opartej na nowo odkrytych w epoce późnego renesansu rozwiązaniach, inspirowanych architekturą starożytnego Rzymu.
           Willa Trissino w Cricoli uchodzi za najstarsze dzieło tego rodzaju, zrealizowane przez Andrea Palladia, jakkolwiek mając na uwadze czas ukończenia budowli w 1538 r. część badaczy przypisuje jej projekt architektowi i teoretykowi starszej generacji Sebastiano Serlio. W druku wydanego przez Serlio Terzo Libro dell’Architettura (Wenecja, 1540) znajduje się projekt rysunkowy bardzo zbliżony do willi Trissino, nie tylko pod względem języka architektury, ale także proporcji wymiarów pomieszczeń. Opierają się ona na schemacie 1:1, 1:2 i 1:3, co jest jednak kluczowym schematem dyspozycji pomieszczeń w budynkach projektowanych przez Andrea Palladia. Istnieje więc możliwość, iż Sebastiano Serlio, który z pewnością był czynny na terenie Veneto w okresie, gdy budowano willę dla Gian Giorgio Trissino, sporządził szereg planów, które następnie, z rozmaitym stopniem wierności realizowali lokalni budowniczy. Czy jednym z nich był młody, początkujący Andrea Palladio? Hipotetycznie można przyjąć taką tezę.




27. Cricoli (Vicenza), Villa Trissino, Facciata, 8.06.2016. Dwukondygnacyjna loggia arkadowa, znajdująca się pomiędzy dwiema wieżami fasady willi Trissino powstała z bezpośredniej inspiracji elewacją główną zaprojektowanej przez Rafaela Santi willi Madama w Rzymie. Nie jest to bynajmniej przypadkiem, mając na uwadze fakty z biografii zleceniodawcy przebudowy willi w Cricoli. Otóż Gian Giorgio Trissino sam przebywał przez określony czas w Wiecznym Mieście, gdzie wszedł w środowisko kulturowe związane z dworem papieskim Leona X, w którym to kręgu osobiście poznał Rafaela. Gian Giorgio Trissino był również znawcą architektury i jako zleceniodawca przebudowy swej rodowej willi w wiosce Cricoli pod Vicenzą mógł ulec fascynacji twórczością architektoniczną Rafaela Santi w Rzymie, a następnie nakazać lub przynajmniej zasugerować autorom projektu willi wzorowanie się na niej. Fasada willi Trissino pełni również funkcję upamiętnienia fundatora jej przebudowy, skoro w belkowaniach ponad prostokątnymi oknami drugiej kondygnacji umieszczono napis majuskułą IOANNES GEORGIVS TRISSINVS.




28-29. Caldogno (prov. Vicenza), Villa Caldogno, 9.06.2016. Projekt rysunkowy willi w Caldogno nie znalazł się wprawdzie na kartach traktatu Quattro Libri dell’Architettura, jednakowoż uczeni są zgodni co do tego, że autorem jego był Andrea Palladio (Cevese 1973; Puppi 1973). Za główną przesłankę ku temu uważają bliskie podobieństwo fasady omawianej willi wobec elewacji innych willi, będących pewnymi atrybucjami temu architektowi, takimi jak Villa Saraceno w Finale d’Agugliaro, Villa Zeno w Cassaldo czy Villa Pisani w Bagnolo di Lonigo (Burger 1909; Cevese 1973). Analogie willi w Caldogno pod względem rzutu poziomego i dyspozycji wnętrz dostrzeżono również wobec projektu rysunkowego Villa Pojana w Pojana Maggiore.

         Osoba fundatora willi w Caldogno pozostawała przez wiele lat nierozwiązaną zagadką, ostatecznie zidentyfikowano go z pochodzącym z Vicenzy szlachcicem Losco Caldogno, który zamierzył wzniesienie sobie rezydencji na nabytym w 1542 r. majątku ziemskim. Nie wiadomo jak wcześniej zagospodarowana była posiadłość zakupiona przez Losco Caldogno, hipotetycznie przyjmuje się, że znajdowało się na niej kilka bliżej nieokreślonych budynków. Ich układ mógł mieć niewielki wpływ na kształt założenia willowego, wzniesionego według projektu Andrea Palladia. Mając na uwadze czas nabycia ziemi przez Losco Caldogno, projekt nowego budynku można by hipotetycznie datować na około 1542 r. Jednakże widoczne są wyraźne podobieństwa pod względem bryły i artykulacji elewacji wobec willi Saraceno w Finale d’Agugliaro, co nakazywałoby datę wykonania projektu willi Caldogno przesunąć o kilka lat do przodu, mianowicie do około 1548 r. Nie jest również znany czas ukończenia willi w Caldogno, badacze określają go w dość znacznej rozpiętości czasowej pomiędzy 1554 a 1564 r. Wiadomo, że budynek nadawał się do zamieszkania od 1567 r. Wspomniany 1564 r. był zarazem datą śmierci Losco Caldogno, a 8 II tego roku zakończono spisywanie testamentu fundatora willi, w którym zawarty był plan ozdobienia wnętrz budynku freskami (Puppi 1973). Syn Losco Caldogno, Angelo zrealizował plany zawarte w testamencie ojca, zatrudniając do tego celu malarzy Giovan’a Antonio Fasolo i Giovanni’ego Battistę Zelotti’ego. Nad wystrojem wnętrz willi wspomniani wyżej malarze pracowali w latach 1569-1570.
        Fasada budynku znajdująca się od południa, w trzech osiach środkowych zaakcentowana została płytkim pseudoryzalitem, ujmującym trójarkadową loggię. Arkadom tejże loggii nadano charakter monumentalny poprzez wyróżnienie ich rustyką groszkową, która również akcentuje te same osie na poziomie podpiwniczenia. Inskrypcja wypisana majuskułą na fasadzie ponad rustykowanymi arkadami, o treści ANGELVS CALIDONIVS LUSCHI FILIVS MDLXX zawiera imię i nazwisko syna fundatora willi oraz datę 1570. Wyryta data nie odnosi się jednak do czasu ukończenia budowy willi (por. Burger 1909), lecz najpewniej do zakończenia prac nad freskami stanowiącymi wystrój jej wnętrz (Cevese 1973; Puppi 1973).

Lit.: Burger 1909, s. 51; Cevese 1973, s. 62; Puppi 1973, t. II, s. 259, 260.



30. Caldogno (prov. Vicenza), Villa Caldogno, 9.06.2016. Willa Caldogno ma plan kwadratu, a jej bryła posadowiona jest na cokole. Od północy do budynku przylega prostokątny taras, do którego wiodą schody na rzucie poziomym podłużnego prostokąta. Odpowiednik ich od południa stanowi prowadząca do przedsionka poprzedzającego wielką salę centralną połać schodowa, na rzucie poziomym poligonalnym. Kwadratowy plan całego budynku jest stosunkowo prosty, a poszczególne pomieszczenia opierają się na systemie proporcji 1:2 i 1:3, co jest charakterystyczną cechą rozplanowania pomieszczeń we wnętrzach willi Andrea Palladia. Przykładowo obwód przedsionka poprzedzającego wielką salę centralną stanowi trzecią część obwodu samej sali. Symetrycznie względem przedsionka i prostokątnej sali centralnej rozmieszczone są cztery jednakowej wielkości pokoje na planach prostokątów, a pomiędzy nimi – również prostokątne antykamery. Jedna z nich zawiera klatkę schodową wiodącą na półpiętro. Stosunek obwodów antykamer wobec sąsiadujących z nimi pomieszczeń mieszkalnych wynosi 1:2.
   Elewacje willi horyzontalnie rozczłonkowane są mało wydatnymi gzymsami międzypiętrowymi oraz linią parapetów okien piano nobile. Na elewacji wschodniej i zachodniej w jednej osi posadowiono okna podpiwniczenia (cokołu), reprezentacyjnego piano nobile oraz półpiętra (mezzanino). Zwieńczenia trzech osi środkowych elewacji północnej i południowej (fasady) mają formy trójkątnych frontonów, z wkomponowanymi w nie otworami okiennymi o kształtach rombów.
     Wspomniana wcześniej inskrypcja na fasadzie, o treści ANGELVS CALIDONIVS LVSCHI FILIVS MDLXX, zawierająca datę 1570 odnosi się najpewniej do ukończenia prac nad freskowym wystrojem wnętrz, których zleceniodawcą był Angelo Caldogno – syn fundatora willi. Malowidła we wnętrzach pokoi znajdujących się od strony zachodniej, pędzla malarza z Vicenzy Giovan’a Antonio Fasolo (1530-1572) i wenecko-mantuańskiego mistrza pędzla Giovanni’ego Battisty Zelotti’ego (1526-1578) obrazują epizody z życia Scypiona i Sofonisby. Salę centralną wypełniono freskami obrazującymi architekturę iluzjonistyczną, stanowiącą tło dla scen z życia współczesnej arystokracji, na przykład gry w karty, tańca, koncertu czy spożywania podwieczorku. Dekorację malarską antykamery od strony zachodniej wykonano po wyburzeniu znajdujących się w niej schodów w 1646 r., a autorem malowideł był malarz związany z Wenecją i Vicenzą Giulio Carpioni (1613-1678). Tematem fresków w niewielkim pomieszczeniu, nazwanym od nazwiska ich autora Stanzino del Carpioni są sceny z poematu Il pastor fido, pióra dramaturga, pisarza i poety Giovanni’ego Battisty Guarini’ego (1538-1612). Fryzy malarskie w pomieszczeniach mieszkalnych znajdujących się od strony wschodniej wykonał związany z Vicenzą malarz późnego baroku Costantino Pasqualotto (1681-1755).




31-32. Bagnolo di Lonigo (prov. Vicenza), Villa Pisani, 9.06.2016. Willa Pisani znajduje się na zachodnim brzegu rzeki Guà, w wiosce Bagnolo, nieopodal miasteczka Lonigo w prowincji Vicenza. Fundatorami budynku byli bracia Vittore, Marco i Daniele Pisani, którzy w 1523 r. wykupili od Girolamo Nogarola (Nagarola) majątek ziemski we wsi Bagnolo, po jego skonfiskowaniu rodowi szlacheckiemu Nogarola, który wystąpił przeciwko republice weneckiej podczas wojny z Francją na drodze ligi w Cambrai (10 XII 1508 r. Burger 1909; Wundram, Pape 2004). Projektem willi Pisani Andrea Palladio otwiera XIV rozdział II księgi traktatu Quattro Libri dell’Architettura, wyraźnie zaznaczając, iż jest to projekt case di villa di alcuni nobili venetiani, a dalej dokładnie wymieniając o jakich właścicieli majątków ziemskich chodzi: Magnifici Signori Conti Vittore, Marco, e Daniele, fratelli de’ Pisani  (Cevese 1973). Datę wykonania projektu rysunkowego przez Andrea Palladia, a zarazem datę początku prac nad jego realizacją określa się z reguły na około 1542 r. Z opisu zamieszczonego w XIV rozdziale II księgi Quattro Libri dell’Architettura wiemy, że willa w zamierzeniu miała mieć dwie równorzędnie potraktowane elewacje: jedną zwróconą w stronę rzeki Guà, drugą zwróconą w stronę pól uprawnych, a także miała mieć dziedziniec zakreślony przez ustawione pod kątem prostym względem siebie, trzy kolumnowe portyki (Zorzi 1969). W tym samym XIV rozdziale II księgi cytowanego traktatu jest również mowa o innych zabudowaniach, które miały otaczać dziedziniec: le stalle, le cantine, i granali e simili altri luoghi per l’uso della vita (Zorzi 1969). Otwarte ciągi portyków, wbudowanych w obiekty o przeznaczeniu gospodarczym zostały nazwane przez Andrea Palladia barchesse, a ich rolą było głównie umożliwienie sprawnej komunikacji zatrudnionej przez właścicieli willi służby pomiędzy samą willą a zabudowaniami gospodarczymi (Wundram, Pape 2004). W deklaracji podatkowej z 1544 r. jest mowa o ukończeniu fresków w jednym z pokoi  w wieży północno-zachodniej (Burger 19091), jednak trudno tę datę uznawać za wiążącą w odniesieniu do ukończenia całego budynku. Wiadomo, że w 1545 r. Andrea Palladio zmodyfikował projekt willi, co wydaje się odzwierciedlać treść rachunku majątkowego wystawionego przez Vittore Pisani’ego w 1545 r.: el magnifico domino Vetor Pisani et fratelli tien uno palazo in Bagnolo fato de novo cum corte, da là la strà comune, da cao el fiume (Zorzi 1969; Puppi 1973). Co więcej, w Archivio dello Stato w Wenecji odnaleziono deklarację podatkową z 1566 r., z której wiadomo, że nel 1566 i Pisani denunziavano ai X Savi sopra le decime in Rialto diversi ben… (cyt. wg: Burger 1909). Fritz Burger wspomina o dacie 1567 wyrytej ponad otworem wejściowym w loggii od strony południowej i na tej podstawie wnioskuje, że czas ukończenia prac budowalnych nad willą nie może być wcześniejszy niż około tego roku (Burger 1909). Podczas badań przeprowadzonych przy okazji prac konserwatorskich odkryto, iż wschodnia elewacja willi powstała nie wcześniej niż około 1562 r. Z projektów rysunkowych zamieszczonych w traktacie Quattro Libri dell’Architettura wynika, że Andrea Palladio pierwotnie planował zaakcentować elewację południową (fasadę) monumentalną eksedrą, jednak ostatecznie z tej koncepcji się wycofał i zamiast eksedry, pomiędzy dwiema wieżami w południowej części budowli „wstawiono” trójarkadową loggię, wzorując się częściowo na rozwiązaniu fasady starszej nieco willi Trissino w Cricoli.
            Pilastry doryckie akcentujące loggię w fasadzie willi Pisani w Bagnolo mogą być z kolei postrzegane jako ukłon w stronę antycznych łaźni rzymskich (Cevese 1973). Pojedyncze rustykowane pilastry flankują arkadę środkową, podwójne – arkady boczne, a powyżej półkolistych arkad – również wzorem antycznych świątyń rzymskich – biegnie fryz tryglifowo-metopowy. Potężny trójkątny fronton wieńczący trójarkadową loggię zawiera tympanon z kartuszem herbowym rodziny Pisani. Za loggią oraz na elewacji od strony północnej ponad otworami wejściowymi znajdują się potężne półkoliste okna termalne, od początku zamierzone w projekcie rysunkowym (Puppi 1973), przez które pada światło do dominującej we wnętrzu piano nobile wielkiej sali centralnej.
Zwarta, dwupiętrowa bryła posadowiona jest na cokole, którego naroża oblicowano
rustykowanymi kamiennymi ciosami. Do elewacji północnej i południowej budynku przylegają połacie schodowe na rzutach poziomych półkola (od południa) i prostokąta (od północy). Schody na rzucie poziomym półkola stanowią rozwiązanie, jakie Andrea Palladio przejął od Donato Bramante’go, a następnie zastosował je w północnej elewacji willi Pojana w Pojana Maggiore (Cevese 1973). Elewacje znajdujących się od południa kwadratowych wież akcentują po dwa umieszczone w jednej osi każdej ze ścian, prostokątne okna w profilowanych obramieniach, a ich odpowiedniki na poziomie cokołu stanowią okna w obramieniach z rustykowanych kamiennych bloków. Prostokątne okna w profilowanych obramieniach rozmieszczone są symetrycznie na północnej, wschodniej i zachodniej elewacji parteru, pełniącego rolę piano nobile, a ich zwieńczenia stanowią płaskie, lekko występujące przed lico ścian odcinki gzymsów. Na tych samych osiach, co potężne, prostokątne okna reprezentacyjnego piano nobile znajdują się kwadratowe, w skromnych profilowanych obramieniach okna półpiętra (mezzanino).

Lit.: Burger 1909, s. 40, 41; Zorzi 1969, s. 52, 53, 56; Cevese 1973, s. 55, 56; Puppi 1973, t. II, s. 255, 256; Wundram, Pape 2004, s. 34, 35.



33-34. Bagnolo di Lonigo (prov. Vicenza), Villa Pisani, Sala centrale, 9.06.2016. Punktem wyjścia dla układu pomieszczeń na parterze (piano nobile) willi Pisani jest zbliżona w kształcie rzutu poziomego do litery T sala centralna. Symetrycznie względem niej posadowione są dwie klatki schodowe wiodące na pierwsze piętro – obie na planach prostokątów oraz dwie mniej więcej o tych samych wymiarach antykamery. Również symetrycznie względem poprzecznej osi planu sali centralnej posadowione są dwa wielkie pokoje na rzutach prostokątów, skomunikowane od południa z dwoma mniejszymi pokojami na planach kwadratów, flankującymi loggię, a od północy z dwoma największych rozmiarów pokojami na parterze, flankującymi oś podłużną planu sali centralnej.
    Wystrój na sklepieniu beczkowym i krzyżowym sali centralnej stanowią freski, przypisywane malarzowi z kręgu Bonifacio de’ Pitati zwanego Veronense – Francesco Torbido (1482-1562). Malowidła te pochodzą z pewnością z czasu powstania samego budynku i doskonale komponują się z architekturą, którą uzupełniają iluzjonistycznymi tablicami wplecionymi w ornament groteskowy oraz pasami ornamentu kandelabrowego. Na sklepieniu beczkowym podłużnej osi rzutu poziomego sali przedstawiono sceny z Metamorfoz Owidiusza. Ich punkt kulminacyjnym stanowi umieszczona pośrodku scena Upadku Faetona, flankują ją pojedyncze przedstawienia postaci mitologicznych.



35. Bagnolo di Lonigo, Villa Pisani, Barchessa, 9.06.2016. Na północ od willi, zgodnie z projektem Andrea Palladia na kartach Quattro Libri dell’Architettura oraz licznymi własnoręcznymi projektami rysunkowymi tegoż architekta, aktualnie przechowywanymi w Londynie, znajdować się miał potężny dziedziniec na planie prostokąta, zakreślony przez tworzące kształt zbliżony do litery U trzy skrzydła zabudowań gospodarczych z ciągiem kolumnad doryckich, zwane barchesse oraz dwa kolumnowe ciągi komunikacyjne, wiodące do trójbiegowych schodów na rzucie litery T, poprzedzających wejście do willi od strony północnej. Do realizacji tego ambitnego projektu jednak nigdy nie doszło, a z zamierzonego, znacznych rozmiarów założenia trójskrzydłowego wybudowano jedynie skrzydło wschodnie, w kształcie zdecydowanie odbiegającym od projektu Andrea Palladia. Budowlę, zniszczoną w 1806 r. przez pożar zastąpiono nowym trójkondygnacyjnym budynkiem, nie mającym nic wspólnego z projektami palladiańskimi ani nawet z architekturą późnego renesansu na terenie Veneto.





36. Finale d’Agugliaro (prov. Vicenza), 10.06.2016. Dzień 10 czerwca 2016 r. pod względem warunków pogodowych nie zawaham się uznać za wymarzony. Błękitne niebo upstrzone było jedynie nielicznymi kłębiastymi obłokami, a późnowiosenne słońce oświetlało budynki, stwarzając tym samym idealne warunki do ich fotografowania. Bez dysponowania własnym środkiem transportu dojazd do małych miast i miejscowości, położonych w promieniu do 40 km wokół Vicenzy, w których znajdują się zasługujące na uwagę wille Andrea Palladia jest nieco utrudniony, niemniej możliwy. Warto dzień wcześniej wybrać się na dworzec autobusowy i skrupulatnie przestudiować rozkład jazdy, konfrontując go z mapą okolic Vicenzy. Aczkolwiek dla przybysza z Polski może się to wydać mało realne, do większości położonych w prowincji Vicenza mniejszych miejscowości regularnie kursują autobusy podmiejskie, a ilość kursów w ciągu doby nie jest bynajmniej mała.
            Miejscowość Agugliaro, leżąca pomiędzy pasmami górskimi Colli Berici i Colli Euganei posiada wprawdzie przystanek autobusowy, jednak większość autobusów, których relacje wiodą do nieco odleglejszych miejscowości w prowincji Vicenza, nie zatrzymuje się na nim. Jedynym wyjściem z sytuacji pozostaje zatem wysiąść w pierwszej miejscowości za Agugliaro i przejść do miejsca docelowego na piechotę, zwłaszcza że równolegle do drogi biegną ścieżki dla pieszych i rowerzystów. Powstała według projektu Andrea Palladia Villa Saraceno nie znajduje się w sercu miejscowości Agugliaro, lecz na jej krańcu zachodnim, który dziś nosi nazwę Finale d’Agugliaro. Co ciekawe, znaczną część otoczenia zabytkowego budynku z okresu późnego renesansu nie stanowią tereny rolnicze, lecz łąki, ugory i zagajniki. W dniu, w którym miejsce to odwiedziłem, łąki i ugory oraz skraje zagajników, tryskające soczystą tonacją czerwcowej zieleni i skrzące się powodzią kwiatów, odwiedzały gromady motyli dziennych. Niestety próba identyfikacji konkretnych gatunków nie miała wielkich szans na powodzenie, bowiem te wdzięczne skrzydlate istotki, ogromnie rozlatane nawet nie kwapiły się do spoczęcia gdziekolwiek, żeby im się przyjrzeć. Zaryzykuję stwierdzenie, iż jaskrawa żółcień skrzydełek i niewielkie rozmiary naprowadzać mogą na rozpoznanie przeważającej większości z nich jako szlaczkonie (Colias). Dało się zidentyfikować także po kilka osobników bliżej nieokreślonych motyli z rodziny paziowatych (Papilionidae). Na pierwszy rzut oka wydawało się, że są to charakterystyczne dla krajów o klimacie śródziemnomorskim osobniki Papilio alexanor, jednak po konsultacji z literaturą i zasobami sieci szybko przekonałem się, iż byłem w błędzie. Napotkane na łąkach nieopodal willi Saraceno motyle były najpewniej znanymi również w Polsce paziami królowej (Papilio machaon). Nie wykluczam, że na ciekawsze motyle, nie występujące w naszym kraju (nadmienię, że Włochy zamieszkuje ponad 120 gatunków motyli dziennych, nieznanych w Polsce, sic!) natrafiłbym, gdybym po zwiedzaniu willi renesansowej udał się na wędrówkę w ciągnące się niedaleko Agugliaro pasmo górskie Colli Berici, gdzie dominują rozległe obszary dzikiej przyrody, wolnej od ingerencji człowieka. Jednakże w planach na dzień 10 czerwca przewidziana była również willa Pojana w nieco dalej leżącej miejscowości Pojana Maggiore, zatem na jakąkolwiek wycieczkę w góry – z przyczyn oczywistych zabrakło czasu.




37-38. Finale d’Agugliaro (prov. Vicenza), Villa Saraceno, 10.06.2016. Wkomponowana w obręb skromnych zabudowań wiejskich, otoczona murami, a zewsząd łąkami, ugorami i zagajnikami willa renesansowa stoi w osamotnieniu na zachodnim krańcu wioski, zwanym Finale d’Agugliaro. Jest sprawą oczywistą, że głównym jej projektantem był Andrea Palladio, który zamieścił projekt na kartach swego czterotomowego traktatu Quattro Libri d’Architettura (Cevese 1973). Architekt pisał w tym samym traktacie, iż przedłożył projekty rysunkowe delle case di villa di alcuni gentil’huomini di terreferma (cyt. wg: Zorzi 1969). Jest wysoce prawdopodobnym, iż projekt willi Saraceno został opracowany zaraz po zwycięstwie Andrea Palladia w konkursie na projekt loggii stanowiących kostium renesansowy późnośredniowiecznego Palazzo della Ragione w Vicenzy (Zorzi 1969). Wiadomo również, że fundatorem willi w Finale d’Agugliaro był Biagio Saraceno – przedstawiciel rodu szlacheckiego, od 1548 r. jeden z patrycjuszy Vicenzy, pełniący także inne ważne funkcje publiczne i zamieszkały przy Borgo San Vito (Burger 1909; Puppi 1973; Wundram, Pape 2004). Nie ma jednak pełnej jasności, co do kolejnych etapów powstawania budowli, wiadomo jedynie, że czas jej powstania można zamknąć w latach 1548-1555. W świetle badań projekty rysunkowe Andrea Palladia powstały najpewniej około 1548 r., kiedy fundator ustabilizował swój status społeczny w mieście Vicenza oraz zgromadził odpowiedni zasób środków finansowych, z których był w stanie pokryć koszty wzniesienia sobie rezydencji wiejskiej. Za czasem powstania budynku w latach 40. XVI w. przemawia także prostota kompozycji elewacji oraz dyspozycji pomieszczeń we wnętrzu, charakterystyczna dla wczesnych willi Andrea Palladia. Willa musiała nadawać się do zamieszkania już w 1552 r., bowiem wówczas Biagio Saraceno uzyskał prawo do pełnego odziedziczenia majątku ziemskiego w Agugliaro po swym ojcu imieniem Pietro (Puppi 1973; Wundram, Pape 2004). Odziedziczenie ziemi na własność potwierdza również akt z 27 czerwca 1557 r., gdzie Biagio Saraceno wymieniony jest jako posiadacz casa e cortivo in Alfinale (Puppi 1973).
       Główny budynek ma plan prostokąta i jak większość willi Andrea Palladia, posadowiony jest na niskim cokole. Głównym elementem jego bryły jest reprezentacyjne piano nobile, powyżej którego znajduje się obniżone, stanowiące jedną trzecią jego wysokości półpiętro (mezzanino). Znajdująca się od południa fasada willi odznacza się prostotą kompozycji, w której dominantę stanowi trójarkadowa loggia, charakterystyczny motyw akcentujący trzy osie środkowe fasad wczesnych willi Andrea Palladia (Ivanoff 1967; Wundram, Pape 2004), o arkadach wspartych na prostych filarach oraz zwieńczona trójkątnym, monumentalnym naczółkiem. W bocznych osiach elewacji głównej symetrycznie rozmieszczone są prostokątne, horyzontalnie posadowione okna podpiwniczenia (cokołu), prostokątne, wertykalne okna z trójkątnymi naczółkami w piano nobile oraz kwadratowe okna w prostych obramieniach w mezzanino.
 Elewacja północna zakomponowana została bardzo podobnie, wydaje się być nawet uproszczoną wersją fasady (Burger 1909). Zamiast loggii mamy posadowiony na osi symetrii rzutu poziomego budynku otwór wejściowy, flankowany dwoma prostokątnymi oknami. Zbliżony układ okien występuje także na elewacji zachodniej budynku, jakkolwiek brakuje horyzontalnych, prostokątnych okien podpiwniczenia.
            Loggia w fasadzie prowadzi do zakomponowanej na planie zbliżonym do litery T sali centralnej, skomunikowanej od wschodu i zachodu z symetrycznie rozmieszczonymi, wielkimi prostokątnymi pokojami. Te ostatnie są z kolei od południa skomunikowane otworami wejściowymi, z dwoma również prostokątnymi w rzutach poziomych, znacznie mniejszymi pomieszczeniami. Salę centralną flankują również dwa niewielkie pomieszczenia na planach prostokątów, o szerokościach stanowiących jedną trzecią szerokości osi podłużnej rzutu poziomego sali centralnej, jedno z nich pełni funkcję klatki schodowej.

Lit.: Burger 1909, s. 49, 51; Ivanoff 1967, s. 165;   Zorzi 1969, s. 72; Cevese 1973, s. 63; Puppi 1973, t. II, s. 258, 259; Wundram, Pape 2004, s. 54, 55.



39. Finale d’Agugliaro, Villa Saraceno, barchessa e un edificio adiacente, 10.06.2016. Zgodnie z projektami rysunkowymi Andrea Palladia, opublikowanymi w traktacie Quattro Libri dell’Architettura, willa Saraceno stanowić miała rodzaj klamry spinającej trzy skrzydła przylegających do niej zabudowań gospodarczych z portykami kolumnowymi wzorowanymi na starogreckich stoa – tak zwanych barchesse, a całość monumentalnego kompleksu miała mieć plan podkowy. Odpowiednikami wywyższonej gabarytowo w zespole budynków willi, w narożach skrzydeł barchesse miały być dwie symetrycznie posadowione wieże. Do realizacji projektu jednak nie doszło, ostatecznie wybudowano jedynie willę oraz niewielki fragment barchessa, przylegającej do niej od wschodu. Ten niewielki budynek z portykiem kolumnowym powstał jednak znacznie później niż willa Andrea Palladia – mianowicie w 1659 r. W 1700 r. został zniszczony przez pożar i dzisiejszy kształt, aczkolwiek dość dobrze imitujący palladiański styl późnego renesansu, nadano mu w połowie XIX w.
      Za skrzydłem budynku zwanego barchessa znajdują się oficyny. Zamiast przewidzianego w projekcie Andrea Palladia skrzydła prostopadłego, na wschód od willi posadowione są starsze zabudowania wiejskie, między innymi budynek o przeznaczeniu gospodarczym z podcieniami oraz stodoła, które stały na posesji przed przejęciem jej przez Biagio Saraceno i budową renesansowej willi.




40-41. Pojana Maggiore, Villa Pojana, 10.06.2016. Willa należąca do szlacheckiego rodu Pojana, wraz z otaczającą ją dawną posiadłością ziemską zlokalizowana jest w południowej części wioski Pojana Maggiore, nieopodal znacznie starszych od niej zabudowań średniowiecznych, zwanych Castello, wzdłuż drogi prowadzącej w kierunku Montagnana. Już w XI w. wzmiankowana jest miejscowość, określana w źródłach jako Paese Poliana, jednakowoż to nie szlachecki ród Pojana nadał jej nazwę, lecz raczej od nazwy miejscowości wywodzi się nazwisko rodowe (Burger 1909). Sprawa fundacji i autorstwa projektu zespołu budynków nie pozostawia wątpliwości: Andrea Palladio umieścił projekt na kartach traktatu Quattro Libri dell’Architettura, tamże wymienił również nazwisko fundatora (Cavalier Pogliana), nie podając jednak, o którego przedstawiciela rodu chodzi (Puppi 1973). Zapewne autor traktatu miał na myśli Bonifacio Pojana, bowiem właśnie on został dziedzicem majątku ziemskiego dzięki swej lojalności wobec republiki weneckiej podczas wojny będącej wynikiem francusko-hiszpańskiego sojuszu przeciwko Wenecji, zwanego Ligą w Cambrai (Wundram, Pape 2004). Za przypisaniem fundacji willi szlachcicowi Bonifacio Pojana dodatkowo może przemawiać fakt, iż po odniesieniu licznych sukcesów na polu militarnym postanowił on poświęcić się pracy nad rozwojem Terraferma, przejawiającym się głównie w działalności rolniczej (Wundram, Pape 2004). Także Giorgio Vasari wspomina, iż fundatorem willi był il signor Bonifazio Pogliana cavaliere (cyt. wg: Zorzi 1969).
Czas wykonania projektów rysunkowych willi i innych przewidzianych w zespole rezydencjonalnym budynków może przypadać na około 1546 r. Wiadomo, że w owym czasie w obrębie odziedziczonego przez Bonifacio Pojana majątku ziemskiego znajdowały się jedynie niewielkie zabudowania wiejskie. Jednakże zeznanie podatkowe z maja 1555 r. zawiera informację, iż willa w Pojana Maggiore była nondum finita (Puppi 1973). Wzmianka ta niekoniecznie odnosi się do ukończenia budowy willi, ale może oznaczać jej zdatność do zamieszkania (Wundram, Pape 2004). Na tej podstawie badacze przyjęli hipotezę, iż prace nad realizacją projektu willi rozpoczęto około 1550 r. Z marca 1563 r. pochodzi z kolei wzmianka źródłowa, o treści abijata de piture e salesato de batudo tutte le stancie (cyt. wg: Puppi 1973), co oznacza, że wnętrza willi były wówczas ozdobione freskami. Malowidła powstały najpewniej w latach 1555-1560, a autorami ich byli malarze Giovanni Battista Zelotti (1526-1578), Anselmo Canera (1530-po 1584) i Bernardino India (1528-1590). Ci dwaj ostatni oraz rzeźbiarz Bartolomeo Ridolfi (? – przed 1570), wszyscy pochodzący z Werony wymienieni są w XIII rozdziale II księgi traktatu Andrea Palladia: Messer Bernardino India et Messer Anselmo pittori veronesi e… Messer Bartolomeo Ridolfi scultore veronese (cyt. wg: Puppi 1973).    
           Badania wykazały, że niezwłocznie po ukończeniu prac nad willą rozpoczęto budowę przylegających do niej zabudowań od strony zachodniej, w wierności projektowi Andrea Palladia, być może z nadzieją na rychłą jego realizację w całości. Projekt ten przewidywał dwa symetryczne, potężne aneksy, przylegające do willi od wschodu i zachodu, a całość miała być odgrodzona dwoma murami, zakreślającymi od południa podwórze. Za murami odgradzającymi podwórze znaleźć się miały dwa symetrycznie zakomponowane budynki na planach węgielnic, z kolumnowymi ciągami komunikacyjnymi od strony zakreślanych przez nie dwóch dziedzińców, czyli tak zwane barchesse. Był to zatem ogromnie ambitny projekt, o którym Andrea Palladio w następujących słowach pisał w II księdze swego traktatu, jednocześnie wyrażając swój ogromny respekt wobec fundatora: Le case della città sono veramente al Gentil’huomo di molto splendore, e commodità… ma non minore utilità, e consolatione caverà forse dalle case di Villa, dove il resto del tempo si passerà in vedere & ornare le sue possessioni, e con industria, & arte dell’Agricoltura accrescer le faccoltà, dove ancho per l’esercitio, che nella Villa si vuol fare a piedi, & à cavallo, il corpo più agevolmente conserverà la sua sanità e robustezza, e dove finalmente l’amino stanco delle agitationi della Città, prenderà molto restauro, e consolatione, e quietamente potrà attendere à gli studij delle lettere, & alla contemplatione, a w innym miejscu da un lato ha il cortile e altri luoghi per le cose di Villa, dall’altro un giardino, che corrisponde a detto cortile e nella parte di dietro un Bruolo, e una Peschiera di modo che questo gentil’huomo come quello, che è magnifico e di nobilissimo amino, non ha mancato di fare tutti quegli ornamenti, e tutte quelle commodità che sono possibili per rendere questo suo luogo bello dilettevole e commodo (cyt. wg: Burger 1909). Jednakże projekt w tym kształcie, w którym Andrea Palladio opublikował go w Quattro Libri dell’Architettura nigdy nie doczekał się realizacji. W 1606 r., kiedy posiadłość ziemska była w rękach Nicolò di Odorico Pojana, bratanka fundatora, jak podano w źródłach seguendo differente disegno wzniesiono mur odgradzający posesję oraz rozpoczęto budowę północnego skrzydła barchessa (Puppi 1973). Prostopadłego doń skrzydła zachodniego ostatecznie nie wybudowano, podobnie nigdy nie doczekał się realizacji wschodni aneks do willi ani przylegające doń północne i wschodnie skrzydła barchessa.
            Pomimo, iż projekt Andrea Palladia nie został w całości zrealizowany, willa Pojana imponuje swym monumentalizmem i prostotą od zewnątrz, bogactwem wystroju wnętrz oraz oryginalnością. Sama willa ma plan prostokąta, taki sam plan ma przylegający do niej od zachodu aneks. Ten ostatni połączony jest wewnętrznym przejściem z północnym skrzydłem barchessa, wzdłuż którego od strony południowej ciągnie się portyk z kolumnami w porządku toskańskim. Oś środkowa fasady willi jest lekko zryzalitowana, a wejście na piano nobile poprzedza loggia z potężną serlianą, wspartą na prostych, kwadratowych w przekroju poprzecznym filarach i zwieńczoną dwiema arkadami, pomiędzy którymi przestrzeń wypełniono pięcioma ślepymi oculusami. Schemat kompozycji fasady opiera się na stosunku szerokości osi środkowej i osi bocznych równym 1:2:1 (Wundram, Pape 2004). Środkową oś fasady wieńczy potężny, trójkątny fronton z trzema posadowionymi na nim posągami, a do loggii prowadzą monumentalne schody na rzucie poziomym prostokąta. Środkową, sięgającą poziomu gzymsu koronującego serlianę flankują symetryczne przezrocza o kształtach podłużnych prostokątów, zwieńczone odcinkami gzymsów. Loggia w fasadzie budynku nie jest wysunięta przed jej lico, tak jak klasyczny portyk, lecz wbudowana w obręb willi, co nie jest bynajmniej nowatorstwem (Wundram, Pape 2004), podobne rozwiązania spotykamy w willach Caldogno w Caldogno, Pisani w Bagnolo di Lonigo oraz Saraceno w Finale d’Agugliaro. Oryginalnością w przypadku willi Pojana jest jednak zaakcentowanie loggii w fasadzie zamiast trzema arkadami, jak w willach wyżej wymienionych monumentalną serlianą, zwieńczoną podwójną arkadą i powtórzenie podobnego rozwiązania na elewacji przeciwległej. Rozwiązanie to może być świadectwem inspiracji twórczością Donato Bramante’go (e.g. kościołem Santa Maria delle Grazie w Mediolanie, nimfeum w Genazzano) lub Giulio Romano (e.g. Palazzo del Tè w Mantui), ponadto motyw ten przypomina łuk triumfalny, co może pośrednio nawiązywać do sukcesów fundatora budynku – Bonifacio Pojana – na polu militarnym (Ivanoff 1967; Zorzi 1969; Cevese 1973). W bocznych osiach fasady znajdują się prostokątne okna o identycznym kroju i identycznych zwieńczeniach, jak przezrocza flankujące serlianę, a powyżej nich kwadratowe okna mezzanino (półpiętra) w prostych obramieniach.
  Podobnie jak fasadę zakomponowano elewację północną, jakkolwiek tylko wykrój środkowy jest otwarty i pełni funkcję otworu wejściowego do sali centralnej. Prowadzą doń schody na rzucie poziomym półkola. Prostokątny otwór wejściowy flankują ślepe okna o kształtach podłużnych prostokątów, jakkolwiek znacznie mniejsze niż prostokątne przezrocza w fasadzie. Serlianę wieńczą – również analogicznie jak w fasadzie – dwie arkady z przestrzenią wypełnioną oculusami. W pozostałych czterech osiach elewacji północnej znajdują się prostokątne okna piano nobile oraz identyczne jak na fasadzie, kwadratowe okna mezzanino.
            Prostokątne okna zwieńczone odcinkami gzymsów oraz posadowione na ich osiach okna kwadratowe w prostych obramieniach powtarzają się także na elewacji wschodniej.
         Willa stanowi rodzaj łącznika pomiędzy zabudowanym obszarem wsi Pojana Maggiore a rozpościerającymi się nieopodal niej bezkresnymi polami i sadami, co wiązało się integralnie z najważniejszą dziedziną działalności fundatora po zakończeniu kariery wojskowej, czyli pracą na roli (Puppi 1973).   

Lit.: Burger 1909, s. 98, 100; Ivanoff 1967, s. 165; Zorzi 1969, s. 83, 84; Cevese 1973, s. 64; Puppi 1973, t. I, s. 92, t. II, s. 274, 275; Wundram, Pape 2004, s. 58, 59, 62, 63.



42-43. Pojana Maggiore, Villa Pojana, Loggia, 10.06.2016. Układ pomieszczeń we wnętrzu willi Pojana koncentruje się wokół potężnej, posadowionej na planie podłużnego prostokąta sali centralnej oraz poprzedzającej ją od południa loggii, na rzucie poziomym poprzecznego prostokąta. Od wschodu i zachodu salę centralną flankują rozmieszczone symetrycznie, prostokątne w rzutach poziomych klatki schodowe oraz niewielkie, również prostokątne, symetrycznie posadowione i przesklepione krzyżowo pokoje. Te ostatnie poprzedzają dwa symetrycznie rozmieszczone od wschodu i zachodu apartamenty, każdy złożony z kwadratowego w rzucie poziomym przedsionka oraz prostokątnego, znacznie większych wymiarów pomieszczenia, flankującego jednocześnie klatkę schodową i znajdującą się od południa loggię. Ta ostatnia skomunikowana jest z apartamentami poprzez bezpośrednio do nich wiodące otwory wejściowe.
       We wnętrzu loggii, na sklepieniu beczkowym z lunetami znajdują się freski przypisywane Giovanni’emu Battista Zelotti’emu. Środkowy oktogon przedstawia alegoryczną postać Fortuna, w symetrycznie względem niego rozmieszczonych owalach zobrazowane zostały alegoryczne przedstawienia Tempus i Fama. Przedstawienia figuralne umieszczono w iluzjonistycznych sztukateriach w formie gzymsów i girland kwiatowych. W lunecie ponad wejściem do willi zobrazowano motywy heraldyczne rodu szlacheckiego Pojana oraz trofea wojenne, nawiązujące do sukcesów fundatora willi na polu militarnym. Całość dekoracji wnętrza loggii dopełnia pełnoplastyczne popiersie fundatora i pierwszego właściciela – Bonifacio Pojana, odkute przez wzmiankowanego w traktacie Andrea Palladia rzeźbiarza z Werony – Bartolomeo Ridolfi’ego.




44-45. Pojana Maggiore, Villa Pojana, Sala centrale, 10.06.2016. Wielka sala centralna dzieli układ pomieszczeń we wnętrzu willi Pojana na dwa trakty. Sala ta ma plan prostokąta, czyli odmienny niż sale centralne na planach zbliżonych do litery T, które zastosowano w willach Andrea Palladia z wkomponowanymi w obręb budynku loggiami, czyli na przykład w Villa Caldogno w Caldogno i Villa Pisano w Bagnolo di Lonigo. Pomieszczenie nakryte jest sklepieniem beczkowym, ozdobionym malowidłami ściennymi. Autorem dekoracji freskowej na sklepieniu sali centralnej w willi Pojana był przypuszczalnie Giovanni Battista Zelotti. Malowidła te wywierają wrażenie niedokończonych, brakuje bowiem malarskiej dekoracji całości sklepienia, która ujmowałaby sceny figuralne, na przykład w formie ornamentyki lub rzeczywistych bądź iluzjonistycznych sztukaterii. Fakt ten może stanowić przesłankę ku hipotezie, iż miała miejsce przerwa w pracach nad dekoracją malarską wnętrz willi i w efekcie pomieszczenia flankujące salę centralną od zachodu nigdy nie zostały ozdobione malowidłami ściennymi, z kolei w pomieszczeniach flankujących tę salę od wschodu prace nad wystrojem malarskim, złożonym ze scen narracyjnych i motywów ornamentalnych w pełni zrealizowano.
        Na sklepieniu sali centralnej dekorację stanowią symetrycznie przedstawienia figuralne w owalu i flankujących go polach prostokątnych, wszystkie w obramieniach ze stiuku. Centralny owal obrazuje grupę postaci odzianych w tuniki i togi – stroje znamienne dla rzymskiego antyku. Klękają one przed ołtarzem, podczas gdy najważniejsza osoba – pater familias gasi płomień wojny u stóp posągu alegorycznej Pax (Pokoju), stojącej na ołtarzu. Wydaje się, że jest to aluzja do osiągniętego przez republikę wenecką i walczącego w jej szeregach fundatora willi, Bonifacio Pojana, pokoju po ciężkich walkach ze sprzymierzonymi siłami Francji i Hiszpanii, zawiązanymi w wyniku Ligi w Cambrai. Dwie flankujące centralny owal kwatery o kształtach prostokątów przedstawiają Bachusa i Ceres oraz Merkurego z Alegorią Wiosny, których obecność również nie jest tu przypadkowa. Antyczny bóg wina i towarzysząca mu bogini wegetacji i urodzajów imieniem Ceres stanowią alegoryczne wyobrażenie spokojnego, wolnego od okropności wojen oraz bliskiego natury życia w willi wiejskiej, który to model życia był także gloryfikowany na kartach palladiańskiego traktatu Quattro Libri dell’Architettura. Podobną wymowę wydaje się mieć wyobrażenie Merkurego – rzymskiego boga handlu, zysku i kupiectwa, który byłby tu aluzją do trofeów zdobytych po zwycięskiej walce, zaś alegoryczna postać Wiosny obrazowałaby urodzaj i bogactwo plonów osiągnięte poprzez całoroczną, podporządkowaną prawom natury pracę na roli.




46. Pojana Maggiore, Villa Pojana, Camerino delle grottesche, 10.06.2016. Niewielkie pomieszczenie na planie prostokąta, przylegające od wschodu bezpośrednio do sali centralnej w całości pokryte jest freskami pędzla Bernardino India. Wśród przedstawień dominujący motyw stanowi ornamentyka groteskowa, będąca tłem dla pojedynczo lub grupowo zobrazowanych zwierząt, emblematów, roślin czy uskrzydlonych puttów. Wszystkie te, charakterystyczne dla manieryzmu motywy ornamentalno-figuralne odnoszą się do dionizyjskiej wizji życia, z którą najpewniej utożsamiano życie na wsi. W trzech lunetach sklepienia krzyżowego przedstawiono oddane w ciepłych, pastelowych tonach barwnych pejzaże bukoliczne, wzbogacone antycznymi ruinami, a na dalszych planach widokami miast.




47-48. Pojana Maggiore, Villa Pojana, Sala „degli imperatori”, 10.06.2016. Sala na planie podłużnego prostokąta, zlokalizowana na wschód od sali centralnej i loggii wejściowej nazwana została „cesarską” i spośród wszystkich wnętrz willi Pojana jawi się ona jako najbardziej imponująca pod względem bogactwa dekoracji malarskich. Autorem większej części stanowiących jej wystrój fresków był malarz z Werony Bernardino India (1529-1590), jednakowoż asystował mu pochodzący z tego samego miasta rówieśnik Anselmo Canera (1530-po 1584).
        Główny temat cyklu fresków w sali zwanej cesarską (degli imperatori) stanowią sceny z historii antycznego Rzymu, będące aluzjami do dokonań fundatora willi, Bonifacio Pojana na polu militarnym. Przedstawienia narracyjne ujęto w iluzjonistyczne architektoniczne ramy w formie kolumn jońskich oraz nisz z brązowymi statuami rzymskich wodzów i scenami ofiar antycznych oraz innych starorzymskich rytuałów sakralnych. Trzy płyciny (panneaux) w formie medalionów, w fikcyjnych obramieniach stiukowych ponad wejściami do salonu przedstawiają sceny unaoczniające wspaniałomyślność Juliusza Cezara. Na sklepieniu salonu, wokół centralnego plafonu zobrazowano dwanaście scen z życia Juliusza Cezara, wśród nich jego zwycięstwa militarne, triumfy i rozmaite przejawy heroizmu. Architektura iluzjonistyczna wydaje się być uzupełnieniem rzeczywistej dekoracji stiukowej, wykonanej przez Bartolomeo Ridolfi’ego, której głównymi motywami są ornamenty groteskowe. Sztukaterie obramiają wspomniane wyżej, zobrazowane w freskach sceny z życia Juliusza Cezara oraz centralny plafon przedstawiający Naradę bogów na Olimpie. Ta ostatnia scena stanowi punkt kulminacyjny całego cyklu malowideł ściennych w Sali Cesarskiej.




49. Bassano del Grappa, Villa Angarano, 11.06.2016. Willa Angarano, zwana również Angarano Bianchi Michiel znajduje się w otoczeniu rozległych winnic u podnóża pasma górskiego, najeżonego budzącymi grozę formacjami skalnymi, w niewielkiej odległości od historycznego centrum miasta Bassano del Grappa, nieopodal dzisiejszej drogi przelotowej Strada Campesana. Szlachecki ród Angarano rezydował w wiosce o nazwie odpowiadającej jego nazwisku od X  w. (Burger 1909). Na wzgórzu, na którym w dzisiejszych czasach wznosi się willa i przylegające do niej budynki dawniej stał zameczek obronny, rozbudowany o dodatkowe skrzydło w typie średniowiecznego pałacu w 1260 r. (Burger 1909). Zameczek zburzono w 1332 r. (Burger 1909), jednak plany wzniesienia na jego miejscu nowej rezydencji, utrzymanej w stylu późnego, inspirowanego rzymskim antykiem renesansu pojawiły się dopiero w XVI w. Andrea Palladio otrzymał zamówienie na projekt willi wiejskiej, której fundatorem był hrabia Giacomo Angarano. Jego imię i nazwisko pojawia się na kartach Quattro Libri dell’Architettura, a sam Andrea Palladio oznajmił, iż projektuje rezydencję dla swego bliskiego i wielce szanowanego przyjaciela: molto magnifico, mio Signor osservandissimo il Signor Conto Giacomo Angaranno (cyt. wg: Burger 1909). W tym samym traktacie znajduje się projekt rozległego kompleksu budynków, z czterema skrzydłami zawierającymi portyki kolumnowe, zakreślającymi prostokątne podwórze oraz murem ogradzającym dziedziniec na planie półkola. Architekt pisał na kartach traktatu, iż willa budowana dla Giacomo Angarano wokół jednego z dziedzińców miała mieć cantine, granari, luoghi da fare i vini, luoghi da Gastaldo, stalle, colombare (cyt. wg: Zorzi 1969), czyli „skarbce, spichlerze zbożowe, warsztaty tłoczenia wina, urzędy gastaldzkie, stajnie, gołębiarnie”, od strony północnej miał się znajdować potężny ogród, z kolei la casa del padrone era… posta nel mezzo („dom właściciela (willa)… znajdował się w centrum (założenia)”, cyt. wg: Zorzi 1969). Opis ten został następnie uzupełniony o informację, iż corre appresto questa fabrica la Brenta fiume copioso di buonissimi pesci (cyt. wg: Zorzi 1969), czyli „w pobliżu zespołu (budynków) płynie rzeka Brenta, obfitująca w ryby najlepszego sortu”. Jest zatem pewne, iż willa stanąć miała na zachodnim brzegu rzeki, w wiosce Angarano, dziś włączonej w obręb miasta Bassano del Grappa.   
            Przypuszczalnie projekty rysunkowe willi oraz tworzącego wraz z nią kompleksu budynków i murów powstały w 1548 r., jest bowiem potwierdzony źródłowo pobyt architekta i teoretyka Andrea Palladio w potężnej ziemskiej posiadłości szlachcica weneckiego Giacomo Angarano w dniach 25 i 26 czerwca 1548 r. (Zorzi 1969). Sam mistrz podkreślił, iż miejsce, w którym gościł go zaprzyjaźniony hrabia było celebre per i preziosi vini che vi si fanno e per li frutti che si vengono (vendono?) e molto più per la cortesia del padrone (cyt. wg: Zorzi 1969) – „słynące z win szlachetnego gatunku, które się tam wytwarza oraz wyśmienitych owoców, które się sprzedaje, a nade wszystko z kurtuazyjności i gościnności właściciela”. Okoliczności powstania willi wiązać się mogły z uroczystością zaślubin hrabiego Giacomo Angarano ze szlachcianką Biancą Nievo, o czym wspominał poeta Giovanni Battista Maganza zwany Magagnò (1513-1586) w swoim sonecie napisanym wiejską gwarą, charakterystyczną dla prowincji Bassano (cyt. wg: Zorzi 1969):

O Bianca Angarana
Quel preve non fu preve ma sprofeta
Quando el vè battezè mo si a la feta
Mo quel si gran poleta
Del me Borgese no m’al ditto che
L’ha cattò scritto che la Santa Fè
E an le Veritè
Gh’ha el guarnel bianco con xe un fior de spin
Un cisano, la nieve, o n’armelin
E chi agno pochettin
De macchia si l’impiega; e ch’an vù a si
E de lome e de cuor purpio così
De tal sorte che mi
Dirò in colusion cara parona
Che vu si tutta bella e tutta bona

Realizacji doczekał się jednak tylko fragment obszernego projektu, a dokładniej wyposażone w doryckie portyki kolumnowe skrzydła, zwane barchesse, samej willi nie wybudowano według projektu sporządzonego przez Andrea Palladia, bowiem fundator, w obliczu problemów finansowych, w jakich się znalazł zmuszony był w 1588 r. sprzedać swój majątek ziemski patrycjuszowi weneckiemu Giovanni’emu Formenti’emu (Zorzi 1969). Dalszy etap rozbudowy zespołu budynków miał miejsce pod koniec XVII w., a decyzja o jego wszczęciu wynikała z zapisu testamentarnego Marii Molin Gradenigo z 1669 r. – ówczesnej właścicielki posiadłości pod miastem Bassano del Grappa. Cztery skrzydła barchesse, zrealizowane wówczas na etapie portyków kolumnowych doczekały się pełnej realizacji, bez zbytniego odbiegania od projektu Andrea Palladia, jednakże główny budynek, który pod koniec XVII w. doczekał się realizacji – zdecydowanie różni się tego, który w swym projekcie przewidywał architekt i teoretyk z Vicenzy. Różnice są widoczne szczególnie w aranżacji fasady, odstępstwo od pierwotnego projektu stanowiło także dobudowanie do wschodniej barchessa kaplicy na planie owalu wpisanego w prostokąt. Nie ma pewności co do atrybucji projektu rozbudowy kompleksu budynków w końcu Seicenta, hipotetycznie przyjęto, iż autorem jego był wenecki architekt Domenico Margutti (1659-1721), uczeń Baldassare Longhena (Burger 1909).
            Częściowo tylko zrealizowany projekt Andrea Palladia stanowił z pewnością ukłon architekta w kierunku idealnych antycznych willi rzymskich, co było koncepcją w pełni akceptowaną przez hrabiego Giacomo Angarano. Główny budynek, nie zrealizowany za życia Andrea Palladia służyć miał celom mieszkalnym, a zrealizowane na etapie portyków i ukończone po ponad stu latach skrzydła barchesse przeznaczone były dla zwierząt hodowlanych, na spichlerze zbożowe, gołębniki, na siano dla bydła, zbiorniki na wodę do celów irygacyjnych oraz młyny. Willa z przylegającymi do niej czterema, zakreślającymi prostokątne podwórze skrzydłami barchesse to również świadectwo inspiracji starorzymskimi forami miejskimi, które to założenia Andrea Palladio skrupulatnie przestudiował podczas pobytu w Rzymie w 1545 r. oraz w latach 1546-1547, na krótko przed rozpoczęciem pracy nad projektem willi Angarano.

Lit.: Burger 1909, s. 26, 27, 28, 29; Zorzi 1969, s. 77, 78, 82.



50. Bassano del Grappa, Villa Angarano, 11.06.2016. Główny budynek kompleksu willowego w Bassano del Grappa ma formę trójkondygnacyjnego pałacyku, w stylu znamiennym dla architektury Veneto w okresie Seicenta (XVII w.). Trzy główne osie rozczłonkowane są pilastrami w formie porządku spiętrzonego (toskańskimi, jońskimi i hermowymi), podtrzymującymi również balustrady skrywające potężne okna zryzalitowanej środkowej strefy elewacji. Pilastry rozczłonkowujące górną strefę fasady zwieńczone są dodatkowo impostami w formie półwolut, a fronton ma formę przerwanego naczółka odcinkowego, zwieńczonego trzema posągami: dwiema statuami postaci półleżących i jedną stojącą. Cztery boczne osie fasady zakomponowano znacznie skromniej, a okna ich mają kształty wertykalnych prostokątów oraz kwadratów bez obramień.
            Układ pomieszczeń wewnątrz willi koncentruje się, tak jak w przypadku wielu innych willi Andrea Palladia, wokół potężnej sali centralnej na parterze, którą flankują symetrycznie rozmieszczone pokoje na planach prostokątów i kwadratów.




51-52. Bassano del Grappa, Villa Angarano, Barchesse e Cappella Santa Maria Maddalena, 11.06.2016. Willa Angarano stanowi kompleks budynków oraz murów zakreślających dwa potężne podwórza: jedno w całości przeznaczone na poprzedzający zabudowania ogród, drugie – na planie prostokąta, otoczone z trzech stron skrzydłami podłużnych pawilonów zwanych barchesse i zamknięte od południa murem granicznym z ozdobną bramą. Na północ od zespołu budynków znajduje się XVIII-wieczny, zdominowany przez winnice ogród.
         Symetrycznie posadowione względem właściwej willi skrzydła podłużnych pawilonów (barchesse), od strony prostokątnego podwórza zawierają ciągi portyków z kolumnami doryckimi, zwieńczonymi belkowaniami w formie fryzów tryglifowo-metopowych. Podczas przebudowy i rozbudowy kompleksu willowego na przełomie XVII i XVIII w. do wschodniego skrzydła barchessa dobudowano posadowioną na planie owalu wpisanego w prostokąt kaplicę p.w. św. Marii Magdaleny (Cappella di Santa Maria Maddalena), której bryła jedynie nieznacznie kontrastuje z XVI-wiecznymi pawilonami, całkiem zaś odmiennie zaaranżowano jej trójosiową fasadę. Środkową oś fasady kaplicy wyznaczają monumentalne, osadzone na wysokich postumentach półkolumny o gładkich trzonach i kapitelach jońskich, „doklejone” do analogicznie zaaranżowanych pilastrów. Wspierają one belkowanie, na którym spoczywa trójkątny, antykizujący fronton, na którym posadowiono trzy statuy, również osadzone na wysokich postumentach. Główny portal w osi środkowej wieńczy przerwany naczółek o kształcie wklęsło-wypukłego łuku, a ponad nim, bezpośrednio na gzymsie spoczywa potężne, półkoliste okno termalne, stanowiące główne źródło światła padającego do wnętrza kaplicy. Boczne osie fasady zaaranżowano w sposób znacznie prostszy. Dominantami ich są potężne, spoczywające na lizenach półkoliste arkady, a ponad nimi znajdują się trójkątne, odgrodzone gzymsami przyczółki.




53. Vicenza, Palazzo Schio, 11.06.2016. Około 1560 r. Andrea Palladio wykonał dla arystokraty z Vicenzy Bernardo da Schio projekt przebudowy jego domu, zlokalizowanego nieopodal mostu Pusterla (Ponte Pusterla Wundram, Pape 2004). Znany jest zapis w testamencie fundatora, sporządzonym 22 września 1565 r., gdzie jest mowa o pracach nad ukończeniem domu przy ulicy Borgo Pusterla w Vicenzy: edificari, facere seu, si incepta fuerit, finire domum ipsius… domini testatoris positam in burgo Pusterla de Vicentia illo modo et forma iuxta intentionem [sua] prout ipsa optime scit (cyt. wg: Puppi 1973). Wynika stąd, iż dom arystokraty Bernardo da Schio już wówczas istniał i był zamieszkany, a prace o których mowa w zapisie testamentarnym odnosić się mogły do jego przebudowy lub rozbudowy, ze szczególnym uwzględnieniem fasady. Więcej światła na tę kwestię rzucać mogą obszerne zapisy w inwentarzu domu Bernardo da Schio z marca 1566 r. (Archivio di Stato, Vicenza, Notarile Alvise Dalle Ore, b. 6966), w którym jest mowa o disegno fatto da man del quondam messer Bernardo sopra la fabrica della soa casa sopra uno sfogio de carta, a także o filza de capitoli ovvero accordo fatto fra messer Bernardo e maistro Agnolo spezapria (cyt. wg: Puppi 1973). W tym samym inwentarzu jest mowa o karcie z notatką o treści una intimation a Agnolo spezapria comenza 1561, 21 mazo oraz o libro de diversi scritti fatti per conto della fabrica de Montichio l’anno 1560 e per quella di Vicenza, a także o licznych zapiskach na luźnych kartach, potwierdzających zakup materiałów budowlanych i opłat uiszczanych murarzom (murari, cyt. wg: Puppi 1973). Wreszcie w cytowanym inwentarzu rzeczy posiadanych przez Bernardo da Schio jest wzmiankowany un desegno de Paladio della casa de Pusterla oraz notta della fazada della casa de Pusterla con alcune sagome i szkice obrazujące 28 balaustri, 4 capitelli intagiadi con le sue bozze et altre pedre lavorade in finestre, a dalej calcina, pedre, quarelli (cyt. wg: Puppi 1973). Wynika stąd jednoznacznie, iż Bernardo da Schio już w 1560 r. planował przebudowę lub rozbudowę swej rezydencji przy Borgo Pusterla, według projektu Andrea Palladia, który to projekt miał został zrealizowany przez kamieniarza imieniem Agnolo.         
Sam architekt Andrea Palladio, zaangażowany w realizację projektów dla Wenecji i tym samym zmuszony do częstych wizyt w Mieście Lagun oraz dłuższych okresów nieobecności w Vicenzy, nadzorował budowę Palazzo Schio w sposób wielce chaotyczny, w wyniku czego kamieniarz zatrudniony do realizacji projektu, pozbawiony jasnych wskazówek merytorycznych przerwał pracę. Początek prac, w świetle cytowanych wyżej zapisek źródłowych można by datować na 1565 r., a ich zakończenie, a raczej przerwanie z przyczyn wyżej wymienionych miało miejsce najpewniej w 1566 r. (Wundram, Pape 2004). Po śmierci Bernardo da Schio, wdowa po nim nie wykazywała zainteresowania kontynuacją rozbudowy rodowego pałacu miejskiego i dopiero brat zmarłego zleceniodawcy, Fabrizio Schio podjął się ukończenia dzieła w latach 1574-1575, po tym jak przez wiele lat kamienne bloki i inne materiały budowlane przeleżały bezużytecznie na dziedzińcu.
         Dwustrefowa fasada pałacu prezentuje się nader skromnie, a jej kształt zbliżony jest do kwadratu. Na monumentalnym cokole z boniowaniem groszkowanym posadowione jest piano nobile, którego elewację rozczłonkowują cztery wtopione w mur kolumny korynckie o gładkich trzonach. Przestrzenie pomiędzy kolumnami niemal w całości wypełniają potężne, prostokątne okna z balkonami, a zwieńczenia ich stanowią wydatne trójkątne naczółki. Na kolumnach spoczywa belkowanie, a powyżej wydatny gzyms koronujący. Sposób zaaranżowania fasady  Palazzo Schio stanowi przemyślną grę świateł i cieni, osiągniętą dzięki zastosowaniu głębokich nisz okiennych oraz groszkowanych boni w strefie cokołu, płytko wtopionych w mur górnej strefy elewacji kolumn korynckich oraz wydatnych balustrad balkonów, wreszcie wyraźnie występującego przed lico fasady gzymsu koronującego, który przy odpowiednim padaniu słońca rzuca wyraźny cień na szczytową partię fasady, zwłaszcza na belkowanie. Napis na belkowaniu, wbrew oczywistym przypuszczeniom nie odnosi się do osoby fundatora pałacu ani nie zawiera daty ukończenia jego budowy, lecz do renowacji budynku w 1825 r., a upamiętnioną osobą jest Carlo Angarano: CAROLVS ANGARAN P.V. REST [AVRAVIT]. MDCCCXXV.

Lit.: Puppi 1973, t. II, s. 375-376, 376; Wundram, Pape 2004, s. 184, 185.



54. Lerino, Stazione delle FS, 12.06.2016. Coroczne wyprawy do Italii to z pewnością czas kolekcjonowania niezapomnianych wrażeń, którymi przez kolejne miesiące można się dzielić z innymi. Jednakże, tak jak i w codziennym życiu bywa, zdarzają się momenty rozczarowań lub niemożności realizacji planów powziętych na dany dzień. Tak właśnie się stało 12 czerwca 2016 r., kiedy w programie dnia zamieściłem wizytę willi Andrea Palladia wzniesionej dla rodu Chiericati w Vancimuglio, na terenie gminy Grumolo delle Abbadesse. Dojazd z Vicenzy, gdzie byłem zakwaterowany do wyżej wzmiankowanej miejscowości jest zasadniczo bardzo łatwy, bowiem autobusy podmiejskie w relacji Vicenza – Padwa (Padova) zatrzymują się na przystanku w bliskim sąsiedztwie willi renesansowej i dawnej posiadłości ziemskiej szlacheckiego rodu Chiericati. Jednakże dzień 12 czerwca to była niedziela, kiedy stronę Padwy nie kursował żaden autobus. Zdecydowałem się zatem na podróż pociągiem, zamierzając wysiąść na stacji w wiosce Lerino, a stamtąd dojść do willi na piechotę, tym bardziej, że zgodnie z mapą odległość wydawała się niewielka (zgodnie z obliczeniami miała ona nie przekraczać 2 km). Przysłowiowy wór kłopotów otworzył się dopiero, gdy wysiadłem z pociągu na stacji Lerino. Nad miejscowością ciężkie chmury zasnuły niebo, a obfite strugi deszczu niemal uniemożliwiały rozpoczęcie wędrówki w jakimkolwiek kierunku. Na szczęście były to opady przelotne i wobec konieczności ich przeczekania nie utkwiłem na peronie stacji kolejowej. Niemniej, osiągnięcie wyznaczonego celu nastręczało nieporównywalnie więcej trudności niż się spodziewałem. Czas się ogromnie przedłużał na wędrowaniu bez sensu i celu oraz studiowaniu mapy, zaś willa renesansowa jak nie znajdowała, tak nie znajdowała się w zasięgu mojego wzroku. O drogę nie było kogo zapytać, bowiem pochmurne niedzielne popołudnie, niejednokrotnie zraszane deszczem najwidoczniej większość mieszkańców wioski wolała spędzać w domach przy smacznym obiedzie, być może zakrapianym lampką czerwonego wina lub ewentualnie w kafejkach, których nawet w niewielkich miejscowościach w północnych Włoszech nie brakuje. Szczęście dopisało może o tyle, że po południu tego samego dnia pogoda znacząco się poprawiła, jednak do poszukiwanej z mozołem Villi Chiericati – ostatecznie nie dotarłem. Wydaje się, że w popołudniowym słońcu, wśród kwitnących po obfitych opadach deszczu pól gdzieś na horyzoncie widziałem budynek bardzo tę willę przypominający, brakowało mi jednak pewności, że to faktycznie on, a najistotniejszą rolę odegrał fakt, iż nie było doń bezpiecznego dojścia. Osiągnięcie celu wiązałoby się z wędrówką poboczem dość ruchliwej drogi dojazdowej w kierunku autostrady, co z przyczyn oczywistych nie stanowiło bezpiecznego rozwiązania. Wobec powyższego – wizytę w willi Chiericaiti w Vancimuglio pozostawiłem na rok następny (2017).




55. Vicenza, Veduta della città con Bacchiglione e Basilica Palladiana nel fondo, 12.06.2016. Pogoda w godzinach popołudniowych 12 czerwca 2016 r. poprawiła się zdecydowanie i tym samym zaistniały wymarzone warunki, aby udać się na ostatni spacer po historycznym centrum Vicenzy, przed dniem wyjazdu z tego miasta. Główne ulice oraz najważniejszy plac miejski – Piazza dei Signori nie były tak zatłoczone jak podczas mojej wizyty w Vicenzy rok wcześniej (lipiec 2015), co niewątpliwie miało swoje zalety. Łatwo było również zauważyć, iż miażdżącą większość krzątających się ulicami Vicenzy ludzi stanowili Włosi, poza językiem ojczystym bardzo rzadko dało się usłyszeć jakikolwiek inny. Łatwo to wytłumaczyć faktem, iż sezon wakacyjny, z najwyższą frekwencją turystów z innych krajów Europy, a nawet świata, w dniach mojego pobytu (7-13.06.2016) miasto miało przed sobą.




56. Vicenza, Antico Caffè vicino a Piazza dei Signori, 12.06.2016. O niejednej kawiarni na terenie Italii pisałem, jednak ta, którą odwiedziłem we wczesnych godzinach wieczornych 12 czerwca 2016 r. jest wyjątkowa ze względu na hasło przemawiające wyraźnym tonem zaproszenia. Sei stanco del solito caffè? Prova a cambiargli espressione! Cóż takiego ów tajemniczy zwrot w języku włoskim oznacza? Nic nadzwyczajnego, jedynie: Masz dosyć zwyczajnej kawy? Spróbuj [czegoś nowego], aby odmienić jej charakter! Owym nowatorstwem, oferowanym przez lokalik znajdujący się przy wąskiej uliczce nieopodal Piazza dei Signori w Vicenzy są najrozmaitszego sortu wyroby sięgającej w swej historii 1927 r. kompanii kawowej Caffè Diemme. Wyrób ten wyróżnia się charakterystycznym, silnym posmakiem orzeszków laskowych, który również znakomicie komponuje się z zapachem i delikatną pianką, tworzącą się na powierzchni świeżo zaparzonej kawy. Caffè diemme jest w rzeczy samej wysokiego sortu kawą dla smakoszy, którzy cenią sobie niebanalny smak świeżo i w odpowiedni sposób zmielonej (poszczególne rodzaje ziaren przemielane są w osobnych młynkach, dzięki czemu udaje się zapobiec przedwczesnemu mieszaniu się zapachów i idącej za tym dysharmonii) i zaparzonej we właściwy sposób kawy. Dodam jeszcze, że dodatkową zachętą do wizyty w rzeczonej kawiarni może być cennik oferowanego menu, który nie jest bynajmniej wygórowany.




57. Vicenza, 13.06.2016. Il treno RV 2719 delle ore 15.02, proveniente da Verona Porta Nuova e diretto a Venezia Santa Lucia è in arrivo al binario 2. Il treno ferma alle stazioni: Padova e Venezia Mestre. Attenzione! Allontanarsi dalla linea gialla!
W godzinach popołudniowych 13 czerwca 2016 r. opuściłem Vicenzę, po zgromadzeniu ogromnego trzosu wiadomości i wrażeń na temat willi renesansowych Andrea Palladia, rozmieszczonych w promieniu do 40 km wokół tego miasta. Wiem, że nie wszystkie przewidziane w programie wille miałem okazję zobaczyć i poznać, do niektórych pomimo usilnych starań i dysponowania odpowiednią ilością czasu – dotrzeć się nie udało. Mogłem zatem odczuć po tej blisko tydzień trwającej wizycie w Vicenzy pewien niedosyt. Tu jednak kłania się znany zapewne syndrom szklanki, która dla jednych jest do połowy pełna, dla innych do połowy pusta. Optymiści są skłonni wybrać wariant pierwszy i tak samo ja, doceniwszy fakt, iż w czerwcu 2016 r. udało mi się zwiedzić i opisać siedem willi na przedmieściach Vicenzy i w jej okolicach, te, do których nie zdołałem dojechać pozostawiłem na rok 2017, kiedy również podróż zdecydowanie najlepiej zaplanować na czerwiec.
         W dniu 13 czerwca czekała mnie dość daleka podróż z Vicenzy do Florencji (około 250 km). Nie wymagała ode mnie zbyt wiele wysiłku, gdyż bilety zakupiłem parę miesięcy wcześniej przez Internet. Tym razem jednak nie odbyłem podróży w całości drogami żelaznymi. Na pokładzie pociągu przyspieszonego (regionale veloce - RV) przebyłem jedynie krótki odcinek pomiędzy Vicenzą a Padwą (Padova), co było dalej – napiszę w kolejnej odsłonie. Starym zwyczajem dodam, że pociąg numer 2719, kursujący w relacji Verona Porta Nuova – Venezia Santa Lucia, ciągnięty przez lokomotywę serii E.464 składał się w całości z typowych dla kategorii regionale lub regionale veloce wagonów bezprzedziałowych serii nB21-86, nB21-87 (II klasa), nA11-87 (I klasa) i npBH80-87 (wagon sterowniczy na końcu składu).




58. Padova, Autostazione via della Pace, 13.06.2016. Mając na uwadze doświadczenia w podróżowaniu pociągami pomiędzy Vicenzą i Florencją w lipcu 2015 r., a zwłaszcza uciążliwości związane z kilkakrotnymi przesiadkami, na czerwiec 2016 r. zdecydowałem się na wybór nieco innego wariantu. Wiedziałem, że bezpośrednio z Vicenzy do Florencji nie kursują żadne autokary, a najbliższym miastem, z którego utrzymywane są regularne rejsy do tego ostatniego miasta jest Padwa. Oczywiście, główne źródło informacji o połączeniach stanowiła dla mnie wyszukiwarka internetowa GoEuro (www.goeuro.pl) i tym sposobem niespełna trzy miesiące przed wyprawą do Włoch natrafiłem na ofertę przejazdu na trasie Padova Autostazione della Pace – Firenze Sita v. s. Caterina da Siena autokarem firmy Baltour, za – ośmielę się rzec – bezkonkurencyjnie niską cenę. Podobnie jak w przypadku cen promocyjnych na bilety kolejowe, ustalone były u rzeczonego przewoźnika progi promocyjne, wahające się one od… zaledwie 1 € (sic!), poprzez 9 €, do nawet 35 €, czyli kwoty porównywalnej z cennikiem biletu na przejazd koleją dużych prędkości (e. g. kategorii ES Frecciargento). Dla mnie jednak opłata 1 € za dystans około 220 km wydawała się na tyle atrakcyjna, że bez namysłu na taki wariant się zdecydowałem i myślę, że większość podróżników postąpiłaby dokładnie tak samo.




59. Firenze, La casa con la sistemazione Air BnB in via Pasquale Villari 6, 14.06.2016. Tym, którzy wcześniej zapoznawali się z treścią mojego blogu, wolno stojący dom wielorodzinny przy via Pasquale Villari we Florencji może być znany, zwłaszcza że wspominałem o nim w opisie podróży z czerwca 2014 r. Krótko przypomnę również, iż w tym samym opisie przedstawiłem specyfikę działania sieci zakwaterowań prywatnych Air BnB. Między innymi z powodu relatywnie bliskiej lokalizacji kwatery przy via Pasquale Villari w stosunku do historycznego centrum Florencji, na kilkudniowy pobyt w tym mieście w czerwcu 2016 r. wybrałem właśnie to miejsce. Niestety w tym momencie jestem zmuszony napisać kilka słów smutnej refleksji na temat tego, co zastałem. Życie nauczyło mnie, nie po raz pierwszy zresztą, iż w stosunku do gospodarzy w sieci Air BnB należy stosować zasadę ograniczonego zaufania, nawet jeśli wcześniejszy pobyt u danego właściciela kwatery nie pozostawiał żadnych lub pozostawiał minimalne zastrzeżenia. W dniu 13 czerwca 2016 r. przybyłem do Florencji około godziny 20.00 i nie za długo potem dotarłem do domu przy via Pasquale Villari. To jednak, z czym zetknąłem się po dotarciu do lokalu, powiem ostro… z trudem mieściło się w moich wyobrażeniach. Oczywiście, opłata za nocleg wygórowana nie była, jakkolwiek pod względem standardu, w porównaniu do 2014 r. mieszkanie reprezentowało poziom poniżej krytyki. Pokój, jaki otrzymałem znajdował się na strychu, drzwi nie można było zamknąć, gdyż zawadzały o regał, którego z powodu panującej ciasnoty nie dało się przesunąć w żadną stronę. Nie wspomnę, że okna nie były myte od lat, to jeszcze da się przeżyć, ale najgorsze, że w jednym ze skrzydeł okna brakowało kawałka szyby (sic!), a przez powstałą tym sposobem „dziurę” wlatywały chmary komarów. Ich obecność wydawała się zresztą oczywista, skoro ściany pokoju pokrywały rozgniecione trupy tych nader dokuczliwych owadów, opite ludzką krwią. Dywan wydawał się również nie odkurzany przez przysłowiowe „wieki” i podobnie pokryte były grubymi warstwami kurzu regały. O standardzie kuchni lub łazienki nie godzi się nawet wspominać, ale to uczynię. W łazience lustro całe zaplute, umywalka też wywierała wrażenie dawno nie czyszczonej, a na dodatek miała zapchany odpływ. Jeśli zaś chodzi o kuchnię… trudno to miejsce w ten sposób nazwać, przypominała wielkie wysypisko śmieci. Przyznam, że nigdy dotąd nie doznałem podobnego rozczarowania zarezerwowaną wcześniej przez Internet kwaterą, a tym bardziej nie spodziewałem się, że zastanę podobne widoki mając na uwadze, że dwa lata wcześniej nocowałem dokładnie w tym samym miejscu i bynajmniej tak odstraszająco nie wyglądało.
      Ostatecznie dało się przeżyć w krótko opisanej kwaterze przez kilka dni pobytu we Florencji, jednak przyznam, że byłem na tyle zbulwersowany, że przez myśl przechodziło mi żądanie zwrotu części kosztów (e. g. po 10 € za każdą noc spędzoną w „norze”, w brudzie i raczej mało przyjemnym towarzystwie komarów). Sam jestem gospodarzem w sieci Air BnB z blisko trzyletnim stażem i powiem kategorycznie, iż nigdy bym nie dopuścił do sytuacji, żeby którykolwiek z moich gości nocował w tak beznadziejnych warunkach, co oczywiście nie znaczy, że w recenzjach nie otrzymałem drobnych uwag negatywnych.




60-62. Firenze, Palazzo Pandolfini, 14.06.2016. Palazzo Pandolfini, znajdujący się na działce zakreślonej przez via San Gallo, via Salvestrina i dzisiejszą via Cavour, uchodzi za jeden z najpiękniejszych pałaców z epoki późnego renesansu we Florencji. Miejsce, na którym dziś wnosi się monumentalny zespół pałacowo-ogrodowy w średniowieczu znajdowało się na peryferiach miasta, niedaleko Porta San Gallo, zdominowanych przez obszary rolnicze, szpitale i majątki kościelne (Murray 1999). Zgodnie z przekazami źródłowymi, na rozpościerających się za wyżej wspomnianą bramą miejską przedmieściach stał klasztor San Silvestro, należący do benedyktynek zwanych le Santucce, ufundowany ok. 1300 r. (Bucci, Bencini 1973). Od 1443 r. obiekt klasztorny znalazł się w poważnym kryzysie i zamieszkany był przez zaledwie jedną mniszkę, zatem, nakazem papieża Eugeniusza IV jego dobra skonfiskowano i przekazano pobliskiemu konwentowi Sant’Agata (Bucci, Bencini 1973). Następnie klasztor znalazł się w posiadaniu Bractwa św. Archanioła Rafała, a od 1447 r. w rękach mnichów z Montesenario (Bucci, Bencini 1973). W 1493 r. znajdujący się na terenie dóbr klasztornych „dom z ogrodem” mnisi przekazali w dzierżawę (presa in pigione) pochodzącemu z Florencji biskupowi Troia (w Apulii) Giannozzo Pandolfini’emu (Bucci, Bencini 1973). Nowy dzierżawca posiadłości na tyle czuł się związany z miejscem, że niebawem wystąpił do papieża Leona X z prośbą o przyznanie mu dzierżawionej ziemi na własność. Spotkało się to z pozytywną odpowiedzią i ostatecznie Leon X de’ Medici, który w 1515 r. gościł w znajdującym się pod Florencją domu Giannozzo Pandolfini’ego przypieczętował akt nadania majątku bullą papieską z 1517 r. oraz przywilejem zawartym w brewiarzu z 1520 r. (Bucci, Bencini 1973). Otrzymanie przez biskupa Troia na własność majątku ziemskiego przy via San Gallo, która była wówczas zaledwie ścieżką przecinającą pola, wiązało się jednak z warunkiem wzniesienia na tej działce oratorium poświęconego św. Sylwestrowi. Kaplicę o charakterze oratorium wprawdzie wybudowano, jednak włączono ją w obręb pałacu, a następnie zaadaptowano do funkcji prywatnej kaplicy pałacowej.
        Nad projektem pałacu renesansowego pracował w latach 1513-1514 Rafael Santi, osobiście zatrudniony przez biskupa Giannozzo Pandolfini’ego, który poznał wybitnego artystę w Rzymie, kiedy ten nadzorował prace nad renesansową przebudową Bazyliki św. Piotra w Watykanie (Ulatowski 1957; Bucci, Bencini 1973; Czapska 1983). Przyjaźń Giannozzo Pandolfini’ego z papieżem z rodu Medici Leonem X musiała się wydatnie przyczynić do nawiązania znajomości biskupa Troia z Rafaelem Santi i tym samym wpłynąć na zatrudnienie tego ostatniego do wykonania projektu nowej rezydencji biskupiej we Florencji. Budowa pałacu ruszyła najpewniej około 1520 r., po tym jak Rafael Santi, określony w źródłach jako „osoba nader umiłowana” (persona amorevolissima), która „nigdy nie odmówiłaby spełnienia pragnień innych osób” (non sapeva negarsi ai desideri altrui) dostarczył zaprzyjaźnionemu biskupowi Troia projekt rysunkowy (Bucci, Bencini 1973). Rafael, zaangażowany jednak w realizację rozmaitych zamówień w Wiecznym Mieście nie mógł zająć się nadzorowaniem realizacji projektu wykonanego dla Florencji, zadanie to powierzył zatem pomocnikowi warsztatowemu Gianfrancesco da Sangallo (Bucci, Bencini 1973).
       Kiedy w 1525 r. Giannozzo Pandolfini zmarł, majątek ziemski z nieukończonym pałacem przekazany został jego bratankowi Ferdinando (Ferrando) Pandolfini’emu, który w 1522 r. odziedziczył po wuju biskupstwo w Troia (Bucci, Bencini 1973). Jednak już pomiędzy 1520 a 1524 r. sprowadzono statuy, fontanny oraz inne drogocenne przedmioty, podarowane w schedzie po bezdzietnym Pandolfo d’Angelo Pandolfini’m, które służyć miały wyposażeniu oraz ozdobie pałacu i ogrodu („statue antiche, usci di pietra fine, camini, fontane, vasi d’argento e d’oro, panni, arazzi ecc. ancorchè di grandissima valuta”), a w ogrodzie rozpoczęto uprawę najrozmaitszych kwiatów i innej roślinności (Bucci, Bencini 1973).   
            W 1530 r., podczas oblężenia Florencji przez wojska hiszpańskie pod dowództwem Karola V Habsburga Gianfrancesco da Sangallo zmarł i prace budowlane nad Palazzo Pandolfini czasowo wstrzymano. Wkrótce jednak wznowiono je, mianując na architekta nadzorującego realizację projektu brata Gianfrancesco, Bastiano da Sangallo zwanego Aristotile (Bucci, Bencini 1973). Najprawdopodobniej z inicjatywy Ferdinando Pandolfini’ego na fryzie poniżej gzymsu koronującego wyryto inskrypcję upamiętniającą papieży Leona X i Klemensa VII, co stanowiło hołd złożony przez Ferdinando obu najwyższym hierarchom Kościoła, w geście wdzięczności za dobra ziemskie, jakie przyznali oni jego wujowi. Do śmierci Ferdinando Pandolfini’ego w 1560 r. pałac pozostawał w rękach rodu o tym nazwisku (Bucci, Bencini 1973). Od 1568 r. w pałacu mieszkały „przez pewien czas” (per alcun tempo) Lucrezia i Maddalena, córki Pietro Salviati’ego i Ginevry Bartolini, które następnie przekazały rezydencję w dzierżawę hrabiemu Clemente Pietra (Bucci, Bencini 1973). Ten ostatni zaadaptował pałac do funkcji siedziby ambasady i miejsca zawierania rozmaitych umów i transakcji handlowych. W 1585 r. Pandolfo di Roberto Pandolfini zgłosił do władz Florencji pretensje w sprawie rodowego pałacu i tym sposobem, czasowo pozostająca w posiadaniu Salviati’ch rezydencja została odzyskana przez prawowitych właścicieli (Bucci, Bencini 1973), w rękach których pozostaje do dziś.  
          W 2. połowie XIX w. hrabia Alessio Pandolfini rozpoczął generalną renowację zespołu pałacowego (fedele e grandioso restauro), której efektem była między innymi likwidacja oratorium San Silvestro, już wówczas pełniącego funkcję prywatnej kaplicy i adaptacja dawnego wnętrza sakralnego na jedną z komnat pałacowych (Bucci, Bencini 1973).
            W długiej historii Palazzo Pandolfini na uwagę zasługuje również okres od 1865 do 1871 r., kiedy pałac na krótko przeszedł w posiadanie rodu Nencini i mieściła się w nim ambasada Brazylii we Włoszech. W latach 1870-1885, na zlecenie wspomnianego wyżej hrabiego Alessio Pandolfini’ego podjęto gruntowne prace renowacyjne pałacu i ogrodu, pod kierunkiem architekta Cesare Fortini’ego. Przebudowano wówczas renesansową klatkę schodową, a wejście od zewnątrz do Oratorium San Silvestro zastąpiono zwykłym oknem, stylizowanym na okna renesansowe z nim sąsiadujące, w wyniku czego dawne oratorium straciło dostępność dla wiernych z zewnątrz i stało się prywatną kaplicą. Kaplicę niebawem sekularyzowano, a jej wnętrze skomunikowano za pomocą dodatkowego wejścia z potężnym korytarzem, wiodącym do głównego portalu pałacu. Elementy wyposażenia wnętrza dawnej kaplicy przeniesiono do pobliskiego kościoła San Giovanni dei Cavallieri.
        Żona hrabiego Alessio Pandolfini’ego, Sofronia Stibbert poświęciła się upiększaniu ogrodu pałacowego i tym samym przybrała rolę głównego eksperta w dziedzinie ogrodnictwa. Zgromadziła imponującą kolekcję kamelii (Camellia) i starców popielnych (Senecio cineraria), a niektóre rzadkie gatunki roślin, uprawiane w ogrodzie pałacowym dzięki jej inicjatywie przekazano później włoskiemu stowarzyszeniu botaniczno-ogrodniczemu Società Botanica dell’Orticultura.
         Syn Alessio Pandolfini’ego, Roberto, wraz z żoną Beatrice Corsini zlecili wzniesienie szklarni na orchidee w obrębie ogrodu zimowego, co było ostatnią poważniejszą zmianą, wprowadzoną w obrębie rezydencji hrabiowskiej Pandolfini’ch.
          W latach 1874-1875 odnowiono również kamienne spływy rynnowe oraz balustrady w obrębie piano nobile, a w 1942 r. wyburzono wieżyczkę, dobudowaną w XIX w. na dachu budynku. Renowacja elewacji pałacu miała miejsce w latach 1965-1966: odrestaurowano między innymi pokrycia tynkowe i wbudowano dawne, usunięte ze ścian kamienne detale, przechowywane wówczas w ogrodzie. Tę ostatnią renowację elewacji zespołu pałacowego, z nadaniem im dzisiejszego wyglądu przeprowadzono z inicjatywy Filippo Pandolfini’ego, ojca aktualnych właścicieli – braci Roberto i Niccolò.
     Palazzo Pandolfini jest pałacem typowym dla architektury Rzymu, jednakowoż doskonale zaadaptowanym do warunków florenckich. Pałac wydaje się być uproszczoną wersją Rafaelowskiego Palazzo Branconio dell’Aquila w Rzymie, pojętą raczej jako willa podmiejska niż pałac miejski (Murray 1999). Kwestią wysoce sporną pozostaje, na ile projekt Rafaela Santi jest zgodny z obecnym kształtem kompleksu budynków z ogrodem. Możliwe, iż oryginalny projekt Rafaelowski został nieco zmodyfikowany przez następców Rafaela – braci Gianfrancesco i Bastiano da Sangallo (Ulatowski 1957), czego przejawem byłaby między innymi jego trójkondygnacyjność (parter, piano nobile i mezzanino), zamiast przewidzianego w projekcie budynku dwukondygnacyjnego (parter i piano nobile). Oryginalność Palazzo Pandolfini polega na wkomponowaniu w jego obręb ogrodu zamkniętego skrzydłami budowli i murami obwodowymi, co było bardzo nietypowe dla pałaców florenckich epoki Quattrocenta, zawierających otoczone skrzydłami dziedzińce i może stanowić nawiązanie do otoczonego wirydarzami klasztornymi hortus conclusus (Bucci, Bencini 1973). Także plan pałacu odbiega od tradycji florenckiej architektury pałacowej Quattrocenta i zbliżony jest w układzie do willi rzymskich, czego dowodem są dwa ryzality od strony ogrodu z trójarkadową loggią pomiędzy nimi oraz sam ogród zamknięty ze wszystkich stron murem (Czapska 1983). Elewacja od strony via Salvestrina była najpewniej pierwszą, która ukończono, a miało to miejsce jeszcze przed 1520 r. Naroża pałacu zostały zaakcentowane boniowaniem z szarego kamienia, zaś fasada od strony via San Gallo zdominowana jest przez ochrowy kolor tynku, z którym kontrastują kamienne detale architektoniczne, między innymi okna zwieńczone naczółkami trójkątnymi i odcinkowymi, zaopatrzone w balustradki i flankowane pilastrami. Strefy fasady odpowiadające kondygnacjom oddzielają gzymsy międzypiętrowe, a fryz biegnący poniżej belkowania i gzymsu koronującego zawiera inskrypcję: IANNOCTIVS PANDOLFINIVS EPS. TROIANVS LEONIS X ET CELEMENTIS VII PONT. MAX. BENEFICIIS AVCTVS A FVNDAMENTIS EREXIT AN. SAL. M.D.XX ALEXIVS PANDOLFINIVS RESTAVRAVIT AN. SAL. MDCCCLXXV. Całość artykulacji elewacji, pełna wdzięku i powagi wydaje się wykazywać wpływy Donato Bramante’go, jakkolwiek ujęte w nowe formy, co stanowi pewnego rodzaju rozwinięcie jego zasadniczej myśli architektonicznej (Ulatowski 1957).
        Ogród pałacowy z okresu Cinquecenta opisany został w 1525 r. przez poetę Benedetto Varicensio, skąd wiadomo, że była to przestrzeń ogromnie zacieniona, z fontanną, niewielkim trawnikiem oraz drzewami pomarańczowymi.
       Na początku XIX w. nadal istniał w obrębie pałacu ogród w stylu włoskim (all’italiana), podzielony na dwie niejednakowej wielkości kwatery na planach kwadratów. Mniejszy kwadrat znajdował się od strony via San Gallo, większy – pomiędzy ulicami via Salvestrina i via Cavour. Kamienna misa fontanny oraz zdobiące ją putto, stały na ścieżce oddzielającej obie kwatery ogrodowe, a obecnie znajdują się w atrium wejściowym do pałacu.
      W „większym” ogrodzie, podzielonym na cztery rabaty znajdowało się sztucznie usypane wzgórze, porośnięte zagajnikiem zawierającym cytrony (Citrus medica) i limonki (Citrus aurantifolia), sztucznie podstrzyżone laury i dęby oraz oranżeria i pnącza winorośli zakomponowane w formie szpalerów.
  Przekształcenie dawnego ogrodu renesansowego w romantyczny ogród angielski miało miejsce najpewniej na początku XIX w., kiedy właścicielką kompleksu pałacowego została Eleonora Pandolfini (1806). Pierwsze źródło ikonograficzne odtwarzające wygląd ogrodu pałacowego w stylu angielskim pochodzi z 1876 r., jednakowoż prace nad jego przekształcaniem mogły odbywać się znacznie wcześniej – w latach 1830-1840. W 1853 r. utworzono tak zwany ogród zimowy w formie loggii z przeszklonymi ścianami, przylegającej do muru obwodowego przy via Salvestrina. Dziś ogród zdominowany jest przez trawniki otoczone żywopłotami i drzewami, które przysłaniają mury obwodowe pałacu. W obrębie ogrodu wyróżnia się również loggia zawierająca oranżerię, a wzdłuż ścieżki na osi wiodącej ku portalowi od strony via San Gallo ustawiono rząd posągów marmurowych, przedstawiających postacie mitologiczne.
       Palazzo Pandolfini z ogrodem wewnętrznym miał ogromne znaczenie jako typ założenia pałacowego znamienny dla architektury późnego renesansu i stał się źródłem inspiracji dla niektórych pałaców barokowych, nie tylko we Florencji, ale także poza tym miastem (Bucci, Bencini 1973).

Lit.: Ulatowski 1957, 190, 191; Bucci, Bencini 1973, s. 77, 78, 79, 80, 82, 87; Czapska 1983, s. 58, 59; Murray 1999, s. 148.



63. Firenze, Palazzo Gondi, 15.06.2016. Pałac florenckiego rodu szlacheckiego, którego protoplastą był żyjący w XIII w. Gondo Gondi, znajduje się przy Piazza San Firenze, nieopodal Piazza della Signoria, a jedna z jego elewacji zwrócona jest w stronę via de’ Gondi – wąskiej uliczki upamiętniającej rodzinę, zaangażowaną, zwłaszcza w okresie Trecenta w liczne transakcje handlowe miasta-państwa Florencja (Bucci, Bencini 1971). W tej części miasta, w epoce antyku rzymskiego znajdował się teatr, którego pozostałości odkryto podczas prac wykopaliskowych na Piazza San Firenze: fragmenty murów, belki ryglowe oraz fragment brukowania areny.
      Pierwszym przedstawicielem rodu Gondi’ch, który tu rezydował był Giuliano, mąż Maddaleny Strozzi, który w 1455 r. kupił dom, a następnie powiększył swą posiadłość o kilka okolicznych domostw, dawniej należących do rodów Giugni i Asini, a także o dawny budynek Tribunale della Mercatanzia. Domostwa te zostały wkrótce wyburzone, celem stworzenia działki pod pałac.
        Nowy gmach pałacowy budowano od 1490 r., według projektu sporządzonego przez Giuliano da Sangallo, w okresie gdy majątkiem zarządzał Giuliano da Lionardo Gondi (Decker 1964; Bucci, Bencini 1971; Murray 1999). Źródłami inspiracji dla nowo wznoszonego pałacu były starsze pałace florenckie z epoki Quattrocena, między innymi Palazzo Strozzi, Palazzo Medici-Riccardi i Palazzo Pitti (Ulatowski 1957; Bucci, Bencini 1971; Murray 1999; Frommel 2007). Świadectwem tych inspiracji jest szereg rozwiązań architektonicznych, przejętych z wyżej wspomnianych pałaców renesansowych, jeśli wymienić dziedziniec wewnętrzny, otoczony czterema skrzydłami krużganków, zaakcentowanie elewacji boniowaniami, okna zwieńczone półkoliście, spoczywające bezpośrednio na gzymsach międzypiętrowych czy wydatny gzyms koronujący, poprzedzający zadaszenie.
       Wiadomo, że od 1498 r. pałac był zamieszkany, jakkolwiek jeszcze nie ukończony (Murray 1999). Przypuszcza się, że oryginalny projekt, sporządzony przez Giuliano da Sangallo przewidywał fasadę o jedenastu osiach oraz dziedziniec otoczony krużgankami o trzech arkadach w każdym skrzydle (Frommel 2007). Ze względu na ograniczoną powierzchnię nabytej przez fundatora działki budowlanej architekt był w stanie zrealizować zaledwie pięcioosiową fasadę i część czworobocznego dziedzińca wewnętrznego (Frommel 2007). Zapis w testamencie Giuliano Gondi’ego, spisanym w 1501 r. zobowiązywał syna fundatora pałacu do możliwie szybkiego ukończenia jego budowy, wola autora testamentu nie została jednak spełniona (Bucci, Bencini 1971). Od 1501 r. bez mała do 1870 r. pałac prezentował się jako budynek trójkondygnacyjny, o pięcioosiowej fasadzie z dwoma portalami, zaś elewacja od strony via de’ Gondi nie istniała, bowiem bryła pałacu łączyła się z budynkiem bezpośrednio z nim sąsiadującym (Bucci, Bencini 1971). Pod koniec XVII w., na zlecenie Vincenzio i Angelo de’ Amerigo Gondi’ch do kontynuacji budowy pałacu zaangażowano architekta Antonio Maria Ferri, a do wymalowania wnętrz – malarza Matteo Bonechi.
        Od strony dzisiejszej via de’ Gondi pałac flankowała starsza budowla należąca do rodu Asini. Wyburzono ją w 1870 r., celem poszerzenia ulicy biegnącej wzdłuż jednej z elewacji Palazzo Vecchio (Bucci, Bencini 1971). Przy tej okazji rozbudowano również pałac i otrzymał on trzeci portal na fasadzie, liczba osi głównej elewacji została powiększona, a elewację od strony via de’ Gondi ukończono, zakomponowując na bliskie podobieństwo fasadzie. Dom, który zburzono dla poszerzenia ulicy i ukończenia jednej z elewacji pałacu zamieszkany był parę wieków wcześniej przez Leonardo da Vinci, którego ojciec, ser Piero wcześniej wynajął domostwo za regularnie uiszczany czynsz w wysokości 30 florenów. Zgodnie z tradycją, nie potwierdzoną jednak źródłowo właśnie w tym domu powstać miał słynny obraz mistrza Leonardo da Vinci, zatytułowany Mona Lisa (La Gioconda). Dla upamiętnienia tego półlegendarnego przekazu w przejeździe od strony via de’ Gondi, ponad arkadą portalu umieszczono inskrypcję autorstwa pisarza i filologa Cesare Guasti:

LEONARDO DA VINCI
VISSE LA BENAUGURATA GIOVINEZZA
IN UNA CASA DELL’ARTE DEI MERCATANTI
CHE DA GIULIANO GONDI FU COMPRATA E DISFATTA
NEL MURARE QUESTO PALAGIO
AL QUALE DANDOSI PERFEZIONE NEL MDCCCLXXIII
IL COMUNE E IL SIGONRE CONCORDI
VOLLERO CHE LA MEMORIA DI TANTO NOME AL NOBILE VAGO EDIFICIO
ACCRESCERESSERO DECORO

Leonardo da Vinci
Młodość swą szczęśliwą spędził był
W domu sztuki kupieckiej,
Który następnie wykupił i zburzył Giuliano Gondi,
Dla wymurowania tegoż pałacu,
W którym gdy doczekał się on ukończenia w roku 1873
Władze miasta w pełnej zgodności zapragnęły
Aby pamięć tego sławetnego imienia
Nobilitowała ozdobę owego gmachu znamienitego,
jakkolwiek dotąd mało znanego

         Wzniesienie południowego skrzydła pałacu miało miejsce w latach 1870-1874, według projektu architekta Giuseppe Poggi, tego samego, który projektował Piazzale Michelangelo oraz zabudowę viali di Circonvallazione (Bucci, Bencini 1971). Dzięki temu fasada została zrównoważona przez poszerzenie jej o kolejną oś oraz o trzeci portal od strony Piazza San Firenze. Od 1874 r. pałac można uznać za ukończony i wtedy również zawieszono na nim herb rodu Gondi’ch, o złoconej tarczy ze skrzyżowanymi, czerwonymi buzdyganami.
       W odróżnieniu od pałaców z wcześniejszych dziesięcioleci Quattrocenta, na elewacjach Palazzo Gondi da się zauważyć rodzaj ewolucji rozwiązań, znamiennych dla florenckiej architektury pałacowej. Pałac wzniesiono wokół czworobocznego dziedzińca wewnętrznego, otoczonego czterema skrzydłami krużganków. Elewacje zewnętrzne podzielono, również zgodnie z tradycją florenckiej architektury pałacowej Quattrocenta na trzy strefy, zaakcentowane boniowaniem, z każdą wyższą strefą mniej rozrzeźbionym. W strefie odpowiadającej parterowi elewację akcentuje boniowanie wypukłe, a trzy portale wejściowe zamknięte są arkadami półkolistymi, okna tej strefy mają zaś kształt niewielkich kwadratów. Interesujące jest, że w strefie parteru Palazzo Gondi tak jakby przekształcono boniowanie z grubo ciosanych brył kamiennych z parteru Palazzo Strozzi w regularnie rozstawione, zaokrąglone bloki mniej więcej tego samego rozmiaru (Murray 1999). Strefę fasady, odpowiadającą pierwszemu piętru Palazzo Gondi akcentuje boniowanie płaskie, a strefę ostatniej kondygnacji tworzy całkiem gładka ściana. Obie strefy odpowiadające górnym kondygnacjom mają okna zwieńczone półkoliście, spoczywające bezpośrednio na gzymsie międzypiętrowym. W porównaniu do starszych pałaców florenckich okna mają formę monoforialną zamiast biforialnej, a obramienia ich są znacznie głębiej profilowane (Bucci, Bencini 1971). Elementem charakterystycznym dla pałacowej architektury Florencji jest także ciągnąca się wzdłuż dolnych stref elewacji kamienna ława, stanowiąca rodzaj cokołu oraz wydatny gzyms koronujący na konsolkach. Za oryginalnością Palazzo Gondi wobec innych pałaców florenckich z epoki Quattrocenta przemawia jednak przede wszystkim niewielka, jednoprzęsłowa loggia kolumnowa, posadowiona powyżej drugiego piętra, bezpośrednio przy budynku sąsiadującym (Bucci, Bencini 1971). Elewacja pałacu przy via de’ Gondi ma pięć osi i podobnie jak fasada – trzy półkoliście zwieńczone portale.
    Na dziedzińcu wewnętrznym Palazzo Gondi, otoczonym czterema skrzydłami krużganków o półkolistych arkadach, wspartych na gładkich kolumnach korynckich znajduje się fontanna o dwu kamiennych misach, pochodząca z 1652 r., zasilana wodą z wodociągu sięgającego Ogrodów Boboli należących do Palazzo Pitti. Ten sam, założony w XVI w. wodociąg zasila Fontannę Neptuna na Piazza della Signoria. W krużganku od strony północnej znajduje się monumentalna klatka schodowa, wiodąca na wyższe piętra, o stopniach dekorowanych motywami zoomorficznymi i roślinnymi. Dziedziniec wewnętrzny, w szlachetnym rytmie kolumn i łuków, z łagodnie wznoszącymi się schodami i fontanną pośrodku wydaje się łączyć typowo florencką harmonię i elegancję z reprezentacyjnym dostojeństwem początków rozwiniętego renesansu (Decker 1964).
        Na piano nobile mieści się wielki salon zawierający jedenaście portretów członków rodu Gondi, poczynając od Giuliano il Vecchio oraz kominek, wykonany według projektu Giuliano da Sangallo w latach 1501-1505 (Bucci, Bencini 1971). Kominek zdobią reliefy zawierające przedstawienia alegoryczne oraz wieńczą go dwie wielkie, pełnoplastyczne statuy, przedstawiające Herkulesa i Samsona.

Lit.: Ulatowski 1957, s. 196; Decker 1964, s. 34; Bucci, Bencini 1971, s. 57, 58, 59, 60, 61; Murray 1999, s. 79, 80; Frommel 2007, s. 65.



64. Firenze, Sono vicino alla Loggia del Pesce in via Borgo la Croce, 16.06.2016. Kilkudniowy pobyt we Florencji w czerwcu 2016 r. nie wiązał się z tak intensywnym zwiedzaniem, jak w latach 2008, 2014 i 2015. Jeśli chodzi o zabytki architektury, zasadniczo interesowały mnie zaledwie dwa pałace renesansowe – Palazzo Pandolfini i Palazzo Gondi. Więcej czasu zamierzałem z kolei poświęcić na wizyty w bibliotekach, oddając się kwerendzie w literaturze poświęconej willom i pałacom Andrea Palladia w Vicenzy. Dziwne może się wydawać, że publikacji na temat obiektów z miasta na terenie Veneto poszukiwałem we Florencji. Łatwo to jednak wyjaśnić moją głęboką wiarą we wszechstronność księgozbiorów bibliotek florenckich oraz choć podstawowym obeznaniem z zasadami korzystania z tychże bibliotek. Tym razem jednak się zawiodłem – w znanych mi z wcześniejszych wizyt bibliotekach Florencji – w Galleria degli Uffizi oraz przy via della Pergola znalazłem bardzo niewiele woluminów zawartych w przygotowanej na parę miesięcy przed podróżą bibliografii. Nie wiem, czy ta okoliczność mogła wywołać uczucie zniechęcenia, czy może po intensywnym zwiedzaniu willi renesansowych w Vicenzy i okolicach doznałem znużenia, wobec czego na kolejny dzień, 17 czerwca zaplanowałem wycieczkę do parku krajobrazowego nad jeziorem Bilancino (Lago di Bilancino), oczywiście z zamiarem „polowania” na motyle dzienne.




65-66. Firenze, Loggia del Pesce, 16.06.2016. Loggia del Pesce, czyli w dosłownym tłumaczeniu Loggia Rybacka znajduje się dziś na Piazza dei Ciompi, nieopodal via Borgo la Croce. Jej dawną lokalizację stanowił plac zwany Mercato Vecchio, znajdujący się na miejscu dzisiejszej Piazza della Repubblica, a dokładniej mieściła się ona przy zachodniej pierzei placu, na miejscu podcieni dzisiejszej Caffè Gambrinus.
      Projekt niewielkiej arkadowej loggii wykonał w 1567 r. Giorgio Vasari, na zlecenie wielkiego księcia Toskanii Cosimo I de’ Medici, dla umożliwienia kontynuacji działalności handlowej sprzedawcom ryb, którzy dawniej rezydowali przy Ponte Vecchio, na Nabrzeżu Arkebuzerów (Lungarno degli Archibugieri). To ostatnie miejsce handlarze rybami musieli opuścić, aby umożliwić wybudowanie wielkiego korytarza, ułatwiającego dworowi władców Florencji przemieszczanie się w kierunku Palazzo Pitti, tak zwanego Corridoio Vasariano. Późnorenesansową loggię wybudowano w bardzo krótkim czasie, pomiędzy sierpniem 1568 a wrześniem 1569 r. W 1699 r. budowlę poszerzono o dwa dodatkowe przęsła, zgodnie z wolą ówczesnego wielkiego księcia Toskanii Cosimo III de’ Medici oraz instytucji odpowiedzialnej za nadzorowanie sprzedaży żywności we Florencji – Magistrato della Grascia. W okresie tak zwanej Generalnej Odbudowy Florencji (Risanamento generale di Firenze), w latach 1885-1895 loggię rozebrano, z zamiarem przechowania w jednym z muzeów elementów będących w najlepszym stanie zachowania i rekonstrukcji budowli w przyszłości. Zachowane elementy loggii, głównie herby, tonda z motywami ryb, kapitele, kolumny itp., dzięki inicjatywie architekta-konserwatora Guido Carocci’ego zdeponowano w Museo di San Marco. Dopiero w 1955 r. Komitet ds. Estetyki Miasta (Comitato per l’estetica cittadina), dzięki uzyskaniu funduszy wyłożonych przez Florencką Kasę Oszczędności (Cassa di Risparmio di Firenze) zadecydował o dokonaniu rekonstrukcji późnorenesansowej loggii, pod kierunkiem inżyniera-architekta Giulio Cesare Orlandi Cardini.
    Prostokątną w rzucie poziomym loggię tworzy dziewięć przęseł o tej samej liczbie arkad półkolistych z każdego boku, spoczywających na filarach i kolumnach porządku toskańskiego. Dziewięć przęseł zawiera sklepienia żaglaste, nakrywające loggię od wewnątrz. Strefy elewacji powyżej półkolistych arkad zdobią tonda obrazujące rozmaite gatunki ryb oraz inne motywy związane z morzem, rybołówstwem i czynnościami pokrewnymi, co jednoznacznie wynika z funkcji, jaką loggia spełniała w przeszłości. W narożach budowli mieszczą się cztery herby, a na osi symetrii jednej z górnych stref elewacji – tablica w obramieniach z ornamentu zwijanego, zawierająca inskrypcję upamiętniającą fundację loggii przez wielkiego księcia Cosimo I de’ Medici i jego syna Francesco. Motywy heraldyczne w narożach loggii oraz na osiach symetrii dłuższych elewacji budowli zawierają: herb małżeństwa księcia Francesco I de’ Medici i księżnej Giovanny d’Austria, opatrzony inskrypcją; tarczę herbową z godłem małżeństwa księcia Cosimo I de’ Medici i Eleonory da Toledo ze złotym runem, koroną książęcą i inskrypcją; drugą tarczę z herbami pary książęcej Francesco I de’ Medici i Giovanny d’Austria oraz herbem instytucji nadzorującej handel żywnością – Magistrato della Grascia (z koszem pełnym ziaren zbóż, dwoma kłosami, flankowanym przez dwa delfiny połykające byki) oraz tablicę inskrypcyjną, upamiętniającą fundację loggii w 1568 r., z powtórzonym herbem Magistrato della Grascia. Treść inskrypcji fundacyjnej, napisanej antykizującą majuskułą głosi:

FORVM • PISCARIVM • Q[VID] •VSQVE • ADHVC
TEMPORIBVS • QVADRAGESIMALIBVS • AD
PONTEM • VETEREM • FREQVENTABATVR
NVNC • ILL[VSTRISSIMV]S • ET • ECC[ELLENTISSIMVS]S • MAGNVS • COSMVS
MED[ICVS] • FLOR[ENTIAE] • ET • SENAR • DVX • II • ET •
FRANCISCVS • EIVS •  FILIVS • PRINCEPS • OPT •
VT • HIC • CONTINVO • PISCES • VENDANTVR
MVLTO • MAIORI • SVMPTV • AC • MAGNIFICENTIA
QVAM • ANTEA • ILLIC • EXTRVCTVM • FVERAT
ÆDIFICANDVM • CVRARVNT
MDLXVIII

W tłumaczeniu treść wyżej zacytowanej inskrypcji brzmiałaby: Plac rybacki, który do chwili obecnej, w okresie corocznych postów znajdował się przy Ponte Vecchio dziś przewielebny, najjaśniejszy pan Cosimo de’ Medici, wielki książę Florencji i Sieny oraz książę Francesco, syn jego, teraz, aby ryby nadal sprzedawanymi były, największym sumptem, z najwyższym dostojeństwem na miejscu dawnej, nową budowlę tu wznieść nakazali [w roku] 1568.




67. Parco naturale al Lago di Bilancino (prov. Barberino di Mugello), 17.06.2016. Lago di Bilancino to największe jezioro sztuczne na terenie Toskanii, o głębokości sięgającej miejscami nawet 31 m (sic!), którego utworzenie umożliwiło zwiększenie zaopatrzenia w wodę pitną zarówno Florencji, jak i mniejszych miast, na przykład Prato oraz Pistoia. Znajduje się ono na terenie gminy Barberino di Mugello, na zachód od drogi numer 65, stanowiącej arterię komunikacyjną pomiędzy dwiema sąsiadującymi ze sobą krainami Italii – Toskanią i Emilią-Romagną.
      Aczkolwiek jezioro zostało utworzone przez budowę potężnej tamy, której głównym celem było zabezpieczenie okolicznych miejscowości przed powodziami, z upływem czasu Lago di Bilancino nabyło cech znacznie bardziej znamiennych dla jeziora naturalnego, a jego otoczenie stanowi rozległy park krajobrazowy, obejmujący zarówno tereny łąkowe, krzewiaste, pojedyncze drzewa, jak i niewielkie lasy oraz leśne polany. Największą oazę dzikiej natury stanowi tu rezerwat przyrody Gabbianello, przyciągający uwagę walorami krajobrazowymi, jak również urozmaiceniem fauny i flory.
       Nietrudno się domyślić, że wybrałem się na wycieczkę do parku krajobrazowego nad Lago di Bilancino, aby oprócz poznawania architektury i sztuki Italii poświęcić trochę czasu obserwacji przyrody, ze szczególnym uwzględnieniem motyli dziennych. Faktem jest, że klimat panujący w wymienionym wyżej parku krajobrazowym oraz występująca w nim roślinność są sprzyjające dla motyli, jednak nie występuje w tym rejonie na tyle gorący i stabilny klimat śródziemnomorski, żeby mogli się tam osiedlać egzotyczni skrzydlaci „migranci” z Afryki północnej, tacy jak przykładowo Danaus chrysippus (monarcha złocisty) czy Charaxes jasius (piękniś sułtanek), a na spotkanie z tymi motylami najbardziej liczyłem. Na podstawie zaledwie kilkugodzinnej wizyty, i trzeba jednak powiedzieć, że dość pobieżnego oglądu fauny motyli dziennych w parku krajobrazowym nad Lago di Bilancino pozwalam sobie wywnioskować, że nie odbiegała ona zbytnio od fauny motyli polskich. Jednakże było mi dane napotkać parę gatunków, które w naszym kraju nie występują.




68. Firenze, Veduta dalla finestra dell’alloggio Air BnB in via Pasquale Villari, 17.06.2016. Wspomniany wcześniej niski standard kwatery spółki Air BnB przy via Pasquale Villari we Florencji choć odrobinę rekompensować mogły przyjemne dla wzroku widoki z okna. Via Pasquale Villari biegnie poza granicami historycznego centrum miasta, a zabudowania mieszkaniowe, najczęściej wielorodzinne wzbogaca obfita zieleń skupiona w dość znacznych rozmiarów ogrodach. Można by zaryzykować stwierdzenie, iż planowanie dużych założeń ogrodowych w obrębie miejskiej zabudowy mieszkaniowej stanowi dalekie echo tradycji kompleksów pałacowo-ogrodowych okresu renesansu, takich jak przykładowo pochodzący z wczesnego Cinquecenta Palazzo Pandolfini. Zestawienie takie nie byłoby pozbawione sensu, nawet pomimo iż miejsce pałaców zajęły nowoczesne budynki wielorodzinne, a ogrody nie są zakomponowane w tak wyrafinowany sposób, jak w epoce renesansu, z kolei uprawiana w nich roślinność jest typowa dla Italii, wraz będącymi integralnym elementem zieleni miast południa Europy palmami.




69. Firenze, L’ultimo giorno della mia permanenza – alla Piazza Santa Maria Novella, 18.06.2016. W dniu kończącym mój pobyt w Italii w czerwcu 2016 r., można powiedzieć, że w miasto Florencja jakiś tajemniczy duch tchnął pełnię życia. Od dłuższego czasu wszem i wobec dała się dostrzec atmosfera przygotowań do mającego się niebawem rozpocząć sezonu letniego, jednak oto 18 czerwca zaangażowanie mieszkańców skoncentrowało się wokół obchodów Nocy Świętojańskiej. W Polsce i na Ukrainie Wigilię św. Jana, nawiązującą do pogańskiego święta zwanego Nocą Kupały obchodzi się 23/24 czerwca, tymczasem najstarsze w tradycji święto w mieście-państwie Florencja ma miejsce, zgodnie z wielowiekową tradycją – blisko tydzień wcześniej (sic!). Osią świątecznej nocy jest cykl imprez odbywających się na florenckiej Piazza del Duomo, a integralną część święta stanowi bieg maratoński przez miasto.
          Na ostatni dzień spędzony we Florencji nie miałem bliżej sprecyzowanych planów. W historii moich podróży do Włoch bywało, że w ostatnim dniu wykorzystywałem okazję do zwiedzania obiektów, na które wcześniej nie wystarczyło czasu, albo spędzałem cały ten dzień w bibliotece. Inaczej było 18 czerwca 2016 r., kiedy jedyne, co mnie interesowało, to spacer w spokoju i wyciszeniu przez miasto oraz ewentualnie porządkowanie wrażeń z powoli kończącej się wyprawy. Aczkolwiek trwała ona ponad dwa tygodnie i miała miejsce w okresie najdłuższych dni w roku, minęła paradoksalnie zadziwiająco szybko. Czy na tej podstawie należałoby sądzić, że podróż do Włoch w czerwcu 2016 r. była ogromnym, nie pierwszym i mam nadzieję, że nie ostatnim – sukcesem? Pozostawię to pytaniem otwartym.




70. Firenze, Antico Caffè Cavour in via Camillo Cavour, 18.06.2016. Najstarsza kawiarnia we Florencji nosi nazwisko włoskiego polityka, męża stanu, premiera i ministra spraw zagranicznych, zasłużonego w budowie zjednoczonego królestwa Włoch w XIX w. Znajduje się ona przy ulicy nazwanej imieniem i nazwiskiem wyżej wspomnianej osoby, a nazwę nadano jej wtórnie, od jednej z głównych arterii miejskich Florencji. Do dnia dzisiejszego ten najstarszy lokal w mieście leżącym w sercu Toskanii zaprasza do wizyty zarówno uprzejmością właścicieli, jak i wyśmienitym smakiem serwowanych drobnych przekąsek, szybkich dań obiadowych i nieodłącznej w jadłospisie każdego Włocha kawy. Osoby pogrążone w nałogu palenia tytoniu rozgościć się mogą przy stolikach wystawionych na werandzie kawiarni, z kolei goście spragnieni spokoju i niechętni wdychaniu zapachu nikotyny mają do dyspozycji miejsca we wnętrzu lokalu. Kawa oraz rozmaitego sortu słodkie przekąski są zaiste rozkoszą dla podniebienia, i co najważniejsze – ceny owej przyjemności nie są bynajmniej wysokie. Kawiarnia Cavour we Florencji znana jest przede wszystkim studentom, mieszkańcom i osobom pracującym w najbliższej okolicy, którzy dzień powszedni rozpoczynają od wizyty w ujmującym swym nastrojem lokaliku.
        Osobiście do żadnej z wyżej wymienionych grup gości się nie zaliczam, jednakowoż sądzę, że i dla pospolitych podróżników, zwłaszcza takich, których ambicją jest pisanie kronik każdej z podjętych podróży do Italii, drzwi kawiarni Cavour powinny być otwarte. Dlatego w ostatnim dniu pobytu we Florencji nie omieszkałem pozwolić sobie na odwiedzenie tego baru.




71. Firenze, Toscana Pride, 18.06.2016. Przyznam, że nigdy podczas moich podróży do Italii nie byłem świadkiem jakiejkolwiek manifestacji o charakterze politycznym lub światopoglądowym. W dniu 18 czerwca 2016 r. miałem okazję ujrzeć podobne wydarzenie na ulicach Florencji po raz pierwszy. Dlaczego osoby uczestniczące w tym, jak by nie powiedzieć „wielobarwnym marszu” postanowiły wyjść w miasto i wypełnić tłumnie ulice właśnie w dzień poprzedzający Noc Świętojańską? I skąd my Polacy podobne marsze, vel manifestacje znamy? Czy przypomina to odbywające się w naszym  kraju rokrocznie, jakkolwiek bez z góry ustalonej daty, tak zwane Parady Równości? W takim przypadku należałoby dla równowagi chociaż raz być świadkiem kontrmanifestacji na ulicach miast włoskich, czegoś w rodzaju naszego polskiego Marszu Niepodległości. Przyznam, że ogromnie mnie ciekawi, jak podobne marsze mogłyby wyglądać we Włoszech. Czy na nich też dałoby się usłyszeć skandowania o treści „Nie czerwona, nie tęczowa, lecz Italia narodowa!!!”? Tylko jak by to brzmiało w języku włoskim? I co najważniejsze: co znaczyłoby owo pojęcie „Italii narodowej”? Krótko relacjonując historię owego, po dzisiejsze czasy określanego mianem „pięknego kraju” (bel paese) bardzo trudno mówić o jedności narodowej, bez mała aż do utworzenia zjednoczonej monarchii konstytucyjnej w XIX w. Półwysep Apeniński wypełniony był luźnym konglomeratem miast-państw, konkurujących ze sobą o wiodącą pozycję na stałym lądzie i morzu, a ileż razy wchodzących w starcia militarne! W dzisiejszych czasach z kolei istnieją teoretycznie zjednoczone Włochy, co jednak nie przeszkadza istnieniu na półwyspie w kształcie buta z dużą cholewą dwu małych państewek - San Marino i Watykanu. Jeśli zaś chodzi o Wenecję, była ona miastem-państwem, które w XIX w. najdłużej broniło się przed „wchłonięciem” przez zjednoczone królestwo Italii, a ostatnio słychać nieśmiałe przebąkiwania o tak zwanym Venexit (sic!). Widać zatem, że nie tylko historia, ale i współczesność pełna jest tajemnic, otwartych pytań i zagadek, a rzeczą niemal pewną jest, że nie na wszystko doczekamy się odpowiedzi.



72. Firenze, Prima della mia partenza, 18.06.2016. Trudno powiedzieć, z czego może to wynikać, jednak za każdym razem, gdy nadchodzi chwila mojego wyjazdu z Italii, mam poczucie opuszczania raju na ziemi. Z drugiej strony taki chwilowy stan upojenia pięknem dziedzictwa kulturowo-artystycznego oraz krajobrazów „pięknego kraju” (bel paese) niczym wyśmienitym toskańskim winem musi się kiedyś skończyć „otrzeźwieniem”, a wraz z tym pojawia się potrzeba powrotu do domu, do pracy i w dalszej perspektywie podzielenia się wrażeniami z wyprawy z możliwie największym gronem odbiorców, dzięki blogowi podróżniczemu i publikacjom o charakterze popularnonaukowym. Nic w życiu nie dzieje się przypadkowo, te słowa nieraz się słyszy, jakkolwiek miałbym wątpliwości w ich prawdziwość. Trudno jednak nazwać przypadkowym zbiegiem okoliczności napotkanie szyldu z napisem, jaki przyjąłem za życiową dewizę: Non rinunciare alla tua passione – Nie rezygnuj ze swojej (swoich) pasji! Myśl ta dotyczyła wprawdzie udziału w corocznym maratonie ulicami Florencji, ale sądzę że da się ją odnieść nie tylko do tego rodzaju aktywności. Wypada powziąć mocne postanowienie, iż będę realizował w życiu od lat praktykowany, niekonwencjonalny sposób edukowania siebie i innych przez podróże i ich opisy, odzwierciedlające moje zainteresowania i pasje, nawet pomimo trudności i przeszkód, jakim przyjdzie stawić czoła. W tej optymistycznej atmosferze pożegnałem się – być może już na zawsze – z przeuroczą Florencją.



73-74. Firenze Santa Maria Novella, 18.06.2016. Il treno EN 1234/6 delle ore 20.44, proveniente da Livorno Centrale e diretto a Wien Hauptbahnhof è arrivato al binario 6. Il treno ferma a: Bologna Centrale, Ferrara, Padova, Treviso, Tarvisio Boscoverde / Villach Hbf, Klagenfurt Hbf, Bruck an der Mur, Wiener Neustadt Hbf e Wien Meidling.
Dzięki dokonaniu zakupu biletu przez Internet z blisko półrocznym wyprzedzeniem udało mi się zdążyć na najniższy próg oferowanej przez Koleje Austriackie (ÖBB) międzynarodowej taryfy promocyjnej SparSchieneItalien i co najważniejsze – nabyłem miejsce w wagonie z miejscami leżącymi. Mając na uwadze doświadczenia w podróżach z Włoch do Austrii w latach wcześniejszych nieraz zastanawiało mnie, czy miejsce w kuszetce, za które, w taryfie promocyjnej oczywiście, płacę o 20 € więcej faktycznie jest lepszym rozwiązaniem od miejsca siedzącego. Wydaje się że podróż trwającą około jedenastu (od stacji początkowej np. we Florencji) czy ponad trzynaście (od stacji początkowej w Rzymie lub e.g. Livorno) godzin nocnych przyjemniej spędzić na spokojnym śnie w przedziale kuszetkowym, a dodatkowo dostać śniadanie kontynentalne wliczone w opłatę za przejazd, niż tę samą podróż przebyć na miejscu siedzącym w przedziale dla sześciu osób, gdzie siedziska są wprawdzie wysuwane wprzód, ale komfort jednak mniejszy i nie ma żadnego posiłku w cenie biletu. Oczywiście, tyle godzin jazdy nie w całości spędza się na śnie, lecz jest to także okazja, żeby zamienić parę słów z towarzyszami podróży, czy nawet nawiązać ciekawą rozmowę. Z drugiej strony sześcioosobowe przedziały w wagonach z miejscami leżącymi są dość ciasne, a uciążliwością dla osoby wysokiego wzrostu może być otrzymanie miejscówki pod zaokrąglonym dachem wagonu, co spotkało mnie w przypadku podróży 18/19 czerwca 2016 r. Mimo drobnych niewygód, stając przed wyborem wariantu przejazdu na rok następny zdecydowałbym się jednak na kuszetkę. Wniosek stąd płynie prosty – w roku 2017, przy planowaniu podróży do Italii na czerwiec (doświadczenia z lat wcześniejszych uczą, że jest to najlepszy termin) o bilet powrotny na całą relację pociągu EuroNight 1234/6, z Livorno do Wiednia trzeba się starać już w styczniu, gdyż później na nabycie miejscówki w standardzie innym niż miejsce siedzące może być za późno, albo pozostaną jedynie wyższe progi promocji, na co podróżnik, powiedzmy z przeciętnie zasobnym portfelem niezbyt może sobie pozwolić.
       Pociąg EuroNight, którym 18 czerwca 2016 r. rozpocząłem podróż powrotną z Italii do Polski, w składzie, jak prawie zawsze, miał wagony Kolei Austriackich (ÖBB) serii WLABmz (sypialny), trzy Bcmz (kuszety), jeden Bmz (przedziałowy, z miejscami siedzącymi) oraz piętrowe platformy do przewozu samochodów lub motocykli. Na całej trasie miała miejsce dwukrotna zmiana lokomotywy: od Livorno do Florencji prowadzony był maszyną Kolei Włoskich (FS) E402B, stamtąd do granicy w Tarvisio E402A, a przez Austrię – wiadomo, ciągnął go czerwony Taurus. Wszystkie te lokomotywy są zdolne rozwinąć przynajmniej 200 km/h, jednak wagony użyte w składzie pociągu EuroNight 1234/6 są konstrukcyjnie dostosowane na najwyżej 160 km/h i taka prędkość maksymalna jest również dozwolona na przeważającej części jego relacji.



74. Bratislava hlavná stanica, 19.06.2016. Rýchlik č. 607 „Fixinela”, Želežničnej Spoločnosti Slovensko (ŽSSK) vo smeru Košice, cez stanice Bratislava Vinohrady, Trnava, Nové Mesto nad Váhom, Piešťany, Trenčín, Považská Bystrica, Žilina, Ružomberok, Liptovský Mikuláš, Margecany a Kysak, stoí na koľaji 10, pri nástupiští 3. Pravideľný odchod vlaku 11.55.
„Wylądowanie” na dworcu głównym w stolicy Słowacji przed południem dnia 19 czerwca 2016 r. oznaczało definitywne pożegnanie z Italią. Wszelkie wspomnienia i ciekawe rozmowy na temat Włoch ze współpasażerami „pozostawiłem” na pokładzie pociągu EuroNight, relacji Livorno – Wiedeń, który osiągnąwszy stację końcową Wien Hbf odstawiony został gdzieś na pobocze, a tam pewnie aż do godzin wieczornych oczekiwał na „zatrudnienie” w relacji powrotnej. Od Bratysławy miałem przed sobą pokonanie odległości liczącej około 200 km w kierunku miasta Żylina, jednak pozostawiłem sobie chwilę na zastanowienie, z usług którego przewoźnika skorzystać: czy podobnie jak w lipcu roku 2015 wsiąść w InterCity prywatnej spółki RegioJet, czy dla urozmaicenia jechać obsługiwanym przez Słowackie Koleje Państwowe (ŽSSK) pociągiem pospiesznym. Różnice w cenach biletów na obie kategorie nie były znaczące, a z ciekawości, jak będzie prezentował się skład pociągu pospiesznego w relacji Bratislava hl. st. – Košice wybrałem ten ostatni wariant.
       Niestety, co do pesymistycznego przypuszczenia, jakoby słowackie pociągi pospieszne, pomimo kursowania szlakiem najwyższej prędkości w kraju (numer 120), paradoksalnie zmniejszyły swoje tempo, i tym razem miałem rację. Na czele pociągu pospiesznego „Fixinela” zaprzęgnięto poddaną monotonnej, czerwono-białej tendencji „blonskizacji” lokomotywę Škoda 362.015, zdolną rozwinąć 140 km/h, jednak liczący dwanaście wagonów skład na takie tempo nie pozwalał. Prawie wszystkie, zmodernizowane wagony serii Bmeer, Bmpeer, Bdghmeer (II klasa), WRRmeer (restauracyjny) i Ampeer (I klasa) są wprawdzie konstrukcyjnie dostosowane do 160 km/h, ale jeden przysłowiowy „spowalniacz” serii Bdteer, ze względów bezpieczeństwa wymuszał ograniczenie tempa do „magicznej” 120-tki. Być może wcześniej o tym pisałem, ale nie pojmuję z czego może wynikać włączanie tych, co prawda zmodernizowanych, ale powolnych wagonów, które we wcześniejszych latach podróżowania po Słowacji widziałem tylko w pociągach osobowych, do składów pospiesznych. Tłumaczyć to można najpewniej niedostatkiem taboru.




75. Žilina, Hotel a ubytovňa Dom Techniky, 19.06.2016. Miasto Żylina w północno-zachodniej Słowacji, nigdy w historii moich podróży nie należało do chętnie odwiedzanych miejsc. Najczęściej bywałem w nim „przejazdem”, dwa razy tylko zatrzymywałem się na noc, przy czym w obu tych przypadkach natrafiłem na fatalne miejsce zakwaterowania. Wobec powyższego pobyt tam traktowałem jako niemiły przerywnik w podróży, starając się uciec możliwie szybko, do domu lub do miasta w Italii, stanowiącego cel danej wyprawy. Jeśli chodzi o czerwiec 2016 r., ostatnim przystankiem w drodze powrotnej z Włoch do Polski miało być nieco bardziej na południowy zachód położone miasto Púchov. Co mnie w tym mieście zainteresowało, że właśnie na nie padł wybór, tego do końca nie wiem. Niemniej, pojawił się problem, nie po raz pierwszy i nie ostatni zresztą, ze znalezieniem miejsca zakwaterowania. Zarząd „kwaterowni” o nazwie SISI długo zwlekał z odpowiedzią na zapytanie z mojej strony, a kiedy w końcu doczekałem się odzewu, okazało się, że brakuje wolnych miejsc. Zatem zdecydowałem się na Żylinę, gdzie za przystępną cenę dokonałem rezerwacji w obiekcie stanowiącym przeżytek dawnego ustroju socjalistycznego, jakich pełno w Słowacji i Czechach. Było to coś pomiędzy internatem, hotelem asystenta a akademikiem, sądząc po nazwie (Hotel a ubytovňa Dom Techniky) przypuszczałbym, że służącym głównie za miejsce zakwaterowania uczniom pobliskiej, bliżej nieokreślonej szkoły technicznej, a może i pracownikom znajdujących się nieopodal zakładów przemysłowych. Nie powiem, że obiekt odstraszał brudem i zaniedbaniem, jednak wyposażenie jego oraz unoszący się w korytarzach, dziwny słodko-kwaśny zapach nie stanowił bynajmniej zachęty do pozostania na dłuższy czas. Jednak nie sam obiekt, w którym znalazłem zakwaterowanie, lecz atmosfera miasta jako takiego oddziaływała przygnębiająco. Szczególnie przejawiało się to w opustoszałych ulicach, zaniedbanych obiektach zabytkowych, nie zapraszających raczej do wizyty w ich wnętrzach, innymi słowy – za gardło ściskać mógł nastrój, tak kontrastujący wobec tętniącej życiem, opuszczonej dzień wcześniej Florencji. Jedynym pocieszeniem w tej dopełnionej skumulowanymi chmurami na niebie atmosferze wydawało się wędrowanie pomiędzy barami lub kawiarniami i – w miarę przystępnych cen degustowanie lokalnych przysmaków. A miejscem, które wydawało się najbardziej „żywotne” okazał się… dworzec kolejowy, gdzie każdy miłośnik kolei znalazłby coś zajmującego do obserwacji, uwiecznienia na zdjęciu lub opisu.




76. Žilina, 19.06.2016. Regionalný rýchlik "Stražov" zo smeru Bratislava hl. st. prišiel na koľaj 2 pri nástupiští 2.
Pociąg pospieszny regionalny (regionalný rýchlik) to kategoria wprowadzona przez Słowackie Koleje Państwowe (ŽSSK) na początku 2016 r. lub nieznacznie wcześniej, której rolą było najpewniej uzupełnienie połączeń pospiesznych dalekobieżnych (rýchlik) w zbliżonym standardzie podróży, na krótszych relacjach - coś na wzór przez kilka lat eksploatowanych w Polsce InterRegio. Jednakże i w tym przypadku na łamach Kolei Słowackich dał się zauważyć niedostatek taboru. Do pociągów kategorii regionalný rýchlik, jak zdołałem spostrzec w 2016 r., zaprzęgano najczęściej szybkie lokomotywy serii Škoda 350 lub 361.1, jednak z reguły nie szło to w parze z nowoczesnymi lub przynajmniej zmodernizowanymi składami wagonów. Tabor często stanowiły nieco wyeksploatowane wagony B 20-41, Bee 20-48 i Bee 20-40 lub zmodernizowane, jakkolwiek powolne (konstrukcyjne dostosowane do zaledwie 120 km/h) bezprzedziałowe Bdteer i Bdgteer. Regionalny pociąg pospieszny "Stražov", który udało mi się uwiecznić w kadrze fotograficznym 19 czerwca 2016 r. na dworcu w Żylinie był chlubnym wyjątkiem. Lokomotywa Škoda 350 w niebiesko-białych z żółtym pasem barwach Retro, we wcześniejszych latach spotykana na czele pociągów najszybszej w Słowacji kategorii InterCity przyprowadziła osiem nowoczesnych wagonów serii Bmeer, Beer, Bpeer (II klasa) i Aeer (I klasa). Cały skład konstrukcyjnie dostosowany był do 160 km/h, jednak mając na uwadze liczbę przystanków w relacji Bratysława - Żylina jest mało prawdopodobnym, żeby pociąg tej kategorii (regionalný rýchlik) mógł rozpędzać się do takiej szybkości. Mam jednak nadzieję, że mógł osiągnąć chociaż 140 km/h, prędkość z jaką w latach wcześniejszych magistralą 180/120 mknęły pociągi pospieszne dalekobieżne. Żeby się przekonać, najprościej wsiąść do pociągu pospiesznego regionalnego i prześledzić wskazania elektronicznego szybkościomierza w wagonie odpowiedniej serii na całej jego relacji. Czy można by wyznaczyć sobie takie zadanie na jeden z etapów podroży z Polski do Italii przez Słowację w roku 2017? Z przyjemnością!




77. Žilina, 20.06.2016. Medzištátný vlak IC RegioJet č. 1012, spoločnosti RegioJet, zo smeru Košice, ktorý pokračuje smer Čadca, Třinec Centrum (CZ), Český Těšín, Havířov, Ostrava-Stodolní, Ostrava hlavní nádraží, Ostrava-Svinov, Hranice na Moravě, Olomouc hlavní nádraží, Zábřeh na Moravě, Česká Třebová, Pardubice hlavní nádraží a Praha hlavní nádraží, prichádza na koľaj 4 pri nástupiští 3. Pravideľný odchod vlaku 10.42.
Słonecznym późnym rankiem 20 czerwca 2016 r. opuściłem miasto Żylina i udałem się w kierunku Pragi, a był to ostatni odcinek podróży z Italii do Polski w 2016 r., na jakim korzystałem z pociągu. Pociągi kategorii SC Pendolino, IC RegioJet oraz większość ekspresów w transgranicznych relacjach słowacko-czeskich kursują międzypaństwowym szlakiem podbeskidzkim numer 127, a następnie wiodącymi przez Czechy trasami o numerach 320, 270, 010 i 011. W 2016 r., w projektach na następne lata mieściła się dalsza modernizacja szlaku numer 127, celem przystosowania go w całości pod 160 km/h. Dotychczas maksymalna prędkość szlakowa na nim wynosiła 140 km/h, jednak rozwinięcie jej było możliwe tylko pomiędzy stacjami Žilina i Krásno nad Kysucou. Pociąg IC RegioJet, którym jechałem w dniu 20 czerwca nie osiągnął jednak na tym niedługim odcinku tej szybkości, gdyż niezwłocznie po minięciu tej ostatniej stacji musiał zwolnić i w podobnym, niezbyt szybkim tempie, pod ołowianym niebem skąpanym w strugach deszczu dotoczył się aż na Śląsk Cieszyński, a dokładniej do Ostrawy. Znacząco przyspieszył dopiero za tym ostatnim miastem, osiągając maksymalną swoją prędkość 160 km/h, dzięki czemu do swej stacji końcowej w stolicy Czech, która przywitała mnie słonecznym i ciepłym popołudniem, dotarł zgodnie z rozkładem.
      Pisałem wcześniej trochę na temat podróżowania pociągami kategori IC RegioJet, jednak chciałbym ten temat nieco rozszerzyć. Warto z nich korzystać nie tylko ze względu na czasem zdumiewająco niskie ceny biletów, ale także na szereg udogodnień dostępnych "na pokładzie". W składach kursujących za dnia, wagony klasy economy i business, serii Bmpz, Ampz, ABmz i Bmz, rozpoznawalne po żółtej, czy jak niektórzy zwą "pszczelej" kolorystyce są bardzo komfortowe, a w cenę biletu wliczona jest butelka wody mineralnej (0,33 l), kilka napojów do wyboru (kawa amerykańska, kawa włoska ILLY, herbata miętowa, moszcz jabłkowy), codzienna prasa oraz korzystanie z sieci WiFi. Jednakowoż i usługi dostępne odpłatnie zachęcają przystępnością cen. Przykładowo cennik serwowanych przez serwis cateringowy przekąsek i napojów przedstawia się następująco: sałatka Caesar kosztuje 2 €, solidny kawałek sernika, jabłecznika lub ciasta ze śliwkami 0,40 €, sałatka owocowa 1,60 €, kanapka z francuskiego croissanta obficie obłożona 0,80 €, herbata (czarna, zielona, owocowa) 0,50 €, butelka wina (ok. 0,2 l) 1,80 €, butelka piwa (ok. 0,5 l) 0,80-1,20 €, napój Kofola (butelka 0,5 l) 0,60-0,80 €. Łatwo zatem zauważyć, iż podróżowanie pociągami IC RegioJet nie jest luksusem dostępnym jedynie turystom z grubymi portfelami i po stokroć polecam ten sposób pokonywania dystansów na głównych szlakach kolejowych Słowacji i Czech.




78. Praha, Okolí křižovakty ulice Nádražní s Radlickou, a nádraží Praha Smichov, 20.06.2016. A zatem… kończymy podróż do Italii w czerwcu 2016 r. Odległość z Pragi do Wrocławia pokonałem korzystając po raz pierwszy w życiu i po raz pierwszy w historii moich podróży ze sformalizowanego autostopu BlaBlaCar. Miałem to szczęście, że 20 czerwca po południu, trzyosobowa grupa wrocławian powracała z urlopu trekkingowo-rowerowego w Alpach austriackich i była w stanie zabrać mnie jako współpasażera ze stolicy Czech. Czas oczekiwania, licząc od przyjazdu pociągiem IC RegioJet na stację Praha hlavní nádraží, do odebrania mnie z okolic całkiem innego dworca praskiego, mianowicie Praha Smichov był dość długi, jednak zadziwiająco szybko minął. Gwoli uściślenia, do Wrocławia dotarłem przynajmniej półtorej godziny po północy, a następnego dnia czekało mnie kolejne wstawanie o godz. 4.30 i droga do pracy. Taki jest jednak, bynajmniej nie łatwy los globtrotera, a ostatniego popołudnia po całej, wieloetapowo organizowanej wyprawie do Italii pozostać mogły jedynie wspomnienia. Po raz pierwszy i mam nadzieję, że nie ostatni, powziąłem jednakowoż jako podsumowanie wycieczki następującą dewizę: Tak trzeba podróżować! Tyle przystanków, tak wiele przesiadek w drodze, mnóstwo napotkanych na kolejnych etapach podróży ludzi - to ich niezaprzeczalny atut i niech zapał do ich organizowania nie wygasa! 




Bibliografia:

Bobriková 2013 = Zuzana Bobriková, Metercia má stredoeurópsky primát, „Zajtrajšie noviny. Bezplatný dvojtýždenník. Košice“, 15.04.2013 - http://zajtrajsienoviny.sk/2013/04/metercia-ma-stredoeuropsky-primat/

Bucci, Bencini 1971 = Mario Bucci, Raffaello Bencini, Palazzi di Firenze. Quartiere di Santa Croce, Firenze 1971.

Bucci, Bencini 1973 = Mario Bucci, Raffaello Bencini, Palazzi di Firenze. Quartiere di S. Maria Novella, Firenze 1973.  

Burger 1909 = Fritz Burger, Die Villen des Andrea Palladio: ein Beitrag zur Entwicklungsgeschichte der Renaissance-Architektur, Leipzig 1909.

Cevese 1973 = Renato Cevese, L’opera del Palladio, [w:] Mostra del Palladio a Vicenza. Basilica Palladiana, ed. Renato Cevese, Venezia 1973, s. 43-130.

Decker 1964 = Heinrich Decker, Renesans we Włoszech, Warszawa 1969.

Czapska 1983 = Anna Czapska, Wybitni włoscy architekci pełnego renesansu, Warszawa 1983.

Frommel 2007 = Christoph Luitpold Frommel, The Architecture of the Italian Renaissance, London 2007.

Glatz 1987 = Anton C. Glatz, Pokus o vymedzenie maliarskych okruhov na Spiši v prvej polovici 16. storočia, „Ars“, 2 (1987), s. 55-100.

Glatz 1995 = Anton C. Glatz, Tabuľa s Krstom Krista a Mučeniem sv. Jána Evanjelisty, [w:] Gotické umenie z košických zbierok. Vychodoslovenské Múzeum v Košiciach, Košice 1995, s. 77-80, nr 35.

Ivanoff 1967 = Nicola Ivanoff, Andrea Palladio. Collana d’arte del Club del Libro, Milano 1967.

Murray 1999 = Peter Murray, Architektura włoskiego renesansu, Toruń 1999.

Puppi 1973 = Lionello Puppi, Andrea Palladio, Milano 1973, t. I-II.

Ulatowski 1957 = Kazimierz Ulatowski, Historia architektury renesansu włoskiego, Poznań 1957.

Wundram, Pape 2004 = Manfred Wundram, Thomas Pape, Andrea Palladio 1508-1580. Architect between the Renaissance and Baroque, Köln 2004.

Zorzi 1969 = Giangiorgio Zorzi, Le ville e i teatri di Andrea Palladio, Trieste-Vicenza 1969.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz