1. Wrocław, Pociąg Regio 15124 „Czarna Góra”, relacji Wrocław Główny – Lichkov, 15.06.2014. Rozpoczynamy zatem opis wyprawy do Italii z czerwca 2014 r. Tym razem jako jeden z celów podróży wybrałem położone na terenie Emilii-Romagni miasto Rawenna, które było i jest po dzień dzisiejszy enklawą sztuki wczesnobizantyjskiej, wczesnochrześcijańskiej i śladowo zachowanej ostrogockiej na Półwyspie Apenińskim. Jestem ogromnie wdzięczny zarówno sobie, jak i osobom, które wspierały mnie w przygotowaniach do tego wyjazdu, zwłaszcza że z całą szczerością przyznaję, iż łatwo nie było. Do ostatniego dnia przed rozpoczęciem podróży pracowałem faktycznie na dwa etaty, wobec czego pewne sprawy organizacyjne pozostawiłem niezamknięte, uwzględniając spóźnioną rezerwację miejsc zakwaterowania w czeskim Ołomuńcu, słowackim Trenczynie i w samej Rawennie (sic!). Ten krótki, choć stresujący epizod został jednak doprowadzony do szczęśliwego końca i dzięki temu w późnowiosenny dzień 15 czerwca o godzinie 12.21, na wrocławskim dworcu głównym rozpocząłem podróż. Na pokładzie elektrycznej jednostki EN 57-678 ra, która jako pociąg Regio „Czarna Góra” kursowała w relacji Wrocław–Lichkov, dojechałem do stacji końcowej, skąd czekała mnie dalsza podróż z dwiema przesiadkami, do położonego na Morawach Ołomuńca.
3. Hanušovice, 15.06.2014. Osobní vlak č. 20529 ze směru Lichkov, přes stanice Dolní Lipka, Červený Potok a Podlesí příjel na kolej 3 při nástupiští 3. Długo wyczekiwany pociąg osobowy do czeskich Hanušovic w końcu przybył na stację graniczną w Lichkovie i na jego pokładzie wjechałem na ziemię czeską jednotorowym szlakiem, oznaczonym numerem 025, odbijającym od międzynarodowej linii kolejowej nr 276. Szlak ten wiedzie częściowo wzdłuż granicy polsko-czeskiej, przez doliny gęsto zalesionego Pogórza Orlickiego (Podorlická pahorkatina), po czym spotyka się z linią kolejową z Jeseníku w stronę stacji węzłowej Zábřeh na Moravě. Najczęściej spotykanym pasażerskim taborem kolejowym na tym szlaku są pojedyncze lub łączone w dwójki spalinowe jednostki napędowe, które suną z niewielką prędkością (maksymalną
9. Kremnica, Ubytovanie pod vejmutovým lesom, 16.06.2014. Podobnie jak w przypadku czeskiego Ołomuńca, moja wizyta w słowackiej Kremnicy nie była pierwszą. Podobnie też jak rok wcześniej zakwaterowanie znalazłem w sprawdzonym miejscu, jakie bardzo pozytywnie zapisało mi się w pamięci. Gwoli prawdzie nie ma jednak ani dwóch jednakowych podróży, ani wizyt, które niczym by się od siebie nie różniły. Moje dwie wizyty w Ołomuńcu i Kremnicy mogą być pełnym potwierdzeniem tego faktu. W czerwcu 2014 r. pozwoliłem sobie na bez mała trzydniowy pobyt w dawnym mieście górniczo-menniczym Pohronia, czekała mnie bowiem intensywna praca poszukiwawcza w głównej bibliotece kremnickiej, za materiałami dotyczącymi historii miasta, dziejów górnictwa w rewirze kremnickim oraz, o ile to możliwe, udziału górnictwa i mennictwa w rozwoju kultury i sztuki w mieście Kremnica. Trudno więc nazwać moją wizytę „urlopem wypoczynkowym”. Z drugiej strony trzy pełne dni pobytu pozwoliły na pełniejsze rozgoszczenie się w prywatnej kwaterze pod lasem sosnowym (gdzie dominują sosny wejmutki), czerpanie przyjemności z wszelkich dobrodziejstw, jakie są do dyspozycji gości, czy wreszcie poznanie gospodarzy, którym podczas wizyty w 2013 r. nawet nie miałem okazji powiedzieć „Dzień dobry” ani „Do widzenia”, bowiem przez całe dwa dni mojego ówczesnego pobytu byli oni poza domem, a wszelkie sprawy organizacyjne i rozliczeniowe załatwiało się za pośrednictwem zaprzyjaźnionych z nimi sąsiadów.
11. Kremnica, Ja vedl’a vchodu do Knižnice Jána Kollára, 17.06.2014. Dwa pełne dni spędzone w Kremnicy prawie w całości poświęciłem na wizyty w bibliotece miejskiej imieniem Jana Kollára. Miałem pełną świadomość czekającej mnie mozolnej pracy, przeglądania ogromnej ilości starszych i nowszych woluminów o treści poświęconej historii miasta Kremnica, dziejów górnictwa w rewirze kremnickim i mennictwa w samym mieście oraz zabytkom architektury i dziełom sztuki, jakie na przestrzeni wieków powstawały w Kremnicy. Wiadomości wydobyte z książek i czasopism na bieżąco notowałem w zeszycie, który jest „stałym towarzyszem” moich podróży edukacyjno-poszukiwawczych. Praca mnie do tego stopnia pochłonęła, że nawet z trudem udało mi się znaleźć czas na przerwę obiadową, ale było to koniecznością, żeby zebrać i przyswoić ogromną dawkę wiedzy zawartej w przeglądanych woluminach. Jednakże, co się często zdarza, nie wszystko przejrzałem, zabrakło czasu na zgłębianie wiedzy o zabytkach i dziełach sztuki w mieście Kremnica, zatem zawarte na moim blogu wiadomości o nich opierają się na zasobach sieci i publikacjach dostępnych w bibliotece, w której pracuję. Wiadomo, że w bibliotece kremnickiej znalazłoby się znacznie więcej literatury, także starszej, pochodzącej z XIX w. i sprzed II wojny światowej, pewnie nie tylko w języku słowackim, ale (zwłaszcza) w niemieckim i węgierskim. Uprzedzając pytanie, sam nie władam językiem węgierskim, jednak mam dobrych znajomych, którzy ten bardzo trudny i dla większości Europejczyków niezrozumiały język mają opanowany w stopniu przynajmniej podstawowym. Więc na zakończenie powiedziałbym: Dokąd się wybrałem? „Körmöcbányabén”, czyli „Do Kremnicy”. „Gdzie studiowałem literaturę? „Körmöcbányaban” – „W Kremnicy”. Gdzie się z kolei dałem sfotografować? Obok bejárat. Co oznacza to ostatnie słowo, niech się czytelnik domyśli sam lub w razie potrzeby sięgnie po słownik.
14. Kremnica, Banské múzeum, T’ažná veža šachty Ludovika, 19.06.2014. Na północny-wschód od centrum Kremnicy, na terenie obecnego Muzeum Górnictwa (Banské múzeum) znajduje się wieża szybu kopalnianego Ludwik. Szyb istniał na tym miejscu już znacznie wcześniej, po raz pierwszy wzmiankowany jest w 1634 r. W latach 1892-1894 w szybie Ludwik zainstalowano pierwszą elektryczną maszynę pociągową (lokomobilę) w Kremnicy, energii niezbędnej do jej napędu dostarczała pierwsza elektrownia wodna w niedalekiej Nowej Dolinie (Nová Dolina). W latach 1916-1917 szyb Ludwik został skomunikowany z główną sztolnią dziedziczną rewiru kremickiego. Głębokość szybu wynosi
16. Kremnica, Banská cesta, Oceľový most medzi haldami, 19.06.2014. Tak jak wcześniej wspominałem, na terenie kopalń nieczynnego dziś rewiru kremnickiego znajdują się liczne hałdy, powstałe z usypywanych w dobie eksploatacji złóż rudnych srebra i złota skał płonnych. Niektóre z tych hałd odpadowych mieszczą się dziś, wraz z zabytkami techniki na terenie Muzeum Górnictwa (Banské múzeum) w Kremnicy. Dla ułatwienia przemieszczania się pomiędzy hałdami a wieżami szybów wydobywczych wyposażono je w ciągi komunikacyjne w formie stalowych mostów, spośród których jeden przecina Ścieżkę Górniczą (Banská cesta), prowadzącą z historycznego centrum Kremnicy do Muzeum Górnictwa. Bardzo częstą praktyką włączoną do projektów zagospodarowania nieczynnych terenów pogórniczych była i jest do dzisiaj rekultywacja ostatniej, wierzchniej warstwy zwałowiska, złożonej z nietoksycznej skały, poprzez zasadzenie drzew i krzewów. Co jednak ciekawe, w lasach rozrastających się na nieczynnych obszarach rewiru kremnickiego przeważają gatunki liściaste, na przykład dąb, jarząb, klon, jesion, w przeciwieństwie do dominujących na Kremnickich Wierchach (Pogórzu Kremnickim) lasów o charakterze szpilkowym, z przewagą sosen (wejmutek).
22. Trenčín, Farský kostol Narodenia Panny Márie, 20.06.2014. Występ wzgórza zamkowego, na którym postawiono kościół parafialny, otoczony dawniej murem obronnym, nazywany był w źródłach „Marienburg”, a mury tworzyły część obwarowań miejskich i chroniły drogę na zamek. Kościół p.w. Narodzenia Najświętszej Marii Panny wybudowano przed 1324 r., prawdopodobnie na fundamentach starszej budowli sakralnej z XIII w. Był on trójnawową bazyliką z prosto zamkniętym prezbiterium i wieżą wysuniętą przed lico fasady. Około połowy XV w. miała miejsce przebudowa bazyliki na trójnawową halę, od wschodu zamkniętą poligonalnie. W 1528 r. świątynię zniszczył pożar, podczas walk wojsk węgierskich Jana Zápolyi z armią cesarską Ferdynanda Habsburga, pod dowództwem generała Katzianera, kiedy te ostatnie wojska zdobyły miasto Trenczyn wraz z zamkiem. Odbudowę kościoła po zniszczeniach wojennych rozpoczęto dopiero w 1553 r., za zgodą samego króla Czech i Węgier Ferdynanda I Habsburga. Do odbudowy zatrudniono pochodzącego z Italii architekta Tobbiolo Sebastiano, który w latach 1553-1560 postawił nowe mury korpusu nawowego świątyni i zamknął budowlę sklepieniem beczkowym z lunetami, wspartym na półkolumnach porządku toskańskiego, ten sam architekt był również autorem nowych sklepień nad prezbiterium kościoła. Następcą Tobbiolo był włoski architekt Niccolò Bussi. Obecność obu architektów pochodzenia włoskiego w Trenczynie stanowi świadectwo migracji artystów i rzemieślników pomiędzy Italią a Węgrami w epoce renesansu, bynajmniej nie ograniczonej do dworu królewskiego w Budzie i dworów biskupich w innych miastach dzisiejszych Węgier właściwych. Architekci, rzeźbiarze i sztukatorzy, zatrudniani do budowy, przebudowy lub odbudowy zamków, pałaców i kościołów osiedlali się także na Górnych Węgrzech (dzisiejszej Słowacji), czego dowodem jest obok kościoła trenczyńskiego przykładowo renesansowe przekształcenie zamku w Bratysławie (niestety dość poważnie zniekształconego podczas odbudowy po zniszczeniach wojennych w latach 50. XX w.).
23. Trenčín, Farské schody, 20.06.2014. Zadaszone schody, które w tradycji wielowiekowej występowały i występują pod nazwą „schody parafialne” pochodzą z okresu renesansu, czas ich powstania przypada na 1568 r. Były ciągiem komunikacyjnym o charakterze obronnym, umożliwiającym mieszczanom Trenczynu, w razie zagrożenia militarnego, szybkie i bezpieczne przemieszczanie się w rejon obwarowań miejskich na odcinku od karneru św. Michała po zamek i dzięki temu uczestnictwo w skutecznej obronie miasta przed wrogiem. Jednocześnie schody te prowadziły do zbrojowni miejskiej, co dodatkowo, dzięki możliwości szybkiego zaopatrzenia się w broń, umożliwiało sprawną organizację pospolitego ruszenia w obronie miasta. Schody trenczyńskie były wielokrotnie niszczone pożarami, z przekazów źródłowych wiadomo, że miało to miejsce w latach 1708, 1790 i 1886. Po ostatniej odbudowie zmieniły swoją funkcję na publiczny ciąg komunikacyjny, łączący miasto z terenem głównej fary, wzgórzem zamkowym, a później także parkiem krajobrazowym Brezina.
34. Ravenna, Rocca Brancaleone, Arce, 22.06.2014. Twierdza właściwa w obrębie raweńskiej Rocca Brancaleone, zwana w języku włoskim arce ma, jak już wspominałem, rzut poziomy zbliżony do kwadratu, w którego narożach znajdują się cztery cylindryczne baszty: od strony północno-zachodniej Baszta Oliwna (Torrione d’Olio), od północno-wschodniej Basza Schodowa (Torrione della Scala), od południowo-wschodniej Baszta Cytadeli (Torrione della Cittadella) od południowo-zachodniej – Baszta Zbrojowni (Torrione della Munizione). Mur kurtynowy łączący cztery wyżej wymienione baszty posiada trzy otwory wejściowe. W murze od strony północnej znajduje się tak zwana Brama Ucieczkowa (Porta del Soccorso), zwrócona w stronę Wenecji, a dokładniej ku drodze prowadzącej ku rzece Montone, którą w razie zdobycia twierdzy przez wroga wojska weneckie ewakuowały się z miasta. W murze od strony południowej znajduje się Brama w formie wieży, zawierająca wewnątrz kaplicę (Ianua Arcis). Pełniła ona funkcję głównej bramy wejściowej do twierdzy. W murze od strony zachodniej znajduje się tak zwana Porta Julia, przeznaczona na wejście dla wysłanników przyjmowanych przez zarządcę twierdzy (castellano). Wieża bramna z kaplicą była nie tylko główną bramą wejściową do kwadratowej w rzucie poziomym twierdzy właściwej (arce), ale także pełniła funkcję donżonu, czyli wieży ostatecznej obrony oraz wieży strażniczej (turris capitis), była więc najbardziej monumentalną i najwyższą spośród wież twierdzy właściwej. Na jej elewacji powyżej otworu wejściowego znajdują się dwa reliefy z białego marmuru: ten posadowiony wyżej obrazuje Madonnę z Dzieciątkiem, poniżej – lwa św. Marka Ewangelisty, czyli symbol Republiki Weneckiej. Ten ostatni relief datuje się na czas około 1458-1460 i przypisuje rzeźbiarzowi z przełomu gotyku i renesansu Marino di Marco Cedrino.
36. Ravenna, Rocca Brancaleone, Fronte sud-occidentale della cittadella, 22.06.2014. Południowo-zachodnie naroże murów cytadeli twierdzy Brancaleone, wraz z bastionem było z pewnością najsolidniej uzbrojone a zarazem stanowiło najciekawszą część cytadeli. Od południowego zachodu linia murów obronnych biegła w stronę tak zwanej Baszty Ogrodowej (Torre dell’Orto). Dalej linia murów biegła w kierunku północno-wschodnim, przerwana wieżą zwaną Torre di Mezzo. Ciągnąca się dalej linia obwarowań cytadeli, począwszy od Torre di Mezzo przerwana była bramami wejściowymi a krótki odcinek murów od bramy biegł w stronę baszty południowo-zachodniej, służącej za miejsce przechowywania broni (Torre della Munizione). Naroże południowo-zachodnie murów cytadeli, pomiędzy bramą wejściową a Basztą Ogrodową (Torre dell’Orto) posiada sześć wielkich komór strzelniczych, przeznaczonych na ciężkie bombardy oraz pięć otworów dla lżejszej broni palnej (muszkietów).
37. Ravenna, Rocca Brancaleone, Torrione di Santa Maria dell’Orto, 22.06.2014. Bastion zlokalizowany na południowym krańcu murów cytadeli raweńskiej otrzymał nazwę Santa Maria dell’Orto i spełniał trzy wysoce istotne funkcje. Był on strażnicą południowej linii murów cytadeli, ciągnącej się od samej wieży do tak zwanej Baszty Przełamanej (Torrione Rotto) i częściowo jego mury zanurzone były w okalającej cytadelę fosie. Bastion Santa Maria dell’Orto pełnił także funkcję strażniczą dla zachodniej linii murów obronnych, przerwanych wieżą Torre di Mezzo oraz bronił terenów bezpośrednio z nią sąsiadujących, umożliwiając w razie potrzeby otwarcie ognia na pierwszej i drugiej kondygnacji, gdzie mieściły się komory na bombardy. Mniej istotną rolą bastionu była obrona cytadeli na wypadek gdyby wróg dostał się na jej teren, poprzez otwarcie ognia w jego kierunku przez wojowników na arenie cytadeli.
38. Ravenna, Rocca Brancaleone, Fronte meridionale, 22.06.2014. Południowa linia murów obronnych cytadeli zwrócona była w stronę miasta. Z tego też powodu musiała być najintensywniej uzbrojona, gdyż obawiano się ataku zbuntowanej ludności Rawenny na twierdzę służącą za kwaterę okupującym miasto wojskom Republiki Weneckiej. Ta właśnie linia murów obronnych cytadeli w narożu południowo-wschodnim zakończona była tak zwaną Basztą Florencką (Torre Fiorentina), w południowo-zachodnim wspomnianym wcześniej Torrione di Madonna dell’Orto. Mniej więcej na osi symetrii linii muru znajdowała się wspomniana uprzednio Baszta Przełamana (Torrione Rotto), nazwana tak od dnia częściowego jej zniszczenia w czasie bitwy rozegranej 11 kwietnia 1512 r. pomiędzy wojskami Świętej Ligi i połączonymi siłami Francuzów dowodzonych przez księcia Gaston de Foix i kontyngentu księcia Ferrary Alfonso I d’Este (zakończonej klęską Świętej Ligi) i nigdy nie odbudowana.
64. Ravenna, Basilica San Francesco, Interno, 22.06.2014. Wąska, „tunelowa” nawa główna bazyliki San Francesco w Rawennie, wraz z prezbiterium i apsydą ma długość
72. Ravenna, Basilica San Giovanni Evangelista, Facciata, 23.06.2014. Fasada kościoła San Giovanni Evangelista w Rawennie odznacza się prostotą, w czym również nawiązuje do głównych elewacji bazylik bizantyjskich, nie posiada de facto dekoracji w jakiejkolwiek formie. Wykonana, podobnie jak bryła całej bazyliki z cegły odzwierciedla zarys trójnawowego korpusu kościoła. Główny jej akcent stanowi rodzaj potężnej otwartej kruchty, zwieńczonej półkolistą arkadą pod dwuspadowym zadaszeniem, o rysunku zgodnym z rysunkiem przyczółka nawy środkowej. Arkada wspiera się na dwu wysokich, ceglanych szkarpach, ujmując bardzo prosty portal zawierający wejście do wnętrza kościoła, zwieńczony półkolistą arkadą. Pod samym łukiem „kruchty”, na osi portalu znajduje się niewielkie okno, zwieńczone półkoliście.
73. Ravenna, Basilica San Giovanni Evangelista, Portale marmoreo gotico nel recinto di fronte alla chiesa, 23.06.2014. W krótszym boku prostokątnego atrium poprzedzającego fasadę kościoła San Giovanni Evangelista znajduje się kontrastujący z czerwonawą barwą cegły portal gotycki z białego marmuru, datowany na około połowę XIV w. Dość głębokie rozglifienie ostrołukowej arkady ujmują archiwolty zaakcentowane profilowanymi węgarami z ornamentem spiralnym. Sama ostrołukowa arkada spoczywa na kontynuujących linie profilowań węgarów, smukłych kolumienkach o spiralnych trzonach, ujmujących zwężające się w głąb ościeża. XIV-wieczny portal zawiera również przedstawienia figuralne, których program ikonograficzny związany jest zarówno z patrocinium bazyliki, jak i kontekstem jej powstania, choć uwiecznione na reliefach sceny, w większości legendarne rozegrać się miały blisko 900 lat wcześniej. Ostrołukową lunetę portalu wypełnia Objawienie się św. Jana Ewangelisty suwerence Galli Placydii, której to scenie narracyjnej asystują dwa chóry anielskie. W pachach ostrołukowej arkady portalu przedstawiono rozłożone na dwie części Zwiastowanie. Szybujący na bliżej nieokreślonym tle Archanioł, widoczny po lewej stronie ostrołuku, wypowiada słowa zapowiedzi Boskiego macierzyństwa klęczącej przed pulpitem z otwartą księgą Marii Pannie, umieszczonej na schematycznie w wypukłym reliefie zarysowanym rodzaju tarasu pałacowego. Trójkątny tympanon, którego przyczółek wieńczą gotyckie czołganki, przypominające nieco antyczne palmetki, zawiera w centrum Spotkanie św. Jana Ewangelisty z cesarzem (prawdopodobnie Walentynianem III, synem Galli Placydii). Po lewej stronie tej sceny umieszczono przedstawienia św. Barbacjanusa w asyście kapłanów, po prawej Gallę Placydię z żołnierzami rzymskimi. Ponad tymi przedstawieniami narracyjnymi znajduje się popiersie Chrystusa.
80. Firenze, Kunsthistorisches Institut in Florenz in Via Giuseppe Giusti 44, Ingresso, 25.06.2014. Trochę głupio się przyznać, że jako historyk sztuki przez pierwszy dzień pobytu we Florencji niemalże nie miałem co robić. Jest to jednak prawda, zwłaszcza że moja wcześniej planowana wizyta w bibliotece florenckiego Kunsthistorisches Institut przy via Giuseppe Giusti, współpracującego z monachijskim Zentralinstitut für Kunstgeschichte zakończyła się fiaskiem. Nie zdawałem sobie sprawy, że żeby uzyskać dostęp do zbiorów tej biblioteki, których dominanty nie stanowią unikatowe woluminy w formie starych druków, rękopisów, inkunabułów, czy dawnych materiałów kartograficznych, potrzebnych będzie aż tyle formalności. Otóż dostęp do biblioteki tego Instytutu mają jedynie ci, którzy realizują konkretne projekty badawcze. Zasadą jest, że przed wejściem do czytelni, czy nawet do sal katalogowych wypełnia się formularz, gdzie krótko należy opisać realizowany projekt oraz jeszcze jednym warunkiem sine qua non jest okazanie pisma polecającego, wystawionego przez instytucję kierującą interesanta do florenckiego Kunsthistorisches Institut. Niestety moją działalność blogerską, nawet w przypadku planowanych w dalszej perspektywie publikacji książkowych o charakterze przewodnikowym raczej trudno nazwać „konkretnym projektem badawczym” i wiadomo, że na podobny cel żadna instytucja, a w szczególności uczelnia nie dałaby pisma polecającego. Wobec powyższego pomyślałem o wizycie w innej bibliotece wychodząc z założenia, że w mieście o tak bogatym dziedzictwie kulturowo-artystycznym, jak Florencja nie powinno być z tym problemu. Prawda jest jednak inna: oczywiście miasto Florencja posiada liczne bogate biblioteki, w tym nawet publiczne, ale po wstępnym przestudiowaniu ich katalogów zauważyłem, że nie miałem wielkich szans znaleźć w nich tego, czego poszukiwałem. Zatem całkowicie zwątpiłem, czy dopiero rozpoczęty, blisko tygodniowy pobyt we Florencji będzie choć trochę owocny. Dzień 25 czerwca 2014 r. był dla mnie nieco straconym czasem, włóczyłem się po mieście bez sensu i celu, intensywnie myśląc jak zorganizować sobie dalszy pobyt, a zarazem zmagając się z poczuciem straconego czasu. Nieco przyjemniejszy przerywnik w tej bezowocnej wędrówce stanowiły „degustacje” kawy w niewielkich kameralnych lokalikach przy arteriach i deptakach miejskich. W końcu podjąłem decyzję, że zgodnie z planem część pobytu poświęcę na poznawanie kolekcji Galleria Palatina we florenckim Palazzo Pitti, a ponadto udam się do Pizy, celem poznawania architektury romańskiej tak zwanego stylu pizańskiego (jego przykłady to nie tylko katedra Santa Maria Assunta, krzywa wieża i baptysterium, lecz znacznie więcej kościołów w Pizie, których nazw nie słyszy się na co dzień, a także liczne kościoły romańskie poza miastem Piza) oraz do renesansowej willi rodu Medici w położonym pod Florencją Poggio a Caiano. Rzeczywistość i w tym względzie zweryfikowała moje plany, mile mnie jednak czasem zaskakując. Więcej na ten temat powiem przy kolejnych odsłonach.
83. Firenze, Università degli studi, Biblioteca umanistica storia dell’arte, Portone all’oratorio, oggi biblioteca, 26.06.2014. Tak jak wcześniej wspomniałem, dawny kościół szpitalny Santissima Annunziata dell’Orbatello od lat 60. XX w. pełni funkcję biblioteki katedry historii sztuki florenckiej Università degli studi. Wśród wielu z nas być może pokutuje przekonanie, będące bagażem wykształcenia zdobytego na etapie szkoły średniej, jakoby w średniowieczu osoba autora i fundatora była skromnie usuwana w cień, zaś wartość nadrzędną miano przypisywać samemu dziełu. Treść inskrypcji fundacyjnej nad wejściem do dawnego kościoła szpitalnego nie po raz pierwszy i bynajmniej nie ostatni pozwala podobnej tezie zaprzeczyć, skoro uwieczniono w niej nie tylko imię i pochodzenie szlachcica Niccolò degli Alberti oraz rok ufundowania kościoła, lecz także wskazano na wysoką pozycję fundatora w społeczeństwie. Tekst wypisany majuskułą w lingua volgare z okresu Trecenta głosi: AL NOME DI DIO QVESTO ORATORIO FECE FARE IL NOBILE CHAVALIERE MAS[SIMO] NICCHOLAIO DI IACOPO DEGLI ALBERTI A ONORE DI SANTA MARIA ANVNZIATA NEGLI ANNI DI XP[IST]O MCCCLXXII, co w tłumaczeniu brzmi: „W imię Boga owo oratorium [w znaczeniu „kaplica”] wznieść nakazał szlachetny rycerz, mąż najwyższy Niccolaio, syn Jacopo degli Alberti, na cześć Zwiastowania Najświętszej Pannie Marii, w Roku Pańskim [dosłownie „Chrystusowym”] MCCCLXXII [1372]”.
119. Poggio a Caiano, Villa medicea, 29.06.2014. Villa Medicea w Poggio a Caiano jest jednym z najznakomitszych świadectw mecenatu signor florenckiego Lorenzo il Magnifico (Wawrzyńca Wspaniałego, 1449–1492) na polu architektury. Wybudowano ją na niewielkim wzniesieniu, w bliskim sąsiedztwie nurtu rzeki Ombrone, około
Signor Lorenzo il Magnifico odkupił posiadłość z
niewielkim zameczkiem od handlarza wełną Giovanni’ego di Paolo Rucellai (1403–1481),
ten ostatni z kolei nabył wcześniej teren od florenckiego bankiera, polityka,
pisarza i filozofa Palla di Noferi Strozzi (1375–1462), z prostym budynkiem
fortecznym, wzniesionym przez pochodzący z Pistori ród Cancellieri na początku
Quattrocenta (XV w.).
Po zakończeniu długo trwającego
procederu nabywania nieruchomości rozpisano konkurs na projekt nowej rezydencji
książęcej, który ostatecznie wygrał preferowany przez signor Lorenzo il
Magnifico architekt Giuliano da Sangallo (ok. 1445–1516) (Anderson 2013). Pracował on nad projektem w latach 1470-1474 i
zgodnie z zamierzeniem władcy zaprojektował willę, jaka stała się wzorcem dla
rezydencji podmiejskich wznoszonych nie tylko w epoce renesansu, ale także w
późniejszych stuleciach. Prace nad jej budową rozpoczęto w latach 80. XV w. (Ulatowski 1957; Murray 1999; McLean 2007).
Nowatorstwo projektu podyktowane było względami politycznymi, związanymi z
okresem pokoju, stabilizacji i dobrobytu, znamiennych dla lat panowania signor
Lorenzo il Magnifico, a także filozoficznymi: zgodnie z doktryną humanizmu
człowiek stawać się miał współtwórcą otaczającego go krajobrazu, czyli demiurgiem, w świetle odrodzonej
filozofii Platona. Innowacyjność willi
przejawiała się zwłaszcza w posadowieniu budowli na cokole otoczonym arkadowymi
podcieniami, stanowiącymi rodzaj łącznika budowli z okalającym pejzażem, a
także w zastosowaniu portyku kolumnowego w fasadzie, na poziomie piano nobile oraz w rezygnacji z
dziedzińca wewnętrznego. Willa poprzez rozbudowę i stopniowe wzbogacanie wnętrz
z biegiem lat kształtowała się jako swoiste continuum
architektury, rzeźby i malarstwa, zwłaszcza ściennego.
Wraz ze śmiercią Lorenzo il
Magnifico w 1492 r. prace nad wznoszeniem willi nie zostały ukończone, a na
czas 1495-1513 r. całkiem je przerwano, w związku z wygnaniem władców de’
Medici z Florencji. Budynek ukończony był w zaledwie 30%: gotowa była dolna
kondygnacja z okalającymi ją podcieniami arkadowymi oraz mury pierwszego piętra
wraz z wielką Salą Centralną, która nie miała jeszcze sklepienia.
W latach 1513-1520, po powrocie
Medici’ch do Florencji wznowiono prace budowlane na zlecenie syna Lorenzo,
Giovanni’ego (1475–1521), który w międzyczasie zasiadł na Stolicy Apostolskiej
jako papież Leon X. Architekt Giuliano da Sangallo, już wówczas w sędziwym
wieku, mógł jedynie okazjonalnie sprawować nadzór nad pracami budowlanymi. Po
jego śmierci w 1516 r. budowę kontynuowano według opracowanego przezeń ponad 40
lat wcześniej projektu, uwiecznionego najprawdopodobniej w formie drewnianego
modelu. Wzniesiono wówczas między innymi sklepienie beczkowe nad Salą Centralną
i umieszczono pośrodku tegoż sklepienia herb papieski, na tę pamiątkę pomieszczenie
nazwano imieniem papieża Leona X (Salone
di Leone X). Prace budowlane przebiegały pod nadzorem malarzy i architektów
Andrea di Cosimo Feltrini (1477–1548) oraz Francesco di Cristofgano zwanego Franciabigio
(1482–1525). Przekrycie potężnej Sali Centralnej sklepieniem beczkowym
stanowiło dla artystów ogromne wyzwanie, zwłaszcza ze względu na niebezpieczeństwo
zawalenia się konstrukcji. Problem ten jednak ostatecznie rozwiązano wzorując
się na sklepieniach beczkowych nad okalającymi dolną kondygnację podcieniami,
położonych w latach 1492-1494.
Również w latach pontyfikatu
papieża Leona X (1513–1521) rozpoczęto prace nad wystrojem freskowym Sali
Centralnej, które zawierzono czołowym malarzom florenckim wczesnego Cinquecenta
(XVI w.), takim jak Jacopo Carrucci zwany Pontormo (1494–1556), Andrea del
Sarto (1486–1530), czy wspomniany wyżej Franciabigio. Prac nad wystrojem
pomieszczenia wyżej wymienieni malarze jednak nie ukończyli, podjął się tego około
50 lat później malarz florenckiego manieryzmu Alessandro Allori (1535–1607).
Willa w Poggio a Caiano
pełniła funkcję letniej rezydencji władców z rodu Medici i stałą się także
miejscem goszczenia licznych znanych osobistości oraz areną ważnych wydarzeń w
historii rodziny. W jej wnętrzach przyjmowano przyszłe żony władców, pochodzące
z rodów nie zamieszkałych we Florencji, przed ich oficjalnym wstąpieniem na
dwór książęcy. Wymienić można przykładowo księżną Giovannę d’Austria (1547–1578),
żonę księcia wielkiego księcia Toskanii Francesco I de’ Medici (1541–1587) czy
Cristinę di Lorena (1565–1636), małżonkę wielkiego księcia Toskanii Ferdinando
I de’ Medici (1549–1609). We wnętrzach willi w Poggio a Caiano odbywały się
także uroczystości zaślubin par książęcych, na przykład pierwszego księcia
Florencji Alessandro de’ Medici (1510–1537) z Margheritą d’Austria (1522–1586) w
1536 czy wielkiego księcia Toskanii Cosimo I de’ Medici (1519–1574) z Eleonorą
da Toledo (1522–1562) oraz wspomnianego wyżej księcia Francesco I z Biancą Cappello
(1548–1587). Ci ostatni ponieśli w willi w Poggio a Caiano śmierć, której
przyczyny i okoliczności są do dziś nie całkiem wyjaśnione, a hipotezy oscylują
pomiędzy otruciem a zakażeniem zarodźcem malarii.
Willa w Poggio a Caiano jest
pierwszym przykładem architektury renesansowej, łączącym lekcję klasycznych
rozwiązań antycznych (wyłożonych w traktacie Witruwiusza) z elementami
znamiennymi dla architektury wiejskich rezydencji z terenu Toskanii i
rozmaitymi składnikami nowatorskimi. Da się dostrzec recepcję traktatu De Re Aedificatoria Leone Battisty
Alberti’ego (1404–1472), co przejawia się zwłaszcza w wyborze miejsca pod
budowę na wzgórzu, czy w dążeniu do osiągnięcia harmonii i symetrii w
proporcjach. Willę zaprojektowano tak, aby mogła stać się dominantą rozległego
krajobrazu oraz imponującym akcentem, widocznym ze znacznej odległości (Anderson 2013). W opracowaniu szaty
zewnętrznej Giuliano da Sangallo uniknął zbędnego monumentalizmu, rezygnując z
rozczłonkowania elewacji ozdobnymi pilastrami, gzymsami, kolumnami czy
półkolumnami (Ulatowski 1957). Bryła
trójkondygnacyjnej willi na rzucie kwadratu ma elewacje gładkie, z boniowanymi
narożami, otwory okienne rozmieszczone proporcjonalnie na gładkiej płaszczyźnie
muru, całość zaś pełna wdzięku doskonale harmonizuje z krajobrazem (Ulatowski 1957). Portyk kolumnowy zwieńczony
trójkątnym tympanonem stanowi świadectwo intensywnej recepcji rozwiązań z
antycznej architektury świątyń rzymskich w świeckiej architekturze renesansu (Murray 1999; Anderson 2013). Tympanon
zawierający herb rodu de’ Medici stanowić miał najpewniej aluzję do pokoju i dobrobytu
w latach signorii Lorenzo il Magnifico (Anderson 2013).
Lit.: Ulatowski 1957, s. 196, 197; Murray 1999, s. 229, 230; McLean 2007, s. 128; Anderson 2013, s. 186, 187; https://it.wikipedia.org/wiki/Villa_medicea_di_Poggio_a_Caiano
121. Poggio a Caiano, Villa medicea, Decorazioni della volta del salone centrale nel piano nobile, con lo stemma del papa Leone X, 1513, 29.06.2014. Wielki salon na pierwszym piętrze willi w Poggio a Caiano jest największym i najciekawszym pomieszczeniem, posadowionym dokładnie pośrodku rzutu poziomego pierwszego piętra budynku. Na pamiątkę wznowienia prac nad budową renesansowej willi w 1513 r. na zlecenie papieża Leona X (Giovanni’ego de’ Medici, syna księcia Lorenzo il Magnifico), a zwłaszcza nakrycia wielkiego salonu potężnym sklepieniem beczkowym i rozpoczęcia prac nad wystrojem, pomieszczenie to, o czym była już mowa, otrzymało miano Salonu Leona X (Salone di Leone X). Według Giorgio Vasari’ego tylko część dekoracji sklepienia byłaby dziełem Giuliano da Sangallo, resztę mieli wykonać architekci, którzy przejęli nadzór nad budową willi po jego śmierci – Andrea di Cosimo Feltrini oraz Franciabigio. Pośrodku dekoracji sklepienia w formie polichromowanych żeber stiukowych (nie pełniących funkcji konstrukcyjnej) umieszczono herb papieża Leona X. Cykl fresków na ścianach wielkiego salonu willi w Poggio a Caiano należy do reprezentatywnych dzieł malarstwa manieryzmu florenckiego.
Tego samego wieczoru zdarzyło się jednak coś zgoła nieoczekiwanego: już o zmierzchu zauważyłem zachodzące na niebie chmury, jednak ani ja, ani myślę, że nikt ze spacerujących w tych godzinach po Florencji nie był w stanie sobie wyobrazić, co niebawem nastanie. Kiedy zaszło słońce i spadły pierwsze krople deszczu, też nie sądzę że ktokolwiek się tym faktem przejmował. I ja myślałem, że deszcz tylko trochę pokropi i przestanie. Tymczasem w zawrotnym tempie niewinne pokrapianie zmieniło się… w zjawisko, jakie we włoskim klimacie śródziemnomorskim nazywane jest „bombą wodną”. Można było odnieść wrażenie, że niebo dosłownie wali się na miasto. W tak obfitych strugach ulewy najlepszy parasol ani peleryna przeciwdeszczowa by nie pomogła, do tego grzmiało, błyskało, huczało. Powiem, że takiego oberwania chmury nigdy wcześniej nie przeżyłem w Italii. Z wielkim trudem znalazłem drogę do miejsca zakwaterowania przy via Pasquale Villari, nie wspominając o tym, że woda wtargnęła nawet do pokoi gościnnych (na szczęście nie wyrządziła wielkich szkód). Przyzwyczajony do podobnych zjawisk w klimacie umiarkowanym Polski byłem pewien, że po tak potężnej nawałnicy kolejnego dnia pogoda diametralnie się pogorszy, nic takiego jednak nie miało miejsca.
126. Firenze, Porta alla Croce, 30.06.2014. Nie będę zanudzał opowiadaniami na temat tego, co robiłem w ostatnim dniu pobytu we Florencji w czerwu 2014 r., powiem tylko krótko, że dzień ten prawie cały spędziłem w Bibliotece Humanistycznej o profilu historii sztuki przy via della Pergola. Skoncentruję się za to na ostatnich godzinach, bezpośrednio przed wyjazdem z miasta. Konieczność opuszczenia tak pięknego miejsca, które mógłbym odwiedzać podczas każdej podróży po Europie napawało nastrojem nostalgii, choć nie była ona tak silna jak w chwili gdy dobiegł końca mój pierwszy, liczący osiem pełnych dni pobyt we Florencji w sierpniu 2008 r. Tym razem, obok tęsknoty towarzyszyła mi ogromna satysfakcja, wynikająca z dość owocnych, jakkolwiek nie wyczerpujących kwerend w bibliotece oraz udanych wizyt w przynajmniej dwu interesujących miejscach (Galleria Palatina w Palazzo Pitti, willa Medyceuszy w Poggio a Caiano). Kiedy pożegnałem się z gospodarzami i opuściłem mieszkanie przy via Pasquale Villari, powolnym krokiem podążałem w stronę historycznego centrum miasta, a następnie głównego dworca kolejowego Santa Maria Novella, mijając po drodze jedną ze skromnych pozostałości XIII-wiecznych murów miejskich Florencji - Porta alla Croce. Niejednokrotnie powtarzałem sobie, iż wszystko kiedyś się kończy, wyjazd w celach edukacyjno-poznawczych także. Z ciężkim plecakiem na plecach (który oprócz dobytku zabranego w podróż zawierał drobne prezenty, między innymi puszkę kawy z reprodukcją rysunku Leonarda da Vinci) szedłem wąskimi uliczkami Florencji i dosłownie odliczałem krokami odległość dzielącą mnie od stacji Firenze Santa Maria Novella, często też oglądałem się za siebie, "zapisując" w pamięci to, co widzę po raz ostatni i nie wiem kiedy raz jeszcze ujrzę, gdyż kolejna podróż do Florencji nie wiadomo czy i kiedy nastąpi. Z żalem patrzyłem na tłumy młodych ludzi, rozkoszujących się atmosferą pełnego luzu oraz przekąskami i wyśmienitymi winami Toskanii na werandach okolicznych barów. Z drugiej jednak strony pocieszało mnie, że to dopiero początek lata, że we Wrocławiu zaczną się najciekawsze letnie imprezy, na przykład cykl koncertów muzyki klasycznej zwany "Wieczory w Arsenale", festiwal filmowy "Nowe Horyzonty" i nie tylko. Przed sobą miałem bez mała cały lipiec oraz sierpień, planowałem jeszcze parę dni urlopu, jakie chciałem spędzić w jakimś ciekawym zakątku Polski, w celach wyłącznie wypoczynkowych, dla zapomnienia choć przez chwilę o sprawach zawodowych, o podróżach edukacyjnych i ich opisywaniu, dla nabrania energii do nowej ciężkiej pracy i nowych wyzwań. No i oczywiście zawsze pocieszająco w takich chwilach działa fakt, że jeszcze przede mną długa podróż, wiele przesiadek i ostatni przystanek w drodze powrotnej, to zdecydowanie podbudowuje.
127. Firenze, Cafè del Battistero – interno, 30.06.2014. Niejednego wieczoru odwiedzałem znajdującą się niedaleko baptysterium florenckiego Cafè del Battistero i również w ostatnich godzinach przed wyjazdem z Florencji nie poskąpiłem sobie tej przyjemności. Wystrój kawiarni tworzy oryginalna tapeta złożona z niezliczonej ilości banknotów – najprawdopodobniej są to falsyfikaty albo jednostki płatnicze bardzo niskiego nominału bądź wycofane z obiegu. Jednak charakter miejsca staje się dzięki takiemu wystrojowi – niepowtarzalny. Właściciel lokalu, typowy Włoch – rozmowny i mówiący dość stentorowym głosem – nie tylko mnie obsłużył, ale nie omieszkał także zamienić ze mną symbolicznych paru słów. Zauważywszy, że tego wieczoru przybyłem do kawiarni z pełnym bagażem oczywiście zapytał, czy we Florencji spędzałem wakacje. Odpowiedziałem, zgodnie ze stanem faktycznym, że niezupełnie, to był raczej wyjazd edukacyjny, z intensywnym zwiedzaniem i kwerendami w bibliotekach a urlop o charakterze wypoczynkowym mam nadzieję, że mam jeszcze przed sobą. Po tej ostatniej wizycie w lokaliku w historycznym centrum Florencji nadeszła godzina wyjazdu z tego miasta.
138. Trenčín, Trenčiansky hrad, Zápoľského palác, 1.07.2014. Najmłodszym budynkiem pałacowym na terenie kompleksu zamkowego w Trenczynie jest pałac rodu Zápolya. Budowę jego zleciła żona Isztvána Zápolya, który przejął zamek trenczyński w ostatniej ćwierci XV w. – księżna Jadwiga Cieszyńska. Czas budowy późnogotycko-renesansowego pałacu Zápol’ów przypada na początek XVI w. Rozbudowano wówczas także południowe obwarowania zamku poprzez zestawienie trzech linii murów, oddzielonych od siebie suchymi fosami.
148. Letohrad, 2.07.2014. Osobní vlak č. 20017 ve směru Lichkov stojí na koleji 2 při nástupiští 2. Vlak pokračuje ve směru: Verměřovice, Jablonné nad Orlicí, Jamné nad Orlicí, Těchonín, Mladkov a Lichkov. Pravidelný odjezd 17.10. Nowoczesny, komfortowy czeski autobus szynowy serii 841, w dość wolnym tempie dotoczył się ze stacji w mieście Letohrad do granicy Czech i Polski w miejscowości Lichkov. Na tym przystanku miała miejsce moja pierwsza przesiadka w podróży z przełomu czerwca i lipca 2014 r., a także – ostatnia. Tu zakończyłem również podróż pociągami Kolei Czeskich.
149. Wrocław Główny, Pociąg Regio 15123 „Czarna Góra” z Lichkova, 2.07.2014. "Więc witaj Wrocławiu!" Takimi słowami można by zamknąć moją ponad dwutygodniową podróż, z głównym celem w miastach Rawenna i Florencja w Italii. Na pokładzie pociągu regionalnego „Czarna Góra” wyprawę tę dnia 15 czerwca 2014 r. rozpocząłem i 2 lipca tego samego roku zakończyłem. Blisko trzygodzinny przejazd od granicy w czeskim Lichkovie do Wrocławia, z postojami w Międzylesiu, Bystrzycy Kłodzkiej, Kłodzku Głównym, Bardzie Śląskim, Kamieńcu Ząbkowickim, Ziębicach, Strzelinie, żeby wymienić tylko te najważniejsze stacje, był okazją do wspominania miejsc obejrzanych i poznanych w podróży, a także do pierwszego spojrzenia na kolekcję zdjęć, czy nawet prób uporządkowania naprędce sporządzonych notatek. Żeby jednak coś konkretnego napisać na blogu, oprócz wiadomości pozyskanych "na miejscu" niezbędne jest podjęcie skrupulatnej i mozolnej kwerendy w zasobach sieci i dostępnej literaturze przedmiotu oraz solidna selekcja zdobytych informacji, dlatego też opisywanie każdej podróży, podjętej w sezonie wiosennym i/lub letnim zajmuje czas niewspółmiernie dłuższy w stosunku do samej wyprawy. Zatem jak mógłbym podsumować nie pierwszy i mam nadzieję, że nie ostatni wyjazd do Italii? Osobiście uważam go za jeden z największych moich sukcesów w roku 2014. Ogromnie wzbogacił horyzonty mojej wiedzy i mam nadzieję, że z równym powodzeniem potrafiłem wiedzę tę przekazać czytelnikom. Przekazywanie wiedzy jest niełatwą sztuką, nie od razu się ją opanowuje, są to miesiące, a nawet lata mozolnej praktyki, każdego roku dążę do coraz większej rzeczowości i atrakcyjności zamieszczanych opisów, bez nadmiaru słów, odbiegania od tematu, czy zwykłego zanudzania. I wierzę głęboko, że entuzjazmu do podejmowania podobnych podróży o charakterze edukacyjnym a następnie opisywania tychże nigdy nie zabraknie.
Ciekawie opisane. Czekam na jeszcze więcej.
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń